Przejdź do komentarzyŚlubowanie
Tekst 73 z 81 ze zbioru: Zrzędzian
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2020-11-13
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń886

Słowo nie bierze się z powietrza; dysponujemy informacjami. Solidnymi lub nie. Na ich podstawie coś tam komuś obiecujemy. Jest to umowa i staramy się jej dotrzymać. Staramy się być lojalni wobec własnych decyzji.


Załóżmy, że decyzja dotyczy ślubu. Składamy przysięgę i w momencie jej składania wierzymy w nią święcie. Jesteśmy młodzi, zauroczeni, wydaje się nam, że przeniesiemy góry, a co dopiero seksowną kobietę przez próg.


Ale po miodowym miesiącu, czy upływie tygodnia, zaczynają się dożywotnie schody: oblubienica lub oblubieniec nie są aniołami i wyciągają z rękawa swój prawdziwy charakter. Arsenał konwencjonalnych min. Teraz już mogą, bo klamka zapadła.


Mąż jest z początku ostrożny nad wyraz i przebiegle powściągliwy: robi jej pucówkę tylko w weekendy i nigdy przy gościach; dla rozrywki lub pod byle pretekstem poczyna sobie coraz śmielej: bez nadmiernych krępacji. Zaczyna bijać wybrankę, bo twierdzi, ze mięso duszone lepiej mu smakuje. Później gania ja co dwa dni, a jeszcze potem - codziennie.


Lada wymówka jest katalizatorem i z biegiem dni awantury stają się tradycją. Co jej zarzuca? Rożne takie. Na przykład, że kiedy ją widzi, to chce mu się wyć. Żałosna cielęcina dwoi się i troi, by jej Pan i Władca przestał ją lać, więc, by w domu było jako tako, idzie do roboty, a stary na piwo.


Pracuje na dwa etaty. Robota pali jej się w rękach. Ubzdurała sobie, że kiedy na świecie pojawi się dziecko, mąż się ustatkuje. Jednak dziecko było dla niego dodatkową gębą przy stole, konkurentem do michy, niesfornym bachorem pętającym się pod nogami.


Malec, który widzi, jak tatulo kocha mamuę, uczy się, że ciskanie mamą o ścianę jest objawem miłości. Z nauki tej wyciąga wniosek, że jak dorośnie, będzie taki sam.


A moje? Mam dwa. Pierwszy polega na informacjach. Jakimi dysponujemy informacjami, takie podejmujemy decyzje. Nie na darmo istniał w archaicznych czasach obyczaj długiego narzeczeństwa. Ludzie mieli możliwość obserwacji przyszłych dozgonnych. Kiedyś również mawiało się, że aby poznać drugiego człowieka, trzeba zeżreć z nim beczkę soli.


Drugi wniosek jest ten mianowicie, że podejmując jakiekolwiek zobowiązanie, muszę liczyć się z jego konsekwencjami. Ponieważ moje decyzje wpływają nie tyko na mnie. Przykład, to opisana tu niewolnica. Złożyła przysięgę i z tej przyczyny cierpi jej syn. Na razie tylko się moczy ze strachu przed mendą, na razie ma początki cukrzycy wywołanej stresem, ale nie będzie trzeba długo czekać na efekty ślubowania; myślę, że do małżeńskiej przysięgi należałoby dodać słowa: i nie opuszczę Cię, dopóki mnie nie zatłuczesz.





  Spis treści zbioru
Komentarze (7)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Taka ta ironia smutna. Moja puenta byłaby: "I nie opuszczę cię, dopóki mnie nie uderzysz", ale nie pasowałaby do powyższej historii.
W Niemczech jest określenie "Hassliebe", złożone z miłości i nienawiści. Jest bardzo mocne, chociaż można nim okrelić i lżejsze przypadki.
Ludzie z różnych powodów nie potrafią się rozstać. To sprawa charakteru i położenia finansowego rodziny i pojedynczo partnerów. Ale tam, gdzie wchodzi w grę stała agresja, powinny zadziałać mechanizmy obronne. Szukanie - i znalezienie - pomocy u innych. A nie kiszenie się w takim strasznym, niebezpiecznym związku, bo kiedyś złożyło się taką przysięgę. Obyczaje bardzo się zmieniły. Jeśli nawet taki pan Kurski, którego każdy zna i jego stan małżeński także, może brać ślub kościelny (i to gdzie, na Jasnej Górze!) za życia prawowitej pierwszej małżonki, z którą spłodził dwójkę czy trójkę dzieci, to cóż to za wartość ma taka przysięga? Zdanie wyszło mi przydługie, ale sprawa mnie ciągle uderza swoją bezczelnością. Bezprawie i niesprawiedliwość.
Tekst czytało mi się bardzo dobrze, a już nadzwyczaj czytelny zrobił się zapis. Bloki do czytania tak łatwe, że trudno przerwać. Wydaje mi się, że w tym kierunku pójdą nasze style pisania, aby nie tracić czytelników internetowych. Dzięki, owsianko.
A swoją drogą: dlaczego owsianko? Tak jakoś kojarzy mi się z wierszykiem "osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano". Dziennikarskie pisanie często jest gdzieś po środku, pokazuje obie strony. Pozdrawiam autora.
avatar
Żeby NALEŻYCIE zrozumieć przesłanie tego tekstu, koniecznie dodajmy, co następuje:

dzisiaj w nowoczesnej demokratycznej Unii Europejskiej 3. tysiąclecia po Chrystusie jedna kobieta na trzy nadal doświadcza przemocy fizycznej lub seksualnej (dotyczy przedziału wiekowego wszystkich pań począwszy od lat 15 w górę).

To 30% mieszkanek współczesnej kulturalnej cywilizowanej Europy
avatar
Nie dziw, że te nastolatki, matki i babki w końcu wyszły na ulice
avatar
lily
Masz rację: ten sposób zapisu nadaje się do internetowego czytania. Zwłaszcza długich tekstów, bo wzrok męczy się mniej. A owsianko zaczerpnąłem z opowiadania Czechowa „Końskie nazwisko”
Pozdrawiam
avatar
Nie, żebym się tutaj chciał podpiąć pod cudzą sławę Owsianko. Umie pisać. Piszę więc, co należy, bo tak traktuję lekko ten portal, jednakowoż musi być coś jak równowaga.
Znaczy się, ja uważam.
Pucówka. Bardzo mi się ten słowo podoba. Ja robiłem pucówkę przed ślubem i do ślubu nie doszło. Bo pucówka obnażyła. Każde względy i anomalia. Dawno to było, ale pozdrawiam także autora że mi przypomniał. Więc takie jeże jak ja skazane są na niemałżeństwo. Coś tu było o Kurskim. Nie chcę używać mocnych słów. Naprawdę nie chcę. Ale ta kurwa odebrała mi resztkę nadziei na coś, co jest kościół katolicki. A muszę dodać, że ja byłem wychowywany w tej tradycji, i ta kurwa, ten kurwiszon jebany, i ta pizda co jemu dała ślub, to są pogrobowcy mojej wiary.
avatar
A, jeszcze żem nie dał ocen. Ja pikole, nie sądziłem, że będę kiedykolwiek kogoś oceniał. Jak mnie oceniano w szkole.
avatar
I nic dziwnego, że młodzi ludzie obecnie wybierają życie w konkubinatach. Zanim zdecydują się na ślubowanie, zamieszkują razem, kobiety rodzą dzieci, zanim pójdą do ołtarza.
Bo rzeczywiście, na narzeczeńskich spacerkach i romantycznych spotkaniach, trudno poznać drugiego człowieka i podjąć w pełni świadomą decyzję o ewentualnym związaniu się "na dobre i na złe".
© 2010-2016 by Creative Media
×