Przejdź do komentarzyKRONIKA AKASZY
Tekst 1 z 1 ze zbioru: Kronika Akaszy
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2013-10-04
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2687

Rozdział 1  Aris


Jest rok 2026. Miasto zapada w mrok , a na horyzoncie gwiazdy palą się jak krwiste ogniska. Całe miasto wydaje się martwe. Po chwili widziałem twarze przerażonych żołnierzy, Uciekali ze swoich wojskowych baz umieszczonych nad morzem. To coś ich ścigało nad wybrzeżem i snuło się za nimi jak czarny potężny cień. Pomyślałem , że wybuchła wojna z nieznanym do tej pory wrogiem , który użył straszliwej broni. Ale zrozumiałem nagle czym jest ludzka bezsilność bo nagle ukazała się potworna ściana wody.Cała moc fali kierowała się w stronę miasta przez koryto rzeki i nagle opadła , ścierając wszystko na swojej drodze. Spienione odmęty wody w szybkim tempie przedostawały się na ulice miasta gdzie jeszcze tak niedawno było wielu miejscowych ludzi i turystów. Może ja śniłem ale ból narastał a strach uciskał klatkę piersiową. Tej nocy już nie istniałem a następnego dnia już nie było. Zmielony beton od murów miasta spływał teraz po moim ciele , porwany przez niszczycielski wir będąc na dnie jego szału. Ten wir miał swoje dzikie oblicze a ja byłem jego pulsem pod delikatnym naskórkiem własnego strachu. Tak naprawdę byłem niczym pośród niczego , nie miałem świadomości , choć bylem na dole wydawało mi się ze frunę do wysokiej wieży z której wszystko mogłem zobaczyć z góry. Bylem nad tym wszystkim co się działo pozbawiony ciężaru ciała i myśli. Bylem gdzieś pomiędzy powietrzem a ziemią. - Aris? - - Obudź się ! ( głos który usłyszałem porwał mnie jak ten wir spienionej wody siedząc niczym na dzikim ptaku w baśniowej opowieści. ) Znalazłem się na pustyni która raziła mnie w oczy od blasku ostro świecącego słońca. Mogłem później zobaczyć kształt tej postaci. Był to posąg orła , ale to nie on mówił do mnie tylko to coś co było za nim. Nie wiem co znaczyło imię Aris i dlaczego tak do mnie mówiono. Moja podróż trwała chwile ale gdy się skończyła bylem wewnętrznie bardzo stary jakbym przeżył całe wieki. Kołysałem się w mydlanej bance i spokojnie obserwowałem światy które widziałem w mojej podróży. Te wszystkie światy odbijały się we mnie zapisując swoje kształty i zapachy. Jakbym trafił do środka kroniki Akaszy. Nazwano mnie Aris co znaczyło tyle co Mały człowiek. Granice rzeczywistości zatarły się z fantazją i prawdą. Wciągnęła mnie otchłań niczym trąba powietrzna. Ten wodny wir i fala tsunami zabrała mnie do mojej krainy Oz.. Ten nowy świat przypominał błyskawiczne połączenie z internetem gdzie można z każdym rozmawiać na dużych odległościach ale bardziej fizycznie będąc obecnym tam gdzie chciało się być. Wszystko jednak było takie beztroskie i nie systematyczne. Moje przemieszczanie się przypominało transplantacje na żywym organizmie Poznajamiając tajniki teleportacji w tej nadrzeczywistości uwierzyłem że wszystko tutaj może być możliwe a jednocześnie nie musi być ! Podróżowano przez kapsuły które były windami poruszającymi się w każdą możliwą stronę i pod każdym możliwym kontem. Nie mogłem nic zaplanować bo to nie miało sensu. Gdym chciał dokładnie trafić w jakieś konkretne miejsce popsuł bym całą zabawę. Byłem jak łuk który napina strzałę ale bylem tym i tym. Łuk oznaczał archetyp dobra a strzała odzwierciedlała archetyp zła. Nie było w tym logiki.         To było połączenie dobra ze złem. Połączenie porządku z chaosem , celu i zagubienia. Postać która zbliżała się do mnie była podobna do anioła ale to był archetyp o imieniu Ter. Wyjaśnił mi że ludzie i archetypy szykują się na starcie ze zbuntowanymi archetypami które przestały służyć ludziom i chcą być ich Bogami Wynik tej bitwy będzie miał ogromny wpływ na mój świat z roku 2026. Zostałem poinformowany , że w moim czasie rządzi Mad który wprowadza zamęt ale jego misja z góry jest skazana na porażkę bo jego cel jak każdy inny cel nie łączy się z dziką naturą stworzenia i pierwotnym Universum. Ter wyjaśnił mi że największym problemem nie są sami ludzie czy zbuntowane archetypy ale nasza materialność i niepewność. Istniejemy pod innym kontem postrzegania świata niż nam się wydaje bo jesteśmy odwróceni od prawdy. - Aris... Twoje imię to tylko imię... (głos Tera był wyrazisty i dostojny a jednocześnie bardzo delikatny i miły.) - Wiec co ja tu robię , Ter? - Odpowiedziałem. - Zostałeś zesłany z czasu wielkiego ucisku by spisać wskazówki które wam pozwolą żyć godnie i funkcjonować w przyszłości. Nie miałem jeszcze pojęcia o czym mówił Ter. - Aris. Porzuć wiarę , że można zmienić świat. Sam nie dasz rady ! Musisz bardzo uważać na ten świat ... Bo wielu już zmienił... ! Po rozmowie z Ter zostałem zabrany do innego miejsca w centrum metalurgicznego miasta. Wszystko było zachwycające i miałem myśl że znam to miejsce chociaż jest całkiem inne. To było moje miasto ale teraz jest rok 3100. Zostałem zabrany do owalnego pomieszczenia z wielkimi oknami z widokiem na miasto Universum. W tym momencie szarpnęło mnie coś od środka i trafiłem do kapsuły. Przez moment poczułem się jakbym był częścią wodospadu. Spływał po mnie subtelny dźwięk muzyki , która pulsowała mi pod czaszką i sprawiała dreszcz na mojej skórze. . Moje uniesienia przerwał Ter. A druga postać odpowiedziała: - Zabierz Arisa do wieży światła ! - Tajemnicza postać miała na imię Roby. Z wyglądu postać była po części mężczyzną i kobietą bez konkretnej płci z rozwiniętym astralem ciała. Była to istota która ma wyrównaną energię żeńska i męska i stanowi dopełnienie Universum. Istota z dalekiej przyszłości która ma bezpośrednio wiele wspólnego z przeszłością. To był dziwny rytuał przejścia. Podobało mi się to ale bylem coraz bardziej zaniepokojony tym wszystkim co się dzieje , pomyślałem że to jakaś gra. Moim oczom ukazała się wielka szachownica złocisto czarna i biała. - Aris zobaczysz plan działania Mada i z góry zobaczysz co się dzieje z twoim światem i kto ma nad nim władze! Zanim dotrzemy na miejsce przejdziesz przez próbę i staniesz przed archetypem zwanym w waszym świecie Lucyferem. Jest nim energia zazdrości i oszczędza tylko ludzi o czystym sercu. Aris wiemy że nie będziesz sam wstanie przejść tej przeszkody dlatego jestem tu z tobą Dla archetypu czystego zła możesz być jeszcze postrzegany za kogoś niepewnego ! Nie pamiętam co działo się dalej , gdy ujrzałem plany szachownicy i system panujący w moim świecie ogarnęła mnie fala rozpaczy i smutku. Czułem się po tym jakbym stoczył bitwę z całą armią , byłem całkowicie rozbity , w głębi ducha otrzymywałem ciosy i padałem na kolana sam przed sobą , przed swoimi słabościami. Wewnętrznie bylem pokonany ale fizycznie czułem większe siły i ochotę do walki. Ale tylko poddając się będę gotowy iść dalej. Dostaliśmy się do Universum które było czymś w rodzaju akademii dla adeptów. Universum było pełne archetypów a nad nim krążyły statki powietrze , przepiękne latające żaglowce z rożnych epok istnienia świata. W istocie były to transportery windowe. Przed akademią widziałem setkę wartowników podobnych do Spartańskich wojowników ale ich wysokość mierzyła 3 metry a każdy z tych postaci była jakby martwym posagiem ze złota Jednak ich spojrzenia były przerażająco żywe. Kolumny Universum lekko unosiły się ponad powierzchnią pod wielkimi podłużnymi schodami. Ter wyglądał dostojnie jak młody Bóg. Każdy z wartowników posiadał przy pasie miecz z pewnym urządzeniem na rękojeści z czerwonym lub niebieskim zapalnikiem. To by kryształ , który emitował pole ochronne i osłaniał rękę aż do łokcia i przysłaniało pierś jak magnetyczna tarcza. Z tego urządzenia wartownik wypuszczał wiązkę światła która jarzyła się złotym płomieniem na 20 cm na samym ostrzu miecza. Później widziałem że ten płomień miał kształt malej piramidy która z przejściem do ataku odrywał się od miecza i odwracała się stożkiem w dół mogąc przy tym trafić w dowolny cel nawet na kilka km. Zdziwiło mnie jak okazało się że w każdym z tych archetypów był umieszczony adept który sterował wewnątrz jego mocą. Każdy z adeptów posiadał na ramieniu symbol oznaczający odwróconą piramidę. Za to zbuntowane archetypy co dziwne miały symbole piramid , które nie były odwrócone i oznaczały znak rządów na ziemi. Ich przodkowie niegdyś byli kapłanami i faraonami dawnego Egiptu a teraz ich władza została przekazana królewskim rodom na świecie. A ich nowe centrum stanowił Londyn. Siedziba Mada od tysięcy lat była w ukryciu w podziemnej twierdzy pod starym miastem Rzymu. Podziemne korytarze prowadziły nawet pod gigantyczny wodny wulkan na morzu Śródziemnym. Przez mroczne windy adepci Mada podróżowali tajemniczą siecią kanałów połączonych z piramidą Cheopsa. Mogli także przemieszczać się w czasie. Jeszcze przed budową piramid stwórca Mada był równy Bogu... Przechodząc przez bramy Universum dostąpiłem inicjacji przebudzenia i stałem się adeptem. Ter zaprowadził mnie do mojego pokoju nazywanym sypialnią bez snu. Pod powiekami mojego dziwnego stanu rozgrywał się karnawał przygody jakiej nigdy jeszcze nie przeżyłem. Pomieszczenie było urządzone bardzo skromnie lecz to było tylko złudzenie , samo miejsce odzwierciedlało moje najśmielsze sny i marzenia. Z wielkiego okna mogłem podziwiać plac centrum metalurgicznego miasta światła. Na przeciw były tysiące innych takich samych okien od pomieszczeń adeptów tworząc ogromny krąg ścian z oknami obejmujących całe centrum a sam plac był przeogromny gdzie dostrzegałem ogrody , jeziora i lasy oraz mniejsze centra miast Byłem gdzieś na dziewiątym pietrze wielkiego kolosa który był zdobiony symbolami nieznanej mi dotąd architektury. Na czterech horyzontach były umieszczone cztery wieże które od spodu przypominały otwory od rakiet. Cale miasto jakby się unosiło nad ziemią pod chmurą. Byłem wewnątrz św.Grala który lśnił w jaskrawym majestatycznym słońcu na ogromnej zielonej polanie. W pokoju znajdowało się urządzenie o nazwie PLEYDA. Po włączeniu go miałem wgląd w konstrukcje miasta na płaszczyźnie czterech wymiarów. To był bioprzewoznik który był powiązany z Terem. Sam Ter reprezentował moich mitycznych nauczycieli i mistrzów od początku istnienia mojej psyche. Znajdowałem się w miejscu gdzie albo mogłem dalej się rozwijać lub unicestwić swoją dusze. Największym moim odkryciem była komnata na jedenastym piętrze gdzie znajdowała się wizualizacja pewnej materii przypominającej trochę odległą galaktykę. Ten promień kształtu był ukazany tak by nie dostrzec jego istoty. Jaskrawo kryształowa i ciemnoniebieska galaktyka przedstawiała twarz samego stwórcy. To była straszliwa broń w świecie Tera , ukryta pod osłoną niezniszczalnego szkła które zatrzymywało śmiercionośne promienie twarzy Boga. Maska jego twarzy była jakby rozbita a kilka set tysięcy jej części rozproszonych w próżni. Każda z tych części stanowiło sylabę jego imienia. Brakowało tez wielu jej części które były w posiadaniu Mada i jego sług. Drobne kryształy maski Boga zdobiły ich własne twarze z promieniami dziwnej śmierci która niszczyła małe części naszych dusz. . Gdyby maska w całości dostała się w posiadanie Mada świat Tera i wszechświat stanął by w obliczu nieuchronnej zagłady..

Z Terem wróciłem do swojego pokoju na dziewiątym pietrze. Kiedy już zostałem sam na wysokości mojego pietra pojawiła się chmura z małymi piorunami. Chmura zbliżała się do wielkiego okna i wleciała przez poświatę przypominającą szybę okna i trafiła mnie prosto w pierś , otaczając moje ciało. To była moja osłona z mechanicznym ciałem. Stawałem się maszyną archetypu wartownika o wysokości trzech metrów , a moje ręce zamieniały się w metal wraz z kościami i czaszką. Żyły pod skórą tego ciała były jak z gorącej miedzi i wtapiały się w moją otchłań organizmu a krew zalewała oczy w elektroniczne urządzenia. nadający im tchnienie życia. Mogłem mieć obraz dookoła głowy Ta przemiana była okrutnie nieprzyjemna a zaraz fascynująca. Maszyna niczym wrosła we mnie i w mój umysł. To co mogło przebić ten pancerz nowego ciała , mógł tylko gigantyczny meteoryt albo promień kryształu z twarzy Mada. Po przez Pleyde mogłem tez wtapiać się w mury Uniwersum i w inne martwe przedmioty. Wszystko nagle stało się możliwe i wystartowałem przez okno formując swoją maszynę na kształt powietrznego żaglowca a potem na życzenie swoich myśli zamieniłem się w odrzutowiec . Sterowanie archetypem było dosyć proste każda moja myśl była związana z pragnieniem zmiany w jej strukturze i na życzenie mogłem zamienić się w to co tylko chciałem. Jedynym ograniczeniem był tylko lęk przed zmianą masy i związaną z nią przemianą która nie zawsze była przyjemna dla mojego prawdziwego ciała które gdzieś w głębi tego żelastwa było ukryte. Dręczyło mnie coś dziwniejszego od leku , bo to czym się stawałem przecież nie było mną. - Aris jesteś wolny jak mucha ! - Usłyszałem głos adepta który przedzierał się przez moje zwoje i on sam sunął w moim kierunku jak pocisk. - Co jest? - Odparłem i przemieniłem się w mniejszy obiekt by łatwiej było mi ominąć nadlatujący pocisk. Z dużą prędkością leciałem w dół prosto do stawu przebijając się przez lustro wody aż do ziemi wywiercając otwór. Zryłem trochę ziemi zanim znów wystrzeliłem do góry i wydostałem się na powierzchnie w kształcie dysku. - Dobry manewr , ale to na nic Aris! - Adept w jednej chwili był już wartownikiem który pochwycił ręką mój dysk , którym byłem i rzucił nim o skałę. Uderzenie było potworne ale tak naprawdę nic mi się nie stało. Wróciłem do postaci wartownika i w lekkim szoku pozbierałem się. Następnie utworzyłem ochronną tarcze. Pulpit mojego archetypu był trochę skłócony z moimi życzeniami i nie działał tak jak trzeba ale miałem przeczucie że to chwilowe. Z utworzonej tarczy nie mogłem nic zrobić bo adept wbił się w jej masę strumieniem lasera wydobywającego się z rękojeści jego miecza. Zanim się zorientowałem bylem już chmurą która bez mojej woli zabrała mnie do mojej komnaty. Tam ostygły moje myśli i życzenia. A za moją chmurą podążył adept. - Kim jesteś? - - Mam na imię Spek. - Przedstawił się po transformacji. Uścisk jego reki był przyjacielski. - Co to za imię? Spek... Zadałem kolejne pytanie. - To diagram od imienia Aurel. - Aurel..? ( Zapytałem w zamyśleniu ) - Tak i reprezentuje południową Europe od Grecji i Bałkanów po Italię i Hiszpanie.... Naszą rozmowę przerwał Ter. Miał dla nas informacje która przekazał przez Pleyde. - Czas na żery ! Nie wiedziałem o co chodzi ale później okazało się że jest to wołanie na kolacje. Ter miał poczucie humoru. Słonce już zachodziło za północną wieża miasta światła. Zapadała mroczna noc nad miastem ale dokoła jej granic i w jej centrum odczuwało się że nadal panuje dzień. Jednak niebo z czasem było pełne gwiazd. Gdzieś w oddali błyskał złowrogi czerwony punkt planety Saturna. Każdy z adeptów już szykował się na ucztę i na narady w salonie Adeptonu. Setki adeptów przemieszczało się po wysokich schodach Universum. Jedne schody były ruchome inne normalne lub przypominające zejścia w starych zamkach. Ze ścian salonu spływały małe wodospady przeróżnych napojów owocowych oraz czekoladowych i wanilii. Stoły były zastawione na środku z niewyobrażalną ilością jedzenia każdego rodzaju. Białko z mięsa było zastępowane rybami i wizualizacją smaku soczystej szynki i kurczaków. Do pucharów lały się strumienie świeżych wyciskanych kokosów i kiwi. Naczynia , widelce i łyżki zastępowane były przez rozbicie kul pełnego jedzenia które fruwały dookoła naszych głów. Po dotknięciu kuli palcem , sama kula otwierała się i podawała wybrany produkt do ust ale tylko wtedy gdy ktoś zapragnął konkretnej porcji. Nic się tam nie marnowało , wodospady soków spływały do małych stawików zamrażając je w gałki lodów o różnych smakach które wpadały do perłowych wafli. Po zjedzeniu potrawy nie odczuwałem chęci wypróżniania ich z siebie , mój głód był ukojony choć karmiłem tylko swoją psyche wszystkimi zmysłami. Mało kto zwracał na mnie uwagę bo bylem niczym wśród swoich , którzy tak samo jak ja trafili tutaj z tego samego powodu. Nagle coś się zaczęło dziać , ostry sygnał dźwięku alarmowego sparaliżował moje ciało , jakby tysiące trąb zabrzmiało na wieżach miasta. - Orion Atakuje ! - Komunikat z pleyd każdego adepta brzmiał bardzo poważnie......... Na pewno nie umarłem ? Zadawałem sobie pytania w duchu .... Za sprawą dziwnych przeżyć moje ciało było jak perpetuam mobile o kształcie dysku a wewnątrz był silnik napędzany rtęcią - to w istocie była moja krew. - Bylem iskrą na tle czarnej kosmicznej komnaty która skrywała sekretne pomieszczenia , tam gdzie jeszcze nie było żadnego człowieka ale jednak wiedziałem że nie bylem tam pierwszy. Mogłem być każdym , w każdej żyjącej istocie , być pasażerem na stopa w kabinie ciężarówki , astronautą nad ziemską atmosfera a nawet być Bogiem albo dzieckiem. W tej podróży bylem kimś o imieniu Aris. To było moje wyższe ja. Cały korpus miasta zadrżał w posagach po uderzeniu meteorytów sterowanych przez promień Saturna gdzie Mad operował potężnym generatorem zniszczenia. Sam generator był tworem ludzkości i wszelkiego strachu i obrzydliwości. Każdy zły kształt myśli trafiał w to miejsce! Maszyny archetypów Universum wzbiły się w powietrze aby odeprzeć ataki Z tego boju adepci wracali rozbici jak nigdy dotąd , okaleczeni i ciężko ranni. Powracające chmury z błyskawicami wracały bez mocy. Widok był smutny. Jeden z adeptów nie wrócił z tej bitwy , to był Ultran. Otrzymałem sygnał do odpalenia swojego archetypu i wzbiłem się z resztą adeptów nad miasto osłaniając powracających. Nie miałem rozkazu aby atakować tylko bronić !- Jeśli tylko zobaczysz Ultrana , zabieraj się z nim do Universum ! - Mój pleyd przekazał informacje.





Rozdział 2 Góra Hermon


Zbuntowane archetypy jak Bogowie byli o nas zazdrośni bo posiadaliśmy swoją śmiertelność , to była ta wyjątkowość. Nasze intensywne chwile nie równały się z niczym nawet z wiecznością , są i będą czymś czego już nie da się przeżyć dwa razy tak samo. Mimo że żyjemy wbrew sobie , mimo że pamięć o nas jest ulotna a historia zapomniana. Świat Tera powstał z ruin naszego świata i uszlachetnił się dopiero wtedy gdy został totalnie zgładzony ! Na krótki czas rozwiązaniem była technologia ale w rezultacie to ona doprowadziła do wyścigu zbrojeń zamiast do poprawy stylu życia. Sam człowiek nie był stworzony do ciężkiej pracy wiec sama technologia zastąpiła go i produkowała nawet 4 razy więcej niż sam człowiek mógł nagromadzić. Niestety mimo tego nadal były problemy. Świat Tera zmienił kierunek na rozwój ludzkości wiedząc dobrze o tym , że człowiek ma dwa wybory albo być dobrym albo złym. I w końcu postanowiono utworzyć miejsce Universum , które łączyło jedno z drugim. Właśnie tam stworzono pierwsze maszyny do podróżowania w czasie. Przez ostatnie tysiąc lat człowiek rozwijał nie tylko swoją inteligencje ale także psyche. Technologia stała się dla człowieka bardziej naturalna i biologiczna. Utworzono rade mędrców i największych autorytetów zastępując politykę wspólnym zarządzaniem uwarunkowanym przez kronikę Akaszy. Świat Tera był pod adeptem generała wszechświata który podróżował po innych planetach i cywilizacjach federacji miast światła. Ten system polegał na pewnym wyborze który polegał na wyborze wolnej woli lub poddaniu się woli własnego wyższego ja. Dużo innych cywilizacji jak ziemia obierały kierunek wolnej woli co najczęściej kończyło się katastrofą. Quineitra - (teren sporny) przy wzgórzu Golan godz 22:05 rok 2026 Dwa samochody zmierzają do opuszczonej fabryki przemysłowych odpadów. W czarnych samochodach siedzą uzbrojeni mężczyźni w maskach z symbolami kryształu Mada. Dojeżdżając do miejsca docelowego przekazują dokumenty komuś w białym fartuchu. Postać w białym fartuchu jest wysoka i szczupła bez wyrazu twarzy jakby była zamazana. Tajne dokumenty są własnością Nasa i zawierają informacje planu eliminacji 70 procent ludności europy. W spisie programu są używane słowa : Techno-biologia i BioAtom. (terroryzm atomowy) - pomarańczowy proszek (bomba genetyczna). W fabryce znajduje się pojemnik i głowica umocowana do urządzenia z systemem naprowadzającym. Cały ładunek na rozkaz mężczyzny w masce zostanie transportowany podziemnym tunelem pod miastem który łączy się z kanałem Mada. Ter zwołał naradę w salonie Universum Magii. -- Wraz z adeptem rady archetypów zostanie przeprowadzona akcja odbicia ładunku w roku 2026 - Oznajmił Ter. -- Naszą jedyną osłoną będzie kombinezon archetypu ale niewolno wam przekształcać się w wartowników , zależy nam na dyskrecji Tym bardziej wojownicy Mada nie mogą przekształcać się w demoniczne maszyny zła. -- Kto zostanie wyznaczony do akcji? - Nieśmiało pytanie zadał Spek ale chyba nikt od Tera tego nie usłyszał. -- Waszym wyborem był wybór śmiertelności i będziecie walczyć z tymi którzy piją ludzką krew by stać się nieśmiertelnymi.- Słowa Roby zrobiły wrażenie na adeptach... -- Niestety marnują swój czas na dążeniu do doskonałości bo zatracili człowieczeństwo i cofnęli się do czasów kamienia łupanego gdzie jest ich miejsce. - Roby dokończył przemówienie i poprosił Tera o wyznaczenie osób do akcji. -- Do akcji wyznaczam trzech adeptów , Nalt , Spek i Aris.. -- Nikt wam nie gwarantuje ochrony , ale zostaliście wybrani bo sytuacja wymaga heroicznego poświecenia , chodzi o wasze kraje i ludzi naznaczonych ocaleniem a jest ich sto tysięcy osób. Wyznaczam was na patrois adeption. To interwencyjny wehikuł czasu do zapobiegania wydarzeń z przeszłości by uniknąć większych problemów w przyszłości. Pozwoloną nam udać się do swoich komnat gdzie mieliśmy zapoznać się ze swoimi nowymi zadaniami które wymagają zmian w kodach d.n.a osobowości. Pleyda wybrała samoistnie kombinezon który był teraz częścią mojego prawdziwego ciała które odzyskałem od chwili katastrofy nad morzem. Mój Pleyd mógł mnie ubierać dowolnie jak chciałem do zaistniałej sytuacji. Mogłem nagle wskoczyć w dobrze skrojony garnitur i eleganckie spodnie i buty albo wskoczyć w przebranie pirata , które jest autentyczną kopią ubioru z tamtych czasów. Moją bronią był niewielki miecz ukryty przy pasie z pierścieniem , który tworzył elektromagnetyczną tarcze. Pierścień był dziwnie połączony z moim najmniejszym palcem i nadgarstkiem oblekając dłoń dokoła cienkim pasem złotego promienia który tworzył część sygnetu. -- Aris wybrałem dla was maszynę czasu do podroży na ziemie z roku 2026 , to urządzenie o nazwie Ahile. - ( Pleyd nadal informował wszystkich o zadaniu.) -- Pleyda możesz mnie połączyć z Naltem i Spekiem? - Aris skierował pytanie do pleydy. -- Oczywiście , łączenie w trakcie... -- Witaj Aris. - -- Aris... - Głos Nalta i Speka pojawił się prawie równocześnie w moim pleydzie. Do zadania pozostało 7 godzin czasu ziemskiego a 7 sekund czasu Universum. -- To twoje pierwsze zadanie Nalt? - Zapytałem -- Tak , pierwszy raz wracam na ziemie mojego czasu. Zostaliśmy zabrani przez Tera rok temu czasu ziemskiego ale to niema znaczenia. -- Jak zostałeś zabrany? -- Byłem pilotem awionetki i mój samolot rozbił się w miejscowości... na Węgrzech. W płonącym samolocie został otworzony mój wewnętrzny pleyd wyższego ja i znalazłem się nad samolotem , mimo ze nie zdążyłem się katapultować to nagle mnie podrzuciło do góry. Później nic nie pamiętałem , obudziłem się w swojej komnacie w Universum magii. -- A ty Spek , jak tu cię wzięli? -- Byłem włoskim wulkanologiem na stacji meteorologicznej Wezuwiusza. Po niespodziewanych wstrząsach skorupy ziemskiej chyba swoją obecnością przebudziliśmy Wezuwiusza. Wyciekająca z niego lawa przykryła nasze obozowisko. Nie mogliśmy się tego spodziewać bo było w miarę spokojnie i bezpiecznie. To była straszna noc..... - W pewnym momencie przestałem zadawać pytania Spekowi , przeżył naprawdę coś strasznego i stracił w tej katastrofie wielu swoich przyjaciół. Milczenie i trwoga ogarnęły naszymi duszami , mimo to byliśmy szczęśliwi , że jesteśmy tu razem.

W świecie Arisa rozpoczęła się ostra zawierucha spowodowana wojnami miedzy ludzkimi rasami. Gdy wartownicy wraz z obserwatorami szykowali się do akcji , nad Izraelem a dokładnie w miejscu zwanym..... pojawiła się największa z Akaszy Statek matka , powietrzne miasto Uniwersum Tylko ludzie o znamionach świetlistych pleyd na prawej skroni mieli wgląd w te obrazy. Tak naprawdę na całym niebie aż się roiło od powietrznych maszyn pochodzących z Uniwersum magii ale także maszyn z krwawego Saturna. Podroż statkiem Ahile odbywała się momentalnie i w ciągu paru sekund cala jego załoga znalazła się na wzgórzu Golan w Izraelu. - Stad wyruszycie do labiryntu....... - Powiedział Ter. Wszyscy wartownicy Ahile byli ubrani w szare kombinezony , które pozwalały im maskować się przed ludźmi i byli uzbrojeni w wojenne pleydy naszpikowane w bron telekinetyczną. - Fanatyczny Mad skieruje nienawiść Azji wobec białej rasy i buduje bombę genetyczną , którą chce zrzucić na cały świat. Oczywiście nie zniszczy wszystkiego ale ziemia straszliwie ucierpi i może zginąć wielu ludzie o pewnych cechach genetycznych. - Aris nad twoim krajem czuwa nasze Uniwersum bo z tego miejsca wyjdzie pomoc dla świata i w tym czasie nad waszym morzem pojawi się mniejszy AKASZ. Ten ogromny statek będzie przewoził wybranych ludzi z waszego kraju zapisanych w księdze medium życia a część z nich całkowicie opuści ziemie ! - Powiedział Ter informując Arisa z miasta Universum przez pleyde. Do grupy obserwatorów dołączyła dziewczyna o imieniu Jasmin , szatynka o jasno niebieskich oczach. - Jasmin to nasz przewodnik, Zaprowadzi nas do pojazdów naziemnopowietrznych typu Dyelp. To szybkie maszyny które zamieniają się w powietrzne statki napędzane rtęcią. - Powiedział Spek - Na Dyelpy mówimy powietrzne skutery - dodał Nalt PLANETA SATURN : Schron Oriona Przed wielkim ekranem ukazującym część układu słonecznego stoi wielkie łózko na którym wstaje z niego odwrócona plecami jasnowłosa do połowy naga wenusjańska dziewczyna. Przy niej jest mężczyzna pochodzący z Oriona , któremu świecą oczy na zielono ale sam kolor wzbudza już niepokój i zgrozę u dziewczyny mimo tego udaje , że jest spokojna lecz w swojej zatraconej psychice czuje martwy strach. - Kim jest ten Aris? - zapytał Mad. Ten sam wzrok zgrozy skierował się w stronę gorszej otchłani oczodołów postaci Mada , który mówił do niego z mroku lustra. A jego łeb miał kształt węża , lecz reszta sylwetki przypominała ludzką. (wówczas rozświetlił się mniejszy niematerialny ekran i kolejno pokazywał Arisa i innych z załogi Ahile.) - To ktoś nieznany - Odparł zielonooki mężczyzna z Oriona. - Ma niebieskie oczy wiec może pochodzić z centrum...kroniki akaszy - Zadumał się Mad. - Na ich statku jest nasz piramidalny szpieg. - Odparł zielonooki - To jakieś wasze nowe urządzenie ? - Zapytał głos z mroku. - Tak. Opracował go nasz baron HIS - - A czy jego prace nad bronią genetyczną zostały pomyślnie ukończone? - Tego jeszcze nikt nie wie tylko on sam wie. - Ten robak His wie za dużo. - Głos Mada przybrał barwę gniewu syczącego węża. - Jest oznaczony najwyższą ranga inżynierii zniszczenia. Nie możemy go się pozbywać. - Tak. Bedze nam jeszcze potrzebny. - Odparł Mad. - To człowieczy antychryst , sam go wybrałeś. Ma władze nad jedenastoma państwami na świecie. - Uczyniłem cie władcą Oriona a ja sam pochodzę z piekła Wenus i oddałem ci berło ucisku - Parsknął syczącym głosem Mad! To brzmiało jak groźba. - Co wiec mam robić? - Muskularny mężczyzna odpowiedział i był zdenerwowany. - Baron wymyślił nowy typ niewidzialnego wartownika nich go przetestuje na zalodzę Ahile. Trzeba przerwać ich zadanie bo sam Ter wie ze to niema sensu. Przerwać trzeba ich żałosną misje śmiercią! - Są aż tak groźni dla naszego planu wprowadzenia totalnego ucisku? - Przybywają by uwolnić naszych niewolników z ziemi ale większość z nich na to nie zasługuje i oni wiedza o tym dobrze , wybierają tylko nie licznych. - wiec interesują cie ci nie liczni ? - Tak... są jak piraci w świecie idealnie ułożonym dla naszego planu. - Udam się do Barona i przejdę do ich świata przez Koło duchów. - Nasze mistyczne przejście jeszcze istnieje?.... A wiec możesz sam zaobserwować ich z bliska i postaraj się o kod D.N.A Arisa zanim Baron ich zgładzi. Na górze Hermon : Aris i reszta załogi Ahile rozbili obóz stawiając namiot pod szczeliną wzgórza. Statek Ahile z załoga wartowników pozostali jednak w miejscu gdzie było najbliżej schronić się pod osłoną powietrznego miasta uniwersum. W posiadaniu załogi były tylko skutery dyelpy. Tej nocy Arisowi śniły się sępy które rozrywały ludzkie zwłoki z odciętymi głowami. Poranek był ciepły i bezwietrzny. -Jasmin jak tu zanim się znalazłaś? - Zapytał Spek - Jestem tylko przewodnikiem nie pochodzę od Tera. - Głos Jasmin był stanowczy W momencie rozmowy Nalt wykrył przez pleyde nadjeżdżające Syryjskie czołgi które ściągały grupę ludzi na jeepach. - Mamy mało czasu. Musze was doprowadzić do podziemnego labiryntu pod Refaim Galgal Miejscowi nazywają to miejsce kolo duchów. - - Zbierajmy się. - Odparł Spek. - Nie możemy dostać się w ręce żadnej armii tego świata.- Dodała Jasmin - No to w drogę ! - Powiedział Nalt wskakując na swojego skutera. Jako Aris badałem swoją wyobraźnie jakby była rękopisem książki która zawiera tysiące a nawet miliony innych wizji tej samej książki ale czytanej inaczej i rozumianej inaczej , rozbudowana na wiele wymiarów przez wielu którzy ją czytali. Można było się przeglądać w niej jak w złotej zbroi rycerskiej , która odbijała przeszłość a ukazywała przyszłość , zamieniając każdego odbiorce jak w kamień , w jeden czas - Teraz ! Labirynt Galgal był mroczny i zdawał się niemieć końca. Wszyscy równocześnie dotarli do jego wejścia. - Tutaj się rozstaniemy. - Powiedziała Jasmin. Była miejscową dziewczyną , która została wybrana przez komitet kabalistycznej organizacji ochrony Tory. Była Żydówką lecz nie do końca popierała swojego rządu i jego działania. Znała tajemnice utworzenia państwa Izraela w jednym celu przez władców ziemskiego świata. By zebrać wszystkich żydów w jednym miejscu by łatwiej ich unicestwić - Powodzenia Jasmin. - Odpowiedział Spek. - Będę i tak na was czekała do zakończenia akcji Ahile. - Do zobaczenia.- Odparli równocześnie Nalt i Aris. I pomknęli w ciemny tunel oświetlając drogę skuterami.

- Każde spełnienie misji nie spełnia nikogo jako człowieka czynu , każde zwycięstwo w rywalizacji nie powoduje że stajemy się zwycięzcami , my sami jesteśmy od urodzenia niezwyciężeni a mimo to walczymy ze sobą ! - Tajemnicze słowa Tera pojawiły się w głowach załogi Ahile jeszcze przed wystartowaniem do czasu z roku 2026. Aris przypomniał sobie też inne słowa Tera mknąc przez ciemny tunel pełen obawy , bo nie wiedział co ich czeka na końcu tunelu. Bez ochrony wartowników byli zdani tylko na siebie i nie mogli uaktywnić swoich mocy. Na końcu tunelu ukazało się ich oczom podziemne świetliste miasto REFA. Miasto było metaliczne i płomienne jak zapalona myśl w głowie oszałamiającego wyobrażenia szaleńca. W tym miejscu ich ciała były jak elektrony w stanie hibernacji. Aris nie mógł pojąc mechanizmu tej pierwotnej twierdzy która skrywała tyle sekretów co jego umysł i poddał się naturalnemu biegowi wydarzeń. Cały czas Aris zastanawiał się co stało się z jego miastem po katastrofie i tak naprawdę myślał tylko o tym by rzucić wszystko i udać się do swojego kraju , który być może zniknął z mapy świata. W głowie nadal słyszał głos Tera. - Wszelkie dane wam moce są złe bo ten świat jest przepełniony magią władzy nad ludźmi która jest wam niepotrzebna jak wszelkie cudowne historie o supermenach. Czeka was to co stało się z Atlantydą. - Teraz nieznany głos przerwał myśli Arisa i był jakby zakłócony przez dziwne szumiące fale. Dostaliśmy pozwolenie na zakończenie czasu ucisku i każdy z was otrzyma złotą Pleyde jako kartę która wam zezwala na walkę z tymi którzy nie posiadają na prawej skroni emblematu wolności. Ta akcja tez jest zła ale konieczna. Dacie dużo szans niewolnikom na ziemi by odmienić swoje życie ale i oni staną przeciwko wam. Złota karta na zabijanie jest przekleństwem śpiącego Boga który teraz tylko istnieje w miliardach rożnych cząsteczek które kiedyś się połączą w silę dobra lub zła. Prowadzenie skutera i jego obsługa była łatwa bo większość sterowania przejmował Pleyd który był obsługiwany przez najlepszych pilotów w Uniwersum magii za pośrednictwem Tera oraz przez tajemniczych Arian. Czasami jednak sterowność mogła być zakłócona przez mocniejsze uderzenie lub wypadek i wtedy można było swobodnie opanować cala moc skutera i włączyć autonaprawę. - Do cholery gdzie my jesteśmy? - Powiedział Nalt - Nikt nam nie mówił o tym miejscu... - Cichym głosem odparł Spek próbując nawiązać kontakt z pleydą i zapytać osobiście Tera. - Zobaczcie.... Tam jest podziemny zbiornik z wodą ! - - To jak podziemne morze. - Odparł Aris. Za błyszczącym miastem w ciemności ukazał się ogromny statek piracki jak z obrazów Howarda Pyle`a Ten był chyba największy i najbardziej przyozdobiony w gotyckie rzeźby , a jego maszty sięgający mrocznego nieba jaskini , dostojny w swym obliczu jak królewski okręt wojenny. Do Arisa zbliżały się dwie postacie z miasta , które ich witały z daleka. Byli to Arianie a ich wysokość mierzyła po 2 metry i nawet więcej. Mieli blond włosy i niebieskie oczy , a ich cera bielsza niż rasy białej. - Znajdujecie się tysiąc km pod ziemia - Oznajmił jeden z nich. Nalt nie spodziewał się , że aż tak głęboko znajdują się pod ziemia choć domyślał się , bo tunel cały czas zniżał się w dól a ich prędkość była zbyt zawrotna by zorientować się w jakim kierunku zmierzają. - Przygotowaliśmy wam wasze centrum dowodzenie a ten statek za miastem jest teraz do waszej dyspozycji. Posiada też silnik anty grawitacyjny i może składać żagle by przekształcać je w skrzydła. To statek (rdzeń peiran) ale to skrót od prawdziwej nazwy TARKSPAUS - Oznajmił drugi z Arian. - Co oznacza ten skrót , rdzeń peir...? - zapytał Aris - Peiran , to z łaciny od nazwy pirata , przez wieki będącego plagą kontynentu, od średniowiecznego Bałtyku, aż po renesansowe Morze Śródziemne. - Piraci walczyli nawet z Juliuszem Cezarem. - Dodał drugi Arianin. - Nasz statek to prawdziwy galeon. - Powiedział Spek. - Dokładnie , w środku jest wyposażony w centralną pleyde astrolabium i kompas eteryczny oraz klepsydry magnetyczne. Jest na pokładzie także Laska Jakuba służąca do ustalenia długości geograficznej poprzez porównanie odległości między horyzontem a słońcem , niegdyś zastąpiła kwadrant angielski, dzięki któremu nawigatorzy nie potrzebowali już do pomiaru patrzeć w słońce, bowiem wystarczyło zmierzyć rzucany przezeń cień. - - Śmieszna nazwa ta laska.... - Uśmiechnął się Nalt. - Najważniejsze jednak są mapy. Wasz statek posiada prawdziwy skarb to Atlas Basila Rinrose`a - Odpowiedział Arian - Oczywiście to rekonstrukcja przerobiona na wehikuł czasu. Wieki temu Atlas Basila Rinrose`a został zdobyty na pirackiej wyprawie był skarbem nieporównywalnie większej wartości niż inne zdobycze. - Dodał drugi z Arian Każdy z załogi Ahile zbliżył się do statku mając za plecami miasto Arian...

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Długi ten tekst, więc wszystko może się w nim pomieścić, ale błędów najwięcej. Z tego też powodu pod względem poprawności językowej odniosę się tylko do około jednej stronicy, kończąc na słowie "logiki", po którym następuje bardzo długa, licząca chyba 8 lub 9 miejsc spacja, zresztą niczym nieuzasadniona.
Rozpocznę od błędów ortograficznych. Patrzymy pod kątem, a nie pod "kontem". Konto to można mieć lub też patrzeć na wydruk konta. "Nie systematyczne" piszemy łącznie. "Popsuł bym" też należy pisać łącznie. Jeżeli komuś dajemy nazwę "Mały człowiek", to obydwa człony należy pisać wielką literą.
Nie rozumiem, co wyrażają następujące znaki: - - (dwa myślniki wstawione po sobie) i .. (dwie kropki postawione po sobie). Nie rozumiem też słowa "poznajamiając". Natomiast wir wodny i fala tsunami "zabrały", a nie "zabrała". Sporo jest też błędów typu technicznego: ośmiokrotnie zbędne spacje przed przecinkami; dwukrotnie zbędne spacje przed wykrzyknikami; raz brakuje spacji po kropce i raz jest zbędna spacja po nawiasie otwierającym i przed nawiasem zamykającym.
Natomiast najgorzej jest z interpunkcją. Brakuje przecinków przed: czym, bo, gdzie, ale, a strach, a następnego, będąc, a ja, wydawało, że, który, co się, który, porwał, niosąc, która, tylko, które, zapisując, co znaczyło, gdzie, ale, będąc, gdzie, uwierzyłem, że, a jednocześnie, które, bo, popsułbym, który, ale, a strzała (razem 33). Zbędny jest przecinek przed: porwany.
Poziom literacki zupełnie przyzwoity. Dużo ciekawych i intrygujących treści, a w dodatku interesująco przedstawionych.
avatar
W latach `80 poprzedniego wieku cykl bodajże 3 powieści "Kronika Akaszy"_ wydał Jacek Sawaszkiewicz, więc tytuł jest nie najszczęśliwszy. Tamta historia dotyczyła manipulacji, na ziemi. I na dodatek wtedy, w momencie wydania. Ale też startowała w kategorii: fantastyka.
Spojrzałem tu, bo tytuł mnie zaintrygował, a tekstu nie czytałem, więc nie oceniam.
© 2010-2016 by Creative Media
×