Przejdź do komentarzyRozdział 2. 30 synów lejtnanta Szmidta /3
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-09-09
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń587

I oto wreszcie wczesną wiosną  1928 r. prawie wszystkie znane dzieci lejtenanta Szmidta spotkały się w moskiewskiej karczmie przy Baszcie Suchariewa. Quorum było ogromne - jak się okazało słynny rewolucjonista miał 30 synów w wieku od 18 - 52 lat i cztery córki, wszystkie głupie, niemodne i brzydkie.


W krótkiej mowie wstępnej Bałaganow wyraził nadzieję, iż bracia szybko znajdą wspólny język, i w końcu wypracowana zostanie konwencja, niezbędność której dyktuje samo życie.


Zgodnie z jego projektem cały Związek Republik należało podzielić na 34 działki eksploatacyjne według liczby zebranych. Każda z tych działek zostanie przekazana dożywotnio tylko jedemu dziecięciu. Żaden z pozostałych członków korporacji nie będzie miał prawa przekraczać jej granic, by także tam, na nie swoim terytorium, dodatkowo sobie zarabiać.


Nikt nie oponował w sprawie nowych zasad pracy - nikt oprócz Panikowskiego, który już wtedy zapowiedział, że jeśli o niego chodzi, to on przeżyje i bez konwencji. Jednak już podczas przydziału działek doszło do skandalicznych wprost scen. Wysokie umawiające się strony już w pierwszych minutach obrzuciły się karczemnymi inwektywami i odtąd zwracały się do siebie już nie inaczej jak z obowiązkowym dodatkiem łacińskich epitetów.


Cała ta dzika kłótnia poszła o przydział wyznaczonych rejonów operacji. Nikt nie chciał brać uniwersyteckich centrów, nikt też nie potrzebował wielkich, obkutych na wszystkie cztery nogi miast takich jak Moskwa, Leningrad czy Charków. Bardzo złą reputacją cieszyły się również dalekie, pogrążone w pustynnych piaskach nasze dzielnice wschodnie, oskarżane o to, że nikt tam nawet nie słyszał o tak wielkiej znakomitości jak lejtenant Szmidt.


- Głupków chybaście znaleźli! - piskliwie protestował Panikowskij. - Dajcie mi Wyżynę Środkoworosyjską, to wam tę waszą konwencję podpiszę.

- Co? Całą wyżynę? - wołał ze świętym oburzeniem Bałaganow. - Może mamy ci dać Melitopol na dokładkę? Z Bobrujskiem jeszcze w dodatku!


Na dźwięk słowa *Bobrujsk* zgromadzeni aż jęknęli. Wszyscy zgadzali się brać to miasto z marszu nawet na piechotkę. Każdy uważał, że jest to cudowne, wyjątkowo kulturalne miejsce na ziemi.


- No, to może chociaż dacie połowę tej wyżyny, - upierał się dalej skąpy jak ten Szkot Panikowskij. - Jestem przecież wzorowym ojcem rodziny; mam i tą swoją - i was.


Ale nie dali mu nawet tego.

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Świetne tłumaczenie, zabawna historia.
avatar
Powieść Ilfa i Pietrowa "Złoty cielec" ma także trzecie dno.

Jakie?

Szan. Autorzy pozostawiają to domyślności Czytelnika
© 2010-2016 by Creative Media
×