Tekst 100 z 131 ze zbioru: Fobie filie
| Autor | |
| Gatunek | poezja |
| Forma | wiersz biały |
| Data dodania | 2015-11-05 |
| Poprawność językowa | |
| Poziom literacki | |
| Wyświetleń | 2198 |

miłość zaplatana najczęściej
w wieczorne bzy słowiczeniem
przytulona letnim nocnym niebem
postrzelonym ze źdźbeł traw
w migotanie gwiazd
na gorących oddechach
niosąc z echem esencję chwil
ulotna z poranną rosą
bezsłowne dzielenie serca od ust
w treści na dłoniach
w spojrzeniach bardziej syte
być po prostu we krwi
powietrze i chleb i tabletki na ból
trwała skała pod dom
przeszywa dreszczem przypływ
tajemnicy wkraczającej w zmysły
pośród nieprzystających sterylnych sal
ciepło rozkwita od łzy
od pierwszego dotyku
przyćmiewając uniesienie gwiazd
kiedy prawdziwie staje się ciałem
i bezbronnym płaczem domaga się mleka
2015.11.05








oceny: bezbłędne / znakomite
Wyjątkowo serdecznie :)))
Aje, ciekawie to połączyłaś:) - moja intencja: miłość zaplatana (...) słowiczeniem, przytulona (...) niebem.
oceny: bezbłędne / znakomite
Przeistoczeniem słowiczenia nocnego nieba /przestrzelonego źdźbłami traw/ i ulotności /efemeryczności, która znika wraz z poranną rosą/ w trwałą skałę pod dom, kiedy /ta miłość/ prawdziwie staje się ciałem (patrz tytuł i kolejne wersy - filary nośne wiersza), by bezbronnym płaczem domagać się mleka.
Duchowe, niematerialne "kochanie kogoś", "kochanie się z kimś" w metamorfozie przeradza się w dotykalne, fizyczne - dziecko.
Alchemia - także słów - tworzy real