Przejdź do komentarzyLondyński Kryminał Napisany Wierszem (rozdzial III, IV,itd)
Tekst 2 z 6 ze zbioru: Kryminaly
Autor
Gatuneksensacja / kryminał
Formawiersz / poemat
Data dodania2021-07-22
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń686

Erwin Michalec

Londyński Kryminał Napisany Wierszem



Rozdział Czwarty

Tropem Psychopaty


Obudziłem się pewnego ranka pięknego.

I postanowiłem pójść tropem mojego ukochanego.

Bo wszyscy moi czytelnicy wiecie.

Większego nikczemnika niż ja na świecie nie znajdziecie.

A samemu jest trudno I nudno na tym łez padole.

Ściągnąłem wiec na chwile publiczną aureolę.

I wkroczyłem do akcji pełen mojej słynnej energii negatywnej.

Spodziewając się Psychopaty reakcji agresywnej.


Chory Troll jak zwykle rzucał dookoła błoto.

Bez klasy chamidło atakował zawsze nocą.

Tchórz bez twarzy i klasy, tchórz bez honoru.

Co ciekawe nigdy nie napotykał od swych ofiar oporu.


Z podroży tropem po śladach psychopaty.

Historia oczywiście wyszła plugawa.

Facet nie nadawał się nawet do łopaty.

Aczkolwiek jest to ocena łaskawa.

Myślał, że jest wielki i utalentowany.

W rzeczywistości nieszczęśnik patentowany.


Recz się stała niesłychana, bo Psychopata sam siebie wsadził na bombę.

A ja obserwowałem cala sytuacje I miałem minę niczym kolumbijski Hombre.

I chociaż ostatecznie straciłem szacunek do ludzi, których zniszczył Psychopata.

Bo ci sami ludzie z nim niszczyli innych przez cale miesiące wręcz lata.

Dyrygowani jak kukiełki przez kudłatego wirtualnego Trolla.

Otworzyli oczy dopiero wtedy, gdy przypadła im ofiary rola.

Nie mówiąc nic, obserwowałem w ciszy I skupieniu to wszystko.

Jak Psychopata stworzył wokół siebie gnojowisko.


Nie musiałem długo czekać, bo okazja przyszła sama.

Nagle na chwilę stała się głośna historia tego chama.

Z zaskoczeniem śledziłem te dziwną epopeję.

Pytałem sam siebie co się tutaj dzieje?

Zachowując ciągle dystans I postawę neutralną.

Zobaczyłem coś co powinno było wyeliminować te postać teatralną.


Ale po kolei.


Istniał sobie kiedyś kolektyw niezwykły.

Chociaż to nie były moje klimaty.

Bo jako gangster do luksusu nawykły.

Rzadko odwiedzałem brudne komnaty.

Członkowie tego związku imprezy w spelunie organizowali.

Trochę tam śmierdziało, ale liczyła się idea.

Może czasem jakieś tam biele proszki wciągali.

Ale jak wspominałem to nie była moja sfera.


Jeszcze wtedy o modzie nie myślałem.

Plan na życie inny posiadałem.

Chociaż namalowałem wiele obrazów.

I rzeźb drewnianych wykonałem wiele okazów.

To Gdybym był artystą to niestety umarłbym w nędzy.

Dlatego gangsterem zostałem dla wielkich pieniędzy.

Aczkolwiek już wtedy miałem na koncie kilka wystaw udanych.

I moje obrazy były przez setki ludzi podziwianych.


Pozwólcie Opowiedzieć o tej kolorowej organizacji.

Nic do nich nie mam, aczkolwiek trzymałem się z daleka.

Odwiedziłem ich dwa razy i nie widziałem ekscytacji.

Nie mój styl, nie moja klasa, raczej dyskoteka.


Aczkolwiek miałem do nich uczucia pozytywne.

Przynajmniej coś robili konsekwentnie i uczciwe.


Kolektyw artystyczny w spelunie organizowany.

Czasem tam się trafiał jakiś artysta zabłąkany.

W motywację takich ludzi raczej nie wnikam.

Powiem wprost. Ćpunów i degeneratów zazwyczaj unikam.

Wole truciznę szkocką lub w winie czerwonym podaną

Białym winem poprawionym i rumem zakrapianą.


Artystyczny kolektyw istniał nie wadząc nikomu.

Mieli swoją misję istniejąc po kryjomu.

Co miesiąc wystawa, muzyka I zabawa.

Az tu nagle wyszła nieciekawa sprawa.

Psychopata się zjawił, zrobili go członkiem rodziny.

Malowane alfabetem Morsa obrazy wsadzili.

Wtedy to Troll odkrył, że nie jest genialny.

Styl artystyczny nijaki, wręcz prostacki i banalny.

Bo kolektyw w spelunce wystawił kilku artystów naprawdę znakomitych.

On Ich znienawidził więc stali się obiektem ataków jadowitych.

Podstępna gnida rozpoczęła operacje sekretną.

Ujawniając na końcu swą osobowość szpetną.

Tak jak wszędzie, gdzie się zjawiał nagle zaczęto niszczyć się nawzajem.

To się stało jego stałym obrzydliwym obyczajem.

Negatywna energia rozeszła się między artystami.

Podobno zaczęli obmawiać siebie za plecami.

O tych plotkach wyjątkowo Troll najwięcej wiedział.

Tu zadzwonił, tam coś wysłał, tam coś podpowiedział.

Rozpadały się wieloletnie przyjaźnie I zaczęła się brutalna wojna.

Każda noc wśród kolektywu była niespokojna.

Aż na końcu Troll postanowił przejąć tę korporację.

Pokazał swe zamiary, Udowadniał swe racje.

Nagle chore towarzystwo oczy otworzyło.

Chociaż wielu ludzi się po tym już się więcej nie zobaczyło

Bo nie mogli patrzeć sobie w oczy odkrywając jak zostali zmanipulowani.

Zbyt dużo nienawiści i pogardy między niedawnymi kolegami.

Trolla wyrzucili I publicznie ogłosili, że to bandyta.

Ze chamidło, plotkarz, złodziej o twarzy pasożyta.


Okrutna była Zemsta Pasożyta na ludziach, którzy go kochali

I w jego nieudanej karierze bardzo mu pomagali.

Zaskoczyło mnie jak jego ofiary nagle walczyć przestały.

Poddały się sile intryg tego samochwały.

Na końcu wszyscy odkryli ze to oni są Bandyci.

Kiepscy artyści, plotkarze, niemyci hipokryci.

Pokonał ich Troll a oni sami zostali przykryci kurzem historii.

Próbowali odbudować kolektyw jako ludzie wolni.

Niestety po kilu próbach związek napisał rozdział ostatni.

Nigdy nie zdołali wyjść z psychopatycznej pajęczej matni.

Pozostał im marsz pogrzebowy I pogarda miasta całego.

Które powtarzało, że zniszczyli Psychopatę biednego.

Niektórzy z nich próbowali się ratować.

I Trolla ze strachu po pietach całować.

Totalny brak godności I obrzydliwy brak klasy.

Olał ich totalnie tonami brudnej masy.



Nalałem sobie wtedy szkockiego eliksiru niebiańskiego.

Zaciągnąłem się słodkim dymem z cygara kubańskiego

Wiadomości docierały do mnie z pewnym opóźnieniem.

Bo byłem zajęty nowym zagadnieniem.


Do upadłego kolektywu mam pewny sentyment.

Bo zacząłem realizować pewien artystyczny eksperyment.

Odkryłem, że moda to moja pasja zawodowa.

I swoje życie zacząłem budować od nowa.

Postanowiłem organizować pokazy ludzi utalentowanych.

Mistrzów pędzla, muzyki I krawców doskonałych.

Artystów znalazłem, niestety olali mnie projektanci mody.

Bylem nieznany, zero doświadczenia wiec pojawiły się schody.

Nie mając wyjścia stworzyłem swoją pierwszą mody kolekcję.

I malowideł na tkaninach zrobiłem projekcję.

Mimo sabotaży Psychopaty skandalicznie z kolektywu wyrzuconego.

Pokaz się udał I dołączyłem do świata elitarnego.

Z dnia na dzień stałem się organizatorem i mody dyktatorem.

Chociaż wtedy bylem bardziej innych promotorem.

To był czas wzlotów, sukcesów jak tez bolesnych upadków.

Czas przychylnych tłumów, ale też I nieżyczliwych świadków.


Niszczenie było niesamowite. Po latach odkryłem, że to był zawsze Psychopata.

Poprzysiągł mnie zniszczyć I nie dawał za wygraną całe długie lata.

W moim otoczeniu Ludzie się pojawiali I ludzie znikali.

Mimo tego piąłem się systematycznie po szczeblach kariery.

Atakowany przez swoje plemię umiejętnie omijałem wszystkie bariery.

A każdy drobny sukces wywoływał negatywną falę.

Często rzucałem ostatni grosz na niepewną szalę.


Otworzyłem się na Londyn ze wszystkimi jego kolorami.

Bo prawdziwe piękno miasta to ludzie z jego walorami.

Ale nienawiść, z którą musiałem walczyć dnia każdego

Sprawiło, że zrezygnowałem z roli organizatora modowego.


Odbyłem kilka podroży zagranicznych. Wystawa w Neapolu.

Zacząłem więcej malować. W Paryżu i na pięknym Rumuńskim Polu

Towarzysko na tygodniach mody zacząłem brylować

Party, Wystawy, Ambasady, żyć i nie żałować.


W między czasie Psychopata I jego tymczasowi sojusznicy

Próbowali organizować pokazy na londyńskiej szachownicy.

Każdy ich projekt kończył się klęską totalną.

Chcieli mi pokazać jak to się robi… a kończyli remizą banalną.

Zawsze działał ten sam mechanizm co w upadłym kolektywie.

Wzajemne niszczenie, plotki I nienawiść przez Trolla sterowana.

Każda z tych imprez jest już dawno zapominana.

A jej uczestnicy wstydzą się wyjść w świetle lamp ulicznych.

Ścigani wspomnieniami rytuałów diabolicznych.

Oczywiście wszyscy kończą ze zniszczoną reputacją.

Jako plotkarze, chamy i negatywni oszuści przeżarci demoralizacja.

Jest tylko jeden sprawiedliwy co zza kulis śmieje się z tych organizatorów.

Tchórz i intrygant szukający sponsorów.


Skąd ja to znam drodzy przyjaciele.

Takich historii usłyszycie bardzo wiele.



Gdy zrezygnowałem z organizacji mych eksperymentalnych pokazów.

Zacząłem projektować modę z wykorzystaniem moich obrazów.

Kolejny strzał w dziesiątkę I mojej osoby uwielbianie.

Psychopata się zdecydował na sukcesu skopiowanie.

Pamiętam owacje na stojąco I modelki dumnie noszące moje kreacje.

Party, wystawy, piękne kobiety I egzotyczne wakacje.

Do dziś mnie zapraszają na kielicha osoby z pierwszych stron gazet.


Psychopata postanowił, że on też będzie mody projektantem.

Uśmiałem się wtedy, bo wiedziałem jakim on jest dyletantem.

Mniej więcej bylem już świadomy jego brudnych sztuczek I trolowania.

Ale wiedziałem też, że on ma talent do samo sabotażowania.

Że jest jak bomba, która prędzej czy później eksploduje.

I samego siebie bezmyślnie zrujnuje i swoją operacje osobiście zepsuje.

Czyli nie jest aż tak bystry jak to facet o sobie myślał.

Aczkolwiek niejednego dość skutecznie w niebyt historii wysłał.

Ale siebie też nie wypromował mimo szczerych chęci.

Wiem, że do dziś marzenie o sławie i pieniądzach bardzo go nęci.

On by odniósł sukces, ale dla niego uczciwa praca to totalna abstrakcja.

Niestety niszczenie ludzi to jego chora pasja I życiowa satysfakcja.


Wiec wróćmy do jego Mody. Wiadomość poszła na mieście.

Ze zobaczymy utalentowanego projektanta nareszcie.

Wynajął Irlandzkiego Geja do promowania kolekcji.

Człowieka porządnego, aczkolwiek bez koneksji.

Kooperację z utalentowaną zawiązał krawcową.

Twarzą kolekcji uczynił blondynkę nieszablonową.


I tak zaczęła się historia, która przysłoniła upadek kolektywu słynnego.

Widziałem powrót oblanych jego moczem co nagle wrócili do niego.

Nie skomentuję tego, aczkolwiek by wypadało.

Te szemrane towarzycho zawsze mnie odpychało.

Nie wiem na jaką karierę w jego blasku ci ludzie liczyli.

Widocznie za mało w przeszłości się sparzyli.


Krawcowa uszyła sukienki na zasadzie spółki pięćdziesięcioprocentowej.

Modelka o niebieskich oczach wzięła udział w śródziemnomorskiej sesji zdjęciowej.

I… Tenże wielki utalentowany mody dyktator …

Wystawił się sam na trzech pokazach jako stuprocentowy kreator.

Irlandzki Gej kolekcję zaaplikował na jakiś konkurs modowy.

Zapowiadało się na międzynarodowy sukces odlotowy.

Kolejna sesja zdjęciowa na londyńskich ulicach.

Z której wyeliminowano wspólniczki o zaszokowanych licach.


Krawcowa I modelka traumy doznały nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji.

Coś tam zaczęły mówić I początkowo nikt nie przyznał im racji.

Psychopata dość skutecznie wyeliminował dziewczyny by dużo nie mówiły.

Aczkolwiek dziewczyny przynajmniej w drugiej fazie ostro się postawiły.


Jak zwykle zachowałem dystans, bo czułem, że skandal wybuchnie.

Pewna projektantka z egzotycznego lądu odkryła ze Troll skopiował jej suknie!

Nie jedną. Właściwie kolekcja okazała się plagiatem całkowitym.

Tak sobie pomyślałem, że trzeba być chamem niesamowitym.

Zdjęcia z sesji śródziemnomorskiej wyglądały identycznie jak te z dalekiego lądu.

Ta egzotyczna projektantka chętnie daje swoje zdjęcia do wglądu.

Trzymam z nią kontakt do dnia dzisiejszego.

I wstyd mi, że ten złodziej pochodzi z plemienia mojego.



Czyli, złodziej ukradł projekty nieznanej w Europie kobiecie.

Nie spodziewając się, że ktoś to odkryje w Internecie.

Nie spodziewał się też reakcji krawcowej co kiecki w spółce mu uszyła.

Wykorzystana modelka też do akcji wkroczyła.


I wybuchł skandal. Po raz kolejny Psychopata swoją twarz pokazał.

Z krawcowej zrobił szmatę I jej udział w kolekcji prawie wymazał.

Z modelki, która potem na wybiegach karierę robiła.

Zrobił skrzyżowanie czarownicy I kobiecego debila.

Ten sam mechanizm, On jest niewinny a one to oszustki.

Bez klasy chamskie zazdrosne prostytutki.


Na chwile karta się odwróciła. Irlandzki Gej od PR-u ze wstydu się palił.

Część modelek uciekła. Z konkursu kolekcję ktoś po cichu wywalił.

Bo jakże publicznie przyznać, że wielcy znawcy wsadzili kopię nieudolną.

Do dziś im przypominam ich postawę głupią i bezwolną.

Bo dobrze wiedzieli w co grają, a chcieli mi zagrać złośliwie na nosie.

I tak sami upiekli się we własnym pieprznym sosie.

Spytacie, dlaczego na nosie zagrać mi chcieli?

Bo byłem konkurencją a Oni dotychczas poważnej konkurencji nie mieli.


Cham Psychopata to złodziej - napisały krawcowa I modelka blondynka.

Troll się ugiął pod presja skandalu, ale była to tylko chwilka.

Przez następne miesiące niszczył je obie wirtualnie.

Krawcową z samozwańczej mody wyeliminował totalnie.

Nic niewinna kobieta została pozbawiona czci i honoru.

Jej sytuacja to była mieszanka ciągłych łez i horroru.

Niszczyli ją też ci sami ludzie, których zniszczył psychopata.

Mechanizm, którego nie rozumiałem przez te długie lata.

Co kieruje tymi ludźmi? Strach? Głupota?

Po kolejnej takiej historii mam prawo mówić ze to chołota.


Modelka się uchroniła a nawet przeskoczyła na poziom profesjonalny.

I to ona pierwsza zatrzymała pochód Trolla tryumfalny.

Do dziś Psychopata nie ma wstępu na żadną prawdziwą imprezę modową.

Na niższym poziomie być może istnieje nadal z tą bandą niehonorową.

Aczkolwiek tam tez na czarnych listach jest umieszczany.

Ten sam mechanizm przeze mnie ciągle niezrozumiany.

Kobieta o imieniu Anioł zaprosiła mnie na pokaz mody alternatywnej.

Powiedziała mi, że zrobiła wszystko by nikt nie oglądał jego postaci negatywnej.

Schemat fascynujący trwa. On niszczy a oni mu później pięty całują.

I spokoju dla siebie od Trolla oczekują.

I chyba już nigdy Troll swych sił jako projektant nie próbował.

Zbyt leniwy by uczciwie tworzyć wiec się tchórz gdzieś schował.


Oczywiście dalej krążą jakieś chamskie maile jakoby przeze mnie napisane.

Jakieś dziwne ohydne opinie jakoby przeze mnie wypowiedziane.

I chociaż trzymam się jak najdalej od tego szambowiska.

Bo nigdy nie byłem częścią ich środowiska.

Miło jest wiedzieć, że Nieszczęśnik dba o moja popularność.

Udowadniając wobec świata moją artystyczna marność

I podziwiam mimo wszystko tego wirtualnego Trolla

Za jego wytrwałość by wsadzić mnie do głębokiego doła.

W tym naprawdę chłopak jest bardzo szczery.

W jego operacjach jest może trochę fuszery

Jednak nienawiść to najuczciwsza rzecz u tego człowieka.

Pojawia się I znika. Planuje I ucieka.


Irlandzkiego Geja, który pchał go i promował.

Zniszczył bezlitośnie I żywcem pochował.

Tak kończą wszyscy, którzy się mu przeciwstawiają.

Nagle z dnia na dzień bezpowrotnie znikają.



Na koniec czytelniku kolejna szokująca historia gangsterska.

W tle oczywiście kudłate straszydło i jego osobowość ciężka.

Otóż wymyślił On, że nie jestem autorem moich obrazów I moich sukieneczek.

Ze jestem oszustem, który dobiera się do panieneczek.

Oczywiście dobieram do panieneczek, bo ja kobiety bardzo lubię.

I chociaż bez sukcesu czasem się między nimi zgubię.

Kocham je wszystkie, zwłaszcza te bardzo wysokie.

Niebieskookie blondynki I te egzotyczne czarnookie.

Ale nie o tym chcę mówić wytrwali wielbiciele.

Otóż mój Troll dostarczał dowodów bardzo wiele,

Ze dzieła me malarskie jak tez i modowe

Są zbyt rewolucyjne i zbyt odlotowe.

Czyli są zbyt doskonałe bym podpisywał je moim nazwiskiem.

Odkrycia swoje wzbogacał jak to Cham, wulgarnym wyzwiskiem.

Więc rozpocząłem projekt, który zmienił organizacje mojej pracy artystycznej.

Niczym szekspirowski autor sceny dramatycznej.

Wyciągałem swe pędzle i farby w zaciszu mej chaty.

Ogłosiłam, że mogę jeszcze raz namalować to samo dla Pana Psychopaty.

Że mogę to zrobić na żywo otoczony kamerami I dziennikarzami.

By każdy naocznie mógł się zmierzyć ze swoimi wątpliwościami.

I zacząłem nadawać z mojego zaimprowizowanego studia telewizyjnego.

Na żywo, bez cenzury. Bez komentarza specjalnego.

W tle leciała muzyka a ja sobie szyłem i malowałem.

Nic nie mówiąc w świat kolorowych fantazji odpływałem.

I pojawił się ciekawy hejt, ale już znalem jego źródła.

Anonimowy Troll słał wulgarne komentarze do mojego studia.

Nie dotyczyły już zaprzeczaniu malarskich prac jakości.

Dotyczyły wyglądu mojej nieskromnej gangsterskiej osobowości.

Bo wiadomo wygląd autora wpływa na jakość jego działalności.

Nigdy nie sadziłem, że musze się podobać jakiejś chorej osobowości.

Mężczyzna jak mawiają może być od diabła troszkę ładniejszy.

Ale to przecież ja jestem diabeł najprzystojniejszy!

Czyżby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości z tego powodu?

Nie sprawiajcie mi czytelnicy aż takiego zawodu.


Oczywiście chamstwem z mojej strony było na żywo malowanie.

I samego siebie szyjącego kiecki nagrywanie.

I chociaż zrobiłem to bez komentarza swojego.

Patrzyłem na nienawiść tłumu obudzonego.

Ci sami co zaprzeczali autorstwu mojej gangsterskiej twórczości.

Nie bardzo wiedzieli, jak wybrnąć dusząc się ze złości.

Odkryto tym samym ciemną stronę mojej psychiki.

Jak ja śmiałem odkryć karty wprost do publiki!


Oczywiście Troll odkrył nagle, że wcale nie jestem taki wspaniały.

Zaprzeczył sam sobie w sposób prymitywny, niebywały.

Zapewne to jakiś aktor podobny niesamowicie.

Malował moje kiecki A Ja tylko podpisywałem je skrycie.

A tysiące ludzi, którzy na żywo mnie oglądali.

Ulegli hipnozie I na moje oszustwa się nabrali.

Jeżeli jakiś psycholog czyta mój kryminał wierszem napisany.

Niech mi wyjaśni naukowo kto tu jest naprawdę porąbany.


Do dziś nagrywam wszystko co robię. Taki już mam styl.

Tworzę dokumentację I narzucam sobie bardzo duży dryl.

Troll dał mi znakomity pomysł chcąc mnie pokonać.

I tym samych sam siebie zdołał skompromitować.

Plus tych samych idiotów co idą za nim bezkrytycznie.

A potem mnie przepraszają, bo tak jest podobno dyplomatycznie.


I odpowiem wam wszystkim szczerze bez zbędnej cenzury.

Stuknijcie się młotkami w te wasze fryzury.

Z mym słynnym gangsterskim negatywnym uśmiechem.

Patrzę na wasze twarze wstrzymane oddechem.

I powiem, że nie żal mi was I lubię, gdy Troll was eliminuje.

Jak was poniża I przeciwko sobie szczuje.

Jak tracicie kontrolę I poddajecie się jego woli.

Zapominając, że od myślenia głowa nie boli.

Udajecie, że deszcz pada a to płynie uryna.

I waszego strachu cuchnąca wypocina.

Zachowajcie godność, powagę zachowajcie.

I od mojej osoby z daleka się trzymajcie.


I tak Ja gangster negatywny, zbuntowany.

Podobno bez talentu, ale w Vogue opublikowany.

Podobno za duże pieniądze, bo przecież Vogue to biedne przedsiębiorstwo medialne.

I potrzebuje zaniżyć swa rangę publikując moje sukienki nieprofesjonalne.

Pomyślcie….


Psychopata będzie zawsze szedł moim śladem.

Ja jestem na górze a on jest zawsze zwykłym dziadem.

Chcąc mnie zniszczyć paradoksalnie daje mi dobre pomysły.

Chociaż wiem, że jego iluzje co do siebie dawno już prysły.



Oj pójdzie teraz w świat wiele negatywnych historii.

Będę bohaterem niejednej spiskowej teorii.

O moich oszustwach i morderstwach wiele usłyszycie.

Nie jedna straszną wiadomością się zadziwicie.

I wtedy zróbcie przysługę dla całej ludzkości.

Zgłoście do Scotland Yard wszystkie moje niegodziwości.

I jeżeli usłyszycie niechcący coś o mnie dobrego.

Nie wierzcie w żadne słowo przekazu takiego!

Bo to źli ludzie w ten sposób chcą mi zniszczyć wizerunek gangstera.

Groźnego człowieka I szkockiego napoju konesera.

A że ktoś się mnie boi to mile z jego strony.

Czuję się zaszczycony I naprawdę doceniony.



Scotland Yard

Victoria Embankment,

Westminster, London SW1A 2JL





























Rozdział Piąty

Gangster W Polityce


Obiecałam sobie, że to dzieło przetłumaczę na wszystkie języki.

Oczywiście tymi, którymi biegle operuję

Tak by ludzie z Europy i Ameryki.

Zrozumieli, że w polityce siedzą same szuje.

Nie zrobię tego wbrew sobie, bo ucierpi na tym nasze plemię.

Prawdę powiem tylko wam, ale dla świata tylko pozytywy.

Będę mówił, że jesteśmy narodem wybranym, który zbawi ziemię.

Wspaniali, bohaterscy, inteligentni, zdolni do inicjatywy.


Być może w wersji anglojęzycznej zastosuję cenzurę.

I wytnę bez skrupułów fragmenty niektóre.

Nic przeciwko mojemu plemieniu na międzynarodowej arenie.

To jest pierwsze założenie polityczne, którego nie zmienię.


Jesteśmy dobrymi ludźmi, aczkolwiek trzeba odsunąć kilku politykierów.

Rządnych stanowisk i władzy nędznych klakierów i blagierów.

I wybrać takich jak ja. Porządnych gangsterów!

Którzy pokażą tej bandzie frajerów.

Że naprawdę to są bardzo cienkie Bolesławy.

Ja wam pokażę, jak kraść porządnie bez i bez zbędnej hipokryzji

Jak być skorumpowanym w ciszy i na wizji.

Naród zawsze krzyczy. Oszuści. złodzieje!

Czyli jako gangster mam słuszną nadzieję.

Że moje kwalifikacje w pocie czoła zdobyte należycie.

Są wystarczające by się znaleźć na polityki szczycie.

Bo dzięki Bogu, Diabeł mój prywatny wirtualny.

Od lat buduje mi wizerunek niezaprzeczalny.

I gdybyście przez przypadek usłyszeli o mnie coś dobrego.

Nie wierzcie, bo to źli ludzie chcą mnie odsunąć od żłobu politycznego.


I wstałem energicznie dnia pewnego słonecznego.

Bo postanowiłam dołączyć do grona mężów stanu bardzo elitarnego.

Przejrzałem szafę i najlepsze wyciągnąłem garniturki.

Umyłem, ogoliłem, psiknąłem perfumami i obciąłem pazurki.


Bo wiecie moi kochani przyjaciele i rodacy.

Osobowość mą paskudną podaję wam na tacy.

Gdy przez pomyłkę uczynię coś dobrego dla naszego plemienia.

Nie mogę spać w nocy od wyrzutów sumienia.

Łzy mi lecą same, zgryzota dopada.

Publicznie się przyznać do tego nie wypada.

Dzień bez zła jest dla mnie bezpowrotnie stracony.

Gdy jestem negatywny, to jestem zadowolony.

Nic mnie tak nie cieszy jak krzywda bliźniego.

I ostatni grosz wyciągnięty od niego.

Dlatego widzicie, polityka to świat dla mnie stworzony.

Bo przyznam wam, że gangsterstwem jestem trochę znużony.

To już nie ta energia i nie te młode lata.

Gdy nocą śmigała moja ostra łopata.

Jak zakopywałem w ogródku nieszczęśników ciała.

By hodowla buraków mi się opłacała.

I moje brudne dochody legalizowała inteligentnie.

Bo niestety urząd skarbowy ściga mnie namiętnie.

O spokojnej emeryturze czas pomyśleć trzeba.

Zarabiać spokojnie na kawałek chleba.

I szklaneczkę napoju bogów ze Szkocji.

Do uspokojenia zbyt pozytywnych emocji.


Wstąpiłem do związku politycznego.

Bardzo otwartego i bardzo transparentnego.

Ogłosiłem na lewo, ogłosiłem na prawo.

Że dobrej prasy by się trochę przydało.

Oczekiwałem, że prasa zaroi się od moich zbrodni.

Ze przeciwko mnie wystąpią ludzie godni.

Ze wszystkie brudy wypłyną z mojej przeszłości.

I zostanę wymazany dla potomności.

Z rozczarowaniem obserwowałem tę ciszę złowrogą.

Może powinienem powiedzieć ciszą bardzo błogą.

Gdzież byli ci dziennikarze, którzy prawdę o mnie znali?

Gdzież się oni pochowali, gdzież się oni podziali?

Czemu nie chcieli ostrzec nieświadomych obywateli?

Czyżby wstrząsające historie o mnie zapomnieli?


Kampanię wyborczą zacząłem ambitną podróżą zawodową.

Pojechałem do Strasburga z ekipą międzynarodową.

Odwiedziłem Radę Europejską by tam wygłosić odczyt o gangstera prawach.

Do dziś nie rozumiem milczenia, które zapanowało w ławach.

Jakaś konsternacja, cisza i szok niezrozumiały.

Ale przemówienie w Parlamencie uznałem za wyczyn niebywały.

Jak wyprać brudne pieniądze opowiedziałem otoczeniu.

I co zrobić by się nie znaleźć za to w więzieniu.

Początkowa konsternacja ustąpiła dyskretnej współpracy.

Zgłaszali się do mnie politycy zachodni i nasi rodacy.

Bo każdy miał coś w skarpecie przed małżonkami wymagającego ukrycia.

Dolary, rubelki i euro wymagające dokładnego umycia.

Debiut polityczny spektakularny i bardzo udany.

Aczkolwiek wtedy nie byłem jeszcze wybrany.


Zachęcony sukcesem do Londynu wróciłem.

Do narodu na emigracji płomiennie przemówiłem.

Siostry i Bracia, Towarzyszki i Towarzysze, krzyczałem głośno w eterze.

Jesteśmy diasporą, która powinna być przy świata sterze.

Obywatele i Obywatelki, Rondle i Czajniki.

Zjednoczmy się razem w imię naszej Republiki.

Stwórzmy międzynarodowy kartel kryminalny.

Zorganizowany i silny niczym Gabinet Owalny.

Jesteśmy na całym świecie i mówimy wszystkimi językami.

Wielu z nas odniosło sukces i szczyci się zagranicznymi dyplomami.

Czym może nam zaimponować jakiś senatorzy na czy skorumpowany poseł.

Wywalmy tych ludzi, sami dorwijmy się do wioseł.

Świata starczy dla nas wszystkich, ale będziemy nareszcie niepokonani.

Skorzystamy na tym wszyscy: biedni i ci ustosunkowani.

Musimy tylko usiać do stołu i zakopać topory wojenne.

Obudzić miliony, które są jakieś nieporadne i senne.

Jednostka może tylko popłakać na puszczy lub sobie pogadać.

Lecz kilka tysięcy może ostateczny cios zadać.


Nie musze oczywiście przypominać, że Psychopata działał.

Widząc moje zdjęcia ze Strasburga dosłownie oszalał.

Jego kudły eksplodowały na wszystkie świata strony.

I zaczął znowu swoje wirtualne farmazony.

Chamskie komentarze i profile fejkowe.

Ten sam styl działania i prymitywne zagrywki propagandowe.

Mówiłem: Dzień Dobry a komentarze, że oszukuję szpetnie.

Że deszcz przecież pada i lada chwila mróz tęgi zetnie.

Mówiłem: Dobry Wieczór Państwu czas podyskutować.

A komentator, że jak ja śmiem tak chamsko ludzi prowokować.

Na forum publicznym nie znajdziecie żadnej mojej chamskiej wypowiedzi.

Bo wewnątrz mnie stoicki spokój wyrachowanego gangstera siedzi.

Nie wyzywam, do argumentu dodaje statystyki i dowody.

Nie obca jest mi ironiczna riposta na czyjeś ataki i wywody.

Oczywiście pojawiały się chamskie maile jakoby przeze mnie wysłane.

Drogi czytelniku już teraz wiesz przez kogo nadane.

I w jakim celu jest to robione to też jasne i oczywiste.

Jeżeli zobaczycie jakieś moje wypowiedzi wulgarne.

Sprawcie źródło, które zapewne jest wirtualne.

Niejeden pies ma na imię Burek i niejeden Jan Kowalski na świecie istnieje.

I sobowtórów mam zapewne kilka tysięcy i każdy negatywną energią zieje.


Media milczały, ale panika zapanowała w Londynie.

Chyba wiedzieli, że moja pasja polityczna tak łatwo nie minie.

Uwielbiałem dyskutować i jako człowiek oczytany.

Byłem odporny na wszystkie internetowe szykany.

Najwięksi przeciwnicy polityczni bali się w oko w oko ze mną rozmowy.

Z uśmiechem i spokojem obalałem ich bezsensowne mowy.

Moda, Sztuka, Polityka, książki i śliczne kobiety.

To moje największe pasje życiowe niestety.

Lub stety, bo to mi to dało siłę, to mi dało obiektywne spojrzenie.

My gangsterzy kochamy harmonię, która daje duszy ukojenie.

Dlatego jesteśmy silni tam, gdzie piękno nie istnieje.

Tam, gdzie nie ma reguł a większość ludzi słabych nagle dziczeje.


Wiedziałem, że moje pomysły na projekty międzynarodowe.

Zostaną storpedowane i przez londyńskie kliki wyszydzone.

Ale się nie poddaję i wierze naiwnie, że się wszyscy przebudzimy.

I takie dziwne stronnictwa bez wyjątku na księżyc wysadzimy.

Niestety siedzi w nas wszystkich jedna paskudna wada.

Wielkie ego plus nieomylności własnej fałszywa zasada.


Dlatego przegrywamy wierząc w kliki oderwane od rzeczywistości.

Ludzi co myślą ze są kimś jak idą do Ambasady w gości.

A to nie Ambasada rządzi w Jej Królewskiej Mości włościach.

Nie jesteśmy kolonizatorami w brytyjskich posiadłościach.

Świat mody sprawił, że kilka Ambasad londyńskich osobiście odwiedziłem.

Pokazy, wystawy i niejeden szampan tam wypiłem.

W placówce mego plemienia bywam tylko służbowo.

Pilnować by wybory odbyły się honorowo.

Rzecz nieprawdopodobna, którą powtarzam pełen dumy.

Gdy jestem w komisji to zawsze przychodzą tłumy.

Każdy chce zobaczyć mą negatywną postać osławianą.

I uścisnąć mą rękę, wielokrotnie krwią poplamioną.


Nie jesteśmy sami w wielokulturowości oceanie.

I to jest moje utopijne polityczne zadanie.

Nie jesteśmy jedyni, ale pierwsi na tej liście bądźmy.

Wśród największych tego świata wspólnie zasiądźmy.

Dążmy do muszkieterów zawołania słynnego.

Jeden za wszystkich…I wszyscy za jednego.


Dlatego jeżeli zobaczycie moją straszną twarz na plakacie.

Nie wpadajcie w panikę i nie zamykajcie się w chacie.

Postawcie grzecznie krzyżyk przy moim nazwisku.

Wtedy wspaniałomyślnie nie dam wam po pysku.

Pozwolę wam się uśmiechnąć do majestatu mojego.

Bo po wyborach nie będziecie potrzebni już do niczego.

Jeżeli zaś na mnie nie zagłosujecie.

To na moją sympatię nie zasługujecie.

Wtedy będę zmuszony wysłać zbirów umięśnionych.

By wsadzić was do trumienek solidnie opancerzonych.

Ewentualnie betonowe buciki wam założymy.

I pod osłoną nocy w Tamizę wrzucimy.

Dlatego Obywatelu powiem ci ku przestrodze.

Nie stawaj gangsterowi na jego politycznej drodze.


Potem walki ucichły i przyszła zaraza.

Pomiędzy nami zapanowała niezrozumiała odraza.

Złowroga cisza zapanowała na ulicach.

Ludzie zaczęli chodzić w maskach i przyłbicach.

Zamknięci w domach niektóre jednostki zwyczajnie wariowały.

Dla mnie to był czas intensywnie niebywały.

Dokańczałem studia uniwersyteckie więc pisałem eseje.

Robiłem projekty udając, że nie wiem co się wokół dzieje.

To nie był czas walki, to był czas przetrwania.

Tej próby nie zdały wszystkie ugrupowania.

Przygotowałem się do czasów skomplikowanych.

Analizowałem setki ekonomicznych danych.

Obserwowałem co się dzieje w polityce globalnej.

Jak stajemy się elementem rozgrywki totalnej.

Jak powoli wszyscy stajemy się wirtualni.

Bezduszne numery i hologramy zdalnie sterowalni.

Stary świat umarł i wkroczyliśmy w czas nowej epoki.

Czy przetrwamy jako ludzie to problem głęboki.

Ale to zależy od nas…











Rozdział Szósty

Ucieczka Gangstera


Już jako wytrwany wojownik w bojach zahartowany

Odparłem kolejny atak hejtu wściekły i zmasowany.

Ze stoickim spokojem dokonałem selekcji.

Wnioski wyciągałem z każdej takiej lekcji.

Zapaliłem cygaro, butelkę otworzyłem.

Stary plan zmodyfikowałem i nowy stworzyłem.

Zapiski gangstera tajne i zaszyfrowane.

Wszystkie moje wzloty i upadki szczegółowo opisane.

Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą a ja ciągle walczyłem.

Nigdy się nie poddałem, nigdy nie stchórzyłem.

Patrzyłem jak ci wszyscy co w me plecy sztylety wbijali.

Ginęli w mrokach historii lub na mój widok uciekali.

Niektórzy potem przychodzili ze współpracy propozycjami.

Takich ludzi wywalam drzwiami razem z futrynami.

Rzygać mi się chce na taki szczyt hipokryzji.

Ludzi pozbawionych ideałów i klarownej wizji.


Do dziś nie wiem, jak to zinterpretować?

Postanowiłem uciec, postanowiłem się gdzieś schować.

Mój kolorowy życiorys na nowo poddać renowacji.

Stworzyć nową bazę do moich gangsterskich operacji.


Wsiadłem w samolot i wylądowałem w najmniejszym afrykańskim kraju.

Zawsze kochałem plaże i palmy teraz poczułem się jak w raju.

Podobno jest to niebezpieczne, ale bez mego rewolweru i obstawy.

Zwiedzałem kraj pieszo i bez żadnej obawy.

Kraj był w przeddzień rewolucji i obalenia swego dyktatora.

Wojsko stało na ulicach, wszędzie policyjna sfora.

Kandydat opozycji wygrał wybory i o życie obawie.

Skrył się w kraju sąsiednim zapominając o sławie.

Gdy opuszczałem ten raj, Sąsiedzi szykował się do inwazji.

Zostawiłem tam serce i postanowiłem wrócić przy najbliższej okazji.

Obcokrajowcy nie byli tam przez władze mile widziani.

Wszyscy przez swoje ambasady zostali ewakuowani.

Na szczęście inwazja bez krwi rozlewu się odbyła.

Okupacja sił zjednoczonych szybko się skończyła.

Dyktatorowi spakowano walizki i wyjechać kazano.

Wśród entuzjazmu obywateli demokrację budowano.


Wróciłem i postanowiłem tam zostać na zawsze, pomysł radykalny.

Ale bardzo realny i wbrew pozorom wykonalny.

Londyn szalał, gdy niechcący wspominałem, że dom buduję dumnie.

Kolejna fala hejtu, kolejne niestworzone kalumnie.

Ale wtedy machnąłem ręką, bo idioci na zawsze pozostaną idiotami.

Niektórzy mówili, że zniknąłem a ja zwyczajnie zająłem się cegłami.

Największe moje marzenie powoli się realizowało.

Widząc kawałek mojej afrykańskiej ziemi łzy w oczach miałem.

Moje własne dwie palmy kokosowe, gdzie hamak rozciągałem.

Cieszyłem się jak dziecko z drzewek mangowca.

Nie mogłem się doczekać własnego bananowca.

Zacząłem się uczyć języka miejscowego.

Bardzo wspaniałego, śpiewnego i ekspresywnego.

Zadziwiam miejscowych na upały odpornością.

Tropikalne deszcze też witam z radością.

Nawet moskity mnie nie gryzą, bo nikt nie ugryzie gangstera.

Krew mam toksyczną, która szkocki napój zawiera.

Słońce zawsze sprawiało, że miałem w sobie wiele energii.

Jestem w stanie malować godzinami od niedzieli do niedzieli.

Jako dziecko rzeźbiłem posągi i afrykańskie maski.

Stoją sobie spokojnie w ogrodzie mojej matki.

Teraz stworzę nowe na afrykańskiej ziemi.

Nikt tej ekscentrycznej pasji nie zmieni.

Moją ucieczkę zawdzięczam hejterom pospolitym

Wbrew intencjom wyprowadzka jest pomysłem znakomitym.

Pić poranna kawę nad oceanu brzegiem.

Lub sok z baobabu posypany śniegiem.

Ocean uspokaja, szum oceanu budzi umysłu potęgę.

Podziwiam zachód słońca, gdy chowa się za horyzontu wstęgę.


Gdy dokończę rezydencję zaproszę was wszystkich wirtualnie.


Ten dom afrykański ma dla mnie symboliczne znaczenie.

Mój prywatny Eden, ostatnie starcie, ostatnie rozliczenie.


Obiecuję, że będę katował was zdjęciami.

Na mediach społecznościowych wrzucanych setkami.

Taki mój mały pstryczek dla wszystkim hejterów.

Tych anonimowych trolli i bez twarzy bohaterów.

Zwłaszcza jednego, który już zdążył odwiedzić wszystkie londyńskie redakcje.

Gdzie wytrwale wyjaśnia moje zbrodnie i finansowe defraudacje.

A historia o mnie staje się coraz bardziej nieprawdopodobna.

Dlatego rozumiecie, że moja transparentność jest bardzo niewygodna.

Pozdrawiam dziennikarzy z mojego plemienia.

Czy nie wpadliście na to, że można was wsadzić do więzienia?

Bo albo ukrywacie prawdę o mojej działalności kryminalnej.

Albo sami tworzycie zbrodnie w tej waszej dziwnej ciszy medialnej.

I tak źle i tak niedobrze, zakpił z was wasz informator.

Na pewno was uratuje, gdy zapuka królewski prokurator.


Cóż mogę powiedzieć. Wojny jeszcze nie wygrałem.

Zmieniłem metody, ale nie zrezygnowałem.

Jeszcze o mnie będziecie słyszeć wiele razy.

Będę malował swoje kiecki i swoje obrazy.

Zamknięty w mym świecie, w którym zawsze byłem zamknięty.

Ogrodzony murem sztuki, do wrogów uśmiechnięty.

Bo powtórzyłem już wielokrotnie w tym wstrząsającym poemacie.

Żaden z was nie odniósł sukcesu w poruszanym temacie.


Gubi was wszystkich wybujałe ego i czasem realizmu brak,

Wojna na pozory dziecinna i głupia, jak złowrogi rak.

Kocioł przygania garnkowi a ślepy i głuchy jest garnek.

Nowotwór nienawiści co budzi was każdy piękny ranek.

Jak trucizna was wszystkich zżera i może was łatwo pokonać.

i niszczy wszystko co w spokoju możecie dokonać.

Jeszcze macie czas na przebudzenie i wyjście z amoku.

Zmianę priorytetów, bo skończycie w rynsztoku.


Jestem Mafiosą a nie gołąbkiem pokoju.

Może gangsterem się stałem po każdym bezsensownym boju.

Z perspektywy czasu uwiadomiłem sobie, że nieszczęśliwi jesteście.

Mali, zgorzkniali, nieznani na mieście.

Albo raczej nieznani tam, gdzie tej sławy pożądacie.

Tyle co mam do powiedzenia w tym całym temacie.


Wszyscy ponieśliśmy klęskę niech nikt się nie łudzi.

Moją porażką było rozczarowanie do bardzo wielu ludzi.


Wiec zapalę cygaro ulubione z Hawany.

Wzniosę toast do was wszystkich moi przeciwnicy.

Dopóki walczę jestem niepokonany.

Będę istniał do śmierci na tej szachownicy…































Epilog


Jak widzicie moi czytelnicy, jeżeli ciągle tu jesteście.

Zakończyła się historia najgroźniejszego gangstera na mieście.

I widzicie teraz, że można napisać kryminał brutalny.

Bez Słowa na „K” chociaż to wyraz bardzo popularny.

Nikt tu nie strzelał, nikt gardła nie podrzynał.

Niestety kilku samobójstw nikt nie zatrzymał.

To dla mnie wystarczy by złych co udział w tym wzięli.

Nazywać po imieniu, bez żadnych ceregieli.

Pokazałem wam mechanizm okrutny i wyrachowany.

Kryminogenny, złowrogi, nie do końca zbadany.

Piszę te dzieło jako ostrzeżenie ostatnie.

Język mym orężem i niech tak zostanie.

Działacie w cieniu i tam na wieki w milczeniu się ukryjcie.

Nikt nie zna waszych nazwisk, ale poznać może.

Nie ochronią was więcej wirtualne noże.

Jako fikcja staliście się częścią literatury.

A rzeczywistość jest gorsza niż poetyckie konfitury.


A na koniec opowieści przygotowałem oficjalne oświadczenie

I żądam by słów nikt nie wyrwał z kontekstu.

Jest wśród nas gangsterów takie powiedzenie

Nigdy nie zapominaj swojego tekstu.

Literatura kryminalna rządzi się własnymi regułami.

Fabuła, akcja i tworzenie obrazu.

Jest to gatunek z twardymi dialogami

A nikt z żyjących nie został wymieniony w dziele ani razu.

Takie same prawa dotyczą tez kina sensacyjnego.

Znanych z brutalności i niegrzecznego języka.

Jeżeli ktoś twierdzi ze widzi kogoś w dziele podobnego.

To chyba niestety siada mu psychika.

Jeżeli ktoś szuka w mym dziele mowy nienawiści.

Niech zamknie Netflix i firmę Amazon.

Potwierdza to filmowcy i zwykli statyści.

Takie bzdury mógł wypowiedzieć farmazon.

Jeżeli ktoś zaczyna analizę poematu mojego.

Niech nie zapomina, że to rozrywka bez znaczenia intelektualnego.


Użyłem kilku słów o mocniejszym znaczeniu.

Żeby wyjaśnić całemu światu wulgarnemu.

Że wasze intrygi to miecz obosieczny.

I tak mówiąc Cham, mówiłem ze to ktoś bajeczny.

Idiota zaś to człowiek bardzo inteligentny.

Troll natomiast to człowiek niezwykle majętny.

Straszydło oczywiście jest piękny jak kwiat akacji.

A jego Tchórzostwo to odwaga wynikająca z akcji.


Dziękuje czytelniku ze dotarłeś do końca dzieła mego.

Prawdziwego czy urojonego to bez znaczenia żadnego.


Londyn

Kwiecień. 2021











  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Taki Londyn bez jakiegokolwiek grama Londynu jest jak kraj afrykański bez Afryki :(

(patrz kolejne rozdziały)

W tym "wielkim" żałosnym szałbyznesie same popłuczyny, sceny i obrazy płaskie do bólu, a literacka przestrzeń bez żadnego powietrza.

Ni co czytać, ni czym oddychać.

Z G R O Z A
© 2010-2016 by Creative Media
×