Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2016-12-17 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3717 |
Słowo wstępne
`Od ściany do ściany` jest pierwszą książką poetycką Alfa Soczyńskiego i zastanawiać może, dlaczego osoba obdarzona dużą wrażliwością oraz olbrzymią intuicją tworczą tak długo czekała na swój oficjalny debiut. Intryguje to tym bardziej, że autor już w 1976 roku publikował swoje wiersze w renomowanej wówczas wrocławskiej `Odrze`, co dla wielu twórców było swoistą nobilitacją, a czasami rzeczą wręcz nieosiągalną. Niestety, przez wiele lat jego nazwisko nie pojawiało się w tytułach prasowych, almanachach literackich, konkursowych werdyktach oraz nie kojarzyło się z żadnymi koteriami, grupami i środowiskami twórczymi.
I dobrze się stało, że A. Soczyński przełamał pewne tajemnicze bariery, wrócił po latach do twórczych pasji oraz udostępnił czytelnikom fragment swoich poetyckich dokonań. Zbior sześćdziesięciu trzech wierszy z całą wyrazistością ujawnia spoleczną i estetyczną dojrzałość autora, jego przebogate doświadczenie życiowe oraz sposób oglądu, odbierania i oceny rzeczywistości. `Od ściany do ściany`, jak zresztą sugeruje tytuł, nie jest zbiorem utworów o jednakowej tematyce i taki być nie może, gdyż zawiera wiersze powstałe w ogromnej przestrzeni czasowej. Z konieczności muszą one podejmować różną problematykę, być inspirowane róznymi zdarzeniami i przeżyciami, charakteryzować się odmienną konstrukcją i poetyką. Ujawniają nam, jak autor przez lata zmagał się z rzeczywistością: czasami przyjazną, niekiedy obojętną, a niejednokrotnie wrogą i brutalną. Jak miotał się, odbijał `od ściany do ściany do ściany` w poszukiwaniu siebie, własnej tożsamości, swojego ja.
Ta różnorodność zamieszczonych w książce utworów nie jest z pewnością jej wadą, a wprost przeciwnie, czynnikiem podnoszącym jej wartość, a szczgólnie komunikatywność i przejrzystość konstrukcji. Pozwoliła ona bowiem pogrupować wiersze w zwarte logicznie cztery działy, z których każdy wyróżnia się odmiennością merytoryczną, emocjonalną i poetycką.
Najwyższe wartości autor upatruje w domu rodzinnym oraz w tym wszystkim, co się z nim kojarzy. Szczególnym sentymentem darzy on miejsce swoich urodzin - Kamieną Górę na Wołyniu, swoją pierwszą małą ojczyznę, utraconą ojcowiznę. Fascynujące jest to tym bardziej, że nieustannie wraca myślami do tej, niestety nieistniejącej już, miejscowości, mimo że nie byla ona dla niego przyjazna, że jako dziecko zaznal tam wielu upokorzeń i krzywd, że przeżył szalejący żywioł spalonej wioski i śmierć bestialsko zamordowanych jej mieszkańców. W dziecięce i młodzieńcze wspomnienia autor umiejętnie wplata najbliższe mu osoby, a szczególnie ojca, któremu przypisuje niemal wszystkie przymioty ludzkości, a który - jak pisze - nauczył się w życiu tylko ciężkiej pracy. Wspomnienia te są nadzwyczaj realistyczne i obrazowe, pisane prostym, a jednocześnie pięknym poetyckim językiem, wskutek czego czytelnik widzi, czuje i przeżywa to samo co autor i niemal tak samo jak autor. I jest to bezprzecznie szczególnie cennym walorem książki.
Zupełnie odmienny w treści i artystycznej wymowie jest rozdział drugi. Brak w nim emocjonalnego zaangażowania tak charakterystycznego dla wierszy omawianych wcześniej. Dominuje tutaj chłodny i beznamiętny opis rzeczywistości postrzeganej niejako z lotu ptaka, gdyż autor patrzy na ziemię z różnych wysokości i odległości, obserwując jej najprzeróżniejsze twarze, nieustannie poszukuje doskonałości. Ale poszukiwanie to jest spokojne, rozważne, brak w nim najmniejszego zaangażowania się po jakiejkolwiek stronie, autor oddycha `całym niebem (...) calym morzem`.
I niejako na zasadzie kontrastu otrzymujemy w kolejnej części książki teksty niesłychanie emocjonalne, osobiste, głębokie w treści i wymowie. Jest to swoista próba rozrachunku z rzeczywistością, próba oceny przemijania, sensu i wartości życia oraz roli jednostki w zbiorowości społecznej. Autor sugeruje czytelnikowi, a wręcz go w tym utwierdza, że każdy człowiek, każde pokolenie jest historią ludzkości, jej emanacją. Jest to historia obserwowana pod mikroskopem, a więc pozwalająca bardzo precyzyjnie dostrzec pojedyncze i zespolowe losy, syntezę miłości, zycia i śmierci oraz nieuchronnie rozpadający się świat fizyczny. Lecz autor - podmiot liryczne zdecydowanej większości utworów poetyckich - stanowczo oświadcza, że nie boi się `śmierci (...) burzy trzęsień wulkanów (...) kosmicznych katastrof`, bo warto żyć mimo czających się wszędzie ciemności.
I ten optymizm naturalnie przenosi się do ostatniej części zbioru inspirowanej przyrodą, doznaniami i wrażeniami z jego kolejnej. równie mu bliskiej małej ojczyzny. Stara Huta nad Baryczą, z którą emocjonalnie jest bardzo związany, do której zmierza niemal każdego tygodnia, to namiastka Kamiennej Góry na Wołyniu. Właśnie tutaj nad Baryczą powtarza niejako swoje dzieciństwo znad Ikwy, zachwyca się przyrodą, chłonie naturę, wędruje zanurzony w soczystą trawę, daje upust swoim ekofilozoficznym zainteresowaniom. Ta przawie dziewicza przyroda wywołuje wiele refleksji, wyzwala pytania, jak długo jeszcze jego nadbaryczńska przystań zachowa swoją naturalność, jak długo będą ludzie podobni do Wacka Ratyńskiego, którzy o tę przyrodę zadbają. Nie daje jednak odpowiedzi na te pytania, bo ich oczywiście dać nie może.
Tak jest właśnie poezja Alfa Soczyńskiego: prosta, a jednocześnie głęboka i refleksyjna, kojąca i pobudzająca do zadumy, wzruszająca swoją emocjonalnością, otwartością i komunikatywnością języka. A są to wystarczające powody, by sięgnąć po tę lekturę.
Wrocław, 15 stycznia 2000 r.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Pięknie przedstawiona postać pana Soczyńskiego odsłaniająca jego wrażliwość, wnosi wiele ciepła i sympatii do autora.
Chce się sięgnąć po Jego wiersze
Gratuluję i pozdrawiam.
Mam pytanie .Dlaczego, obecnie takiego zadania pan by się nie podjął?
oceny: bezbłędne / znakomite
a słowo wstępne to ten gatunek prozy -
poparta głęboką znajomością nie tylko omawianych /przez siebie/ tekstów, ale także wiedzą z zakresu
teorii dzieła literackiego, historii literatury i procesów literackich,
szerokiego tła obyczajowego, społecznego i historycznego
et cetera, et cetera
- to wyjątkowo trudny chleb:
co byś tutaj nie powiedział, zawsze od kogoś za to oberwiesz nie tylko zgniłymi pomidorami.
Ciężko sfrustrowany odbiorca - często niedouczony i mający problem z samym sobą - m u s i mieć przecież jakiegoś "chłopca /dziewczynkę/ do bicia".
To standard, i gniewać się o to może wyłącznie kolejny frustrat i niedouk.
Każda publiczna wypowiedź - nawet bełkot - ma swój /również publiczny/ rezonans
albo
NIE CZYTAMY poza książką telefoniczną /dzisiaj reklamówkami/
n i c z e g o,
albo z chorobliwymi wypiekami czytamy tylko i wyłącznie te teksty, których śp. Mamusia czytać zakazała.
Preferencje czytelnicze pozostałej /znikomej statystycznie grupy Odbiorców/- to ta sól i ten zaczyn, na którym jak chleb na drożdżach rośnie światowej klasy literatura polska