Przejdź do komentarzyAforystycznie VII (2016-08-05)
Tekst 7 z 12 ze zbioru: Aforystycznie
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2016-08-05
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1842

Kolejny raz zawiodłem się na sobie, może nawet jak na nikim bardziej.


v

Mam słabość do wierszy o matce, ale ten dla mnie jest zbyt ckliwy. Że też ja lubię rzeczy bardziej toporne, widocznie taką mam duszę, właściwie kostropatą. Ale właściwie to mi chodzi o duszę rogatą.


v

Ano właśnie, dużo by mówić, a nawet dużo za dużo.


v

A bo to mało razy zgubiła mnie pewność, ale ostrożności (oczywiście swojej) też mam coś, a może i więcej do zarzucenia.


v

Pamięci, po pierwsze swojej się nie wierzy (żeby nie żałować potem).


v

Ekstrawagancja, pewnie to głupie, ale kojarzy mi się z wagabundą.


v

Właściwie albo niewłaściwie, to za wszystkim kryje się człowiek.


v

Można, a nawet trzeba patrzyć jak najdalej, ale jak nie patrzyć na to z czego się żyje (czyli jak najbliżej. Chociaż niektórzy żeby żyć muszą patrzyć jak najdalej).


v

Nie dorosłeś do tego, a wykazujesz o tym swoje znawstwo, jak myślisz, z jakiej strony się pokazując (dziecięcej, czy zdziecinniałej).


v

To, że Ty czegoś nie rozumiesz, to nie znaczy, że to jest źle.


v

Co tu dużo mówić, to po prostu nie jest Twoja bajka.


v

Dzięki, milo mi i życzę wiele miłych chwil.


v

Ano, takie to nieszczęście na szczęście.


v

Co nie zmienia tego, że w szpitalu to się dopiero (bardzo) można rozchorować.


v

A komu się nie przypomina, chyba tylko temu, który nie wie o istnieniu takiej.


v

Idzie, i to nawet wbrew tylu podkładaczom nóg, ale co już dobrego zrobili, to zrobili (tym większą wywołując wściekłość we wrogich obozach).


v

Dla kogoś zawsze będzie im/czym lepiej, tym gorzej.


v

A mnie ciekawi kto nie ma takich wspomnień.


v

Poziomki, dla mnie to smak (z) dzieciństwa (późnego, albo wczesnej młodości).


v

Może od dołu, a może od czopu.


v

Rzecz pewnie w tym, żeby nie wszystko widzieć/wiedzieć, ale tyle ile potrzeba, a potrzeba tyle, żeby sobie nie zaszkodzić.


v

I człowiek tak właściwie żyje, co nie znaczy, że niewłaściwie też nie żyje.


v

Trudno uwierzyć, trzeba przeżyć, i wzniosłość i wzruszenie.


v

Kiedy tak to tak, nie będę się sprzeczał.


v

Dopóki nie poczuje zew w sobie i się nie wzburzy.


v

Już mi starość nie grozi, zgłupienie już chyba też nie, i chyba wiesz dlaczego, chyba że można wejść dwa razy do tej samej wody. Co ja plotę, jakiej wody, jakiej wody? Chyba że płynącej.


v

Ano właśnie mylę się, ale głupszy już nie będę, i to jest nawet wielce pocieszające.


v

Widocznie nie ma się co im przymilać, z nimi można rozmawiać (jak równy z równym) tylko siłą.


v

Jak najbardziej, religia powinna być sprawą osobistą, a nie do afiszowania się nią. Co nie znaczy, że religię trzeba trzymać pod korcem.


v

Wreszcie ktoś (stamtąd, z Zachodu) rozsądny (ale i tak nie można powiedzieć ‘na Zachodzie bez zmian’, a/bo zmiany są widoczne, o ironio, na gorsze).


v

Nie przepadam za nią, ani za takim uprawianiem polityki, ale nie mówię, że ona nie ma racji (niekoniecznie całej, ale ma więcej niż jej interlokutorki).


v

Pierdól pierdól (taka gadka), ale nie wiem czy od pierdołów, czy od pierdów, ale tak czy inaczej jedno bezmózgowie.


v

Mogę powtórzyć: pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól, pierdól pierdól…


v

Jak mówiłem, tak mówię, sprawdza się, czyli potwierdza raz na sto, no, może na pięćdziesiąt przypadków. A może nawet dojdę do sprawdzalności, do przewidzenia raz na dwadzieścia, czy nawet raz na kilkanaście wydarzeń.


v

Z jednym walczy, drugie rozplemia (może nawet gorsze zło).


v

A komu to taka (czy inna) specjalistyczna wiedza jest potrzebne do szczęścia, bo wszystkim to chyba tylko do mącenia w głowie, bo tyle do życia, do rozwoju, co do życia tym, czym by ktoś chciał, żeby wszyscy żyli i niczym już chyba więcej.


v

Ekumenizm tak, byle nie na siłę to jest to, bo rzecz w łączeniu, a nie w dzieleniu (chyba że się /łóżkiem i innymi/ dobrami tego świata).


v

Niech proponuje, wolno mu, ale niech już lepiej niczego nie zmienia, nawet, albo i zwłaszcza na lepsze (bo wyjdzie mu tak jak zawsze, czyli on skorzysta, a Polska straci).


v

Jeden nie jest wart, powtarzam, nie jest wart drugiego (wiesz chyba o których profesorach i publicystach/pisarzach mówię).


v

Tak jest, jak kto widzi, a właściwie wierzy i tak zawsze będzie, przynajmniej tu na ziemi. Bo na ziemi to właściwie nie ma jednej prawdy, bo jedna prawda, to właściwie jedyna słuszna prawda. Ale też nie wiem, czy to wszystko, co tu mówię, to właściwe mówię, a właściwie właściwą prawdę.


v

Kiedyś użyłem w komentarzu do czyjegoś wiersza, takie dość znane powiedzenie: nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. I komentarz oczywiście został odebrany negatywnie, czyli, że źle, a nawet, że bardzo źle oceniłem wiersz. I dopiero wtedy musiałem się gęsto tłumaczyć, że przecież ja wiersz oceniam bardzo dobrze, że wiersz mnie po prostu wzruszył, tylko że, tyle miałem mieszane (mieszane jak mieszane) odczucia, co sam nie wiedziałem, czy bardziej mam się uśmiechać/cieszyć, czy smucić/żałować. Że też sprzeczności/przeciwności mogą tak łączyć, a właściwie uzupełniać/dopełniać się. Pewnie tak samo, czyli analogicznie, jak ktoś jest i do tańca i do różańca, a nie ma w tym żadnej sprzeczności, tylko jest pełnia (no, ewentualnie nów).


v

A tak na koniec mówiąc też bym nie pomyślał, że w tym co na początku powiedziałem nie było aluzji. I sam sobie się dziwie, że nie było.


v

A i owszem, mądry jeszcze mogę być/stać się, ale głupszy już na pewno nie będę, a przynajmniej mi się wydaje, że głupi nie może bardziej zgłupieć, chyba że skretynieć.


v

Niektórym zazdroszczę, choćby i chcenia.


v

Coś się zyskuje, coś traci.


v

Wszystko przede mną, powiedzmy że w niebie.


v

Wszyscy troje mamy (ciekawe czy jedną) rację.


v

I wiele jeszcze podobnych rzeczy można wywnioskować przez analogię na zasadzie zaprzeczając - potwierdzamy.


v

Ano właśnie, po to, żeby nie być, ale to nie wszystkich problem, chociaż w pewnym sensie każdy chyba jest jakimś (mniejszym czy większym) kaleką.


v

Nie było, nie ma i nie będzie wolnych od wariactwa (żeby tylko domów).


v

A co miłości z miłości bez pary.


v

A niektórzy to nawet chcą umrzeć.


v

I to właśnie mnie cieszy, a nie smuci, a przynajmniej nie wierzę w złego Boga, tylko w sprawiedliwego.


v

Można chyba nawet to rozciągnąć do tego, że nie wierzę w Boga karzącego, tylko nagradzającego.


v

Po śmierci co będzie, tego nie wiem, ale w to wierzę, że nie cierpimy na darmo, że to co dobre (osiągniemy), to nigdy już nie zginie/minie.


v

A tu nie ma się co dziwić, tylko trzeba temu przeciwdziałać.


v

Niech każdy coś zrobi dobrego na swoją miarę, niech jest po prostu dla innych dobry, a niekoniecznie mądry.


v

Jestem bardziej wierzący niż religijny.


v

A nawet tym bardziej, co nie znaczy, że nie mamy się bronić przed złem, a nawet tym bardziej.


v

Po pierwsze powiedziałbym żonie, że jest współwinna, a co najmniej, że nie jest bez winy, a przynajmniej nic się nie bierze z niczego, chyba, że ktoś ją do czegoś zmusił.


v

Nie wmawiaj mi niczego, powiedziałem `po pierwsze`, i powiedziałem góra o współwinie, a co do niego, to pozwala sobie na tyle, na ile może sobie pozwolić i pozwala sobie na więcej niż wszyscy w koło powinni mu pozwolić.


v

Jakby urwany/niedokończony, ale to tym lepiej dla wiersza, zmusza do (powiedzmy) pomyślunku.


v

Ja mam swoje wnioski, Ty masz swoje, i niech już lepiej tak zostanie, co nie znaczy, że ja się nie mylę.


v

Widać za wcześnie wypuścili z psychiatryka tego chorego z nienawiści do Kościoła człowieka. A w każdym razie po co zastępować Kościół utopią i to nawet Kościół, który nawet przekracza (ale niekoniecznie zawsze) pewne granice przyzwoitości ludzkiej, zresztą jak to wszędzie i zawsze wszystko chyba przekraczają ludzie. Sam więc oskarżyciel Kościoła nie jest ani lepszy ani gorszy.


v

Na szczęście Macierewicz jeszcze nie zwariował, szkoda że jednak nie mogę tego samego powiedzieć o tak czy inaczej czarnoksiężnikach (bez względu na pleć).


v

I co z tego, jeśli nawet tak. Co to teraz zmienia. Na pewno nikogo nie należy rozgrzeszyć.


v

Byli tacy i byli tacy nie cacy i teraz też są tacy i są tacy nie cacy.


v

Co do niego nie myliłem się ani na jotę, każde jego słowo utwierdza mnie tylko w tym, że to ja mam rację i to choćbym nie chciał mieć, bo chciałbym wreszcie w tych kwestiach (tak czy inaczej duchowych) posłuchać mądrego i rzeczowego człowieka. Tylko mi nie mów, że duchowe można pojąć tylko duchowym.


v

Kicha goni kichę, co nie znaczy, że inni nie są rzeczowi w ezoteryce, ale (niestety albo na szczęście) nie on, nie on.


v

Nie trzeba być jasnowidzem, żeby to wiedzieć jasno i dobrze, a nawet jeśli tak nie będzie (jak mówi), to i tak będzie dobrze.


v

Efekt jego zaangażowania (choćby głosowania czy niegłosowania) mamy dzisiaj, czyli taki, a nie inny Rząd. Ale (na szczęście) tacy ludzie jak on są potrzebni Polsce i to bardzo potrzebni. Ale co też nie znaczy, że się nie myli, że się może nie mylić, i to nawet bardzo.


v

Przemawia to do mnie, ale nie robiłbym i nie robię z tego sensacji, bo z takimi, czy innymi modlitwami (z czystymi intencjami) najważniejsza jest wiara.


v

Wybacz, ale nie jestem zainteresowany, nie wiem co, ale coś mnie od początku do tego zniechęca.


v

Nie ma co z natury robić sensacji, chociaż natura, tyle jest rzeczą normalną, co jest cudem, że nawet mówi się o cudzie natury. Inna i nie inna sprawa, że coś może być do znudzenia i do obrzydzenia, ale nie może tym być miłość, a tym jest to coś, co uchodzi, co bierze się za miłość.


v

No i czym by to nie było, to jest dobra literatura (a to nie jest bez znaczenia i to nie tylko literackiego), to kształtuje świadomość, to okiełznuje żądze (i to wcześniej niż sama z siebie natura robi to w człowieku).


v

I tak i nie, są wybrani i nie ma wybranych, bo są uzdolnieni i nie ma uzdolnionych, bo nie ma uzdolnionych wszystkich do wszystkiego (wszystkowiedzących), ale wszyscy są uzdolnieni (niestety nieraz chyba tylko Bóg wie /a nie wie nawet tego sam uzdolniony/) do czego.


v

Zwycięscy mają rację, zawsze tak było i będzie, i nie wiem już czy to takie złe, wszak nie wszyscy zwycięzcy muszą być źli.


v

Lepsze głupie żarty niż człowiek dożarty.


v

A któż to nie był albo nie jest psychicznie bo psychicznie ale maltretowany.


v

Żeby tylko od logiki nie dostać bzika (przepraszam że się nie rymuje, kiedy przecież bez trudu rymuje się logika z bzikiem).


v

Dzięki za zdrowie, zdrowiem nie pogardzę.


v

No bo gdzie jest najwięcej duchowości, jeśli właśnie nie w sztuce (a już na pewno nie w kościele).


v

A wiesz, że dożarty to regionalizm (jeśli nie ściemniam), oczywiście krakowski.


v

Nie mam nic przeciwko rymom w liryce, w ogóle w wierszach, a jeżeli już coś (zastrzeżenia) mam to do niezamierzonych, niepotrzebnych, a będących rodzajem łatwizny. I nigdzie nie mówiłem, że nie może/mogą być, a drażnią mnie pewnie dlatego, bo mi się wydaje, że mam jakiś słuch literacki, którym się kieruję, innymi słowy mówiąc, mam chyba niejakie poczucie piękna.


v

Widocznie podchodzisz już do tego, co wychodzi spod moich palców (najczęściej dwóch) bez uprzedzeń.


v

Ano właśnie, jedno słowo, a tyle znaczeń.


v

Wiedziałeś czego się najlepiej, chociaż pewnie nie zawsze na dobre trzymać.


v

Miłość daje kopa, albo dobrego albo złego.


v

Czy zależy, czy nie zależy to od tego, kto i co, kiedy/bo nawet jeden człowiek jest niejednym człowiekiem, ani to samo musi znaczyć to samo.


v

Pewnie dlatego, że nie lubię obłudy.


v

Powiedzmy, ale co mamy powiedzieć, skoro nie każdy jest Casanovą.


v

Ale w końcu skądś plotki muszą się brać, ktoś kto mało wie, a dużo sobie wyobraża, też musi mieć coś do powiedzenia.


v

Niekoniecznie się udało, ale jeśli chcesz mieć na swojej stronie, to to udostępnij sobie (dla Twoich znajomych).


v

No i skąd ja to znam, jeśli nie z samego siebie. Coraz trudniej mi tylko przypominać sobie, co ja komu powiedziałem (żeby nie powiedzieć - mądrego).


v

Po prostu wystarczy kropla zła, by ugasić zapał.


v

Ty jesteś lepsza, Ty wiesz najlepiej, ja tylko przynudzam.


v

Wiem, wiem, bronisz tylko swojego rymoklectwa. no, nie tylko, bo także obłudnie przepraszasz.


v

Hahaha, znawca się znalazł. Ale człowieku zastanów się co robisz, bo nie robisz nic innego, tylko bronisz i propagujesz rymoklectwo. Współczuję Ci jednak, że nie widzisz, nie wyczuwasz innych środków poetyckich poza rymowaniem.


v

Kto jak kogo traktuje, tak będzie (wcześniej czy później) traktował każdego.


v

Któż z kim nie obcuje, zwłaszcza kiedy nie jest wyobcowany.


v

Twój problem, a moim problemem nie jest to, czy Ty jesteś, czy nie jesteś wielbicielem rymoklectwa


v

Czy ja wymagam, żeby kogoś forma urzekała, bądź w ogóle, żeby wiersz się podobał, przecież nie musi i może się nie podobać (jeśli się nie podoba). Ale nie podoba się mi, gdy ktoś moją twórczość odsądza od czci i wiary, gdyż/bo jest nie po myśli i upodobaniach tego kogoś.


v

Nauczyciel się znalazł, kiedy przecież Twoja krytyka (przynajmniej pod moim wierszem), czym jest więcej, jeśli nie szalbierstwem.


v

Nie podziękowałem Ci, więc dziękuję, po prostu za poczucie humoru.


v

Ładny mi Staff (siedemnastowieczny). I żeby nie było, że nie wiem, co mówię, bo sam Staff nawiązał do siedemnastowiecznego myśliciela, to i ja nawiązałem do tego, do czego nawiązał Staff. A tak poza wszystkim to, czy jest obowiązek znania Staffa.


v

Tak właśnie wychodzi Twoja obłuda.


v

Dlaczego Ty się nie cieszysz tym, co Ty piszesz, tylko się martwisz tym, co ja piszę.


v

Religijni to raczej różni ludzie, najgorsi wydają się świętsi od najświętszych.


v

Albo się nie zbliżać, albo daje popalić.


v

A któż to przeczyta, to chyba cały dzień trzeba by było czytać. Ale trud może się opłacić, bo kilka perełek można wyłuskać.


v

I czasami taka znajomość pomaga, a czasami przeszkadza; zresztą jak wiedza, jednych wyzwala, drugich więzi.


v

Bardzo symboliczne. np. pień drzewa symbolizuje życie, a schody, stopnie, linie, w górę, w szerz symbolizują Was. Nie wiem, co symbolizuje mur, ale pewnie poza tym, że to samo co drzewo, pewnie to, co chroni/łączy i to co dzieli.


v

Masz rację, człowiek całe życie się przeobraża (nie mylić z tym, że niektórzy całe życie się obrażają).


v

A dzisiaj Niemcy, żeby tylko w osobach Arabów, jeśliby tylko mogli, to by rozjechali/zniewolili Polskę, wszak niekoniecznie samochodami osobowymi.


v

Żeby tak można było powiedzieć: potrzeba człowieka - nie potrzeba cudów.


v

O tak, wnętrze człowieka jest wnętrzem kosmosu.


v

Taniocha tak transmitować takie doniosłe wydarzenie, w każdym razie na siłę/ilość nie stanie się ważniejszym.


v

Nawet jeśli oczywistość, wcale nie taka oczywista.


v

Nie musi być coś zapomniane, żeby przypominać o tym, a nawet dlatego nie będzie zapomniane, że się o tym przypomina (niekoniecznie do znudzenia).


v

A nawet robię to z przyjemnością, choćby i dlatego, żebyś ty również miał okazję i przyjemność popisać się elokwencją.


v

Papieżowi, jak przystało na głowę Kościoła i na imię Jego nie chodzi o etykietę.


v

Właściwie to my całe życie piszemy o jednym jeden niekończący się nigdy wiersz.


v

Zwięźle i dosadnie.


v

Albo i nie ma czego żałować (a człowiek żałuje).


v

Mogę tylko przyklasnąć i to odnosi się do jednego i drugiego.


v

Nie racz mnie więcej tym rusofilem.


v

Niech ona sobie raczy swoimi rewelacjami takich jak ona i jej podobnych. Ja jej dziękuję, nie skorzystam, nie podpisuję się pod tym o czym mówi, a właściwie co mąci, jeśli nie ściemnia.


v

Frustratami nie jest nikt więcej, tylko oni sami są, i za wszelką cenę usiłują obrócić czyjś sukces w porażkę. I jak dla mnie jest to zwykłe szubrawstwo i szalbierstwo. A Tobie gratuluję rozeznania co jest czym. Ale proszę Cię, nie daj sobie wmawiać wszystkich wszystkiego.


v

A pewnie że z punku widzenia komunistycznych oprawców i zdrajców ojczyzny, czym większą ktoś się wykazał walecznością (wręcz bohaterem), ten jest tym bardziej wyszydzany i opluwany, ale zapewniam Cię, że prawdziwie winni morderstw niewinnych osób nie zmyją tym swojej winy, tylko ją potęgują i utrwalają. I to nie ja wymyśliłem, że dla jednych świętością jest Bóg, Honor i Ojczyzna, a drugim przyświeca Komuna, zasadniczo dzisiaj kryjąca się pod płaszczykiem lewactwa, a właściwie libertynizmu ze sztandarem multi-kulti (zasadniczo przyczyny całego zła w dzisiejszej Europie).


v

A niektórzy nie chcą zauważać przyczyny, chyba całego zła w Polsce i na świecie - Komuny, która zasadniczo przeniknęła wszędzie, a co dopiero do Solidarności.


v

Powtarzasz jak katarynka - ciemny lud, jakby ciemnego ludu nie było tyle samo na szczytach władzy (również religijnej), co na każdym poziomie, nawet najniższym, takim właśnie w którym my królujemy. A czyż ciemny lud (w osobie najniższej warstwy społecznej) nie jest najlepszym, najwygodniejszym (a bo to nie wiadomo dla kogo)  chłopcem do bicia. Inaczej mówiąc jedynie winnym jest ciemny lud, bo ktoś tak chce, bo komuś tak wygodnie, bo kogoż łatwiej można wydoić, bo przed kim jeszcze najjaśniej błyszczeć (jeśli i właśnie nie przed ciemnotą).


v

Nie abstrahując od niczego, to ludzkość i tak zmierza z dupy do dupy, a przynajmniej wszystko, co człowiek robi, a co się nazywa życiem oparte jest na dupie, a to znaczy, że w największym stopniu na cwaniactwie, a w mniejszym, jeśli nie najmniejszym na miłości i umyśle.


v

Jeśli brak celu, to wszystko zamiera.


v

Bez motywacji, to właściwie bez życia.


v

Może zwykła, a może niezwykła demagogia ze zwykłych i niezbędnych rzeczy, bo przecież koniecznością jest taka, czy inna obronność kraju, widać nie dla wszystkich (niektórym chyba jest obojętne, czy ty jest Polska, czy Niepolska).


v

Jego interes mówić tak jak mówi, a mój interes w wierze katolickiej.


v

Którymi są prawdziwe religie, są tacy którzy to wiedzą. Można im chyba pogratulować.


v

Każdy bierze z każdego wydarzenia to, co mu najbliższe, chociaż nie każdy z wszystkiego robi sensację.


v

Nie od wczoraj wiadomo, czym tak naprawdę jest demokracja. I wiadomo jakie bywają dyktatury, również dyktatury demokracji (raj libertynizmu).


v

‘ciepłe posadki’, właściwie to o to chodzi, tylko problem w tym, komu. no i Ty wiesz swoje, a ja wiem swoje.


v

Swój ciągnie do swojego, ale na dobre to nie zawsze znaczy na swoje.


v

W mowie jest odbity, bądź przejawia się cały człowiek, chociaż i tak o człowieku więcej mówi mowa ciała niż tylko języka słowa.


v

Nie mam nic przeciwko wierzącym i nie mam nic przeciwko nauczającym/namawiającym na swoją wiarę, ale mam wiele przeciwko innemu (gorszemu albo lepszemu) traktowaniu niewierzących i innowierców (zrozum mnie dobrze, wiem także, że równo, to nie znaczy po tyle samo dla wszystkich).


v

Tylko jak się nauczyć odwagi, bo błędy, porażki, rozczarowania raczej nie bardzo jej uczą.


v

Jedyne mury jakie sobie stawiamy do wolności, stawiamy w głowie i w sercu.


v

Wybacz, ale efekt obijania się, przynajmniej mi bardziej się kojarzy z czymś sinym niż kwaśnym.


v

Coraz więcej takich, którzy biorą, bo nie mają wyboru.


v

Jaki ja jestem głupi, że mnie wciera kojarzy się z czymś innym (dla ułatwienia mogę dodać, że prawie z tym samym, co wyciera).


v

Chciałbym, żeby tak było, bo tak chyba nie jest.


v

Zmyślnie, a więc tak, jakby (za nic) nie pomyślał.


v

Z drugiej strony symboliczne jest to, że tak schody, jak i mur są za Wami.


v

A któż by go tam dojrzał, gdyby nie podpowiedź.


v

I nie bez kozery jest to, że to jest o najpiękniejszej dziewczynie w mieście.


v

nie wiem gdzie/kiedy jest ‘teraz’, ale wiem że nie jest, ani cokolwiek dalej, ani cokolwiek bliżej, którymi są przeszłość i przyszłość.


v

Kto siedzi najwyżej ten jest najważniejszy, tylko nie wiem czy to ludzie zachowują się całkiem jak zwierzęta, czy zwierzęta jak ludzie. Ale stawiam, że to jest naturalne zachowanie zwierząt.


v

Właśnie niedawno gdzieś to było, że jeśli się do czegoś podchodzi entuzjastycznie, to nic człowiekowi strasznego.


v

Z entuzjazmem łatwiej (przynajmniej się wydaje). Niezamierzona aluzja `wydaje się`.


v

Żeby tylko nie skończyło się na falstarcie.


v

Nie wiem co, ale ciśnie mi się na usta, taka Polska nie zginie.


v

Już wiem co, przecież pola, pola, pola (od krańca po kraniec), a to Polska właśnie.


v

Nie cierpię ludzi roszczeniowych, i moim roszczeniem jest, żeby oni nie cierpieli ze mną.


v

Każdego można przedstawić z najgorszej strony, i najgorszymi z najgorszych są ci, którzy to robią, i oczywiście w imię miłości i prawdy.


v

Naciągana rzecz, ale czy coś dzisiaj takie nie jest.


v

Dzięki ale to, co dla Ciebie jest czymś, dla tylu jest niczym, nawet światło może być ciemnością, a przynajmniej niektórzy tak potrafią jasność ściemnić.


v

Mam już w oczach piasek.


v

Papież idzie pierwszy, a jeśli nie chce iść po dywanie, to nikt go do tego nie zmusi, ale żeby dotrzymać kroku papieżowi prezydent musi iść po dywanie.


v

Można, a nawet trzeba zaniemówić.


v

Działa w dwie strony (zresztą jak wszystko).


v

I jak tu mi nie zakląć, bo zwalniają nawet matki z dziećmi. I lepsza jest/będzie nawet mało płatna praca (byle niezdziercza i nietoksyczna), bo wypadniecie z rytmu wybija człowieka z równowagi i trudno się wraca na stare/nowe tory. Ale też trudno przesądzać, co dla kogo na przyszłość jest/będzie dobre/odpowiednie. Ale optymistyczne podejście (jak już tyle razy była o tym mowa) sprawę ułatwia.


v

Jesteś wyśmienitym logikiem, a moją lepszą, bo chyba niekoniecznie wyśmienitą stroną jest ironia, zwłaszcza z samego siebie.


v

Radca mnie mierzi. A bo ja myślałem, że na randce. Ale jak bardzo inspirujący ten Mucha Alfons.


v

To jest chyba najważniejsze, a jeszcze najlepszym nie jest na siłę przypodobywanie się, czy robienie świętym.


v

Albo możesz, albo musisz, a ktoś może sobie myśleć, że to co komuś, to nie sobie.


v

Najbardziej trzeba się modlić o to, żeby nas Bóg strzegł przed niektórymi. mądrościami (jak myślisz, co mam na myśli)


v

Człowiek jest i powinien być stworzeniem rozumnym, ale co człowiekowi po rozumie bez serca, bez miłości.


v

Dla jednych Szwajcaria to (głównie) Galia, dla drugich, co najmniej kolonia syjonistyczna (i to odwieczna).


v

Dzieje się na świecie (nie tylko literackim), jak tu nie przyklasnąć.


v

Chwała poległym, ale nie każde pole musi być polem chwały.


v

Nie polecam, ale właśnie czasami, jeśli nie można inaczej, to tak/jakoś trzeba.


v

Właśnie co dopiero podkreślałem, co komu po rozumie bez miłości.


v

Twoje wywyższanie się, a poniżanie innych pewnie nie jest gówniarskie.


v

Nawet jeśli milczenie, zwłaszcza wspólne jest i to nieraz jak bardzo wymowne, to jednak co (do)słowne, to (do)słowne.


v

Najważniejszy jest szacunek dla człowieka, a najgorsze jest traktowanie ludzi z góry.


v

Na co komu potrzebna jest wybiorczość, a choćby po to, żeby się poczuć (i to wcale nie przez chwilę) Bogiem.


v

A więc wiedz, że choćby takie określenia/epitety, jak ‘plastuś’, czy ‘gówniarskie’ jest poniżaniem innych, a wywyższaniem się. Ale co (jedno i drugie) w gruncie rzeczy i tak poniża samego autora, tylko że zacietrzewienie i nienawiść nie dają tego dostrzec.


v

A niektórzy to nawet szukają wartości w miłości, ale czy to źle - nie.


v

Jak to dobrze że mnie wtedy tam nie było, nie wiedziałbym co zrobić.


v

I dobrze (że zbyt proste /jeśli tylko proste może być prostsze od prostego/).


v

Będę złośliwy i powiem, że dla niektórych napisać wiersz to tak, jak splunąć. Ale też gwoli prawdy zajrzałem tu (na ten portal), bo się stęskniłem za Twoimi/Pani (już nawet zapomniałem czy jesteśmy na ty czy nie) wierszami. A jak już tu jestem, to wcisnę też swój wiersz, a może nawet mnie wciągnie na więcej.


v

Nie czytałem (i nie chcę przeczytać), ale ja gdzieś od dekady lat prawie nic nie czytam (z) książkowej prozy. Ale co do tej książki, to Ci wierzę jaką jest i co to może być za film, zresztą karta tytułowa obwieszona jest zachętami jak choinka na święta.


v

Powiedzmy (czyli nie na pewno), że nie wiem dlaczego komunizm jest zakazany, ale wiem (powiedzmy że wiem), że teraz cały komunizm jest w libertynizmie europejskim.


v

A `marksizm kulturowy`, to dla mnie za wysokie progi.


v

Jak i każde pole nie musi być polem truskawkowym, czy lawendowym.


v

Jakże znamienne jest to, że my często nazywamy miłością to, czego nie było, a właściwie to, co miało być.


v

Ja uważam, że związek jest większy niż Ty myślisz/podajesz, a może nawet jest kluczowy. I bardziej bym się kierował w stronę wspólnoty, która po prostu była, jest i będzie chybionym współistnieniem (chybioną współpracą, czyli uzupełnianiem się), co najwyżej dobrym na krótką, jeśli wręcz nie na bardzo krótką metę. Zresztą potwierdzają to swoją polityką nawet gospodarki Chin i Rosji, że komunizm to, co najwyżej parawan/przykrycie, a życiem rządzą całkiem inne prawa i żądze.


v

Dobrze, dobrze, dobrze, ale bardziej niż kogoś polecam pilnować siebie.


v

A co do wierszy, to cieszę się, że moje takie nie są jak Twoje (chociaż Twoje są wyśmienite, a moje tylko prostackie).


v

Których, kogo, jakich wypadkowych, jeśli nie niespodziewanych (żeby nie powiedzieć - ‘znienackowych’).


v

Bo to ja napadłem na prezydenta i wiem lepiej jak prezydent ma chodzić.


v

Bez mała jak jedyny sprawiedliwy.


v

Jedyna, a (dla) każdego inna, znowu ta miłość, czy ta śmierć.


v

Przepraszam ale dla mnie tak jasne jak kolorowe jarmarki (albo świecidełka odpustowe).


v

To jest jedna z lepszych rzeczy jaką ostatnio usłyszałem od Ciebie. Zaraz tam zajrzę, a może i zajarzę.


v

W tej piosence wolę chyba Laskowika, nawet jeśli mniej wystrzałowy.


v

Trochę, to na dużym, bo duży rozum, to wystarczy na małym.


v

Trochę to dziwne, bo przecież ludzie są stworzeniami stadnymi i ciągnie ich do siebie, jak (bardzo) chyba tylko diabli wiedzą. Ale problem jest chyba, albo największy w tym, że ludzie (zresztą jak i wszystkie chyba zwierzęta), gdy żyją w marazmie i beznadziei, gdy mogą sobie pozwolić na nicnierobienie, gdy nie napotykają na trudności (widać sama motywacja, sam cel nie wystarczy do życia) to nie mają po co żyć, to zmierzają (chociaż niekoniecznie wprost) do samozagłady. Chyba sam sobie trochę przeczę, ale może chociaż krążę koło prawdy.


v

A przynajmniej dobrze być pod wpływem czegoś, najlepiej chyba miłości, chociaż samą miłością człowiek chyba nie wyżyje.


v

I jest, chociaż zmieniło swoje (prze)znaczenie.


v

Rzecz jednak w tym, że nie każde pole jest polem wyprowadzania w pole.


v

Rano też diabli biorą to, co się pomyślało przed zaśnięciem, a nie zapisało.


v

A tak bardziej serio to komunizm po prostu jest niewydolną instytucją.


v

A jaki by nie był, to silniejsi mają rację.


v

Piszę bzdury, bo nie przemawia przeze mnie zawiść.


v

Znając siebie to chyba nie na długo tu jestem, a przynajmniej już mnie nie bawi konkurencja i nie cieszą pochwały, przynajmniej tak bardzo jak kiedyś. Inaczej mówiąc, stałem się leniwy, zobojętniały, no, co najwyżej zgryźliwy.


v

Taki temat potraktowany ironicznie, a nawet sarkastycznie, wielkie brawa. a przynajmniej bardziej dociera do człowieka niżby ze śmiertelną powagą.


v

Widocznie od plusów nie ma ucieczki.


v

Ładna bazgranina.


v

Ta odpowiedź to już jest wyższa szkoła jazdy, a ja pewnie też bym chciał, ale nie wiem czy bym tak pomyślał, już prędzej bezwiednie. Zapamiętam więc już, może nawet na cale życie, że człowiek, a przynajmniej niektórzy ludzie istnieją (najbardziej kimś ważnym/niezastąpionym) tylko w mniemaniu o sobie. Chociaż można się jeszcze zastanowić, czy to dobrze, czy źle dla nich samych, ale chyba dobrze, a może źle.


v

Ale to chyba nie znaczy, że spać należy kłaść się rano, a wieczorem zabierać się do pracy, czasami nawet z pomyślunkiem (tj. z pomyślnym myśleniem, tj. z pozytywnym efektem myślenia).


v

Dobre, a czym lepsze, to tym bardziej to człowieka z kamienia nie rusza.


v

Szczęśliwa, bo szczęśliwy kto może się przejrzeć w czyichś oczach (chociaż mówi się, że miłość jest ślepa).


v

Było ich kilka w moim życiu i dalej są.


v

Ano właśnie (tacy są ludzie), ale jeśli ma się coś we krwi, to jak się od tego uwolnić.


v

I bardzo dobrze, że tak będzie, a co, może wroga miała sobie dobrać (tak, czy inaczej) do współrządzenia.


v

Ja też jestem pod wpływem, Ty pewnie nie, Ty jesteś czysty (Polak).


v

Widocznie rodzimy się brudni, to nam piorą mózgi.


v

Niektórzy to nawet śmierci nie uszanują, ale co tam oni mieliby szanować, kiedy oni wolą śmierć (a choćby i słowem) zadawać.


v

Niezbite dowody i dupa zbita, albo i nie.


v

Wszystko mądrze i pięknie, ale z idioty i tak geniusza nie zrobi, przynajmniej na razie.


v

Co dla jednego jest świętością, dla drugich jest (cytuję:) „skurwysyństwem”.


v

Po co mnie tym wszystkim raczysz, ani mi to idzie przeczytać, ani oglądnąć.


v

Ja tego nie zmienię, choćbym chciał.


v

Ano właśnie, wybieraj, jeśli nie wiadomo co ważniejsze, to co groźniejsze/straszniejsze dla Polski.


v

To jest dopiero mały człowieczek, który wygaduje wielkie kłamstwa o wielkich ludziach.


v

Jeśli już, to każda religia jest wymyślona, ale któż nie popiera swojego, czyli tego w co wierzy. I niech już każdy chwali, propaguje swoje, byleby w godny sposób, a wtedy to sam człowiek jest godny i godny pochwały.


v

Nie należy robić tego, czego tylko każdy sobie zażyczy, bo to prowadzi do wariactwa, ktoś musi decydować, a kto jeśli nie zwycięzca, oczywiście taki zwycięzca, który jest zwycięzcą z woli narodu i dzięki (chcąc czy nie chcąc) demokracji.


v

Pewni ludzie tracą na znajomości z pewnymi ludźmi, czy oni nie mają pojęcia z kim obcują, kto się im przymila. Uprzejmość uprzejmością, ale co za dużo to niezdrowo.


v

Dobrze mówi, jak mało kto, a co dopiero jak na kogoś z drugiego obiegu.


v

Takie porównanie to jest wierzących bluźnierstwo, a niewierzących szalbierstwo.


v

Takie banalne, a nie możesz sobie odmówić przyjemności skorzystania z tego banału.


v

Właśnie czy nie właśnie ale to, co nas pochłania i tak pochłonie czarna dziura.


v

Prędzej już sam kamień się wzruszy (bo kamień też ma duszę) niż człowiek z kamienia (czyli z kamienną duszą).


v

Tak bywa, ale czy to wiadomo z jakiego powody, jaki diabeł w nim/kim siedzi.


v

A nawet nie da się bez jednego i drugiego, chociaż niektórym jedno wystarczy do życia do śmierci.


v

A czy mnie interesował/zatrzymał Twój wiersz nie jedynie dlatego, że obrażał głowę państwa polskiego. Bo co innego poglądy i preferencje polityczne (które każdy sobie może mieć, jakie tylko chce), a co innego epitet ‘kuku’. I nie mów mi, że to określenie jest niewinne, bo jak pokazują komentarze jest jednoznaczne negatywne, uwłaczające godności osoby publicznej/państwowej.


v

Jeśli się tak bardzo czegoś chce, to nie ma przeszkód.


v

To nie jest mało (rozmowa z cieniami), a może nawet więcej niż z samymi osobami.


v

Coś jednak nas determinuje (do tego/takiego, a nie czegoś/jakiegoś innego) i to może jeszcze przed urodzeniem się.


v

Ostatni zwrot to wyjaśnia, przynajmniej częściowo, a resztę trzeba sobie samemu dopowiedzieć, wszak nie wszystko musi być wyłożone na ławę (jak kawa), a czytelnik też może się wykazać inwencją (interpretacyjną).


v

Tak czy inaczej, jak w wariatkowie, na jakie miano zasługuje całe polskie szpitalnictwo.


v

Czyli wiadomo, że wariactwo. No, może jeszcze nie wszystko, ale to tylko dzięki temu Rządowi.


v

Prawie, ale nie ma co generalizować, a przynajmniej każdy odpowiada za swoje zasługi.

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Za dużo tego Askawin, po przeczytaniu można trafić do wariatkowa:)
avatar
takie same mnie nachodzą wątpliwości/przemyślenia, po prostu, że co za dużo, to niezdrowo :)
© 2010-2016 by Creative Media
×