Przejdź do komentarzyPogromca bramy
Tekst 17 z 27 ze zbioru: Miejska etnografia
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-07-23
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń692

POGROMCA BRAMY

Potem Jurek, mój ulubiony sąsiad, mówił tak: wyjechałeś, nie było cię w sobotę i nie miał mnie kto bezpiecznie odstawić do domu. Bo w soboty najczęściej oddawaliśmy się interakcjom towarzyskim połączonym z piciem piwa ( ja) i wódki ( Jurek).

Pojechałem do Żelebska na Ultra Chaos Piknik, a Jurek udał się w miasto  i spotkał Gawrona, Tapka i Mundka, co zaowocowało piciem wódki. A potem Jurek wracał i się powywracał – połamane żebra i popsute lewe łapsko – nie chciał się spotkać twarzą w twarz z kieleckim brukiem i zachciało mu się podpierać…

A od poniedziałku się zaczęło: ktoś zepsuł bramę wjazdową pod nasz blok!

ŚLEDZTWO. Jak w każdym porządnym śledztwie warto zacząć od przejrzenia zapisu monitoringu z kamery na bloku, tej, która patrzy na bramę. Noc ciemna była, gdy do tego doszło, latarnie uliczne trochę świeciły w stronę naszego bloku, a trochę nie, więc człowiek zarejestrowany przez kamerę nie był tak do końca jednoznaczny. To mogłem być ja, to mógł być Jurek. Bo to był ktoś ostrzyżony po samej skórze, w okularach. Wzrostowo dzieli mnie z Jurkiem jakieś 10 centymetrów. Ale kamera uwieczniła ten moment w sobotę, więc ja miałem alibi. Byłem w Żelebsku. Wiecie, to koło Cyncynopola, koło Hedwiżyna. Niby potencjalnie mógłbym wrócić, popsuć bramę i znów pojechać do Żelebska, by tam słuchać hardcorów. Ale wykluczono tą możliwość. W kręgu podejrzanych pozostał tylko Jurek.

I tu dla wspólnoty mieszkaniowej zawiadującej blokiem wystąpił problem. Bo Jurek, owszem, tu mieszka, wszyscy go znają, ale nie jest tu zameldowany. Tak jak i ja. Bo nasze małżonki – obie prawa zwyczajowego – gdyśmy się połączyli stawiły zdecydowany opór przed zameldowaniem nas w „swej” gawrze. Feminizm: płacisz za mieszkanie, naprawiasz je, ale ona cię tu nie zamelduje. No i co z tego, że mamy ze sobą dzieci i wychowujemy je razem w tym mieszkaniu? Nie i już. Warto się starać? A problem dla wspólnoty mieszkaniowej wygląda tak: jak za popsucie bramy ścignąć człowieka, który tu oficjalnie nie mieszka? I nie wiadomo gdzie mieszka?

Powiedziałem mu o tych podejrzeniach. No, był  taki wieczór, gdy wracałem bez filmu, stwierdził, i to mogło być wtedy.

To było wtedy. Mnie powiedział, że nie pamięta, ale to możliwe. A potem było już pewne, że to on.

FILM. A na filmie z kamery widać jak Jurek podchodzi do furtki i kilkakrotnie próbuje wbić kod, by ją otworzyć, a furtka nic. I że zgumowany, taki giętko gibki przy furtce jest. A potem dochodzi do bramy i lekko naciska jej skrzydła. Te się uginają. Więc Jurek naciska mocniej, a brama się otwiera, bo siłowniki puszczają i skrzydła bramy po tej brutalnej akcji pozostają w pozycji „otwarte”.

No a cała późniejsza awantura jest o to, że brama jest cały czas w pozycji „otwarte”. Wspólnota mieszkaniowa się ogrodziła, a tu taka luka w tej palisadzie.

Firma zarządzająca liczy to tak: zepsuło się sprzęgło w siłowniku ( ten cały jest wart 1500 zyli) bo ktoś coś, to go obciążamy tym 1500. Więc dla Jurka oba skrzydła bramy to 3 tysie. A – jak się okazuje przy oglądzie – zepsuły się 3 śrubki. Te wyceny pojawiły się przy okazji innej interakcji towarzyskiej  - napierdzielanie się po pyskach z uszkodzeniem bramy – z udziałem sąsiada z synem i zięciem, z naszego bloku i sąsiada z dwoma synami z bloku obok.

Jurek poprosił o numer do administracji, chciał się dogadać. No i się dogadał: naprawię. Wiem, skądinąd, że on takie bramy montował. Naprawiając tą przy bloku krytycznie się wyrażał o zastosowanych tam rozwiązaniom.

PŁOT. Ja mu się nie dziwię, bo ja bym tak nie zrobił, ale rozumiem. Ogrodzili nam blok. To ma zalety – swobodne picie piwa na ławce. Niemniej jednak ogrodzenie cały czas się psuje, furtki albo  otwierają się  z klipsa, albo nie. Często albo są non stop otwarte albo zamknięte.

To nie wspólnota mieszkaniowa decydowała o tym, kto i jak postawi ten płot. Te kontrakty podpisywali urzędnicy miejscy. Dużo usterek to kiepska jakość. Wielokrotnie nie potrafiłem porozumieć się z furtką, szedłem do następnej i któraś albo była otwarta albo otwierał to mój klips. Całe szczęście, że nigdy nie trafiłem na: żadna furtka nie działa , a jestem na zewnątrz. Urzędnicy miejscy albo wybrali ultra taniego wykonawcę, albo wybrali znajomego, który zrobi badziewie, drogie, bo trzeba się podzielić kasą z tym, kto się podpisze pod protokołem odbioru prac.  Z jakiegoś powodu miejscy urzędnicy akceptowali takie brakoróbstwo.


Wkrótce po naprawieniu bramy przez Jurka zepsuła się jedna z furtek. Nie mogłem się wydostać z posesji. Złość, bo szedłem do pracy. No cóż, okresy, kiedy wszystkie furtki i brama są w pełni sprawne nie są tak częste jak te, gdy któraś z tych instalacji są popsute. Można się dąsać, ale mnie jakoś nie dziwi, gdy komuś z tego powodu puszczają nerwy i traktuje taka krnąbrną furtkę z buta.

A Jurek, rozmawiając z mą małżonką, przedstawił nieco inną wersję wydarzeń. On pamiętał to wydarzenie, ale wydawało mu się, że to był sen.



  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×