Przejdź do komentarzySzipot 2019 cz.1
Tekst 48 z 51 ze zbioru: poważne historie
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2019-10-22
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń994

SZIPOT 2019

Po drodze graffiti: zWISŁA.

Jedziemy z Kielc do Przemyśla, tam śpimy, potem zgarniamy ze sobą Zena i jedziemy zobaczyć Szipot, Zakarpacie.


Przemyśl to koniec Polski, ale inny koniec niż ten w Szczecinie. Stąd łatwiej do Ukrainy niż do Kielc.

Przed miastem, na wzgórzach, stada wiatraków. W mieście co godzinę hejnał. Miasto dzieli San. W wielu aspektach. To granica lat 1939 – 41- pan Hitler lubi się z  panem Stalinem, ale pan Stalin od wszelkiego niespodziewanego stawia sobie takie bunkry. Kilka jest przygotowanych do zwiedzania.  Stoją nad Sanem. Częścią tych obiektów gospodarują organizacje będące przybudówkami partii „Jedność”. Bunkry oglądaliśmy po kąpieli w rzece. Upały sprawiły, że ta wartka rzeka miała ciepłą wodę i to była miła kąpiel – domyślam się, bo ja tylko girasy zanurzyłem.

Poza tym, że woda, to jeszcze różni ludzie: Polacy, Ukraińcy, Łemkowie, i… i… . Żyją zgodnie? Nie słyszałem o zamieszkach narodowościowych w Przemyślu.  Ale pewnie się unikają.

W mieście są dwa kluby piłki kopanej, dzielące strefy wpływów po rzece. Zen mieszka po stronie Polonii i z  nimi dogadał się towarzysko.  Nie dopytałem, jak narodowościowo rozkładają się sympatie klubowe.

O relacjach cenowych polskich i ukraińskich dużo mówi wizyta w pobliskiej „Biedronce” i samochody na sklepowym parkingu na ukraińskich numerach – oni przyjechali na zakupy.

Mocowałem się tam z zapiekanką za 6 złotych i jej nie dojadłem , brakło mi miejsca. Olbrzym po prostu.

A na rynku trafiamy na festiwal żarciowozów, a nie foodtracków.  Patrzę po cenach: od 25złotych wzwyż. Tu? W tej biedzie? Turyści to będą jedli?


PODRÓŻ. Tam i z powrotem to około 210 złotych, z czego 80 to podróż przez Ukrainę. 65 złotych to podróż na trasie Kielce – Przemyśl. 2 złote to Przemyśl – granica. 7 złotych to odcinek granica – Lwów. Około 10 złotych to podróż Lwów – Wołowiec pociągiem. I 10 złotych to podróż z Wołowca przed bramkę parku narodowego.

Wszystkie busiki wożące na trasie granica – Lwów należą chyba do jednej firmy i są to modele ETALON marki TATA MOTORS. My na granicy dostajemy kwity ( czyli bilety), ale ci, którzy wsiadają  i wysiadają po drodze po prostu dają kasę i już.

O jednej istotnej rzeczy trzeba w takiej podróży pamiętać: papier toaletowy wypada mieć w kieszeni, bo nawet jeśli każą ci płacić za korzystanie, to papieru w ukraińskim kiblu nie spotkasz. Raz moją dupę uratowały ichnie bilety kolejowe. I, co godne zauważenia, ceny za korzystanie bywają tam zadziwiające. W Wołowcu na dworcu opłata wynosi 5,75 gr.  i to mimo tego, że uświadczenie bilonu w obiegu to rzadko występujące zjawisko. Całe szczęście nie było w tym kiblu kasjerki i załatwiłem to gratis.


Bus to bus, ale już podróż pociągiem przez Ukrainę to wstrząsające doświadczenie. Przy każdym tunelu stoją uzbrojeni żołnierze. I jeżeli jest chłodno, to luzik. Ale jeśli jest duszno – Robert mi o tym opowiadał – ja wstaję i otwieram okno, po czym wstaje autochton i je zamyka. Jest duszno, a on boi się, że go przewieje i woli siedzieć naprzeciw mnie i ocierać się chusteczką.


Po drodze widzimy baner reklamowy, fioletowy, z jednym słowem: dumaj ( czyli: myśl). Potem dowiadujemy się, że to plakat Poroszenki. Tych bardziej jednoznacznych potem widzimy więcej, bo właśnie trwa kampania wyborcza.


Tak, rozmawiamy o sytuacji w tym kraju. Rostik ze Lwowa pyta: jak można żyć w jednym kraju z ludźmi, którzy cię nienawidzą? A mówi o tych rosyjskojęzycznych ze wschodu kraju, którzy nie chcą być Ukraińcami i nie chcą żyć w tym kraju. To zupełnie inna jakość niż Ślązacy u nas.

Po powrocie rozmawiam o tym z Zenem i obaj dochodzimy do zgodnego wniosku, że aby pokrzyżować plany Putinowi, Ukraina powinna uznać niepodległość Ługańska i Doniecka, bez warunków wstępnych, jeszcze przed delimitacją granic, i wysłać tam swoich przedstawicieli dyplomatycznych. Tego Rosja się nie spodziewa. A należy wątpić w to, by Ukrainie udało się odzyskać te tereny. Potem i tak większość swych interesów międzynarodowych Donieck i Ługańsk będą musiały załatwiać via Ukraina. Jeżeli tylko nie chcą skończyć jak Naddniestrze w Mołdowie.


Wracamy busem do Wołowca. Ulica wiodąca do dworca jest w remoncie, jeden pas czynny. Spod dworca wyjeżdża „łada”, ale widząc nas zwalnia nam przejazd. Rostik komentuje: tu nowszy samochód ma pierwszeństwo.


Jeszcze jedna konstatacja. Ukrainiec wybierając się w podróż ubiera się elegancko, przy czym w tym przypadku nie oznacza to garnituru, koszuli z krawatem. Nie, tu dominujący dress code jest inny. To koszula bez kołnierzyka, ale z wyszywańcem, choćby tylko nadrukowanym. Ten ubiór mówi: jestem dumny z bycia członkiem tego narodu. A że ten naród to głównie dawni plebejusze, bo szlachty własnej mieli niewiele, więc na szczególne okazje strój wywodzący się z odświętnych strojów ludowych, ale przemielony przez pop kulturę – choć dość specyficzną. U nas góral spod samiuśkich Tater nie wyruszy w podróż w portkach, kierpcach i kapeluszu z muszelkami. Zachodnia Ukraina demonstruję swą dumę ze swej odrębności. No i zadziwiło mnie to jak religijni są Ukraińcy, jak wielu z nich to manifestuje kreśląc znak krzyża, gdy mijamy kościoły i kapliczki.


POLANA. No dobra, jestem w dziczy. I tego właśnie chciałem. Jest obóz, ale nie ma infrastruktury. Nie ma kibli, bufetów, prysznicy, bramki przy wejściu na polanę, a więc opłat, meldunków. Co więcej, obserwuję tą młodzież i nastolatków ze smart fonami – tu prawie nie ma zasięgu Internetu i oni łażą szukając go.

Miejsce zostało wybrane na podstawie kilkuletnich badań terenowych. Kryteria to dostęp do wody, takie, by każdy mógł jej czerpać wedle potrzeb i kiedy tego chce. Strumień z jednej strony polany i strumień z drugiej. Sramy poniżej miejsc czerpania wody, by impreza nie została przerwana przez biegunkę lub czerwonkę na masową skalę. I przestrzeni do oddawania się defekacjom z dala od ludzkich oczu dostatecznie wiele. Kąpiel w strumieniu – z moich obserwacji wynika, że raczej mniejszość się na to decyduje, bo to miejsce tak specyficzne, że tam nie czujesz się brudny. Ja chodzę się kąpać w strumieniu codziennie. Raz pozwalam sobie na grube doznanie: kucam nad lustrem strumienia tak, by prąd wody unosił mi mosznę. Nie polecam, bo to doznanie bardzo wyraziste, ale godne odnotowania.

W środku tygodnia Maksym chwali się po swoim pierwszym zanurzeniu w strumieniu. Ale Maks, ja to robię codziennie!


Sklep, a właściwie kilka różnie zaopatrzonych są we wsi o 30, 40 minut drogi w dół. Po drodze we wsi jest punkt, gdzie można kupić sery, mleko. Po jednej stronie drogi wiata handlowa, po drugiej te sery się ważą. Rok temu tych punktów było kilka. Po kilku dniach pojawia się drugi punkt z serami, na parkingu przed wodospadem i polaną. Najtańsza jest bryndza – ok. 18 złotych za kilo. Ser żółty miękki to 22 – 23 złote za kilo. Ser żółty twardy ( pani zachwala jako podobny do gorgonzoli) to niecałe 30 złotych za kilo. Może i podobne, ale u nas nie ma takich smaków, tak wyrazistych. Bo bryndza smakuje jak bryndza a nie jak plastik do smarowania chleba. To są prawdziwe sery, a nie efekt produkcji przemysłowej. Gdy idziesz drogą – w dół czy w górę – to na jezdni leżą krowie placki.

Zen trochę marudzi, że te sery zdrożały i ceny prawie jak u nas. Razi mnie takie malkontenctwo i by zamknąć rozmowę pytam o to, ile bryndza kosztuje w Kalifornii, gdzie Zen bywa. Nie ma odpowiedzi, co ja interpretuję tak, że w tym bogatym stanie USA bryndzy brak. Jakiejkolwiek, bo u nas, w Polsce jest chociaż dostępny ten gumowaty plastik udający bryndzę.


  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Terytorialnie 2 x większa od Polski Ukraina

z jej tak dla nas oszałamiającymi sorryklimatami -

to w minikapsułce to, z czym masz do czynienia w Rosji,

która jest od Ukrainy 30 x większa.

Świetna proza dokumentalna
avatar
To, co definiuje dobre pisarstwo reportażowe - to przede wszystkim faktograficzna wierność, wyczulony zmysł obserwacji, zdolność do analizy i syntezy całego tego materiału obserwacyjnego

oraz to, co tak rzadkie w prawomyślnej publistyce -

"lwi pazur"
© 2010-2016 by Creative Media
×