Przejdź do komentarzyPłoną ogniska w lesie
Tekst 29 z 65 ze zbioru: Z obserwacji życia
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2020-10-08
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń945

Płoną ogniska w lesie


Był piękny, słoneczny poranek. Wchodząc do lasu na główny dukt leśny, zobaczyłam coś, co mnie na chwilę zmroziło. Z kilku miejsc lasu wydobywały się ogromne słupy białego dymu. Wystraszyłam się nie na żarty. Strach mnie jednak wnet opuścił, ponieważ ujrzałam po chwili liczne grupy dzieciaków na skraju lasu. Także je usłyszałam. Nawoływały się radośnie.



Pomyślałam sobie, że te ogniska to pewnie jakaś zorganizowana akcja. Po krótkiej chwili przekonałam się, że tak jest naprawdę, bo kiedy podeszłam bliżej, zobaczyłam leśniczego jak dyryguje tymi dzieciakami. Z pewnością to on wyznaczył miejsca na ogniska.

Podeszłam do pierwszego ogniska i pogadałam chwilę z leśniczym, a także z niektórymi dzieciakami i ich opiekunami. Dowiedziałam się wtedy, że w ogniskach uczestniczy trzy klasy z gimnazjum i że nie są to takie sobie normalne ogniska a tylko robocze, gdyż są efektem ciężkiej pracy gimnazjalistów. Społecznej pracy.



Dzieciaki po prostu sprzątały las z zeschłych gałęzi i paliły je w kilku miejscach pod okiem leśniczego i swoich opiekunów.

Bardzo mi się spodobała ta ich praca społeczna i sama trochę popracowałam z nimi, targając z lasu gałęzie na miejsce ich ostatecznego przeznaczenia, czyli do ogniska, w którym poprzez spalenie kończyły swój żywot.

Och, jak cudownie pachniał las. Cały czas z rozkoszą wciągałam nozdrzami ten niesamowity zapach. Zapach licznych ognisk. Czułam się jak leśny ludek.

Kiedy ruszyłam już w swoją wytyczoną drogę, pomachałam dzieciakom na pożegnanie i pożyczyłam im dalszej owocnej pracy.

Muszę przyznać, że praca ich wcale nie była taka łatwa. Ale co tam, dla nich to żaden wielki problem. Przecież widziałam, że mają wielką frajdę.

Do swojego zadania, i owszem, podchodziły bardzo poważnie i nie obijały się, ale wykonywały je na wesoło i były bardzo radosne. Dzieci już tak mają. Jeśli są oczywiście umiejętnie przez dorosłych kierowane i... i darzą ich autorytetem.



  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Szkoda, że leśniczy nie wykorzystał tych ognisk do pieczenia ziemniaków - to byłaby taka smaczna premia za ten wysiłek. No chyba, że tam nie ma takiej tradycji.
avatar
Wygrabianie liści w parkach czy w leśnej ściółce i potem ich wywożenie czy spalanie to szczyt naszej ignorancji.

TO GNIJĄCE LIŚCIE SĄ JEDYNYM ŹRÓDŁEM POŻYWIENIA DLA WSZYSTKICH PARKOWYCH CZY LEŚNYCH DRZEW, KRZEWÓW, RUNA I DROBNYCH ŻYJAKÓW I ROŚLIN.

I TO ONE - LIŚCIE - CHRONIĄ ZIMĄ SYSTEM KORZENIOWY PRZED ZAMARZNIĘCIEM NA ŚMIERĆ.

Kiedy je zagrabiasz i potem palisz, zagładzasz tak naprawdę cały ten habitat i skazujesz na przegraną w walce o przetrwanie.

Tylko wtedy, gdy chodzi o usuwanie listowia zarażonego pasożytem /np. szrotowiaczkiem kasztanowcem/, palenie takie ma sens.

Wiem, co mówię. Jestem córką biologa
avatar
Branimir, jest, jest, tyle że w odpowiednim, przeznaczonym do tego celu miejscu. W każdym lesie takich miejsc jest wiele. Dzieciaki chwaliły mi się nawet, że na koniec mają ognisko z kiełbaskami i kartoflami. :)

Emilio, myślę że większość ludzi o tym wie. A już zwłaszcza leśnicy. Nikt tutaj liści nie zgrabia i nie pali. W tym przypadku dzieciaki paliły tylko zeschłe gałęzie pod okiem leśnika. U nas często są wichury, toteż jest dużo uprzątnięcia.
avatar
Podobnie jest z gałęziami, które postrącał wiatr. Należy je zostawić tam, gdzie spadły. No, chyba, że posprzątasz wszystko, bo chcesz, żeby było ładnie, a las umarł z głodu.

Nawożenie roślin w polu, nawożenie kwiatów w doniczkach i nawożenie drzew w parkach i w lasach jest normą NORMĄ cywilizowanych czasów. Nie grabimy łąk z dzikich gęsi, leśnej przyrody z grzybów, jagód, poziomek, nie odławiamy ryb w rzekach, w naturalnych stawach i jeziorach - a jeśli to wszystko jednak robimy, to dajemy polom, lasom, łąkom, górom i chmurom COŚ DOBREGO W ZAMIAN
avatar
Emilio, pięknie to napisałaś... To prawda, należy zostawić. I się zostawia. Tutaj jest bardzo wiele takich miejsc (lasy, polany, łąki), gdzie przyroda żyje własnym życiem. Nazywają się: Naturschutz Gebieten (tłum. Rezerwaty przyrody). Ale są i takie lasy, jak ten, w których obywatele miasta uprawiają sporty (jeżdżą na rowerach, uprawiają nordic walking, czy też jogging, zimową zaś porą biegają na nartach biegowych), więc te lasy dla bezpieczeństwa obywateli przy głównych drogach leśnych sprząta się z zeschłych gałęzi, aby komuś na głowę nie spadły. Dopytałam leśniczego jak to wygląda... Najpierw jeździ taka specjalna maszyna i ściąga zeschłe i połamane gałęzie, a potem się je zbiera, i albo się wywozi, albo, tak jak pokazałam, młodzież w czynie społecznym je sprząta i razem z leśniczym spalają na miejscu.
Tu dbałość o przyrodę naprawdę jest na wysokim poziomie... i nie ma zmiłuj dla tych, co się temu nie podporządkowują.
© 2010-2016 by Creative Media
×