Przejdź do komentarzyBez planu cz.4
Tekst 4 z 16 ze zbioru: Powiastka Nr 10
Autor
Gatunekromans
Formaartykuł / esej
Data dodania2019-12-08
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń716

W domu roznosiły się zapachy pieczonego kurczaka. Dziewczynka od razu zasiadła do stołu.

Annabel moja mała. Raz, dwa, trzy. Myk do łazienki szorować rączki.

Aaaaaa... Zapomniałam. - popukała palcem w głowę.

No to już, szybciutko. Zaraz podam obiad. - rzekła Grece.

Emily obserwowała jak pulchna, srebrnowłosa o ciepłym sercu kobieta nakłada posiłek na talerze.

Powróciła do wspomnień o swojej matce. W młodszych latach będąc jeszcze dzieckiem wraz z mamą piekły różne pyszności. Doskonale pamiętała jak pomagała wrabiać ciasto na pierogi czy moment, gdy po raz pierwszy w wieku dziesięciu lat upiekła pod nadzorem biszkopt i zrobiła tort malinowy. Nagle na myśl naszedł jej pomysł.

Grece. Co ty na to abym upiekła tort malinowy przepisu mojej mamy?

Gospodyni odwróciła się od garów.

Myślę, że Garrett na pewno by się ucieszył. On uwielba słodkości.

Emilly uniosła brew.

Doprawdy? - spojrzała na nią nieśmiało - Fajnie się składa. Podzielę się kawałkiem.

Dodała uśmiechając się tajemniczo. Grece zauważyłą ten błysk w oku.

Emily! Czy ty przyadkiem nie dużysz się w nim?

Co?! - pisnęła zaskoczona, rumieniąc się po same cebulki włosów.

Grece roześmiała się opierając dłonie na swym brzuchu, który łagodnie kołysał nimi.

Grece! Cicho! Jak możesz tak głośno oto pytać.

Kobieta położyła dłonie na biodra i rozweselona uniosła brwi.

Och! No przestań! - jęknęła zawstydzona. Widząc, że kucharka nie odpuszcza, rzekła: - No dobra! - przewróciła oczami jak nastoletnia panienka. - Tak. Bardzo mi się podoba pan Garrett.

Uszczęśliwiona gospodyni klasnęła dłońmi z zachwytu.

Wiedziałam, że coś się kroi! Moje przeczucie nigdy mnie nie zmyliło. To wspaniale. Dostrzegłam jak Garrett na ciebie spogląda. Jest tobą zafascynowany.

Dziewczyna wyprostowała się.

Co ty też opowiadasz Grece. Skąd to przypuszczenie?

Grece machnęła ręką.

Ech! Wy, młodzi widzicie tylko swój czubek nosa. Przecież on wodzi za tobą wzrokiem jakbyś była jedyną kobietą na ziemi. Nigdy go takiego nie widziałam, nawet gdy miał świętej pamięci żonę. Od tamtej tragedii postanowił nikogo już nie szukać. Wiudł samotniczy tryb życia. Przy tobie zaczął się uśmiechć i jest mniej gburowaty. - zachichotała.

Raptownie fala nadzieji ugasła.

I tak musze stąd odejść. - rzekła smutno.

A to dlaczego? - nachmurzyła się gosposia.

No, przecież wiesz jaki mam sekret... - zawiesiła głos.

Faktycznie to trudna sprawa, ale myślę że jak mu wyznasz co ci leży na sercu to on zrozumie i zaakceptuje wszystko.

Oczy Emily zaszkliły sie łzami.

Oj, przestań beczeć. To nic nie rozwiąże. Odwagi dziewczyno. Dasz radę. Nie poddawaj się tak łatwo.

Emily westchnęła i otarła łzy.

No dobrze. Postaram się z nim o tym porozmawiać.

Super. Leć po Annabel, coś dziwnie jej długo nie ma. Zobacz czy czegoś nie nabroiła, bo gdy dzieci są cicho, to broją... - zakończyła uśmiechając się.

Emily wspięła się po schodach na piętro. Weszła do pokoju dziewczynki, który ku jej zaskoczeniu był pusty. Zerknęła w stronę otwartych drzwi drugiego pokoju. Usłyszała zanjomy, dziecięcy głosik. W głowie kłębiły sie pytania:

Co jej siostra tam robi?

O czym rozmawia z Garrettem?

Czy czasem jemu nie przeszkadza?

Uchyliła delikatnie drzwi, które jak na złość zaskrzypiały. Obie głowy obróciły się w jej stronę.

Ups! Została przyłąpana.

Wejdź proszę Emily. Zapewne zamartwiałaś się o siostrę?

Tak. Dokładnie. - spojrzała na dziewczynkę. - Co ty tutaj robisz? Miałaś tylko umyć ręce i zejść do kuchni.

Przepraszam.

Mężczyzna natychmiast wtrącił się do rozmowy.

Nie gniewaj się na małą, gdy zauważyłem że przechodzi korytarzem obok mego pokoju, to zawołałem ją. Ciekawiło mnie gdzie na tak długo zniknełyście. Annabel opowiadała mi jaki to wspaniały dzień jej sprezentowałaś.

Emily uśmiechnęła się głaszcząc po główce siostrę.

Faktycznie, dzień należał do udanych. Pogoda nam dopisała.

Twoja siostra mówiła, że byłyście w Ocean Park i w cukierni `MniamMniam`. Podobnież pomagała cukiernikowi robić tort w krztałcie słonia.

To prawda Emily! Ja robiłam różowego słonia. A pani Lubella zrobiła tort w krztałcie smerfa ważniaka.

Super. Widzę, że lubisz dekorować więc może pomożesz mi zrobić tort malinowy po obiedzie?

Extra! Chętnie!

Ok. To w takim razie leć na obiad do kuchni. Ja zaraz zajdę do lazienki i potem dołączę do ciebie.

Dobra! - krzyknęła i wybiegła z pokoju jak burza.

Siostra ma tyle energii, że czasami mnie to przerasta.

Rozumiem. Domyślam się, że trudno ci wychowywać ją.

Tak w rzeczy samej. Opieka nad nią spadła na moje barki, ale za nic jej bym nie oddała. Poradzę sobie.

Uśmiechnęła się. Już miała ruszyć w stronę wyjścia za siostrą, ale ktoś ją powstrzymał. Garrett chwycił lekko jej dłoń.

Nie odchodź jeszcze, proszę.

Jego wzrok był przenikliwy.

Ale przecież...

Mężczyzna przyciągnął ja do siebie. Nie pozwolił, by protestowała. Od dawna o tym marzył. Protesty zdusił pocałunkiem, tak szczerym, że Emily odpowiedziała na niego. Raptownie zrobiło jej się niesamowicie gorąco. Serce łomotało sto uderzeń na minutę. Położyła się na plecy tuż obok niego na łóżku. Mężczyzna górował wsparty na łokciu, przyglądając się dziewczynie.

Emily pokonała falę wstydu i otworzyła powieki napotykając wzrok ciemno zielonych oczu odcienia avocado. W końcu odezwała się:

Przecież ty..., ja..prawie się nie znamy.

Mężczyzna zaśmiał się.

- Spokojnie nie proponuje ci sexu. Powiem z serca, że bardzo mi się podobasz. Odkąd zaistniałaś w moim domu, życie nabrało sensu. - pogładził wierzchem dłoni jej policzek. - Potrzebuję ciebie jak powietrza. Annabel wyznała, że zamierzacie się przeprowadzić. Czasem dzieci wyolbrzymaiają pewne sytuacje więc pytam ciebie jaka jest prawda?

Emily usiadła wygodnie na łóżku operając się o jego zagłówek.

Garrett bo... Zrozum proszę. Ja czuję sie wobec ciebie niezręcznie. Nie pozwoliłeś mi się dokładać do czynszu. - Zerknęła na niego ukratkiem. - Tak mi powiedziała Grece. A przecież zarabiam. - posłała mu spojrzenie z wyrzutem. - Czuję się tutaj jakbym siedziała na szpilkach, bo logiczne jest to, że obca osoba będąca na czyimś utrzymaniu może być w każdej chwili wyrzucona. Ja mam takie spostrzerzenia odnośnie mojej sytuacji.

Garrett pokręcił głową wyraźnie zaniepokojony.

Posłuchaj Emily. Ty i twoja siostra jesteście tu mile goszczone. Źle do tego wszystkiego podchodzisz. Fakt od samego początku powinienem był powiedzieć tobie jaki jest mój punkt widzenia, a nie dla Grece. Przepraszam za to, mój błąd.

Położył rękę na sercu. Dziewczyna zaprzeczyła.

Nie, nie. W porzadku...

Garrett ujął jej brodę palcami, przysunął do Emily całując gorąco. Ich oddechy splatały się, usta stykały jakby były jednością. Muskał jej górną wargę. Emily rozkoszowała się jego dolna warga. Bawiła sie językiem zarysowując linię jego ust. Jego ręce spoczęły na ramionach zsówając się ku jej pełnym piersiom. Jęknęł z rozkoszy. Naprężyła się, gdy włożył dłoń pod biustonosz masując sutek. Jej dłonie wplotły się w gąszcz włosów Garretta, który po chwili przykrył ja swoim ciałem.

Emily spanikowała. Zdrętwiała na wspomnienie ciemnego zaułku.

Peter... 

Wyszeptała bezgłośnie. Oderwała się od rzeczywistości, ogarnął nią strach. Gwałcił ją... Raptownie zaczęła odpychać mężczynę. Zdezorientowany z podniecenia Garrett patrzył jak Emily ucieka z pokoju.

Zaczekaj.. - szepnął.

Jednak kobieta nie zatrzymała się, a on nie zdołał zrobić żadnego ruchu. W jednej chwili zaczęły napływać pytania:

Dlaczego uciekła?

Pewnie jak dla niej to za szybko się działo. Przeklnął siebie za swą nieostrożność. - zbeształ siebie.

Może to złe wspomnienia?

Przeszłość?

Co mogło sprawić, że tak sie wystraszyła?

I kim do jasnej cholery jest Peter?

Powodów, które sobie wymyślał było wiele, lecz w ten sposób niczego się nie dowie. Będzie musiał z nią porozmawiać. Miał tylko cichą nadzieje, że zdąży rozwiązać tę sprawę zanim Emily podejmie decyzje o wyprowadzce.

Emily wpadła jak burza do kuchni. Grece patrzyła na nią zaniepokojona.

Gdzie jest Annabel?

Poszła do swojego pokoju oglądać bajkę. - odpowiedziała gospodyni.

Młoda kobieta z wypiekami na twarzy zaczęła jeść prawie wystygniety obiad.

Emily co się wydarzyło tam na górze? - spytała podejrzliwie.

Szukałam siostry i znalazłam ją u Garretta w pokoju. Gdy mała wyszła Garrett pocałował mnie i ... Powiedział, że mu się podobam oraz że dzięki mojej osobie życie nabrało sensu. Nie rozumiem co ja mam ze sobą począć. Podczas całowania naszły mnie wspomnienia o tamtym bandycie. Wystraszyłam się i uciekłam. - gospodyni spojrzała na nią z troską, miała już coś powiedzieć, ale dziewczyna ciągnęła dalej swój wątek. – Wiem, wyszłam na idiotkę, ale ja... Jeszcze nie jestem gotowa na ten krok. On nie chce abym odchodziła, ale w mojej sytuacji jest to konieczne.

Grece zmartwiła się.

A więc mu jeszcze nie powiedziałaś?

Dziewczyna spuściła smutno głowę.

Emily musisz mu to wyznać. - powiedziała z naciskiem – Inaczej będzie zachodził w głowę co się dzieje? Bedzie się martwił o ciebie.

Wstała zdenerwowana.

Grece, ale ty wogule nie rozumiesz mnie. Czy ty wiesz jak ja się czuję? Wcale nie jest proste powiedzieć komuś, że zostało się skrzywdzonym! Nie potrafię o tym rozmawiać.

Spojrzała na prawie nie ruszony obiad.

Przepraszam odechciało mi się jeść.

Odwróciła się i wyszła.

Emily...

Zatroskana Grece zabrała się za zmywanie naczyń.


Doktor ginekologii Richard Marlon pracował w swojej przychodni od paru miesięcy. Cieszył się dobra opinią. Na początku swojej pracy myślał, że nie utrzyma się w tym miasteczku. Z czasem jego obawy prysły niczym bańka mydlana. Wdzięk, gadka i uroda szybko zdziałały cuda. Kobiety pocztą pantoflową przepowiedziały jak bardzo są pod jego wrażeniem. Metr dziewięćdziesiąt wzrostu, dobrze zbudowane ciało, lekki zarost, piwne oczy sprawały, że przyciągał kobiety jak magnez. Niestety na swój wizerunek musiał ciężko pracować. Katorżnicze miesiące na siłowni oraz odpowiednia dieta jak i odżywki pomogły mu wyrzeźbić ciało. Teraz może cieszyć się swoim wyglądem i pracą, w której się spełniał, aż za nad to ...

W sekretariacie za biurkiem siedziała szczupła kobieta po wyżej trzydziestki. Jej proste blond włosy sięgały do pasa, a zielone oczy błyszczały niczym dwa szmaragdy. Uwielbiał jej poczucie humoru i czarny charakter, który znakomicie współgrał z jego planami. Claudia Ambler jest osobą otwartą, spełniającą jego zachcianki. Nie zgadzał się z powiedzeniem, że :`blondynki są głupie`. Jego `blondynka` była niesamowiecie mądra, zdolna i bystra. Dla niego była pracownicą, ale i piękną kochanką. Uważał, że razem mogą podbic świat. Jednak nie ze wszystkim się nią dzielił. Była by oto strasznie zazdrosna, a gdy wpadnie w szał, to nawet on usówał się jej z drogi na kilka dni.

Jego gabinet nie był zbyt przestronny. Od wejścia po lewej stronie stało biurko, przy którym tworzył z pacjentką historię dokumentacji oraz przeprowadzał wywady na temat schorzeń. Na wprost drzwi wejściowych znajdowało się zamknięte pomieszczenie, gdzie kobieta mogła przygotować się do badania, a tuż za nim stała leżanka, sprzęt do badania USG. Nie co dalej został ustawiony fotel ginekologiczny. Z jego lewej strony były zamknięte drzwi. Za nimi znajdowało się złowrogie królestwo doktora...

Do gabinetu weszła kolejna pacjentka. Zgrabna, rudo włosa młoda kobieta i niebieskich oczach. Ubrana w opiete dżinsy i zieloną bluzkę na ramiączkach podkreślającą jej irlandzką urodę.

Tej nie mógł przepuścić. - pomyślał.

Z karty pacjenta wynikało, że umówiona jest na badanie USG dopochwowwe.

Dziewczyna usiadła na przeciwko niego.

Dzień dobry. Mam na imię Barbara Snake. Chciałabym sie przebadać, ponieważ miewam bóle w podbrzuszu.

Doktor taksował ją spojrzeniem.

Rozumiem. A boli panią teraz?

Nie, doktorze. Teraz akurat nie, ale mimo wszystko proszę o zbadanie mnie.

Dobrze. - rzekł wstając. - Proszę przejść do przebieralni na środku gabinetu i przygotować sie do badania.

Kobieta była skrępowana, ale to dopiero przedsmak tego co miał jej do `zaoferowania`. Wyszła z purpurą na policzkach. Udawał, że tego nie zauważył.

Proszę ułożyć się wygodnie na fotelu. Zobaczę co się tam dzieje. - gdy kobieta usadowiła się, wsadził jej dwa palce w pochwę i zaczął badać. - Faktycznie wyczówam małe zgrubienie w obrębie lewego jajnika. Podejrzewam, że może mieć pani torbiel, ale to wykrywa tylko badanie dopochwowe.

Tak naprawdę grubo ściemniał, musiał. Inaczej dała by mu sie zbadać. Bardzo mu się podobała, miała seksowną cipkę. Już na sam jej widok, gdy tylko przestąpiła próg gabinetu jego członek stał jak drąg - pulsował, domagał, niecierpliwił się. - Odchrząknął.

Proszę wstać i przejść do pokoju obok. Tam panią zbadam dokładniej, ponieważ ten sprzęt do USG co tutaj jest służy wyłącznie do USG ciążowego. Czyli badanie głowicą po brzuchu. Natomiast ten za drzwiami jest do badania w pani przypadku.

Kobieta była coraz bardziej skrępowana. Widział jej wahanie. Bał się, że odmówi i cały jego plan pójdzie na marne. Jednak tego nie zrobiła. Posłusznie ruszyła do pokoju. Odetchnął. Weszli do środka. Jej oczom ukazał się właściwie drugi gabinet. Tutaj znajdowała się leżanka i sprzet do badań.

Proszę się nie krępować i położyć wygodnie na leżance. Nieruszać się, ponieważ bedę zmuszony powtórzyć badanie, a mnie zależy na czasie, gdyż za paną jest długa kolejka. Rozumie pani?

Tak doktorze.

Barbara zrobiła to co jej kazano. Doktor zapiął ją w pasy. Wziął do ręki głowicę od USG, nałożył na nią kondom i włożył do pochwy pacjentki. Kobieta drgnęła.

Proszę się nie ruszać. Zamknąć oczy i rozluźnić się. - wstał.- Za chwileczkę przyjdę, poleży pani spokojnie wracam dosłownie za minutkę.

Dobrze. Długo to badanie jeszcze potrwa?

Barbara zastanawiała się nad swoim położeniem. Czy faktycznie to badanie ma tak wyglądać? - martwiła się. Zniecierpliwiona ruszyła rękoma, kajdany zabrzęczały.

Nabiera podejrzeń, to dobrze. Lubił na ostro.

Nie bawem wrócił ze zdjętymi spodniami i kondomem na penisie. Kobieta nadal miała zamknięte oczy. Podszedł do niej i z zaskoczenia pocałował ją w usta. Natychmiast utkwiła w nim wzrok.

Co pan wybrawia?! - żachnęła się.

Zaczęła raptownie szarpać rękoma i nogami, ale na nic to jej się zdało, była uwięziona. - Proszę mnie wypuścić i to natychmiast!

W odpowiedzi usłyszała śmiech. Doktora rozbawiło żadanie wzburzonej kobiety, zwłaszcza w jej sytuacji.

Jesteś moja. - syknął. - I nikt się o tym nie dowie. Zrozumiene?! - rzekł groźnie.

Kobieta próbowała swoich sił, by odepchać przeciwnika. Krzyczała, próbowała wezwać pomoc.

Wypuść mnie świrusie!

Doktor nie baczył na protesty. W milczeniu położył sie na niej, natychmiast zaczął całować jej szyję i ugniatac jędrną pierś. Ujął w dłoń swojego członka i wprowadził do pochwy, tak gwałtownie, że podskoczyła z bólu.

Krzycz kochana. Krzycz. Jesteś moja, a dla twojej wiadomości: ten pokój ma wygłuszone ściany. Przetestowałem to już – rzekł uśmiechając się zjadliwie. Wpatrując w przerażone oczy. - Dlatego krzycz mała, krzycz. To muzyka dla moich uszu. Poruszał się w niej coraz gwałtowniej. Krople potu z czoła spadały na jej pełne piersi. Kobieta płakała, strużki łez spływały na kozetkę. Przestała wierzgać. I tak to jej nic nie da. Leżała bezwładnie skrępowana, poniżona, pozwoliła mu się krzywdzić. Gdy skończył ją gwałcić, zsunął się z niej i nałożył spodnie. Podszedł do niej, złapał palcami za brodę i syknął:

Teraz uspokój się. Odepne pasy i grzecznie wyjdziesz uśmiechnięta. Oczywiście zapominasz o tym co się tutaj wydarzyło. Radzę zachować to dla siebie, inaczej znajdę cię i zabiję. Jasne?

Kobieta w milczeniu skinęła głową na zgodę. Wstała z leżanki i ubrała się trzęsącymi dłońmi. Spojrzała na doktora z nienawiścią i tak jak jej kazał uśmiechnęła szeroko.

Aha. Jeszcze jedno. Jesteś zdrowa. Twoje bóle mają podłoże stresowe.

Wychodząc szeptem powiedziała:

Wypchaj się.

W odpowiedzi uśmiechnął się do niej oblizując sobie usta. Odprowadził ją wzrokiem do puki nie zamknęła drzwi. To była jego `pierwsza` tak przyjęta przez niego pacjentka. Czuł się znakomicie. Mógł teraz odetchnąć i przyjmować kolejne osoby. Za jakiś czas to powtórzy, ale narazie musi się wstrzymać. Wiedział, że Barbara Snake nie puści pary z gęby. Na pewno obawia się, że ją znajdę. Jeśli będzie musiał, zrobi to co jej obiecał. Starannie przygotowuje się, gdy już znajdzie odpowiednie doświadczenie zrobi to na swojej kobiecie. Narazie postanowił nie spieszyć się i poobserwować ofiarę. Rozbawiła go sytuacja, gdy dwa tygodnie temu rozpoznała jego przed cukiernią. Jednak musiał szybko zniknąć. Zamierzał pograć na jej psychice. Sądził, że w pewnej mierze mu się to udało. Pewnego dnia nastąpi jego upragniona zemsta. Do tego tym czasem praktyka, praktyka, praktyka....

Do drzwi zapukała następna pacjentka. Przywołał sztuczny uśmiech na swoją twarz.

Proszę.....


Kolejny raz weszła do baru i wylała piwo na mężczyznę. W zwolnionym tempie skierowała się do drzwi wyjściowych. Nagle znalazła się w ciemnym zaułku powalona na ziemię, męższczyzna zaczął ja krzywdzić. Broniła się kopiąc nogami, niestety trzymał ją silnie. Usłysała jak woła jej imię: `Emily, Emily`.

Emily, Emily! Obudź się proszę.

Garrett był mocno zaniepokojony. Wybudził jego okropny, przerażający krzyk. Wstał i popędził w stronę pokoju Annabel, ale ona spokojnie spała. Zawrócił wprost do pokoju Emily. Kobieta miotała się niespokojnie na łóżku we śnie.

Emily.

Potrząsnął kobietą. Otworzyła oczy.

- Co się dzieje? Dlaczego jesteś w moim pokoju? - spojrzała na zegar, była druga w nocy - I to w środku nocy?

Nie świadoma swojego płaczu, poczuła że ma mokre policzki. Instynktowanie wytarła je wierzchem dłoni.

Emily, nie udawaj że nie pamiętasz swojego snu. Darłaś się w niebogłosy. Sądziłem, że to towja siostra. Ku mojemu zaskoczeniu byłaś to ty.

Siedział tak blisko, że niemal czuła bijące od niego ciepło. Przypatrywał się jej uważnie w oczy. Jego mina wyrażała troskę. Woń jego wody po goleniu miło ją otulała. W jej ciele obudziło się pożadanie, tak żarliwe że zapragnęła go pocałować. Ich usta prawie się stykały, oddechy równo łączyły.

Garrett był cały spięty od podniecenia, które ta kobieta w nim wznieciła. Koszulka miękko opinała jej talię i podkreślałą krągłości. Zapragnął jej ust. Nie wytrzymał. Pocałował jej wargi z ogromną ochotą. Nie mógł się opanować. Napadł na nią jak zwierz. Całował ja do utraty tchu. W pośpiechu zdjął z niej ubranie i wzrokiem podziwiał piękne kobice ciało, a dłońmi badał jej przepiękne krztałty. Kobieta usiadła opierając się rękoma za plecy, delektując się dotykiem męższczyzny wygięła klatkę piersiową do przodu. Garrett koniuszkiem języka pozostawił mokra druszkę między piersiami. Jęk jaki wydała z siebie powiedział mu, że domaga sie wiecej pieszczot. Poczuł, że się rozluźnia. Łapczywie zaczął ssać jej pierś. Wolną dłonią zakradł się pod kołdrę znajdując miękkie ciepłe miejsce kobiecej intymności. Ułożył się na niej nie przerywając pocałunków.

Emily nigdy tak błogo się nie czuła. Pragnęła tego męższczyzny z całych swych sił, lecz w jednej chwii przed oczyma stanął oprawca - z którym jest w ciąży – stwierdziła w myślach – nie mogła tego zrobić Garrettowi. Musiała mu powiedzieć prawdę. Odepchnęła go delikatnie.

Garrett, poczekaj.

Męższczyzna niechętnie przystał na jej prośbę.

Garrett, ja muszę ci coś wyznać. Inaczej nie mogła bym dalej z tym żyć.

Zaniepokoił się.

O co chodzi Emily? Co jest tak ważnego, że przerywasz tak przemiłą chwilę? - uśmiechnął się.

Kobieta z przymusu odwzajemniła uśmiech, mimo że to co chciała wyzać nie należało do spraw zabawnych.

Garrett, posłuchaj. – spojrzał na nią poważniej. – Trudno mi o tym mówić, zbierałam się długo aby to powiedzieć. Wstyd mi. - Garrett puścił do niej oko i uśmiechnął się. Wyczekiwał. - Klilka miesięcy temu zostałam napadnięta i zgwałcona. - spojrzał na nią z niedowierzaniem i głębokim współczuciem – Sprawca został złapany, ale jest bogaczem i dzięki swoim prawnikom wyszedł na wolność. Przepraszam, powinnam tobie powiedzieć o tym stanowczo wcześniej, ale ciężko mi było o tym mówić.

Garrett podszedł do Emily.

Kochana, tak mi przykro. Nie miałem pojęcia, że masz za sobą tak straszliwą traume. Teraz rozumiem twoje odrącenia. - przytulił ją żarliwie – Emily kocham cię mimo wszystko. Moje uczucia są na tyle silne, że nie potrafię z ciebie zrezygnować. Poczekamy ze zbliżeniem, aż bedziesz na to gotowa. Nie będę cię do niczego namawiał i obiecuję, że nikt już nie skrzywdzi mojej ukochanej.

Kobieta poczuła ciepło na sercu i miłość płynącą z jego ust. Jednak wiedziała, że zaraz to zniszczy. Odsunęła się od ukochanego stając nieco dalej.

Garrett to połowa tej tajemnicy. - nie wzruszony uniósł pytająco brwi – On... On... zrobił mi dziecko. Jestem w ciąży! - wykrzyknęła z ulgą.

Przez chwilę poczuł jakby świat się zatrzymał. Potrząsnął lekko głową.

Słucham? - poruszył się niespokojnie. – Jak to w... Jasna cholera! I co teraz zrobisz? Myślałaś o usunięciu? - kobieta otworzyła usta, ale nie dał jej dojść do slowa – Myślę, że powinnaś to zrobić, inaczej nie zapomnisz o tamtej sytuacji. Będziesz ciągle widziała w dziecku tamtego!

Emily powoli zaczęła wycofywać się w stronę wyjścia.

Ty egoisto! Uważasz, że to takie proste?! Jak śmiesz sugerować mi o pozbyciu sie dziecka! To niczego nie załatwi! Gwałt siedzi mi głęboko w psychice. Miną lata zanim się z tego otrząsne. A dziecko? Czemu one winne? Nie przyszło ci nawet do głowy, że może ja je już pokochałam!

To prawda. Nie pomyślałem o tym. - odwrócił się do okna. - Wybacz, ale ja muszę sobie to wszystko poukładać.

Z furia wbiła wzrok w jego plecy.

Co ty chcesz obmyślać? Fakt, że jestem w ciąży z innym? Czy to, że nie umiałbyś mnie z nim zaakceptować?

Odwrócił się do niej.

Przepraszam. Jednak dla mnie to za dużo. Nie dam rady.

Wsadził dłonie do kieszeni dżinsów.

Ty nie dasz rady?! Co ja mam powiedzieć? Nie prosiłam się o taką sytuację!

Elmily, kocham cię, ale ...

W jednej chwili jej uczucia ogasły.

Właśnie widzę jak wielką miłością mnie darzysz! - chwiciła za klamkę drzwi – Jutro się wyprowadzam! Żegnam!

Wyszła trzaskając drzwiami. W swej bezsilności zdezorientowany męższczyzna opadł ciężko na łóżko, po czym przymknął oczy.

Co ja najlepszego zrobiłem? Imbecyl! - krzyknął uderzająć pięściami o pościel.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×