Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-11-12 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2462 |
Moje defilady
Uczestniczyłem w wielu przeróżnych defiladach, paradach i marszach. Może to z tytułu wykonywanego w przeszlości zawodu, może z powodu moich społecznikowskich pasji, a może ze zwyczajnego przypadku. Opiszę krótko tylko kilka.
Jest upalny lipiec 1964 roku. Wraz z grupą około stu pięćdziesieciu absolwentów czwartych klas dziesięciu liceów pedagogicznych z województwa warszawskiego (z wyjątkiem Warszawy) uczestniczyłem w obozie sportowym w Różanie nad Narwią. Nagle kierownictwo obozu otrzymało ze stolicy polecenie wyselekcjonowania ośmiu uczniów, którzy wezmą udział w uroczystej defiladzie z okazji 20-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej jako sportowcy Mazowsza. Znalazłem się w grupie tych szczęśliwców. Rozpierała mnie duma, kiedy 22 lipca defiladowaliśmy ulicą Marszałkowską, niosąc potężny herb Mazowsza oraz makietę najsłynniejszej wówczas budowli socjalizmu w Polsce, czyli płockiej Petrochemii.
Dwa lata później. Trwają obchody 1000-lecia państwa polskiego oraz przygotowania do potężnej defilady. Defilada ta miała różnić się od wszystkich dotychczasowych tym, że przewidziano w nim tak zwany rzut historyczny, a w nim między innymi wojów Chrobrego, rycerzy spod Grunwaldu, husarzy spod Wiednia, piechotę wybraniecka, legionistów Jana Henryka Dąbrowsmkiego, kosynierów Tadeusza Kościuszki, ułanów II Rzeczypospolitej, żołnierzy września 1939 roku oraz zwycięzców w operacji berlińskiej. Miałem szczęście trafić do tej ostatniej grupy. Równie z rozpierającą piersi dumą maszerowałem z pepeszą w osiemdziesięcioosobowej kolumnie ulicą Marszałkowską przed trybuną honorową usytuowaną w tym samym miejscu placu Defilad co przed dwoma laty. I co ciekawe, chociaż nikt wówczas nie słyszał o jakichś tam grupach rekonstrukcyjnych, to wszyscy defilowaliśmy w wiernych replikach umundurowania i z uzbrojeniem z poszczególnych epok, a wojowie Chrobrego, rycerze spod Grunwaldu, husaria spod Wiednia oraz ułani II Rzeczypospolitej jechali na prawdziwych koniach.
11 listopada 2018 roku. W całym kraju organizowane są uroczystości czczące 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości, w tym defilady, parady i przeróżne marsze. Z racji wieku nie jadę do stolicy, ale czczę to wielkie święto we Wrocławiu. Główne uroczystości odbywają się na placu Wolnośc, na który ma dotrzeć z różnych części miasta pięć kolumn uczestników radosnej parady niepodległości. Jedna z nich, chyba najważniejsza, bowiem zajmie miejsce w sektorze bezposrednio przed trybuną honorową, rusza z wrocławskiego Rynku. Na jej czele maszeruje Orkiestra Reprezentacyjna Wojsk Lądowych, za nią kompania honorowa garnizonu Wroclaw, pododdziały wszystkich służb mundurowych oraz liczne poczty sztandarowe. Podobnie jak przed laty z dumą maszerowałem w tej wielkiej, pokojowej manifestacji, lecz tym razem w składzie pocztu sztandarowego Związku Inwalidów Wojennych RP. Piekna uroczystość, wspaniała świateczna, radosna atmosfera. Po prostu chce się żyć.
Nie z potrzeby serca, lecz chyba tylko ze zwykłej ludzkiej ciekawości poszedłem obejrzeć wieczorny masz lysogłowych patriotów, faszystów i nacjonalistów, który prowadzili znani ze swojej rasistowskiej i ksenofobicznej aktywności Marian Rybak i były ksiądz Jacek Miedlar. Stanąłem przed barem Barbara na skrzyżowaniu ulic Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej, gdzie ze względów bezpieczeństwa zostało wydzielone metalowymi barierkani miejsce dla widzów, przeciwników faszyzmu. Niesamowity jazgot i wybuchy petard sygnalizowały, że zbliża się rzekomo patiotyczny, pokojowy marsz. Słychać złowieszcze okrzyki, że zaczyna się prawdziwa święta wojna. Wtórują im hasła: `Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę` oraz `Tu jest Polska`, a takze `Bóg, honor, ojczyzna`. Palą się race, wybuchają petardy, a część z nich trafia w grupę osób stojących na skrzyżowaniu i śpiewajacych hymn narodowy. Jedna z nich przelatuje mi obok głowy i wybucha około metra ode mnie, inne również w poblizu. Lecą również póltoralitrowe butelki z wodą. Sytuacja staje się groźna. Jest kilka osób rannych, w tym obuywatel Wielkiej Brytanii. Władze miasta rozwiązują ten marsz, ale jego przywódcy są bezkarni, skrecają ulicą Swidnicką w kierunku Rynku i tam kontynuują swą wielką, pokojową misję.
oceny: bardzo dobre / znakomite
Niestety, w świat poszły obrazki z Warszawy i Wrocławia.
.
oceny: bezbłędne / znakomite
Dlatego wszystkich chętnych do chodzenia zapraszam o każdej porze dnia i roku na spacerek alejami gwiazd, gdzie i cicho, i kontemplacyjnie, i nikt fajerwerków petardami w łeb ci nie przyfasoli.
Poza Polską odzyskanie niepodległości od wczoraj obchodzą także nasi wielcy Sąsiedzi, Estonia, Łotwa i Litwa, ale nie słyszałam, żeby było o tym równie głośno - i na temat - także na forum naszych szczebli rządowych. Aspiracje europejskie tak, lecz... bez oglądania się na Europę??
Poza polskimi aglomeracjami po miasteczkach i na głuchej prowincji 100-lecie Niepodległej przeszło bez większego echa (wystarczy luknąć na martwe tam blokowiska i na powszechny np. w oknach brak flag jak Polska długa i szeroka): samo 500 plus chyba jednak nie wystarczy, żeby mieć siły i moce przerobowe do świętowania
oceny: bardzo dobre / znakomite
U mnie na szczęście nie było żadnych łysych karków, nacjonalistów i nowych faszystów. Nie było fałszywych okrzyków o ojczyźnie. Tak więc - przyjemnie spędziłem święto, w gronie znajomych, na uroczystości centralnej pod Pomnikiem Żołnierza Polskiego na Rynku, a później przy kawie był czas na kameralne świętowanie :)
oceny: bardzo dobre / znakomite
Natomiast chyba w przypływie wielkich, buzujących emocji pomyliłem imię. Otóż ten najbardziej rozpoznawalny w świecie polski patriota to nie Marian, a Piotr Rybak. Wobec powyższego wszystkich Marianów Rybaków, w tym mojego przyjaciela, szczerze przepraszam.
Powiedz mi tylko, po co poszedłeś oglądać to rykowisko baranów? Nie lepiej byłoby posiedzieć pod dębami na Ślęży, lub przynajmniej w Parku Szczytnickim?
Pozdrawiam.
Chodziłem tez popatrzeć. I 11 listopada obejrzałem sobie paradę w Kielcach - był ustępujący prezydent miasta, ale jego kontrkandydatów już brakło. I podpici słonecznicy z biało czerwonymi chorągiewkami - mocno niejednoznaczny widoczek. Ale tych radykalnych patriotów nie widziałem - może pojechali do Warszawy czy Wrocławia?
i do dzisiaj wciąż /jak Lenin/ żywej czarno-białej narracji
wszelkie na żywo
parady,
masowe pielgrzymki,
defilady,
procesje,
wód stoki,
i inne marsze
wyglądają zaiste imponująco,
bo od zawsze żądna igrzysk i chleba złakniona gawiedź ma darmową przy okazji cukrową watę, pyszniutką dawno niewidzianą /wyborczą/ kiełbasę i koguciki na drucikach.
Brawo my!