Przejdź do komentarzyYiff
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2023-05-05
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń244

myślowa gorączka sięga zenitu. wyzwierzęcam się, 

choć lekko i jedynie w fantazjach. 

muszę tak wiele zapomnieć (zdjęcia sprzed lat, 

różne rodzaje bólu, dezogłada). 


w ślinie, toczącym mnie, odurzającym prądzie 

powstaje Kształt. jest zmienny, najczęściej 

przypomina zarys ludzkich sylwetek. 


lęgnie się, Dwuistota, 

poczciwa jak słowa motowidło, sadzeniaki, 

ostra jak światła nocnego klubu. 


wyradza się nasz Kształtuś (i dobrze!), 

jeszcze nie w pełni dziki, 

już nie humanoidalny. on- ciepło zatopione 

w bursztynie, przyszłe szaleństwo, które wredny 

i niegościnny los postanowił zalać betonem, 

posadzić na nim trawę. 



tak: los to miejsce. ma metraż i jest wytapetowane 

w blade (żywe! żywe! - protestuję) serduszka. 

to pokój, który broni nam wejść do niego 

wspólnie (włazisz sam, albo złączę ściany 

i zostaniecie zmiażdżeni! – grozi). 


krzyczę Kształt! niewiele więcej da się zrobić. 

gra samodźwięczny instrument. 

przez szum radiacyjny przebijają się 

klarowne i łagodnie wypowiedziane słowa: 

„Tresuj, aż całkiem zniknie” 


zatykam uszy.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×