Przejdź do komentarzyOglądalność 4
Tekst 238 z 255 ze zbioru: Arcydzieło
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2022-06-09
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń437

Curacao zadziałało w sam raz. Na niebiesko. Może nawet niebiańsko. Kiedy barman zaczyna ci przypominać Świętego Józefa, można tak powiedzieć.

No i ta wzmożona uwaga, jakby miał coś powiedzieć wielce znaczącego, z powagą apostoła.

- Podać coś jeszcze?

Pauza. Meduza baru zaczynała swoje przedstawienie kołysząc mackami. A na parkiecie akcenty świetlne, wiadomy znak że się zaczyna dyskoteka.

Zagrali.

Pobrzdąkiwanie, na razie nie do tańca. Bo i nie miał kto tańczyć.

Ktoś wlazł. Nie napiszę przecież że wszedł, skoro trzasnął drzwiami i nuże otrzepywać się u proga. Zostawiając po sobie kałużę. Na zewnątrz padał deszcz.

Malina. Ta sama co mnie podwiozła czerwonym golfem. Lilianna Malina, z telewizora, ta z wiadomości o Ufoku.

- My się już znamy - Dosiadła się. Udając głupią.

- Zdaje się że mnie śledzisz. Czego chcesz.

Oparła parasolkę o nogę hokera. Dużo błota nie narobiła, ale zwasze te parę kropel...

Barman wygramolił się zza kontuaru. Przyniósł mopa.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×