W małym miasteczku, gdzie kiedyś mieszkałem.
Wytarła okna ścierką nasączoną benzyną, którą mąż mechanik samochodowy zostawił w przedpokoju.
I co się okazało:

Wyszła Matka Boska.
Co się później działo. Boskie pojęcie przechodzi.
Wszyscy widzieli właśnie matkę boską.

Mechanik wybił szyby, wstawił nowe i skończyły się
cuda nadprzyrodzone. Motłoch, to motłoch.

Dobre... :D Fakt, na motłoch nie ma mocnych. Boki trzeba zrywać... A to czasami aż boli. ;)

Tyle widzisz, ile ci pokazują - a i to jest tego zaledwie - góra! - czubeczek góry lodowej :(

Sie wie, Emilio. Tak czy siak, sami musimy się pilnować na każdym kroku, aby się nie dać zwieść pozorom... pod żadnym pozorem. ;)