Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-03-26 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2044 |
Kula druga / zapis 2/6
... a ludzie przywitali go z mieszanymi uczuciami. Jedni niemal okazywali jakiś stan radości z ponownego spotkania, inni natomiast mocno barykadowali drzwi w swoich domostwach i pospiesznie zamykali okiennice.
Stałem przy studni, czerpiąc wodę dla konia, jednego z ostatnich, jakich nie przepił jeszcze wtedy mój ojcieci który ocalał po bardzo ciężkiej zimie. Chuda szkapina ledwie mogła schylić łeb do podstawionego przeze mnie wiadra. Plac nieco opustoszał, a Moque, podpierając się rosochatym kijem, podchodził wolno w moim kierunku. Kiedy stanął tak blisko ode mnie, że poczułem jego dziwny, słodkawy oddech na moim zgiętym nad zwierzęciem karku, odwróciłem się i przestraszyłem nie na żarty. Po chwili milczenia, która wtedy wydała mi się całymi wiekami, wolno przemówił:
- Czy i mnie możesz dać trochę wody ?
Pytanie było tak zwyczajne, że zareagowałem niemal odruchowo. Spuściłem wiadro do studni, a kiedy wolno utonęło na dnie, mozolnie zacząłem je wyciągać na powierzchnię. Chociaż nie należało do największych byłem młody i nie mogłem go zbyt szybko wydobyć z czeluści o własnych siłach. Wtedy on wyprostował nad sobą palec i rozczapierzając dłoń w niebo spowodował, że naczynie samo zaczęło samo wychodzić ze studni bez pomocy kołowrotu. Wydałem okrzyk przerażenia, ale położył mi suchą, starczą, przed chwilą skierowaną ku niebu dłoń na głowie i powiedział wolno, jak po długotrwałym wysiłku :
- Nie bój się. To tylko siła świadomości.
Zupełnie mnie „zamurowało”. Wtedy nie mogłem nic z tego zrozumieć, wiedziałem jedynie, że nie jest rzeczą normalną, aby ciężkie, pełne płynu wiadro samo wychodziło ze studni.
- Twoje wnętrze drży. – rzekł po dłuższej chwili, zaspokoiwszy pierwsze pragnienie. – Czego się boisz, potomku śmiertelnych Kroptonoksian?
- Wybacz mi. – wyksztusiłem wreszcie. – Ale ty nie masz oczu, a robisz wszystko tak, jakbyś widział... – dokończyłem i mimo mego wieku poczułem, iż zadałem najbardziej nieodpowiednie pytanie z możliwych. Jego uśmiech, drwiący i pełny zarazem, wypełznął na jego twarz niespodziewanie i zamarł równie szybko, jak się pojawił.
- Widzę oczami rozumu. – odparł, ale zdał sobie sprawę, że jestem zbyt mały aby to zrozumieć, po chwili więc dodał : - Oczy to jedynie zwierciadła obrazu. Zrozum to. A rozum widzi więcej i inaczej... Więcej niż twój umysł lub oczy...
cdn...