Przejdź do komentarzyPrzejście na czerwonym
Tekst 21 z 32 ze zbioru: Duperelkowate
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2018-12-12
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1381

PRZEJŚCIE NA CZERWONYM

Wiele rzeczy- niby niedozwolonych i karalnych – zrobić można, ale delikatnie, z daleko posuniętą ostrożnością. Jak przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle. Są takie godziny, gdy światła działają, samochodów jeździ niewiele i czasem szkoda czasu na próżne czekanie na zapalenie zielonego. Trzeba tylko zachować ostrożność. Mój sąsiad w takiej sytuacji spojrzał w lewo i w prawo – nic nie jedzie?, więc naprzód. Radiowóz też oczekujący na zapalenie zielonego, poczekał aż to się stanie i dopiero wtedy podjechał do mojego sąsiada. Od tego momentu sąsiad w takiej sytuacji patrzy w lewo, w prawo i za siebie, na jezdnię. Czyli: czegoś się nauczył. W przeciwieństwie do Tomka.

Na początku nowego tysiąclecia trwały w Kielcach juwenalia i policjanci krążyli w okolicach kampusu Politechniki Świętokrzyskiej. Tomek z kolegami idąc z tamtej strony doszedł do ul Warszawskiej i jako że świeciło się dla nich czerwone światło, spojrzeli w lewo i w prawo: nic nie jedzie, więc naprzód. Gdy przeszli przez ulicę z zarośli po drugiej stronie ulicy wyszedł policjant i podniósł rękę do góry nakazując zatrzymanie. Tomek z kolegami zrobili sarnie oczy: my biedni studenci, nigdy więcej, to ostatni raz. Policjant  się zlitował i dał pouczenie zamiast mandatów. I chłopaki ruszyli dalej. Od Warszawskiej do Toporowskiego jest kilkaset metrów i oba przejścia dla pieszych widać doskonale, bo dzieli je prosty odcinek chodnika. Przy Toporowskiego  sytuacja się powtórzyła. Czerwone światło, spojrzenie w lewo i w prawo, marsz naprzód, policjant wychodzący z zarośli, sarnie oczy, my biedni studenci…  I nawet policjant był gotów zachować się tak samo. Tyle, że ten stojący przy Warszawskiej wszystko widział i przez radiotelefon skomunikował się z kolegą stojącym przy Toporowskiego. Jako że tylko kilka minut dzieliło ten ostatni raz od poprzedniego ostatniego razu tym razem jednak skończyło się to mandatem.

Można robić rzeczy niedozwolone i karalne, ale trzeba to robić z głową. A jeśli się przy tym kłamie, to trzeba to robić szczerze.

  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Samo życie, tylko obyczaje policyjne niezmienne. Bardzo ciekawy i pouczający opis zdarzeń.
Przydałyby się przecinki przed: też oczekujący, aż to, idąc, doszedł, nakazując, tym razem.
Natomiast zbędny jest przecinek w zwrocie: Tyle, że. Nieco dalej w podobnym zwrocie "Jako że" już go nie ma i słusznie.
avatar
Policja zamiast czerwonego światła dla studentów powinna pilnować dla nich zielonego. Wtedy nasz obywatel przestałby po murach wypisywać, gdzie się tylko da i nie da, wszystkim znane skróty.

Nie przypominam sobie podobnych "grafiti" za mojej młodości studenckiej
avatar
Pilnowanie światła ZAMIAST pilnowania samochodów - to szybki patent na swój własny pogrzeb. Co zresztą widzimy na polskich przejściach dla pieszych non-stop, odkąd wymyślono u nas światła.

Pijany/naćpany na zebrze nie dostrzeże policjanta, choćby miał nie sarnie, a sokole oczy
avatar
Można robić rzeczy niedozwolone i karalne itd., itd. (patrz ostatni akapit) tylko w Polsce.

Dlaczego tylko u nas?

Bo demokracja wszystkim nam się myli z anarchią??
avatar
Nie, to nie anarchia, nie na tym poziomie. To raczej świadomość tego, że prawo stanowione jest tu tworzone nie dla nas, ale przeciw nam. I to, że nie mamy na proces jego tworzenia żadnego wpływu. Ja się tak czuję. Od 1988 biorę udział w różnych głosowaniach, wyborach. NIGDY NIKT Z TYCH NA KTÓRYCH GŁOSOWAŁEM NIE ZOSTAŁ NIGDZIE WYBRANY. Jak mam się czuć? Co z tego prawa jest mojego?
© 2010-2016 by Creative Media
×