Przejdź do komentarzyM. Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych, rozdz. IV - Siostrzeniczka/14
Tekst 176 z 253 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-05-29
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1242

- A skoro powiem: nie wolno - to siedź i już! Nie ktoś postronny to powiedział, a wujek - można się go posłuchać. Ach, moja droga, moja droga! Dobrze, że chociaż mnie jednego jeszcze obie z siostrą macie - jest komu i pożałować was, i w razie czego przed złym krokiem powstrzymać! Inni nie mają często nikogo! Ani komu współczuć, ni przestrzec w porę - sami na tym świecie jak palec! Toteż różnie z nimi bywa... Wszystko może się w życiu przytrafić, droga moja!


Aniusia już chciała zaoponować, lecz dobrze przecież wiedziała, że znaczyłoby to tyle tylko, co dolewanie oliwy do ognia, i zamilkła. Siedziała i bez nadziei tępym wzrokiem patrzyła na Porfirego Władimirycza, wprost pałającego chęcią ględzenia.


- Dawno już ci chciałem powiedzieć, - ciągnął tymczasem swoje Judaszek, - że nie podoba mi się, i to bardzo mi się nie podoba, że po tych... jarmarkach jeździcie! Choć ci to niemiłe, że o gitarach mówiłem, jednak...

- Ale to przecież nie wystarcza powiedzieć: nie podoba mi się! Należałoby wskazać jakieś wyjście!

- Zamieszkaj u mnie - ot, i masz swoje wyjście!

- No, nie... to... za nic w świecie!

- A to czemu?

- A temu, że nic tu po mnie. Co tu jest do robienia? rano wstać - iść na herbatę, a podczas herbaty myśleć: niezadługo podadzą śniadanie! w czasie śniadania - wkrótce nakryją do obiadu! w obiad - niebawem znów herbata! Potem zaś kolacja - i do łóżka... Zdechnąć z nudów tylko!

- I wszyscy, moja droga, tak robią. Najpierw herbata, potem, kto do tego przywykł - śniadanie; potem obiad, później na podwieczorek herbata, i w końcu idą spać. Cóż! zdaje się, nie ma w tym nic śmiesznego czy godnego potępienia! Gdybym, dla przykładu, ja...

- Nic godnego potępienia, ale to nie dla mnie!

- Nie wszystko mierz swoją miarą - o starszych też pomyśl! *Dla mnie* i *nie dla mnie* - czyż można tak mówić! Lepiej mów: *po bożemu* albo *wbrew bogu* - wtedy będzie mądrze, wtedy będzie, jak trzeba! Skoro tutaj u nas w Gołowliowie nie jest *po bożemu*, jeśli postępujemy bogu na przekór, grzeszymy albo złorzeczymy czy też zazdrościmy lub inne złe uczynki popełniamy - no, to wówczas istotnie winę ponosimy i na potępienie zasługujemy. Tylko wtedy trzeba jeszcze to udowodnić. A tu masz! *nie dla mnie*! Powiem ci teraz o sobie - mało to razy było mi coś nie w smak! Nie podoba mi się teraz, na przykład, jakim tonem ze mną rozmawiasz i że własnej rodziny chlebem-solą gardzisz - a jednak siedzę i milczę! Myślę sobie, a niech sama moje skryte ścieżki odkryje - a nuż z własnej woli po rozum sama pójdzie! Może, póki ja tu żarcikami i śmieszkiem na twoje wyskoki odpowiadam, twój anioł stróż dobrą drogę ci wskaże! Toż mnie nie siebie a ciebie żal! A-a-ach! moja droga, jak niedobrze! I gdybym to co złego tobie powiedział lub nie tak wobec ciebie postąpił albo miałabyś ode mnie jaką krzywdę - wtedy bóg z tobą! Chociaż wiara nasza prawosławna nakazuje zawsze od starszych pouczenia przyjmować - już skorom ciebie obraził, wola nieba, gniewaj się na mnie i złość! A tu - siedzę sobie spokojniutko i cichutko, siedzę i nic nie mówię, myślę tylko, jakby tu tak jak najlepiej i najwygodniej wszystko urządzić, żeby każdemu było wesoło i na uciechę - ty zaś! no, wiesz co! - jaką mam odpowiedź z twojej strony na moje łaski i pieszczoty! Nie wszystko zaraz kawę na ławę wykładaj, droga moja, najpierw przemyśl - i pomódl się i poproś boga, by dał ci dobrą radę! A już jeśli...


Krwiopijca długo jeszcze perorował bez chwili milczenia. Słowa płynęły bez końca jedno za drugim jak gęsta ślina. Aniusia patrzyła na niego z podświadomym lękiem i myślała: jak to też wuj się przy tym nie zatchnie?!


...........................................................................................................................................................................


Mimo rzeki słów, jakie właśnie usłyszała, wujaszek jednakowoż nie powiedział nic na temat, co powinna teraz uczynić, jakie kroki podjąć w związku ze śmiercią Ariny Pietrowny. Próbowała to pytanie postawić i w trakcie obiadu, i podczas wieczornej herbaty, lecz za każdym razem Judaszek zaczynał ciągnąć te swoje tasiemcowe tyrady tak, że nawet żałowała, że rozmowy te sama prowokowała i myślała już tylko o jednym: kiedyż wreszcie to się skończy?!


Po obiedzie, kiedy Pijawka poszedł spać, Aniusia pozostała sam na sam z Jewpraksiejuszką, i nagle naszła ją chętka pogadać z wujaszkową zarządczynią. Zapragnęła dowiedzieć się, czemu tej młodej kobiecie niestraszno w Gołowliowie i co daje jej siły, by znosić te potoki pustosłowia, jakie od rana do nocy wylewały się z ust Porfirego Władimirycza.


- Nie nudzicie się tutaj, Jewpraksiejuszko?

- A czego miałabym się nudzić? My nie jaśniepaństwo!

- Mimo wszystko... zawsze sama... ni rozrywek, ni przyjemności - nic!

- A jakich nam przyjemności trzeba! Jak nudno - to w okienko popatrzę. I u tatunia, u cerkwi Nikoły w Kropelkowie, jakem była, też niewielem wesołego widywała!

- Ale w swoim domu, myślę, chyba lepiej wam się jednak żyło. Przyjaciółki były blisko, razem bawiłyście się, chodziłyście do siebie nawzajem...

- No, cóż...

- A z wujkiem... Marudzi ciągle, jakieś nudne historie wywleka i gada jakoś tak strasznie długo, bez końca. Zawsze jest taki?

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×