Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2020-05-13 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1239 |
Był to szok dla wszystkich, którzy go znali. A znało wielu ludzi, bo to dzięki ich pomocy zakupił dwa budynki i wyremontował jeden z nich, aby mogło w nim zafunkcjonować schronisko dla osób doświadczających mieszkania pod wiślanym mostem. Wcześniej, w trakcie studiów seminaryjnych późniejszy Ojciec Bogusław bywał codziennie w okolicach dworca centralnego w Warszawie, a tam nader często widywał ludzi żywiących się odpadkami ze śmietników. Opowiadał niejednokrotnie, iż na początku swojej misji oddawał głodnym własne kanapki, lecz była to tylko kropla w morzu potrzeb. I tu dlań doskonałym wsparciem okazały się siostry zakonne, które pomagały przygotowywać i wydawać zupę. Służył do tego samochód terenowy UAZ oraz kuchnia polowa, nieodpłatnie przekazana przez Wojsko Polskie. Od marca 1996 roku na tyłach Dworca Centralnego działał „Bar święta Marta”, gdzie codziennie setki osób otrzymywało ciepły posiłek zaś Ojciec Bogusław osobiście przygotowywał jadłospis. Wiosną 1991 roku [za zgodą władz zakonnych] powołał do istnienia Kamiliańską Misję Pomocy Społecznej. W tym samym czasie Polskie Koleje Państwowe użyczyły pomieszczenie przy peronie WKD; po gruntownym remoncie i zakupie sprzętu, zorganizował O. Paleczny Punkt Pomocy Medycznej „Św. Kamil”. W Punkcie wykonywano zabiegi pielęgniarskie oraz udzielano specjalistycznych lekarskich porad w zakresie chorób wewnętrznych, chirurgii ogólnej, endokrynologii i neurologii. Ponadto w tymże Punkcie wydawano też – z darów - odzież, bieliznę i obuwie. W 1998 roku w warszawskiej dzielnicy Ursus, O. Bogusław otworzył i do końca swoich dni kierował Pensjonatem Socjalnym „Św. Łazarz”. Mieszkał wspólnie z pensjonariuszami, jadł te same posiłki. Placówka zawsze była wzorem dla innych, ponieważ dbał on o każdy szczegół. Ojciec Paleczny uważał, że ludzie w kryzysie bezdomności, aby mogli w przyszłości urządzić funkcjonalnie własne mieszkanie, to już teraz, na etapie przebywania w schronisku, powinni zamieszkać w niemalże komfortowych warunkach.
Nadto dbał o bezpieczeństwo osób, które zatrudniał. Równocześnie O. Paleczny znany był i ze swojej artystycznej działalności. Nagrywał i wydał 9 płyt: „Totus Tuus”, „Kolęda Bezdomnych”, „Ave Maria”, „Najświętsza Maryja”, „Stepem Kazachstanu”, „Chwała Panu”, „Kochajmy bajek cudowny świat”, „Modlitwa” oraz „Kolędy Serca”. To właśnie dzięki tym, uzyskanym z koncertów, środkom, mógł dalej prowadzić swoją charyzmatyczną działalność.
Zawsze jasno i dobitnie protestował tam, gdzie akurat ten protest był konieczny. Np. w 1998 roku wraz z bezdomnymi w hali Dworca Centralnego, przeciw wyrzucaniu ludzi z poczekalni. Głośno domagał się gruntu pod budowę noclegowni; rok wcześniej podczas jednej z sesji Rady Miasta Stołecznego Warszawy, w towarzystwie podopiecznych, zażądał konkretnych funduszy pomocowych, ale w takiej formie, by nie uwłaczała ona godności ludzi bezdomnych, wskazując bez ogródek na winnych owych zaniedbań.
Misja Ojca Bogusława stała się całym Jego życiem. Rano - w placówce, po południu w urzędzie, wieczorem - na koncercie. Miał wielkie marzenia i aspiracje. Potrafił znaleźć ludzi, którzy pomagali mu przekuwać marzenia w cele i realizował najśmielsze wyzwania jak budowa jachtu pełnomorskiego (od jesieni 2006 roku) gdy wraz z bezdomnymi zaczął budować 17 metrowy statek, którym mieli wspólnie opłynąć świat, ponieważ uważał, że ci ludzie – zwłaszcza pozbawieni własnego dachu nad głową – muszą w tym swoim nieszczęściu posiadać jakiś konkretny cel.
Zmarł 2 czerwca 2009 roku na rozległy zawał serca.
Ojciec Bogusław urodził się 9 maja 1959 roku w Szczecinie. Do zakonu Posługujących Chorym (OO. Kamilianie) wstąpił w 1987 roku, śluby wieczyste złożył w 1993 roku a święcenia kapłańskie otrzymał 21 maja 1994 roku z rąk Kardynała Józefa Glempa w Warszawie. O. Bogusław przez całe swoje życie zakonne był bezgranicznie oddany służbie ludziom bezdomnym.
Sam [tytułowy] motyw „dziecka bez dachu” przewijał się przez moje całe dzieciństwo. Zawsze, kiedy byłam niedomagająca, to Mama śpiewała „Ducha sieroty” (Teofila Lenartowicza) by później się wielce dziwować, że znowu podskoczyła mi gorączka, przez którą śpię tak bardzo niespokojnie.
Nie potrzeba było zresztą Maminych pieśniczek. W domowej, ze Lwowa przywiezionej biblioteczce, znalazł się zbiór wierszy Marii Konopnickiej, a tam:
„Dziecię bez dachu”
[…]
Przed bramą, w której płonęły latarnie,
Stanął chlopczyna w tę mroźną zawieję.
Biedny! on myślał, ze mur go przygarnie,
Że go ten kamień ogrzeje,
Lecz stróż drzwi zamknął na rygle i naraz
Łzy się dziecięce, jak perły rozsnuły...
- „Gotów tam zmarznąć, a potem ambaras
Dla wszystkich .. śledztwo... cyrkuły!”
Chłopczyna odszedł, płacząc. Tam, w oddali,
Widać świątyni granitowe mury...
A ponad nimi mgła bladych opali,
A wyżej - lodowe chmury
I krzyż. Sierota uklęknął przed progiem.
W powietrzu, szronów latały dyamenty...
Chciał wejść, lecz kościół szczelnie był zamknięty
Razem z litością i z Bogiem.
Ach! gdyby Chrystus tu przebywał z nami,
Wiem, żeby chodził ciemnemi nocami
I zbierał głodnych zziębniętych nędzarzy
I tulił u swych ołtarzy.
* * *
Skostniałe dziecię szklanemi oczyma
Patrzyło w niebo, gdzie mleczna lśni droga:
Chciało się skarżyć, lecz matki już nie ma,
Mówiło zatem do Boga:
- „0jcze nasze... Jak to, o synu królewski!
Ojca twojego narody zwą Bogiem,
A ty, wpatrzony w ten pałac niebieski,
Konasz, bez dachu, za progiem?
„0jcze nasz” mówisz... a czyim ty bratem?
Czy tych, co w zbytku umarłą tkwią duszą,
I głośnym pełnych pucharów wiwatem
Gasnące jęki twe głuszą?
„0jcze nasz!...” Boże! czy słyszysz to dziecię,
Co usta z nędzy zbielałe otwiera?
Ach! ono wierzy, żeś ojcem mu przecie,
I z wiarą taką umiera!
* * *
Dziecię mówiło pacierz... mgła srebrzysta
Z tchnieniem ust jego lekko się rozwiała,
Zrazu gorętsza i błękitno biała,
Później - dziwnie przeźroczysta,
Wreszcie zanikła. W pół otwarte wargi
Przestały szeptać modlitwy i skargi...
Wobec ciemnego milczącego gmachu,
Dziecię skonało bez dachu.
„Ma bezdomny życie klawe” wyprowadziły swoje złote wnioski pańcie z siedmioma dziurami w głowie...
https://www.youtube.com/watch?v=5aTZQIAcvxo
Połączona pogarda z głupotą albo vice versa - powala jak udar...
https://www.dw.com/pl/berlin-policzył-swoich-bezdomnych-zaskakujący-wynik/a-52296573
gicznych" poduszek:
https://www.opowi.pl/karetka-a60540/
Bezdomni byli zawsze. Wystarczyło przejść się po kolejowych dworcach, zwłaszcza we Wrocławiu, aby natrafić na tych rozsnutych po peronach nieszczęśników, często przeganianych z poczekalni do poczekalni przez MO, czy przeczekujących w towarowych składach na bocznych torach.
Zasłanianie się rzekomą ironią to zwykła ściema. Bita bowiem w ciemię autorka chciała popisać się czymś "odkrywczym". Wyszła zaś - w najlepszym razie - jej połączona z pogardą, bezduszność.
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-ruda-slaska-znecal-sie-nad-bezdomnym-nikt-nie-reagowal,nId,4510297
https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/554600-jacht-bezdomnych-statek-ojciec-boguslaw-zostal-ochrzczony