Przejdź do komentarzyRumosz
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2024-02-19
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń106

a gdyby tak pobawić się w rozplątywanie 

skłębień, rozgryzanie gordyizmów? niebezpieczne, 

przyznacie: jeszcze okazałoby się, że nic nie 

kryje się za fałdami, a malarstwo, 

którego części składowe stanowimy, 

naprawdę jest bezprzedmiotowe. 


mam zły nastrój, coś lepkiego i z ostrą 

harmonijką przy pysku łasi się do nóg, albo w istocie 

zbliżam się do pytania finałowego: 

Cześć - czy być? 


poparzcie, ile bezsensów wkoło: idee narzutowe, 

obrzydliwy cud narodzin, funty kłaków, za które 

sprzedawane są kraje i kupowane galeony tkanin 

korzennych (im intensywniejszy aromat - tym lepiej!), 

korce niezjadliwych przypraw, 


albo całe stada wojen, przemijanie i miliony 

nieistniejących bożąt, co biorą nas w komeciaste pazury, 

gdy tylko znikniemy z pola widzenia, 

każdy blichtr i bezradność (wielka sława to gwałt!), 

wody płodowe, moje ulubione piosenki, 

nosiciele wszy i karmiciele religii 

- przecież w każdej z tych drobin - czeluść. 

nieduża, często dźwigana na barkach wyciętego 

z komiksu ludka, ale zawsze! 


e, zdecydowanie: być. z miodem pitnym w oczach, 

gliną i rysikiem w łapie - mówię nieco czartobliwie, 

zbyt łagodnym tonem. fale się prostują, dzikie zwierzęta 

odchodzą głodne. zaraz do drzwi zapuka sprzedawca piasku. 


kupię, by jak zwykle: zasypać zdjęcia, tryby.

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
poparzcie czy popatrzcie.
Świetny wiersz, pozdrawiam.
© 2010-2016 by Creative Media
×