Przejdź do komentarzyWilcze spojrzenie. cz. 11
Tekst 12 z 22 ze zbioru: Powiastka Nr 11
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaartykuł / esej
Data dodania2020-03-04
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń695

Noc już dawno nastała. Księżyc próbował przebić się przez ciemne deszczowe chmury. Nie przeszkadzało mu to, że sierść jest przeoczona – przecież to natura. Dobiegł do szkoły Kiedy kiedy kamera jego zidentyfikowała, wrota otworzyły się i ruszył na tyły budynku. Na drzwiach umieszczony był napis „ Uczniom wstęp wzbroniony”. Otrzepał się z wody, gdy znalazł się pod dachem, przemienił w ludzką postać i mignął kartą przy świecącym na czerwono guziku. Był to czytnik kart taki jak w hotelach. Głośny trzask sugerował otwarcie drzwi, pchnął je i wszedł do środka. Mimo, że zastała go ciemność, to nie zaskoczyło jego. Możność odnalezienia imperium nie sprawi mu kłopotu, gdyż jak każdy wilkołak ma w genach dobre widzenie w takich warunkach. Po kilku chwilach znalazł się w ogromnej sali, gdzie oświetlenie dawały jedynie pochodnie uczepione na kinkietach wzdłuż ścian. Na środku pomieszczenia stał okrągły dębowy stół z dwunastoma pustymi w tej chwili krzesłami. Były to miejsca zarezerwowane dla starszej rady sfory, którą zarządzał Thomas Anderson. Jak dotąd prawowity spadkobierca tegoż imperium. Z nad stołu uniósł rękę i gestem nakazał podejść nie unosząc głowy. Był zaintrygowany dokumentami leżącymi przed sobą.

O co chodzi John?

Przynoszę ważne wiadomości, które nie koniecznie ciebie ucieszą panie.

Thomas niespiesznie uniósł głowę i spojrzał na przybysza.

Powiedz szybko w czym jest problem?

Wczoraj był Jarmark Bożonarodzeniowy.

No był i co w związku z nim? - dopytywał.

Wydaje mi się, że przeszłość powróciła.

Co masz na myśli? - Thomas oparł się wygodnie o tron i zmarszczył brwi.

Jestem prawie pewien, że Elizabeth Anderson i jej bękart powróciła do Boroty.

Thomas zerwał się na równe nogi strącając do tyłu tron, który upadł z takim hukiem, że echo rozniosło się po sali.

Dlaczego dopiero teraz mnie o tym zawiadamiasz?! - ryknął.

Wybacz panie. Nie mogłem wyrwać się z domu bez podejrzeń żony. Czekałem, aż zaśnie wtedy wymknąłem się i przybyłem tutaj.

No dobrze. Nie ważne. Podaj mi ręce, chcę ujrzeć wydarzenia z tej nocy.

Gdy złapali się za dłonie ich ciała przeszył dreszcz i oczy stały się ślepe. Thomas zobaczył oczami Johna dwie dziewczynki. Jednej nie znał, lecz bardzo przypominała mu brata. Potem przy stoisku ujrzał Elizabeth. Nie wiele się postarzała. Jego zdaniem zachowała młodość – to geny typowego wampira. Tak, John miał rację, przeszłość wróciła. Mężczyźni powrócili do teraźniejszości, rozłączyli dłonie.

Dowiedziałem się od syna, że ta nowa jest od tygodnia w naszej szkole więc suma sumarów jakoś od tygodnia są w Borocie.

Bardzo prawdopodobne. Zastanawia mnie, dlaczego po tylu latach wróciły w te niebezpieczne rejony. Co je tu zwiodło? Musimy się tego dowiedzieć. Ile może ona kończyć lat?

Syn mówił, że jest ona o dwie klasy niżej więc jakieś piętnaście, szesnaście.

To by się zgadzało. - Thomas popukał palcami w stół.

Nie rozumiem.

Ach ty wiecznie czegoś nie rozumiesz. - zdenerwował się. - A ile ma się lat, gdy przechodzi się inicjację? Ile trzeba mieć lat, by mieć prawo do tronu?

Johna nagle oświeciło.

Szesnaście. - rzekł donośniej.

No nareszcie rozum ci wrócił. Trzeba koniecznie dowiedzieć się czy bękart uzyskał moce. Czy przeszła przemianę. Jeśli tak, to musimy poznać jej umiejętności. Musimy schwytać je obie.

Chwileczkę. Zróbmy to z rozwagą. Brandon wspominał coś o leśnej imprezie, która odbędzie się w ten piątek.

Doskonale. Ty zajmiesz się małą, a ja w tym czasie starą. Będą rozłączone więc nie będą w stanie sobie pomóc jednocześnie. Myślę, że to świetny plan. Udoskonalimy go do tego czasu. Dziękuję John. Wracaj do rodziny. John ukłonił się i opuścił szkołę.



  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×