Przejdź do komentarzyRozdział 2. 30 synów lejtnanta Szmidta /6
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-09-12
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń601

- Ale gdzie pan dostanie te 500 tysięcy? - cicho i z przestrachem w głosie zapytał Bałaganow.

- Gdziekolwiek. Pokażcie mi tylko bogatego człowieka, a ja już jego kasę przejmę.

- Że niby jak? Siekierą?? - oglądając się na sąsiednie stoliki, przy których mieszkańcy Arbatowa wznosili huczne toasty za zdrowie, jeszcze ciszej zadał kolejne pytanie kolega.

- Wie pan co? Nie powinien był pan podpisywać tej tak zwanej suchariewskiej konwencji. Ta gimnastyka intelektualna tak bardzo wtedy pana wyczerpała, że coraz bardziej pan głupieje. Zapamiętajcie to sobie: Ostap Bender nikogo nie zabijał. Na odwrót: tak naprawdę to jego zabijali. Jeżeli chodzi o prawo, jestem czysty jak ta łza. Oczywiście, daleko mi do cherubina. Nie mam skrzydeł, ale z respektem i czcią przestrzegam zasad kodeksu karnego. Taka moja słabość.

- To jak chcesz pan odebrać te forsę?

- Jak chcę? Warianty takie jak przejęcie, wyłudzenie czy odebranie siłą czyichś pieniędzy zależą od okoliczności. Osobiście znam blisko 400 takich w miarę uczciwych sposobów. Lecz rzecz nie w sposobach. Chodzi o to, że dzisiaj w Rosji nie ma już bogatych. Na tym polega dramat mojej sytuacji. Ktoś inny rzuciłby się, naturalnie, na jakąś bezbronną instytucję państwową, lecz to nie leży w moich zasadach. Zna pan mój szacunek dla KK. Grabież kolektywu nie ma ekonomicznego sensu. Dajcie mi jakieś nachapane indywiduum - niestety, kogoś takiego tutaj nie znajdziesz nawet ze świecą.

- Ależ co pan! Są - i to bardzo bogaci!

- I pan ich zna? Czy może pan podać nazwisko i dokładny adres chociaż jednego sowieckiego milionera? A przecież oni istnieją, przecież gdzieś powinni być. Skoro po kraju w obiegu jest tyle gotówki, to powinni też być ludzie, którzy ją posiadają i to w sporych ilościach. Tylko jak takich znaleźć?


Ostap aż westchnął w tym miejscu. Widać marzenia o bogatym fizycznym cielesnym indywiduum poruszały go od dawna.


- Jakżeż przyjemnie jest pracować, - rzekł w zadumie, - z legalnym milionerem w dobrze zorganizowanym burżuazyjnym kraju ze starymi kapitalistycznymi tradycjami. Na Zachodzie milioner - to słynna popularna postać. Wszyscy wiedzą, gdzie konkretnie mieszka. Zawsze w jakimś pięknym z basenem i rottweilerami bungalow w Indiach, w Afryce czy w Brazylii. Idziesz sobie do niego po prostu na jakieś przyjęcie i już w kuluarach po pierwszych słowach powitania przejmujesz całą kupę forsy. I wszystko to niezwykle kulturalnie, bardzo taktownie i grzecznie; *Hallo, sir, proszę niczym się nie niepokoić. To tylko chwileczka malutkich niedogodności. All right - i good night!* I już po wszystkim. Kulturka! Cóż może być prostszego? Dżentelmen w obejściu z dżentelmenem robi swój niewielki biznes. I wcale nie trzeba strzelać do żyrandoli. A u nas... boże mój... wielki i miłosierny!.. W jak strasznie lodowatej krainie żyjemy! U nas wszystko dzieje się pod stołem, wszystko w podziemiu. Sowieckiego milionera nie może nawet namierzyć nasz urząd skarbowy z całym swoim aparatem poborców podatkowych. A tymczasem tenże być może właśnie siedzi w tym ogródku piwnym tuż obok przy stoliku i pije za 40 kopiejek zwykły *Tip-top*. Jakie to perfidne!


- Czyli myśli pan, - po chwili zapytał Bogdanow, - że gdyby znalazł się jakiś tajny milioner, to...?

- Może pan nie kończyć. Wiem, co chcecie powiedzieć. Nie, to zupełnie nie to. Nie będę go dusił poduszką czy bił faceta kradzionym naganem po głowie. Ach, gdybyż tylko znalazło się takie indywiduum! Już ja tak bym wszystko urządził, że sam by mi te swoje miliony przyniósł - i to na złotej tacy i koniecznie z błękitnym brzeżkiem.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×