Przejdź do komentarzyNierozstanka
Tekst 97 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2019-12-29
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1040

przyznaję, była taka chwila 

można by ją opisać dosadnie, porównać 

do lalki Barbie bez oczu 

i z odciętymi dłońmi 

(dziewczynce nie spodobała się 

brzydka zabawka) 

albo popsutej karuzeli 

która wiruje coraz szybciej 

wyrzucając wrzeszczących pasażerów 

(chłopiec bywa okrutny) 


powspominajmy: 

(włącz telewizor, już dziewiętnasta) 

momecik jakby będący urywkiem 

Misia Uszatka 

(moje kwestie, rezolutno-durnym 

tonem wygłasza Czechowicz) 

cholernie lalkarski i przaśny 


biorę udział, nawet za cenę godności 

(no dobrze - jestem prowadzony 

na niewidzialnych drucikach) 


stoisz poza kadrem. pytam, starając się 

nie kierować plastikowych oczek 

prosto w kamerę: 

czy da się wyciąć na na skórze haiku 

tak, by po zagojeniu się ran 

blizny układały się w list miłosny? 


struktura porażki: sieć wzajemnie 

opatających się pajęczyn 

zaciśniętych gordyjsko węzłów 

(postać z dobranocki 

ma na szyi niezdejmowalny krawat) 


wewnątrz nas - przepalone kadry 

taśmy, z których nie uda się 

oczytać nic poza cieniami 

ledwie słyszalnym szeptem: wracaj 


próby ucieczki z machiny (uważajcie - użyję 

śmiesznego słowa) sponiewierawczej 

(z publiki dobiega ciężka do 

zniesienia cisza) 


przeważnie kończą się tak samo: 

nie ruszam się nawet na krok 

siedzę na schodach. robi się ciemno 

(`pora na dobranoc, bo już księżyc świeci`) 

krzyczę: wracam 


z całych sił staram się wierzyć 

w istnienie morału

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×