Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-06-26 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1260 |
- Z filiżanek pewnie tak se razem teraz popijają! Polazła! Jakie to rozkosze sobie wyszukała! na drodze roztopy, błocko - i bieda gotowa! Jak wróci, ogon*) brudny przyniesie... ach, ty gadzino jedna! właśnie żmija podła! Tak, trzeba, koniecznie trzeba coś...
I na tej frazie myśl niezmiennie się urywała. Po obiedzie jak zawsze położył się, by zasnąć, lecz tylko się umęczył, przewracając z boku na bok.
Jewpraksiejuszka przyszła dopiero, jak się ściemniło, i tak cicho do swego kąta prześlizgnęła, że nawet tego nie zauważył. Służbie wcześniej polecił, żeby go uprzedzono, kiedy ta wróci, ale i oni jakby się zmówili i zmilczeli. Jeszcze raz spróbował w nocy przejść do jej pokoju, jednak i tym razem drzwi zastał zamknięte.
Na trzeci dzień rano Jewpraksiejuszka, choć się i zjawiła na herbacie, zagadnęła jeszcze bardziej groźnie i walecznie.
- I gdzie to mój Wołodieńka teraz? - zaczęła, celowo przydając głosowi łzawe tony.
Porfiry Władimirycz całkiem zmartwiał na takie pytanie.
- Choćbym na niego popatrzyła, jak tam jemu, rodzonemu, co z nim! Żyje jeszcze aby... Doprawdy!
Judaszek poruszał drżącymi wargami, szepcząc jakąś modlitwę.
- Wszystko u nas nie tak, jak u innych! Ot, u mazulińskiego pana Piełagiejuszka córeczkę urodziła - zaraz w batysty niemowlątko odziali, różową pościelkę poszyli... Mamce do karmienia ile to sarafanów a czepców wyszywanych darowali! A u nas... e-ech... wy!
Jewpraksiejuszka żywo odwróciła twarz do okna i głośno westchnęła.
- Prawdę gadają, że wszyscy panowie to przeklętnicy! Dziecisków narobią - i w błoto! jak jakie szczenięta! I jeszcze temu radzi! I przed nikim nie odpowiadają, jakby boga nad nimi nie było! Wilcy - nawet te tak nie robią!
Porfirego Władimirycza mało nie skręciło. Długo przemagał się, w końcu jednak nie zdzierżył i przez zęby wycedził:
- Wszelako... widzę, żeś nowe mody zaprowadziła! Trzy dni z rzędu tego wysłuchuję!
- To i co, że mody! Jak mody - to mody! nie tylko wy gadać sobie możecie! mogą też chyba i inni słowo swoje wtrącić! Doprawdy! dzieckoście mieli - i cóżeście z nim zrobili! Na wiosce pewnie u baby jakiej w izbie gnije! ni opieki, ni mleczka, ni przyodziewy... leży pewno w brudzie i starą przekisłą szmatkę cyca**)!
Zaczęła popłakiwać i końcem chustki zawiązanej na szyi wycierała oczy.
- Prawdę gadała panienka pogorielska, że żyć z wami strasznie. Tak - jest strasznie. Ni zadowolenia, ni wesela, jedne tylko mataczenie... We więzieniu aresztantom lepiej. Choćbym teraz dzieciątko swoje miała - już by była pociecha. A tu! był syneczek - a i to go odebrali!
Porfiry Władimirycz siedział jak wkopany i jakoś tak z męką rzucał głową na boki, jakby go do ściany przyparli; z piersi niekiedy wyrywały się aż jęki.
- Ach, ciężko! - wreszcie z siebie wydusił.
- Gadanie! *ciężko!* Sama siebie nędza bije, kiedy człowiek marnie żyje! Naprawdę. Do Moskwy pojadę, choć okiem na Wołodźkę popatrzę! Wołodźkaaaa! mi-lu-uu-sień-kiii ! Panie! pojadę do Moskwy, co?
- Nie ma co! - głucho odezwał się Krwiopijca.
- To sama pojadę! nawet nie spytam, i nikt mi nie zabroni! Ja jestem matka!
- Jaka tam z ciebie matka! dziewka uliczna - ot, kto ty! - wypalił Judaszek. - Gadaj, czego ty ode mnie chcesz?
Na takie pytanie widać nie była przygotowana. Wparła oczy w Pijawkę i milczała, jakby namyślając się, czegoż to od niego w rzeczy samej chce.
- Ach, tak! jużeście mnie i dziewką uliczną ochrzcili! - krzyknęła, zalewając się płaczem.
- Tak! dziewka uliczna! dziwka! zdzira jedna! tfu! tfu! tfu!
Porfiry Władimirycz całkiem wyszedł z siebie, zerwał się z krzesła i nieledwie biegiem wypadł z jadalni.
................................................
*) ogon brudny przyniesie - we dworze co bogatsze kobiety szyły/kupowały sobie suknie z tzw. ogonem czyli trenem;
**) szmatkę cycać - ssać zamiast smoczka szmatkę, umoczoną w soku lub w rozwodnionym mleku; przypominam: rzecz dzieje się na głuchej prowincji w XIX-wiecznej carskiej Rosji