Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-05-30 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1252 |
- Zawsze. Cały boży dzień tak paplają.
- I wam nie nudno?
- A co ja! Ja przecież tego wcale nie słucham!
- Nie da się chyba całkiem nie słuchać. Wujek może to zauważyć i się obrazić.
- A skąd to wiedzieć mogą? Patrzę przecież na nich. Oni sobie gadają - a ja patrzę, a swoje myślę.
- O czym takim myślicie?
- A o wszystkim. Ogórki trzeba solić, to myślę o ogórkach, do miasta trza kogoś posłać - o mieście dumam. Co potrzebne w domu - o tym wszystkim myślę.
- Czyli chociaż i razem żyjecie, to tak naprawdę jednak samotnie?
- Tak prawie jak sama. Chyba że czasem pod wieczór do głowy im przyjdzie chętka w duraka pograć - to i gramy. A i wtedy pośrodku gry zatrzymają się, karty złożą i zaczynają paplać. A ja patrzę. Za nieboszczki Ariny Pietrowny weselej było. Przy niej bali się tak robić; niby nie-nie, a jednak powściągnie go staruszka. Dzisiaj to już do niczego to niepodobne, jak to się rozzuchwalili!
- No, właśnie! sama widzicie! przecież to, Jewpraksiejuszko, straszne! Straszne jest, jak człowiek mówi, i nie wiesz, po co ta cała mowa, o czym i czy kiedy w ogóle się skończy! Przecież to okropne? robi się w duszy niesamowicie?
Jewpraksiejuszka spojrzała na Aniusię, jakby pierwszy raz na tę zadziwiającą myśl wpadła.
- Nie panienka jedna, - powiedziała, - wielu z naszych ich za to nie lubieją.
- Ach tak!
- Tak. Choćby i ci nasi lokaje - ani jeden z nich długo tutaj we dworze nie pobędzie; prawie co miesiąc ich zmieniają. To samo zarządcy. I zawsze przez to samo.
- Tak wujek dokucza?
- Wszystkich ujeżdżają. Pijaki - ci zostają, bo taki nic nie słyszy. Choćbyś mu do ucha trąbił - u takiego głowa to samo, co garnkiem nakryta. Ale i to też źle: *oni* pijaków nie lubieją.
- Ach, Jewpraksiejuszko, Jewpraksiejuszko!, a wujek mnie jeszcze namawia zamieszkać w Gołowliowie!
- A co, panienko! zostalibyście z nami! przy was może nie mieliby sumienia!
- No, nie! pokorna sługa! ja przecież nie ścierpię patrzeć mu w oczy!
- Ano, co tu gadać! wy co innego - szlachcianka! Macie własną wolę! Ale pewnie wola wolą, a też i wy czasem, jak wam zagrają, tak też i tańcujecie!
- I to jeszcze jak często!
- Takem i myślała! A wiecie, o co to ja chciałam was spytać: dobrze to być aktorką?
- To swój kawałek chleba - dlatego dobrze.
- A czy to prawda, co powiadał Porfiry Władimirycz: jakoby tam obce chłopy zawsze za kibić obłapiają?
Aniusia zarumieniła się.
- Wujek nie rozumie, - odparła rozdrażnionym tonem, - dlatego te głupoty plecie. Nawet nie potrafi tego odróżnić, że na scenie jest udawanie i gra, a nie prawda.
- A jednak! To dlatego pan, jak tylko niedawno was ujrzeli, aż gębę rozdziawili! *Siostrzeniczka* a *siostrzeniczka*! jak najęty powtarzali! A samemu bezwstydne oczyska aż biegają!
- Jewpraksiejuszko! i po co te bzdury gadacie!
- Kto? ja bzdury? Cóż ja! Pożyjecie - to sami zobaczycie! Co ja! Wypowiedzą mi tutaj miejsce, to wrócę do tatunia-batiuszki. I tak tu przecie nudno: prawdę to panienka mówią.
- Żebym miała tu zamieszkać, szkoda nawet o tym myśleć. A co do nudy tutaj - to święta racja. I im dłużej będziecie, Jewpraksiejuszko, z wujkiem żyć, tym nudniej wam będzie.
Ta nieco się zamyśliła, potem cicho ziewnęła i rzekła:
- Jak byłam u tatunia, chuda byłam jak wiór. A teraz - patrzcie tylko! baba jak ten piec! Nuda widać służy!
- Wszystko jedno - długo tak nie wytrzymacie. Kiedyś wspomnicie moje słowa: nie wytrzymacie.
I na tym ta rozmowa się skończyła.