Przejdź do komentarzyKurort po sezonie
Tekst 2 z 2 ze zbioru: Peruńskie życie
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2015-08-19
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1944

Przepraszamy, zamknięte!

Zapraszamy za rok!


Szczenięce lata upłynęły mi w nadmorskim miasteczku - gdzie przez 10.miesięcy psy wiadomo czym szczekają,, a przez następne 2.miesiące nie ma jak przejść przez ulicę i stoisz w kolejce do kiosku 25.minut w ścisku spoconych ciał wczasowiczów.

Każdemu, kto się szczerze dziwi, jak mogłam - czym prędzej - wyjechać z tak pięknego kurortu - w którym był w tamtym roku w lipcu - proponuję żeby przyjechał tam w listopadzie, kiedy wieje, pada, mewy skrzeczą na nutę która wwierca się w duszę, a na dodatek w tle w odstępach co minutę słychać wycie buczka przeciwmgielnego u wejścia do portu.

Niech pójdzie na spacer. Żywego ducha, mgła, która rozmiękcza widok pustej promenady.

Niech wyjdzie na plażę, na której nawet mew nie ma - bo mądre zwierzęta pochowały się i czekają lepszych czasów gdzieś na wydmach czy gdzie tam się chowają podczas przygnębiających miesięcy.

Niech pochodzi, aż wiatr zrobi swoje i wywieje mu z Super Termalnej kurtki resztki ciepła. I nie ma kawiarni gdzie mógłby się schować.

Nic nie jest czynne oprócz postkomunistycznego przybytku przerobionego na brazylijską knajpę, gdzie smutna kelnerka - pod 50.- rozwiązuje krzyżówki, a popielniczce dopala się 10.papieros; i widok klienta- intruza - pierwszego w tym dniu choć już dawno po 15.- wcale jej nie zachwyca. Niech zje schabowego z kapustą mdłą aż miło - którą podobnie jak kotleta przyrządziła mu owa kelnerka -bo pracuje tam na pełnym etacie: kelnerki, kucharki, szatniarki, babci klozetowej i sprzątaczki.

Niech sobie wróci na kwaterę - za którą płaci wedle stawek „nadmorskich” pomimo, że sezon przebrzmiał jak gwizd statku wychodzącego w morze - i wtedy niech mi powie, że nie czuje przygnębienia.

Optymistom zajmuje to więcej czasu - 4-5 dni, ale co bardziej uczuciowemu człowiekowi zajmie to jeden dzień, no może półtora - bo wstanie rano z nadzieją , że może coś się zmieniło, może słoneczko świeci? A nie panowie... słoneczko nie świeci. Słoneczko jest skryte za szarymi ciężkimi chmurami, które czołgają się po dachach domów wczasowych zamkniętych na głucho - a w szybach ich drzwi wiszą kartki: „Przepraszamy zamknięte, zapraszamy za rok”.

Jest zimno, wieje, mżawka, mewy szarpią duszę, a buczek u wyjścia do portu niezmordowanie co minutę dobija gwoździe do trumny dobrego samopoczucia swoim buczeniem.

A ten biedny człowiek wykupił tu pobyt na tydzień - bo był pewien, że tu jest jak w lipcu - tylko trochę zimniej. Życie aż kipi, knajpy, kioski, stragany, lody, hot- dogi - otwarte całą dobę - przecież jadł o 2.w nocy na promenadzie w knajpce - przy stoliku na zewnątrz, w krótkim rękawku - smażoną flądrę z frytkami i popijał zimnym piwem, a w około gwar, śmiech, wyluzowani ludzie.

I myślał, że tamte uczucia samoistnie wrócą,- gdy tylko dotknie stopą peronu na stacji w nadmorskim miasteczku.

Ta radość- z wyczekiwanego urlopu, dreszczyk emocji - może kogoś poznam, ten wyśmienity nastrój - gdy zanurzał rozpalone słońcem ciało w chłodnym morzu. Ten pobłażliwy uśmiech na twarzy - gdy patrzył jak umordowani rodzice wyciągają swoje wrzeszczące pociechy z wody - Boże jak to dobrze że nie mam dzieci... myślał z zadowoleniem. To podniecające łaskotanie - gdy wzrokiem ślizgał się po młodych, opalonych ciałach w bikini. To zadowolenie z siebie - Jestem Królem Świata - gdy opalony, odstawiony siedział wieczorem sącząc drinka w przytulnej knajpce - gdzie cicho grał jazz, a ta blondyna przy stoliku z lewej wcale zachęcająco już dwa razy się do niego uśmiechnęła.

I perspektywa- nic- nie- muszę - robić przez 2.tygodnie - oprócz wylegiwania się na plaży, podrywania, picia i leniuchowania. I stać mnie! W końcu cały rok harowałem i odkładałem na te wakacje, nie? Ten luz...

Gdzie to się podziało? Czemu nie zadziałało po wyjściu z pociągu? Gdzie jest słońce? Gdzie są wszyscy? I czemu tak wściekle zimno? Płacę i wymagam! Nawet tu - gospodyni odkręciła, owszem, grzejnik w pokoju, ale w łazience to już nie. „Nie będę dla pana przecież grzała całego piętra, prawda?” A nie prawda. Jest mi zimno do cholery!

I gdy taki człowieczek zbierze sobie to wszystko do kupy to - machając ręką na : `Gdyby pan wyjechał wcześniej pieniędzy za niewykorzystane dni nie oddajemy” - czym prędzej biegnie na pociąg powrotny do swojego ciepłego pełnego ludzi życia - tam skąd przyjechał.

Dla bardziej wytrwałych polecam zimę.

Zima nad morzem tym się różni od zimy w górach, że nie ma śniegu, a odczuwana temperatura jest 2.razy niższa niż - w suchych - górach - bo jest wilgotno i oczywiście wietrznie; no i nie ma górek - z których można pośmigać i wyciągów- które by go tam wwiozłyby.

Chyba, że się lubi szurać biegówkami po piasku- lekko przysypanym śniegiem- pod wiatr, nad brzegiem stalowo- szarego morza. 5.km w jedną stronę- a widok taki sam; z powrotem będzie tak samo- tyle tylko, że będzie mu wiało w zadek.

A co do pytania: ` Gdzie są wszyscy? - Wyjechali.

Zostali emeryci, dzieciaki w wieku szkolnym i właściciele sklepów.

Młodzi wyjechali na studia, do szkół, do internatów czy gdzie tam się przytulą na czas nauki. Wpadają co 3.miesiące na weekend po grzybki marynowane, bigos w słoiku, zamrożone kotlety mielone i co tam jeszcze mama da.

Ci co zostali prowadzą życie jak inni w dużych miastach. Praca- dom -praca- zakupy- dom- praca- zakupy- dom- telewizor- Jeeezu znowu praca- dom- weekend- na trzeźwo tego nie ogarnę- to siup w końcu co nam pozostało- kac- k...poniedziałek- do pracy- dom. Z tą różnicą , że na ulicach nie ma ludzi, nie ma kina, nie ma teatru, nie kręgielni, a Lidl czy Tesco- 14.km stąd. No tak, ale powietrze czyste i pełne jodu i park narodowy za płotem i nawet żubry są. Tylko zobaczyć je można dopiero za 10.miesięcy jak otworzą podwoje na sezon.

A, no i jeszcze są Niemcy- siwi jak gołąbki, ubrani w sportowe kurtki, na nosie srebrne okulary. Z rączkami splecionymi z tyłu spacerują po promenadzie z tym cholernym wyrazem samozadowolenia na twarzach. Mijają naszych emerytów - co to ze łzami w oczach - wychodząc z apteki wykupiwszy leki - wiedzą, ,że zostało im już tylko - do pierwszego- na chleb ze smalcem. Kurde balans! - ile oni mają emerytury, co? 2.miesiące nad morzem siedzą, ,a ciekawe gdzie są przez resztę roku? Egipt? Majorka? A ja zasuwam jak mały samochodzik całe życie i co z tego będę miał 800.emerytury... o ile dożyje .Po tośmy sześć lat wojowali, żeby teraz usługiwać najeźdźcom. Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz! I takie tam. W twarz taki Niemiec ci nie napluje - ale na chodnik czemu nie. Budzi się w człowieku narodowy dziadkowo - ojcowy głos - którego ignorować długo nie można ... więc Lidl (sieć niemieckich he,he! supermarketów) niemieckie piwo i : „Na koń goń Niemca goń !!”... a rano kac.

Te atrakcje natury duchowej można przeżyć właśnie tu w nadmorskim kurorcie położonym blisko granicy z Niemcami.

Mniej więcej tym się różni życie tu - od życia tam.

A, i jeszcze ceny w sklepach. Podnoszą je na sezon i zapominają opuścić na resztę roku. Tak jakoś.

No i z pracą lipa. Tu nie ma zakładów- bo nic się nie produkuje. Najlepiej to mieć swój dom i wynajmować kwatery jak robili to rodzice. OK. tyle tylko, że wszyscy wpadli na ten pomysł i konkurencja jest mordercza. Albo mieć budę z frytkami, albo z pamiątkami na sezon. No. Na to też wszyscy wpadli i to co 5.lat temu przynosiło zysk, bo było jedyne, dziś jest powielone razy trzydzieści i zysku nie przyniesie choćbyś się człowieku zarżnął. Starcza na opłaty za prowadzenie Własnej Działalności Gospodarczej (brzmi dumnie). A jak się poszczęści to i na buty dla dzieci na zimę. I dziękujemy. Budę zamykamy. I czekamy na następny sezon, cały czas główkując, czym by tu zacząć handlować, żeby zarobić. A zima długa także czasu dużo i różne rzeczy przyjść do głowy mogą,, więc się nie zniechęcajmy. Nadzieja umiera ostatnia.

Problem w tym ,że wszędzie sprzedają to samo - na Krupówkach, na deptaku w Krynicy-Zdroju, w Kazimierzu Dolnym, w Sopocie na promenadzie- wszędzie te same pamiątki z Chin albo z Ukrainy. I w Zakopanem i w Świnoujściu kupisz zabawki z drewna, migające rogi, długopisy z wściekle kolorowymi piórkami, koło sterowe z papieżem w środku wysadzane bursztynami, breloczki, kubeczki z napisem danego miasta gdzie los cię rzucił na wakacje. W życiu byś nie kupił tego u siebie w mieście, ale co innego na wakacjach, człowiek ulega magii chwili i kupuje największy Duperel jaki mają na straganie - wiem, bo sprzedawałam takie rzeczy na takich stoiskach w takich miejscach. Lubiłam wycieczki szkolne. Trzeba było wyłowić lidera i sprzedać mu co akurat było pod ręką lub poczekać, aż sięgnie po Hit Sezonu. Jeśli On kupił, miałeś w kieszeni całą grupę co z nim była; Gorzej jeśli po chwili napięcia gdy zastanawiał się czy kupić, a ty liczyłeś w myślach, że jak sprzedasz jeszcze 10.rzeczy to zarobisz dziś na opłacenie placu On odwracał się na pięcie lub (koszmar każdego sprzedającego) powiedział głośno: `Ale gówno` i poszedł, a wraz z nim cała świta i twój zarobek.

Tak więc na miejscu zostają miejscowi, którzy się głowią jak tu przeżyć do następnego sezonu. Tyle na temat wyjazdu z tego miasta.


  Spis treści zbioru
Komentarze (7)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Nic dodać, nic ująć.
avatar
Ciekawe refleksje, ale trochę nudnawe. Cały czas niemal to samo i można przewidzieć, co dalej będzie napisane.
Natomiast na całej linii zawodzi poprawność językowa. Niczym nieuzasadnione kropki po liczebnikach, a w dodatku po tych kropkach brak spacji (10.miesięcy, 2.miesiące, 25.minut, pod 50., 2.tygodnie, 5.km. 14.km, 5.lat - oczywiście wymieniłem tylko część przykładów). Kropki stawiamy tylko po liczebnikach porządkowych, ale nigdy po dacie (5 maja).
Nadmiar myślników, a szczytem tego nadmiaru jest drugie zdanie od początku. Jeżeli robimy wtrącenia, to z obydwu stron wydzielamy je takimi samymi znakami interpunkcyjnymi, przykładowo kropkami lub myślnikami. Niczym nieuzasadnione są też liczne wielkie litery: Super Termalna (ponadto powinno to być jedno słowo), Własna Działalność Gospodarcza itd. Zbędne spacje przed przecinkami i wielokrotny brak spacji po kropkach i myślnikach.
Najbardziej szwankuje interpunkcja. Błędów tej kategorii jest bardzo dużo, więc wymienię tylko część z nich. Brakuje przecinków przed: żeby, która, na której, czy gdzie, gdzie, pomimo, jak umordowani, jak to, że, sącząc, to, skąd, co zostali, chyba; w zwrotach: "chyba że, pomimo że" i im podobnych przed "że" nie stawiamy przecinków, a stawiamy przed słowami poprzedzającymi. I w ten sposób dość barwny język jest niwelowany licznymi błędami w zapisie.
avatar
Dobry opis życia w miejscowości wczasowej poza sezonem. Jednak bardziej pasowałby jako wstęp do dłuższego opowiadania... chyba że taki jest zamysł autora.

O nieprawidłowym zapisie w wielu miejscach już napisał Janko.

Zwrócę jeszcze uwagę na zapis "także" ("zima długa także czasu dużo"). Tu zapisałbym rozdzielnie "tak że". "Także" zapisane łącznie oznacza "również, też". "Tak że" napisane rozłącznie oznacza "a więc". Aby nie było problemów z interpretacją tekstu zapisałbym "zima długa a więc czasu dużo".

Przedostatnie zdanie też bym inaczej zapisał - rozpoczynanie od "Tak więc" niezbyt dobrze brzmi. Zapisałbym "Dlatego na miejscu" albo zmienił szyk zdania: "Na miejscu zostają więc tylko miejscowi...".
avatar
Łoł! Łubudu! Loł!
avatar
A ja tam uwielbiam Pobierowo, Dziwnówek czy inne Dąbki i Rozewie po sezonie. Bierzesz ze sobą zapas suchego prowiantu, za pół ceny instalujesz się w schronisku młodzieżowym - i cały Bałtyk twój!
avatar
Piękna koncertowa polszczyzna w gawędziarskiej wersji

z satyrycznym zacięciem wielkiej Wielkiej Hanki Bielickiej.

Owacje na stojąco, szan. Autorko!
avatar
Literatura pisana to zaledwie część tego, co jest WIELKĄ LITERATURĄ. Poza książkami jest także wielki folklor ustny: oracje okolicznościowe, przemowy, tzw. skecze, legendy, baśnie, pieśni kościelne, klechdy śląskie, pieśni i gadki więzienne, pastorałki, piosenki góralskie czy inne kaszubskie, przyśpiewki, opowieści myśliwskie, dykteryjki, humoreski, retoryczne pouczenia, relacje bezpośredniego świadka wydarzeń, mowy oskarżycielskie

i długo by jeszcze wyliczać.

O wartości dzieła literackiego

spisanego czy niespisanego

NIE DECYDUJE ni ortografia, ni interpunkcja /bo to załatwia dział adiustacji/

a walory stricte literackie, czyli

świat przedstawiony w dziele,
bogactwo użytych środków artystycznych i stylistycznych,
oryginalna struktura i kompozycja,
ciekawa "wciągająca" narracja,
barwni bohaterowie i żywe dialogi,
mistrzowskie władanie słowem,
głęboka znajomość opisywanych faktów i zdarzeń /choćby to było science-fiction/

et cetera, et cetera
© 2010-2016 by Creative Media
×