| Autor | |
| Gatunek | historyczne | 
| Forma | proza | 
| Data dodania | 2020-10-15 | 
| Poprawność językowa | |
| Poziom literacki | |
| Wyświetleń | 1346 | 

Plan ten miał nikłe szanse powodzenia, jednak marynarze uważali, że nawet w najczarniejszym scenariuszu chociaż komuś z nas powinno udać się przedrzeć przez bramę, inaczej zginiemy wszyscy.
Gdyby Niemcy zdecydowali się na ewakuację, mieliśmy postępować zgodnie z rozwojem sytuacji.
Grupy bojowe przygotowywały się aktywnie. Przede wszystkim zaopatrzyły się w mapy. Linie frontów skopiowano z gazet. Ludzie namagnesowali igły swoich samorobnych kompasów. Natychmiast zaczęto też gromadzić zapasy żywności. Zabaweczki, cygarniczki i co cenniejsze, skryte przed hitlerowcami rzeczy sprzedawano w Weissenburgu często prawie za bezcen, byleby za nie kupić chleb, którego pajdki suszono i przechowywano w specjalnie uszytych do tego celu kieszeniach na plecach. Przygotowania szły z tym większą parą, że nasi unterzy stracili wszelkie zainteresowanie tym, co się działo w więzieniu: sami mieli kupę swojej własnej kreciej roboty, związanej z nieubłaganym końcem wojny. Nawet Weifel zaglądał do naszych cel rzadko.
...W ciężkiej zadumie po placu spaceruje kapitan parowca *Dniestr*, Michał Iwanowicz Bogdanow. Ma nad czym się głowić. Kilka dni temu nasi marynarze, Francuzi i Polacy obrali go na swojego dowódcę. Obrali w szczególnie trudnym, niebezpiecznym i trwożnym momencie, wyrażając tym samym swój dla niego szacunek i wielkie zaufanie. Ciężkie brzemię strasznej odpowiedzialności legło na jego plecach. Właśnie przed chwilą ze strony więzienia dla jeńców wojennych komuniści nadesłali projekt nawiązania współpracy z kimś z komendantury. Jako ewentualnego kandydata wskazali przybyłego niedawno lejtenanta Dreiera. Jeżeli zechce pomóc w chwili, kiedy będą tego wymagały okoliczności, nasi generałowie gwarantują mu nietykalność bez względu na to, w czyje ręce by nie trafił po kapitulacji Hitlera - do sojuszników czy do naszych, Rosjan.
*To znakomity pomysł. Trzeba jakoś ludzi ratować, jak zaczną nas zabijać! Komendant to bydlak. A ten Dreier? Może da się namówić na współpracę? Tylko czy można mu zaufać?`* - bije się z ciężkimi myślami Bogdanowicz.
Nasi arbaitdinstowcy z komendantury otrzymują zadanie bliższego rozpoznania poglądów i nastrojów nowego lejtenanta. I to się im udaje. Okazuje się, że Dreier to niezły facet. Jest dostatecznie mądry i świetnie pojmuje, że wojna jest dla nich, Niemców, definitywnie przegrana. Nigdy nie był zwolennikiem Hitlera. Jako potomek arystokratycznej rodziny uważał, że *szalony kapralek z wąsami* jest zwykłym z plebsu, chorym na ambicję chłopem. Zawsze sympatyzował z Anglikami, i w razie gdyby coś się działo nie tak, to raczej właśnie do nich wolałby trafić... Współczuje marynarzom i to, co się wyprawia w obozie dla internowanych, jest dla niego bardzo przykre, ale... w niczym nie może niczego zmienić... Przecież jest tylko dowódcą straży... I tu go mamy! A więc potencjalnie, zdaje się, można jednak na niego liczyć. Może być dla nas bardzo użyteczny.



 Krwawa sygnatura. Sekret Caravaggia na Malcie
 Krwawa sygnatura. Sekret Caravaggia na Malcie tak dużo
 tak dużo



 
   



 nowe teksty
 nowe teksty
oceny: bardzo dobre / dobre
oceny: bezbłędne / znakomite
.............
*) ILAG-13 - to skrót od niemieckiej nazwy hitlerowskich obozów dla internowanych. Liczba obok wskazuje minimalną ilość takich obozów, co oznacza, że opisywane przez J. Klimiencienko warunki i sytuacje dotyczyły dużo większej liczby podobnych do nich więźniów. To była odrębna kategoria jeńców, choć de facto co do traktowania w niczym się nie różniła od tych, co umierali w obozach koncentracyjnych