Przejdź do komentarzySonia /3/
Tekst 11 z 46 ze zbioru: Zapiski z pogranicza
Autor
Gatunekproza poetycka
Formaproza
Data dodania2017-03-21
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2420

Mama Soni powiedziała, że tego całego jej muzeum nie da się obejść za jednym zwiedzaniem, choćbyś chodził miesiąc i nie wiem jak się spieszył - tyle tam sal wystawowych, korytarzy i galerii.


- Tyle tam galerii? Nie da się wszystkiego obejść w jeden dzień??

- Nie da. Nie wiedziałaś? - głosem swoim dziecko aż całkiem chrypi.

- Odkaszlnij sobie. O, tak: kch! kch!


Sonia zanosi się takim kaszlem, że mało się w te kawałki nie rozerwie.


- Matko Bolejących! No, już! Soniu! Wystarczy! Dosyć. Soniu - dosyć.


Niektórych obrazów wcale nie wystawiano; leżały na jednym boku pogrese... posere... poregre... sowane...


- Może... posegregowane, Soniu?

- Posegregowane. Nie wiedziałaś?


W papier pakowy zawinięte i opisane na przyklejonej malutkiej karteczce malusieńkiej (tu paluszki bardzo chwytne starają się pochwycić maleńkość-malusieńkość tej karteczki). W takich wielkich-wielkich magazynach, do których dostęp mają tylko pracownicy muzeum i sprzątaczki (i dziewczynka z koronkowym babuni kołnierzykiem i fruwającymi warkoczykami robi w korytarzu z miotłą *bączka`... co, jak zawsze w takich razach, znowu ją przewraca wraz z wesołą szczerbą - i tą miotłą - na podłogę).


Mała Sonia też ten wstęp tam, do tych pogrese... poregre.. do tych obrazów w papierze, ma. Jak najbardziej (hop! na jednej nodze hop! hop! hop! z drugą nogą trzymaną *za nogę*).


- Zaraz się przewrócisz!

- To takie ćwi-cze-nie! - i zachrypiona Sonia popada w końcu w zadyszkę.


Mama była historykiem sztuki i znała na pamięć wszystkie prace najwybitniejszych malarzy, architektów i rzeźbiarzy; umiała szczegółowo opowiadać o ich życiu i arcydziełach. Mama była bardzo mądra.


Sonia też była bardzo mądra - no, pewnie! Sama uczyła się czytać i fikać, rysowała wesołe obrazki, biegała z babunią do teatru lalek, zwiedzała wystawy i chodziła z mamą do filharmonii...


- A z tatusiem? Gdzie chodziłaś, Soniu kochana?


Trzy razy na tydzień przychodził do niej rozczochrany...


- Matko! Chyba nie... Rozczochrany??

- Bardzo-bardzo! - i zachrypiona dziewczynka z pasją tarmosi swoje warkoczyki, aż jeden z nich w ten sposób bardzo rozczochrany całkiem się rozlatuje.

- Chodź tutaj. Poprawimy ci fryzurę.


Sonia podchodzi i obiema rękoma odgarnia z buzi niesforne swoje bardzo piękne-piękne, jasne, jak ta przędza, włoski.


- Kto taki rozczochrany trzy razy na tydzień, Soniu...

- Korepetytor. Od gry na pianinie. Nie wiedziałaś?

- Taki rozczochrany, jak wkurzony Chopin? Jak Musorgski, cały potargany??

- Taki! - i Sonia znowu tarmosi swoje warkoczyki, w tym jeden jeszcze ciągle zaplatany.

- Kochanie, widzę już doskonale, jaki ten twój korepetytor wkurzony. Jeszcze chwileczkę... Sonia, proszę cię, stój spokojnie i nie tarmoś włosków, bo trzeba będzie do nocy te warkoczyki rozleciane zaplatać.


Dziecko ciężko, jak strudzony kowal, wzdycha - i już po chwili porządek we fryzurze Soni znowu, jak zawsze, pokazowy wzorowy.


I były też lekcje angielskiego z panią Anią w okularach.


- Czemu angielskiego?

- Bo-an-giel-ski-bar-dzo-nie-zbęd-ny! - i dla odmiany druga noga teraz skacze z pierwszą trzymaną *za nogę*. A Fiediuszka tymczasem...


- Ostrożnie, bo... - ale nic już więcej ostrzeżenie nie zdąża powiedzieć, bo Sonia już znowu przewrócona leży jak długa, a szczerba się śmieje od ucha do ucha.


- Ten Fiediuszka - łobuzek!


A w środy dziewczynka jeździła z mamą na basen.


- Umiesz pływać? O, jejku! Jaka dzielna pływaczka! Zuch! (i Sonia robi... szpagat... no, prawie szpagat).


Cdn.


  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Pięknie i dowcipnie oddany klimat miejsca, indywidualność głównej bohaterki oraz innych postaci opowiadania.
© 2010-2016 by Creative Media
×