Przejdź do komentarzyAtak
Tekst 20 z 31 ze zbioru: Opowieści z gór i lasów
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2019-10-03
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1395

W mroźny, słoneczny dzień wyszedłem na rozległą dolinę. Śnieg był twardy i pokryty cieniutką warstwą lodu, który kruszył się pod butami. To oblodzenie powodowało, że dolina lśniła jakby pokryta szkłem. Słońce odbijało się od nierówności terenu jak od lusterek i błyskało w twarz w takt kroków. Zmuszało to do mrużenia oczu i działało trochę usypiająco. Takie światło może być chyba tylko gdzieś w kosmosie. Było pięknie. Słysząc trzeszczenie śniegu pod nogami, szedłem szybko w dół.

Nagle pod lasem zobaczyłem jakieś dwa zwierzęta. Przystanąłem, osłoniłem oczy i przyjrzałem im się dokładniej. Mimo sporej odległości nie miałem wątpliwości – to były wilki. Chociaż wiem, że zdrowe i nie niepokojone zwierzęta nie atakują ludzi, to jednak poczułem się nieswojo, bo byłem sam, a za jedyną broń miałem fiński nóż u pasa. Zatrzymałem się, by żadnym dźwiękiem ani ruchem nie zdradzić mojej obecności. Chciałem być nieruchomym elementem krajobrazu, jak krzak lub kamień i poczekać, aż odejdą. Z początku zwierzęta szły powoli brzegiem lasu w stronę niewielkiego wąwozu. Po chwili jednak zaczęły się kręcić, węszyły przy śniegu lub podnosiły pyski – łapały wiatr.

„Wyczuły mnie, to sobie pójdą, bo nie lubią ludzkiego smrodu” – pomyślałem i stałem bez ruchu.

Wilki nadal biegały tu i tam, a potem zwróciły się ku mnie i znieruchomiały. Po chwili ruszyły powoli w moją stronę i wtedy ogarnął mnie strach. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to uciekać do lasu na drzewo. Rzuciłem się co sił z powrotem i tym samym podpisałem nieświadomie na siebie wyrok. Teraz byłem już uciekającym celem, a wilki mają pogoń we krwi. Ruszyły długimi susami. Gnałem, nie oglądając się, ale czułem, że są coraz bliżej i choćbym był Usainem Boltem, nie miałbym szans.

Jakimś szóstym zmysłem wyczułem, że są o krok i zaraz skoczą mi na plecy. Odwróciłem się, chwyciłem nóż i wyciągniętymi rękami zasłoniłem się przed atakiem. W tejże chwili wpadł na mnie pierwszy wilk, a siła jego uderzenia odrzuciła mnie daleko na śnieg. Zwierzę przekotłowało się przeze mnie, wyszarpując moją rękę z nożem daleko do tyłu. Poczułem ostry ból, noż został mi wyrwany z dłoni i jednocześnie usłyszałem skowyt. Nie zdążyłem się podnieść, gdy nadbiegł drugi wilk. Zasłoniłem się ręką przed atakiem, ale on nie skoczył mi do gardła. Chwycił zębami za rękę i zaczął ją szarpać. W tej samej chwili usłyszałem ludzki głos.


Obudziłem się. Wystraszona żona krzycząc, ciągnęła mnie za rękę. Prawa ręka bolała jak diabli, bo we śnie walnąłem nią w krawędź łóżka.

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Piękna opowieść, świetna pointa, choć przyznam się, że takowej się domyślałem. Barwny i bogaty język, poprawny zapis. Tylko przed porównaniem "jak krzak lub kamień" zbędny jest przecinek.
avatar
Dziękuję Janko za wizytę o korektę.
Widzę, że coraz trudniej Cię zaskoczyć.
Pozdrawiam.
avatar
Życie samo w sobie jest jak ta dzika krwiożercza dżungla, ale tego widocznie jeszcze było K o m u ś przymało.

I dlatego obdarzył swe arcydzieło Stworzenia - nas - nocnymi koszmarami
avatar
Emilio, dziękuję za wizytę.
A ja tych snów mam naprawdę bardzo dużo. Czasem się nawet zastanawiam, czy to normalne.
© 2010-2016 by Creative Media
×