Przejdź do komentarzyOkręt płynie dalej. Szkoła morska /4
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2020-04-28
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń901

- Ten właśnie jego zapis, - kontynuował Kuzniecow, - jakimś dziwnym trafem stał się znany właścicielowi *Sapsborga*. Być może za pośrednictwem norweskich nawigatorów, którzy wtedy byli na pokładzie naszego spalinowca. I zamiast 25 funtów wynagrodzenia za swoją zwykłą przyjacielską pomoc zażądał miliona koron za jego uratowanie. Czyż nie sprytnie? Bez wątpienia. Skoro sowiecki kapitan sam własną ręką w swoim dzienniku pokładowym poświadcza, że jego statek był w śmiertelnym niebezpieczeństwie - to znaczy, że *Sapsboorg* uratował go od katastrofy.

- Czy to możliwe, żeby mu zapłacono? - protestowaliśmy z oburzeniem. - Toż to grabież w biały dzień! Co za draństwo!


Nie chcieliśmy uwierzyć, że nasz stary wilk morski okazał się być takim profanem.


- Nie, oczywiście, że nie, - uspokajał nas Siergiej Iwanowicz. - Nasi prawnicy też przecież sroce spod ogona nie wypadli. To wszystko nie takie proste. W tym procesie stanowisko *Sapsberga* również było niepewne, gdyż tamtego dnia jego kapitan podpisał rachunek oraz to, że te swoje 25 funtów wówczas od nas odebrał, i jesteśmy kwita. Na morzu w każdej sytuacji zawsze trzeba się asekurować. Ale w końcowym rezultacie rzeczywiście musieliśmy mu dopłacić dużo więcej za tę ich przysługę.


Nie ma końca naszym pytaniom. Kuzniecow z trudem zdąża na wszystkie odpowiadać... A tu dzwonek. Wykładowca odchodzi, a my wciąż jeszcze na korytarzach gorąco dyskutujemy, omawiamy postawę naszego kapitana, nawigatorów i na cztery nogi kutego Norwega.


Z wielką wdzięcznością wspominam naszych profesorów. Uczyli nas świetnie. Wasiljew, Chabałow, Łosiew, Markuze, Głazenap, Płatonow, Kuzniecow - to były w morskich kręgach wielkie nazwiska, cieszące się powszechną sławą i szacunkiem. Wielu z nich miało swoje znakomite publikacje na łamach prasy także popularnonaukowej. W tej liczbie był także rektor naszej szkoły - Dymitrij Afanasjewicz Łuchmanow. Kapitan-żeglarz, pisarz, konstruktor, szeroko wykształcony człowiek.


Naprawdę nas kochał. Byliśmy dla niego nie tyle młodymi ludźmi, co przedstawicielami naszego mocarstwa na obczyźnie, marynarzami, których przygotowanie zawodowe i fachowość będą tam, daleko od domu reprezentowały naszą flotę handlową. Czuł się odpowiedzialny za każdego z nas i robił wszystko, żebyśmy kultywowali najlepsze rosyjskie morskie tradycje, pomagając nam uwolnić się od tego wszystkiego, co było niechlubnym naszym balastem w przeszłości. Nie znosił łgarstwa, samochwalstwa, pozerstwa, szpanerstwa i zgrywania się na *wilków morskich*. Uczył nas nie tylko respektu dla oceanu i bycia z nim nie na *ty*, a na *pan*, ale także tego, jak morze zwyciężać i się jednak jego żywiołów nie bać.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×