Przejdź do komentarzyRozdział 10 Więzy krwi
Tekst 10 z 17 ze zbioru: Tom1 - Przebudzenie mocy
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2024-02-03
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń92

Tereny wróżek okazały się znacznie większe, niż pierwotnie zakładali. Zniecierpliwieni wojownicy, milcząc, przemierzali kolejne kilometry bajecznej łąki. Nawet kolorowe kwiaty, po – jak im się wydawało, bo czas płynął tutaj inaczej – wielu godzinach wędrówki zaczęły ich nużyć. Już nie były tak ekscytujące, jak na początku. W końcu przestali na nie zwracać uwagę, mimo że one ciągle ich zaczepiały.

Po spotkaniu z królową Motyli przyjaciele mieli wiele do obgadania i jeszcze więcej pytań do siebie nawzajem. Jednak na razie musiały one poczekać. Żadne z nich nie chciało rozmawiać przy Frydzie, która na rozkaz swojej królowej jak cień towarzyszyła im, jakby pilnowała, czy aby nie kradną kwiatów z ich drogocennej kolekcji. Na początku wróżka rozmawiała z nimi, a właściwie to z Lenardem, którego bezwstydnie kokietowała, jak mimowolnie zaobserwowała Rozalia. Chłopak maszerował ostatni, w najlepsze chichrając się z Frydą, ale ciągle zerkając na Rozalię idącą przodem z Miriam. Czarodziejka udawała, choć bardzo nieudolnie, że nie słyszy, o czym rozmawiają. Szła sztywno, a jej długie włosy kołysały się, zdradzając gwałtowność jej kroków. Ale wkrótce nawet Lenard znudził Frydę. Przybrawszy postać Motyla, latała ona, rozmawiając ze swoimi licznie wznoszącymi się z każdej strony łąki, siostrami. Wróżki od czasu do czasu podlatywały bliżej, aby przyjrzeć się gościom. Mogli wówczas z bliska podziwiać bogatą kolorystykę ich skrzydeł. Wcześniej nie zdawali sobie sprawy, że istniało tyle odcieni różowego czy niebieskiego koloru.

Nieoczekiwanie amarantowa wróżka przybrała swoją ludzką postać. Podleciała, zagradzając drogę Sebastianowi, który z ciągle obrażonym Danielem szedł pierwszy. Zamyśleni mężczyźni, zaskoczeni nagłym pojawieniem się Frydy, gwałtownie przystanęli. Niespodziewające się niczego dziewczyny, jak kukiełki odbiły się od ich pleców. Mira dziko wymachiwała rękami, próbując utrzymać się w pionie, ale nie uchroniło ją to przed upadkiem na twardą ziemię. Wstając, wrogo mruczała pod nosem.

Lenard, widząc co się dzieje, przytomnie w ostatniej chwili złapał Rozalię w pasie i przyciągnął do siebie, chroniąc ją tym samym przed upadkiem w kwiaty. Czarodziejkę przeszedł dreszcz. Przygryzła dolną wargę i czerwona jak piwonia, która rosła przy ścieżce, wyszeptała słowo dziękuję. Jednak chłopak nadal mocno trzymał ją w ramionach. Umyślnie przeciągał chwilę, rozglądając się, jakby sprawdzał, czy Rozalia na pewno stoi na ścieżce. Po chwili uznał, że jest bezpieczna i ku jej wielkiej uldze, puścił ją. Nogi miała jak z waty. Zawstydzona popatrzyła na przyjaciół. Na szczęście nie widzieli tej krępującej dla niej sytuacji, bo pytająco wpatrywali się wróżkę. Uśmiechnięty Lenard, jak gdyby nigdy nic, również popatrzył na Frydę ciekawy, o co jej chodzi. Rozalia zrobiła to samo.

– Gdy tylko przekroczyłeś granice naszych ziem, wyczułam twoją moc! Ale nie wiedziałam, że twoja matka była prawą ręką naszej królowej – stwierdziła słodko Fryda.

Wróżka palcem wskazującym pogłaskała Sebastiana po policzku. Zdziwiony chłopak zmarszczył czoło. Podejrzliwie popatrzył na uśmiechniętego Motyla, zastanawiając się, o co jej chodzi? Już miał ją o to zapytać, ale zdążył jedynie otworzyć usta.

– To jest nas dwoje! – warknął Daniel.

Lenard zagwizdał. Już od dłuższego czasu obserwował czarne chmury zbierające się nad parą. Przypuszczał, że Daniel w końcu wybuchnie i nie musiał długo czekać. Karcące spojrzenia dziewczyn uciszyły go i zarazem rozbawiły. Grzecznie stanął założonymi rękami i jak reszta towarzystwa czekał na rozwój wydarzeń.

– To nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy – odparł Sebastian, lekceważąc wróżkę, która z szyderczym uśmiechem patrzyła na Daniela.

– Dlaczego nie? Czasu mamy tu pod dostatkiem! Kiedy przejdziemy magiczną łąkę, czas zacznie płynąć normalnie, a my wówczas będziemy mieć inne sprawy na głowie. Nie mam pojęcia, jak to wszystko się skończy, dlatego chcę poznać prawdę teraz. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Nie ufasz mi? – Szybkość, z jaką Daniel wyrzucał z siebie słowa, obrazowała, jak bardzo męczyła go ta sytuacja, nie mógł już dłużej dusić tego w sobie.

– Wiem, że jesteś zły, ale spróbuj postawić się na moim miejscu. To nie była tylko moja tajemnica. Wielu magicznych ludzi ukrywa się w swoich krainach i dobrze wiesz, że czynią to nie bez powodu. – Najspokojniej jak tylko potrafił, Sebastian tłumaczył swoje pobudki partnerowi, precyzyjnie dobierając każde słowo, aby go nie urazić.

– Rozumiem! Wiem, jak podle ludzie potrafią traktować innych, ale przecież ty wiesz, że ja taki nie jestem. Mogłeś wyjawić mi prawdę, twój sekret byłby u mnie bezpieczny. Związek powinien opierać się na zaufaniu, tak mi się przynajmniej wydawało. – Przy ostatnim zdaniu głos Danielowi zadrżał.

– Ufam, ale… jesteś synem władcy i... – urwał Sebastian.

– Co to ma do rzeczy? – zapytał zdziwiony Daniel.

Sebastian milczał, unikając nieustępliwego spojrzenia partnera. Bardzo nie chciał odpowiadać na to pytanie. Jako wojownik Krainy Słońca na polecenie samego króla zaczął trenować z jego synem. Zdystansowany i milczący młodzieniec uchodził za zarozumiałego, ale on widział nieśmiałego chłopaka próbującego podołać oczekiwaniom rodziny. Jakimś cudem książę otworzył się przed nim. Tylko Sebastian potrafił wywołać uśmiech na jego zawsze poważnej twarzy. Narodziła się między nimi przyjaźń, która z czasem przeobraziła się w miłość. Sebastian długo opierał się temu uczuciu, bo nie chciał komplikować sobie i Danielowi życia. Jednak ku ogólnemu zaskoczeniu wyszło inaczej. O ile pochodzenie partnera nie przeszkodziło mu w zakochaniu się w nim, to było ono głównym powodem przemilczenia prawdy o korzeniach jego matki.

– W Krainie Pustyni król z pomocą magicznych ludzi utrzymuje się przy władzy. Oczywiście większość pomaga mu dobrowolnie. Za sowitą zapłatę, ma się rozumieć. Ale są też tacy, którzy nie mają wyjścia. W Krainie Mgły również zaczyna robić się nieciekawie. Zaobserwowaliśmy coraz większą liczbę czarodziejów w otoczeniu króla – wtrącił Lenard.

Sebastian stał ze wzrokiem wbitym w ziemię, jakby czekał, aż ta go pochłonie. Lenard od razu domyślił się, jakie przyjaciel miał powody zatajenia tak istotnych faktów ze swojego życia przed Danielem. Trochę mu się nie dziwił. Sam wiele razy odwiedził Krainę Pustyni i widział, co tam wyczynia Minoru, a i Romin nie był lepszy. Choć było to działanie na wyrost, to chciał on tylko chronić swoją rodzinę. Lenard wiedział też, że oskarżenie ojca Daniela i Miriam o złe zamiary względem magicznych ludzi nie przejdzie uzdrowicielowi przez gardło, bo nie chciał ich urazić. Dlatego postanowił go wyręczyć.

– Nasz ojciec nie działa w ten sposób! Jest dobrym i sprawiedliwym władcą! – krzyknęła oburzona Mira.

– Idą ciężkie czasy. Jeśli wybuchnie wojna, król będzie zmuszony wykorzystać każdą siłę, aby zatrzymać wroga. Ty też, Danielu, w przyszłości, kiedy zajmiesz jego miejsce, będziesz musiał przede wszystkim kierować się dobrem ludu. Ja zawsze pomogę, ale moje siostry nie są wojowniczkami. Jesteśmy uzdrowicielami. Pomagamy ludziom w tajemnicy, tak jest bezpieczniej. Oni nie boją się nas i to nie wzbudza u nich niepotrzebnej agresji – powiedział Sebastian.

– Rozumiem, ale nie wierzę, że ojciec zmuszałby kogokolwiek do walki wbrew jego woli. Ja również. – Daniel uspokoił się nieco. Pomału zaczynały docierać do niego argumenty partnera. Sam chciałby chronić Miriam, gdyby ta krnąbrna dziewczyna mu na to pozwoliła.

– Nie martwię się o siebie. Sam masz siostrę, zrozum. Fakt, Mira jest specyficzna. Ciągnie ją do kłopotów, ale moje siostry są jej przeciwieństwem – odparł Sebastian.

Miriam zrobiła oburzoną minę świadczącą, że to nieprawda, wcale nie pchała się w kłopoty. Przecież to nie jej wina, że urodziła się księżniczką, co należało do nudnych zajęć i czasami musiała złamać parę mniej istotnych zasad, żeby pożyć.

Lenard i Rozalia zachichotali.

– Masz jasnorude włosy, prawda? – spytała z satysfakcją Rozalia, wiedząc, że ma rację.

– Tak po matce, dlatego oboje ścinamy je na krótko. Moje siostry mają blond włosy z domieszką rudego połysku, ale na szczęście ludzie tego nie dostrzegają. – Sebastian odpowiedział Rozalii i ponownie zwrócił się do partnera. – Całą drogę zastanawiałem się, jak ci to powiedzieć. Rubi mi powtarzała, że królowa nie przepuści okazji, ale im dłużej zwlekałem, tym bardziej nie wiedziałem jak, naprawdę. – Pomału podniósł rękę w kierunku policzka Daniela, a kiedy ten nie odsunął się, delikatnie, jakby chłopak był z porcelany, pogłaskał go wierzchnią dłoni.

– Nie ukrywaj już nic więcej! Wolę usłyszeć nawet najgorszą prawdę, ale od ciebie. Ja traktuje poważnie nasz związek i mam nadzieje, że ty też. W końcu nie patrząc na rodzinę i ich oczekiwania postanowiłem z tobą być. Wierzę, że jesteś tego wart! – oznajmił bardzo poważnym, ale już spokojnym głosem Daniel.

Mówienie o uczuciach nigdy nie przychodziło Danielowi łatwo, ale kochał Sebastiana i nie chciał tego kończyć. Rozumiał go, ale on też dużo ryzykował, wchodząc w ten związek i lepiej, żeby partner o tym nie zapominał.

– Wiem, przepraszam. Ja też cię kocham. Moje pochodzenie nie ma tu nic do rzeczy – wyznał Sebastian.

– Mam gdzieś, że pochodzisz od tych wrednych i tajemniczych wróżek! To nie ma dla mnie znaczenia – oznajmił Daniel i przytulił ukochanego.

Mirę i Rozalię wzruszyła ta romantyczna scena. Również się przytuliły. Natomiast Lenard poczuł mały niedosyt. Oczywiście wiedział, że partnerzy się dogadają. Gołym okiem było widać, że zależało im na sobie, ale jednak liczył na większą awanturę.

– Nie jesteśmy wredne, tylko prawdomówne, a tajemnicze dla waszego dobra. Często wiedza nie wpływa korzystnie na ludzi. Słyszeliście królową, wiedza potrafi ciążyć, a żyje ona o wiele dłużej niż wy i wie co mówi! – stwierdziła urażona Fryda.

– Tak, właśnie o to mi chodziło. Tylko ty ładniej ubrałaś to w słowa – odpowiedział sarkazmem Daniel, rozbawiając towarzyszy.

– Nieistotne, jak widać, ignoranci są wszędzie! – Fryda popatrzyła na nich z wyższością. – Wracając do naszej rozmowy, którą zresztą bezczelnie przerwał nam twój nieokrzesany chłopak, mam propozycję. – Nieco milszym głosem, wróżka zwróciła się już bezpośrednio do Sebastiana.

– Jaką propozycje? – zapytał podejrzliwie.

– Jak to, nie domyślasz się? Mężczyźni! – Wróżka przekręciła oczami i kokieteryjnie uśmiechnęła się do Sebastiana. Lenard zareagował śmiechem, bo domyślał się, o co chodzi Frydzie. – Ja jestem wróżką przy dworze królowej Mireli, a twoja rodzina posiada wielką moc. Kiedyś twoja matka, a dziś ciotka zasiada przy królowej, to wielki zaszczyt. Wyobraź sobie, jaka silna byłaby nasza córka!

Poza znawcą kobiet, Lenardem, reszta przyjaciół głupkowato patrzyła na wróżkę, jakby powiedziała im coś tak skomplikowanego, że potrzebowali chwili, żeby zrozumieć sens jej słów. Pierwsza pozbierała się Miriam.

– Nie słyszałaś, oni są zakochani! – oznajmiła oburzona propozycją wróżki Mira. Pstryknęła palcami na wysokości oczu Frydy, jakby chciała ją obudzić.

– Tak słyszałam, nie jestem głucha! Byłam świadkiem kłótni kochanków, ale przecież ślubu mu nie proponuje!

– Nie, dziękuję – wykrztusił z siebie Sebastian, chciał już zakończyć ten żenujący temat.

– Szkoda, ale jakbyś zmienił zdanie, to wiesz, gdzie mnie szukać. Jesteś tu zawsze mile widziany! – powiedziała urzekająco Fryda. – Ty nie! – Palcem wskazała na księcia.

Daniel prychnął. Tylko czekał, żeby opuścić ziemię tych wrednych wróżek. Jeśli życie go do tego nie zmusi, to i tak wracać tu nie miał zamiaru.

– To nie ty o tym decydujesz! Nie jesteś królową Motyli! – skwitowała Rozalia.

Lenard z trudem powstrzymał się od śmiechu. Musiał uważać, bo nie chciał urazić obrażalskiej wróżki, której pomoc z pewnością jeszcze nieraz mogła mu się przydać. Rozalia zarumieniła się. Znowu odezwała się w nieodpowiednim momencie, tak jak wcześniej przy królowej. Wiedziała, że wróżka nie podaruje sobie i z pewnością się jej odgryzie. Fryda z chytrym uśmiechem popatrzyła na nią.

– Tutaj was zostawię! Jeszcze kawałek i koniec naszych terenów, ścieżka was poprowadzi. Ja mam co robić, nie będę tracić więcej czasu na pilnowanie dzieci. – Przyjaciele satysfakcją popatrzyli na wróżkę, wiedzieli, że odgryzła się im za słowa Rozalii, które ją zabolały. Na pewno marzyła, żeby zająć miejsce Mireli. – Do zobaczenia, Lenardzie. Gdyby twoja dziewczyna jednak wybrała ciemną stronę i oczywiście ty to przeżyjesz, odwiedź mnie – zakończyła Fryda. Potem podleciała do niego i niespodziewanie czule pocałowała go w usta.

– Oczywiście, tak zrobię. Dziękujemy za pomoc! – odparł nieco zaskoczony Lenard i uprzejmie skinął jej głową.

Lecz Fryda już nie zwracała uwagi na Lenarda. Jej pełne triumfu spojrzenie powędrowało do Rozalii. Czarodziejka może nie miała doświadczenia z mężczyznami i tym bardziej nie potrafiła być obojętna na urok Lenarda, który zresztą bezwstydnie wykorzystywał go, by ją dręczyć, ale za to potrafiła uczyć się na własnych błędach. Wiedziała, że wróżka pogrywa sobie z nią. O nie, tym razem nie dam się podpuścić, pomyślała! Z szerokim uśmiechem na twarzy poklepała Lenarda w ramię.

– Nic się nie martw, odeślę ci go w kawałkach! – zapowiedziała Rozalia i chłodno skinęła jej głową na pożegnanie.

– Będę czekać! – odpowiedziała Fryda, śmiejąc się i również kiwnęła głową.

Sebastian i Mira uprzejmie pożegnali się z Frydą. Natomiast Daniel nawet nie drgnął, stał, patrząc na nią oschle. Jego zazdrość dodatkowo ją rozśmieszyła, bo nie widziała w swojej propozycji nic zdrożnego. Posiadanie dziecka z wróżką było wielkim zaszczytem! Ludzie są dziwni, pomyślała. Zmieniła się w Motyla i poleciała w głąb łąki. Przyjaciele patrzyli za nią, aż zginęła im z oczu.

– W kawałkach? Poważnie? Kiepski żart! – stwierdził Lenard, ale widać było, że podobała mu się ta wymiana zdań między jego adoratorkami, bo tak właśnie myślał o Rozalii i Frydzie.

– Moja ciemna strona nie jest aż tak ciemna. Skoro Fryda cię pragnie, to będę tak miła i jej pomogę. – Lenard chciał odpowiedzieć Rozalii, ale ona to przewidziała i szybko zasłoniła mu dłonią usta. – Lepiej ruszajmy. Może łąka dobiega końca, ale przed nami jeszcze droga na szczyt Wulkanu, a to nam chwilę zajmie.

Czarodziejka odwróciła się i ruszyła przed siebie. Miriam spojrzała z naganą na Lenarda. Wzbudzać zazdrość w jej przyjaciółce, rozmawiając z inną to jedno, ale całować się z Frydą?! To już była przesada! Obrażona nie odezwała się do niego. Prychnęła tylko i dogoniła Rozalię. Sebastian solidarnie poklepał Lenarda po ramieniu, bo przecież to nie jego wina, że wróżka go pocałowała.

– Kobiety, same z nimi problemy – mruknął Daniel, który już zapomniał o niedawnej kłótni z partnerem. Odetchnął z ulgą, że sam zakochał się w mężczyźnie.

Zachowanie dziewczyn rozbawiło Lenarda. Ręką rozczochrał włosy, jakby sobie przypomniał, że dawno tego nie robił i ruszył za nimi. Daniel przytulił się do partnera i razem poszli za nim.

– A ty, Lenardzie, masz jakąś moc? – zagadał Sebastian.

– Gdyby miał moc, to z Frydą już posiadaliby gromadkę dzieci – stwierdziła Miriam i roześmiała się głośno.

– Nie, jeśli jest nisko urodzony. Ona wysoko mierzy – zawtórowała jej Rozalia.

– Tak, masz racje! – zgodziła się Mira.

Daniel i Sebastian z trudem powstrzymywali się od śmiechu, ale chcieli okazać solidarność względem przyjaciela, z którego dziewczyny nabijały się w najlepsze.

– Przepraszam, drogie panie, czy mogę sam się wypowiedzieć na ten temat? Choć widzę, że wasza wiedza jest ogromna – wtrącił Lenard.

– Nie, nie możesz, bo wiem, co powiesz! – Rozalia odwróciła się do Lenarda i, idąc tyłem, powiedziała, udając męski głos: – Moją mocą jest mój urok osobisty. Kobiety lecą na mnie, jak wróżki do kwiatów.

Gdy Rozalia to powiedziała, odwróciła się do Miriam. Dziewczyny złapały się ciepło za ręce. Były zadowolone, bo w końcu utarły nosa bezwstydnemu Lenardowi. Jednak nie doceniły one jego zuchwałości! Chłopakowi nie przeszkadzały ich docinki, wręcz czuł się szczęśliwy, obserwując, że Rozalia otwiera się na ludzi. Widział tu dużą szansę dla siebie! Przyjaźń z księżniczką była dobrym początkiem, a po pokazie zazdrości czarodziejki o Frydę, utwierdził się w przekonaniu, że wkrótce i ich związek rozkwitnie. Dobrodusznie pozwolił wierzyć im w to fałszywe zwycięstwo, dlatego zrobił obrażoną minę.

– A poza urokiem osobistym, masz jakąś inną moc? – zapytał powtórnie Sebastian.

– Nie, nie mam mocy. Moi rodzice są ludźmi na sto procent – odpowiedział Lenard. Po chwili zapytał niepewnie Sebastiana o najbardziej nurtującą go sprawę. – Nie wiem, czy powinienem o to pytać, ale twoja matka była wróżką i…

– Nic nie wiem o przepowiedni – przerwał mu Sebastian. Od razu domyślił się, o co chciał go zapytać Lenard. Wszyscy poczuli się rozczarowani tą odpowiedzią. – Może i moja matka dawno opuściła swoje siostry, ale to nic nie zmieniło w jej myśleniu. Wolna wola! Uczyła mnie, jak mam posługiwać się magią. Opowiadała mi o swoich siostrach i ich historii, ale nigdy nie mówiła, że jestem częścią jakiejś przepowiedni. Kiedy oznajmiłem, że chce pomóc pokonać czarnoksiężnika, to nie była tym zaskoczona. Powiedziała, że skoro mam taką wolę, to ona nie ma prawa mnie zatrzymywać. Ma też nadzieję, że wiedza, jaką mi przekazała, będzie mi przydatna. Pokrótce to tyle!

– A wiesz, co królowa Mirela poświęciła dla nas? – spytała ciekawa Mira.

– Nie! Natomiast matka wiele razy mi powtarzała, że nie wszystkim wróżkom można ufać…

– Nie dziwie się! – wtrąciła Rozalia, czym rozśmieszyła wszystkich poza Danielem, który energicznie przytaknął jej głową.

– … ale mogę ufać królowej. – Po chwili zaczął kontynuować Sebastian. – Mirela faktycznie poświęciła dla nas coś ważnego. Prosiłem, ale matka oczywiście nie powiedziała mi, co to takiego, bo ta wiedza i tak wpłynęła już na decyzje zbyt wielu ludzi. Czy coś takiego. I że jeśli przyjdzie zły czas, ale ona oczywiście ma nadzieje, że do tego nigdy nie dojdzie, to dowiemy się prawdy, która zmieni życie kolejnych ludzi. Wiem, tajemnicza jak królowa, ale wróżki takie są.

– Wytłumacz mi coś! Motyle uważają, że cokolwiek się dzieje w naszym życiu, to nie ma to wpływu na nasze wybory, bo mamy wolną wolę, więc możemy robić, co chcemy. Ale one nie chcą nam nic zdradzić, bo to wpłynęłoby na nasze decyzje. Gdzie tu jest logika? – zapytał Daniel.

– Żeby to zrozumieć, musiałbyś być jedną z nich – zachichotał Sebastian. – Ja uważam, że wszystko może zaważyć na naszym życiu. A wiedza wróżek wychodzi poza nasz świat i rządzi się swoimi zasadami, których ludzki umysł nie jest w stanie zrozumieć. Tak mówi moja matka, a więc na pewno tak musi być!

– A jakby inaczej! – Daniel prychnął.

– Tyle o wróżkach. Teraz mamy inny problem – oznajmił uzdrowiciel.

– Jaki? – spytała szybko Mira, uprzedzając towarzyszy.

Odpowiedź Sebastiana była zarazem pytaniem skierowanym do Rozalii.

– Pociesz nas i powiedz, że darzysz wielką miłością kogokolwiek z nas. Wszystko jedno kogo?

Czarodziejka zamrugała nerwowo. Czuła na sobie wyczekujące spojrzenia przyjaciół, jak zawsze w takie sytuacji poczerwieniała.

– Lubię was, to chyba dobry początek. Nigdy nie miałam przyjaciół – zaczęła niepewnie Rozalia. – Musicie zrozumieć… ja całe życie przygotowywałam się do wyprawy na Wulkan, nie chciałam się dekoncentrować jakimikolwiek relacjami z ludźmi. Wówczas wydawało mi się, że to w porządku, że nie potrzebuję nikogo. Teraz jednak gdy was poznałam, widzę, jak bardzo się myliłam. Rodzina i przyjaciele dają siłę.

– Ooo, my też cię lubimy! – odpowiedziała rozczulona Mira, przytulając przyjaciółkę, która odwzajemniła się tym samym.

– Sytuacja jest bardzo poważna! – oznajmił Sebastian.

– Dlaczego? Wiesz coś o pochodzeniu mojej mocy? – Rozalia zapytała z nadzieją, że w końcu dowie się czegoś więcej o sobie.

Sebastian nabrał nerwowo powietrze nosem.

– Czarodziejów obowiązuje magiczna hierarchia krwi. – Poza Lenardem, który już o tym słyszał, reszta pytająco popatrzyła na Sebastiana, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – Wytłumaczę wam to... już wiem! Jak już powiedziałem najwięcej magii mamy od wróżek, ale są i tacy, jak nasz przewoźnik, Onahi… Popraw mnie, Lenardzie, jeśli się mylę. Jego rodzice byli ludźmi, a jedno posiadało moc od istot Maikira i przekazało ją synowi. – Lenard przytaknął. – Jak wiecie, te magiczne istoty porozumiewają się ze sobą za pomocą myśli, dlatego naszego przewoźnika właśnie w taki sposób możemy przywołać. Daje mu to też odporność na mieszanie mu w głowie przez Rzekę Snów. – Przyjaciele szybko przytaknęli głowami, czekali niecierpliwe, do czego uzdrowiciel zmierza. – Najczęściej jest tak, że tylko jedno z rodziców włada magią. Z prostej przyczyny: czarodziejów jest mniej, niż zwykłych ludzi. I na szczęście – znacząco popatrzył na partnera – nie wszyscy ludzie boją się magii. Ale zdarza się też, że dwie magiczne osoby mają dziecko. Najczęściej jest to moc wróżek, bo jest jej najwięcej między nami i wtedy nie ma problemu dziecko, ma moc mgły. Ale gdyby zdarzyło się tak na przykład u Onahiego i jego drugi rodzic miałby w sobie magię wróżek, to ona by wygrała, bo jest ona silniejsza od mocy Maikira. – Wszystkich, poza Lenardem, zdziwiła ta informacja. – Wówczas zamiast mocy przywoływania w myślach, Onahi posiadałby magię mgły. No i tu właśnie mamy problem z Rozalią. Słyszeliście Florę. To nie ma znaczenia, że twoja matka była wróżką, wygrywa zawsze mocniejsza magia.

– No właśnie, nie zrozumiałem, o co jej i Mireli chodziło. Flora sama potwierdziła, że matka Rozalii była wróżką. A więc to nieistotne, jaką mocą władał jej ojciec, bo magia mgły zawsze dominuje – wtrącił Lenard.

– Nie zawsze. Już wtedy przyszło mi coś do głowy. Jest jedna opcja – wyznał z wahaniem Sebastian.

– Jaka? – Jego przyjaciele krzyknęli chórem.

– Nad wróżkami są tylko jedne magiczne istoty. Bóstwa, które jak wiecie, stworzyły Magiczne Krainy.

– Co? To w ogóle jest możliwe? Nie ma tego w naszych książkach? – rzucił zdumiony Daniel.

– Nie słyszałem o takim przypadku, ale to jedyne logiczne wytłumaczenie. Wróżki są w stanie określić pochodzenie mocy każdego czarodzieja. Nigdy się nie mylą! A niektóre, jak królowa, to nawet wiedzą, kto jest ich rodzicem. Gdyby Rozalia odziedziczyła moc po matce, z racji magii krwi Mirela nie mogłaby jej odmówić przystąpienia do Motyli, co dziś uczyniła.

– Sebastianie, jak bardzo jest źle? – zapytała rzeczowo Rozalia.

– Flora powiedziała, że toczysz w sobie walkę między jasnością a mrokiem i, co najistotniejsze, wróżki pozwoliły ci wejść na swoje ziemie, więc chyba tragicznie nie jest, ale… – Sebastian zamilkł na tak długo, że Rozalia wątpiła, czy w ogóle jeszcze się odezwie. Po dłuższej chwili doczekała się dalszego tłumaczenia: – W każdym z nas jest dobro i zło, tylko od nas zależy, którą drogą pójdziemy. Ta zasada tyczy się wszystkich istot, nawet wróżek, choć one uważają, że są ponad to. W ich historii zdarzały się, tak jak i u nas, krwawe starcia, bo zawsze między kwiatami znajdzie się chwast. Jednak od kiedy rządzi Mirela, panuje pokój. Matka ją bardzo szanuje, bo ponoć jest sprawiedliwą królową. Jednak w jednym wróżki mają rację, ich, ale też innych magicznych istot, magia jest czysta i taką moc przekazują ludziom. Gardzą czarną magią. Moc ta w nawet najlepszym człowieku potrafi obudzić najciemniejszą stronę jego duszy, którą każdy z nas ma gdzieś w sobie, a o której istnieniu nie zdajemy sobie sprawy. Tak jak zrobiła to w Anastorze. Matka mówiła mi, że jako magiczny człowiek wybrał ścieżkę zła. Ale gdy zaczął czerpać czarną magię z Wulkanu, zrobił się więcej niż zły, bo zabiła ona w nim wszelkie dobre uczucia, a dała mu ogromną moc. Choć on twierdzi inaczej, był za słaby, żeby utrzymać równowagę między dobrą i złą magią, dlatego ta druga pochłonęła jego duszę. Bóstwa to co innego. To najsilniejsze istoty, które od zawsze mają w sobie każdą z tych mocy i bez trudu sobie z nią radzą.

– Ale ja nie jestem Bóstwem, tylko magicznym człowiekiem i tak jak Anastol mogę nie odnaleźć równowagi, a wówczas…

– Twoja sytuacja jest inna! Anastol już jako czarodziej wybrał zło, a ty idziesz z nami ścieżką dobra! On czerpał z Wulkanu tylko czarną magię, a ty jako potomek Bóstwa masz w sobie obie te moce. Jest nadzieja! – ryknął optymistycznie Lenard.

W głowie Rozalii zapanował chaos. Sama już nie wiedziała, co miała o tym wszystkim myśleć. Miriam, widząc przygnębienie przyjaciółki, chciała dodać jej otuchy i złapała ją mocno za rękę. Miało to zastąpić słowa wszystko będzie dobrze. Rozalii zrobiło się ciepło na sercu. Miło było mieć przy sobie ludzi, którym zależało na niej.

– Jak to jest możliwe, że nikt poza wrednymi wróżkami, które oczywiście z nikim się tą wiedzą nie raczyły podzielić, nie słyszał o ludziach z krwią Bóstw? – Zapytał oburzony tym faktem Daniel, jakby uważał, że chociaż jego ktoś powinien był o tym powiadomić.

– To bardzo odległe czasy, gdy Bóstwa bawiły między nami. Cóż, któreś mogło zakochać się w człowieku i spłodzić dziecko, ale akurat one nie muszą się nikomu tłumaczyć. – Sebastian zachichotał z partnera. – Wydaje mi się, ale nie jestem pewny, że to unikatowe zjawisko, bo inaczej już dawno by to wyszło. Siła Rozalii przewyższała magię innych czarodziejów, więc przyjęto, że jej matka była wróżką czystej krwi, a ojciec władał ich mocą mgły. Co jest logiczne, bo to najsilniejsza magia. Jednak każdą magię trzeba ćwiczyć. Mnie uczyła matka, ciebie, Rozalio, nauczyciele w Krainie Mgły, których wiedza ograniczała się do magii mgły, więc magia Bóstw zapewne drzemała. To są spekulacje, bo jak mówiłem, nie słyszałem o takim przypadku jak twój. Ale w lesie potworów Errare powiedziałaś, że twoją moc chyba budzi Wulkan, bo po przekroczeniu Rzeki Snów jest inna. Przypomnę wam, że magiczna góra jest głównym nośnikiem mocy Bóstw i z jej pomocą obdarowują one nasze krainy, sprawiając, że są tak niezwykłe. Twoja teoria ma sens, bo ja też na terenie magicznej łąki bardziej czuję swoją moc. Więc reasumując, gdyby nie Anastol i jego zamiłowanie do czarnej magii, pewnie nigdy nie wybrałabyś się na Wulkan i zapewne jak twoi przodkowie, żyłabyś z myślą, że masz w sobie krew wróżek. Co nie ukrywam, byłoby dla ludzi i ciebie lepiej. Mam nadzieję, że jakimś cudem masz w sobie więcej jasnej mocy i na Wulkanie to ona wygra, i że nie spalisz nas tam jak potwory Errare!

– Czy w takim razie uważasz, że nie powinnam z wami iść na Wulkan? – zapytała posępnie Rozalia.

– Bez ciebie nie mamy szans. Po zdobyciu Zakazanej Księgi zwolennikom Anastola łatwo było go obudzić, bo do tego wystarczy trochę mocy i odpowiednie zaklęcie. Jednak żeby uśpić nawet osłabionego czarnoksiężnika, jest potrzebna duża moc. Ja jej nie mam. Wróżki uważają, że mamy szansę, więc warto spróbować – zakończył optymistycznie Sebastian.

– A Fryda? Dlaczego ona ma w sobie krew wróżek i Baku? – zapytała Miriam, która przypomniała sobie słowa amarantowej wróżki o jej pochodzeniu.

– Ma krew Baku i krew Motyli, więc jej rodzice musieli być czystej magicznej krwi, czyli nie byli ludźmi. Nie dziwi mnie, że jest częścią dworu Mireli. Wróżki są najsilniejsze, ale i Baku dysponują dużą mocą. Tak czy inaczej, magiczna hierarchia krwi dotyczy tylko ludzi. Widziałaś wróżki z łuskami albo rogami? – spytał Sebastian. Mira przytaknęła głową. – Fryda nie ma takiej cechy, ale czasami wróżki dziedziczą po swoich magicznych rodzicach nie tylko moc, ale też coś z wyglądu, co określa daną rasę. Natomiast my, ludzie, dostajemy od magicznych istot magię, ale wygląd mamy zwyczajny. Czasami dziedziczymy, tak jak ja, inny kolor włosów, czy oczu, który nie występuje w żadnej krainie. Mogą to też być zmieszane cechy wyglądu z dwóch różnych krain, tak jak u Onahiego. Dlatego ludzie myślą, że za innością kryje się magia. Co patrząc na Lenarda i Rozalię, jest błędnym rozumowaniem. Jednak nigdy to nie jest coś tak, nazwijmy to nadludzkiego, niezwykłego, jak rogi, albo spiczaste uszy.

– Bo jesteśmy słabi? – spytała Mira.

– Nie! Matka mówiła mi, że Bóstwa stworzyły dla nas Magiczne Krainy, bo były pod wrażeniem naszej może i nie magicznej, ale ogromnej siły, która zresztą zaskoczyła magiczne istoty. Nieważne, jak dużą mocą zostanie obdarowany czarodziej, nie jest ona w stanie w całości zawładnąć naszą ludzką naturą, duszą, przez co sama w sobie jest ona niewyobrażalną, niemagiczną mocą. Bezwiednie wybiera ona silniejszą magię i współgra z nią. Więc Fryda ze swoją magią nie umywa się do nas, ludzi. Mówię tu oczywiście o jasnej, nie czarnej magii, której żadne zasady nie obowiązują.

Przyjaciele uśmiechnęli się na słowa Sebastiana. Nigdy nie myśleli o tym w ten sposób. Może nie zmieniało to nic w kwestii Rozalii, ale było to miłe.

– A zdarzyło się, że taki Motyl bez ludzkiej krwi odszedł do Magicznych Krain, na przykład z miłości? – zapytała rozmarzonym głosem Mira.

– Tak moja matka – oznajmił dumnie Sebastian. – To rzadkie, bo takie wróżki nie są związane z Magicznymi Krainami. Ich ojcowie pochodzą z innych światów, więc jeśli już odchodzą, to właśnie tam. U nas ciężko by się im żyło z tak odmiennym wyglądem. Mogą one odwiedzać swoje siostry, ale wrócić już nie. Moja matka po swoim odejściu nigdy tu nie była. Nie wiem dlaczego. Wróżki nie chcą mieć nic wspólnego z czarną mocą, a jednak pozwoliły tobie, Rozalio, wejść na swoje ziemie. Na chwilę, oczywiście, ale daje nam to nadzieję, że bliżej ci do dobrej magii – dodał Sebastian, uśmiechając się przy tym.

– Mnie coś innego zastanawia! Rozalio, co wiesz o swoim ojcu? Tyle lat przygotowywano cię do tej misji i może się mylę, ale oprócz jej celu, to coś mało o niej wiesz. Jak to jest? Co w Krainie Mgły w ogóle cię uczono? – Lenard zasypał pytaniami czarodziejkę.

– Tak, mnie też to zastanawia. Uczyłam się walczyć, ale też języków. Szczególnie starożytnego języka czarodziejów, abym potrafiła przeczytać zaklęcie usypiające czarnoksiężnika. Ostatecznie nauczyłam się go na pamięć. Dużo czytałam, jednak jak się okazało, wielu informacji o magicznych istotach nie ma w naszych księgach. Najwięcej czasu zajęło mi opanowanie mojej magii. Do Krainy Mgły trafiłam wieku dwóch lat i ponoć jako dziecko miałam problem z jej utrzymaniem. Zdarzyło się parę wypadków, dlatego dla bezpieczeństwa zwykłych ludzi odseparowano mnie od nich. Generał Sambor zawsze mi powtarzał, że muszę opanować moc, a z nią bez problemu przejdę tereny wokół Wulkanu i dotrę do niego. Po moim występie w lesie potworów Errare okazało się, że faktycznie moja moc wystarczyłaby. – Rozalia zawiesiła głos i się odwróciła. Wymownie popatrzyła na Lenarda. Gdy ich oczy się spotkały, chłopak od razu wiedział, o czym pomyślała. W czasie przeprawy przez Rzekę Snów, jej moc na nic się zdała, bez jego pomocy spędziłaby wieczność, dryfując w świecie marzeń. – Moi rodzice pochodzili z Krainy Lodu, co potwierdza mój wygląd. Powiedziano mi, że obydwoje mieli moc wróżek, ale jak już wiemy, byli w błędzie. Ojciec jak wielu zginął walce przeciw Anastolowi szesnaście lat temu.

– W Krainie Mgły jest wielu zdrajców. Pewnie specjalnie coś przed tobą ukryli, to bardzo w stylu króla Romina – stwierdził Lenard ku zaskoczeniu wszystkich.

– Zawsze myślałam, że król Romin jest lubianym władcą. Nie wiedziałam, że zbiera czarodziejów. Po co? – zapytała Rozalia.

– Ludziom nie żyje się łatwo w Krainie Mgły. Może jeszcze nie jest tak źle, jak w Krainie Pustyni, ale Romin coraz bardziej zaciska sznur wokół szyi zwykłych ludzi i szczególnie prześladuje mieszańców. Wielu ucieka do miasta Nahran, po które ten manipulant i hipokryta niesłusznie wyciąga łapska…

– Co? Jakim prawem? – przerwał mu krzykiem Daniel. – Miasto Nahran leży na ziemiach, które są poza magią słońca i mgły. Dlatego według porozumień czterech Magicznych Krain, pozostają one neutralne. Przecież Minoru też uważał, że to jego ziemie. Bo skoro nad miastem świeci ich czerwone słońce, to według niego teren należy do Krainy Pustyni. Ojciec się temu sprzeciwił! Dzięki poparciu królowej Krainy Lodu mieszkańcy sami wybrali gospodarza miasta. Nie został nim król żadnej z krain, co nam w ogóle nie przeszkadza. Ważne, że sprawiedliwie rządzi i ludzie są szczęśliwi. Tak mi mówił ojciec.

– Wiem, jesteśmy wdzięczni twojemu ojcu za wsparcie. Jednak Romin nigdy nie zrezygnował ze swojego planu przejęcia miasta. Dlatego wzięliśmy przykład z Krainy Pustyni i w mieście Nahran stworzyliśmy grupę buntowników. W razie czego będziemy się bronić. Romin boi się powstania, więc uczy się od Minoru i werbuje czarodziejów.

– Wiedz, że ja nie stanę po jego stronie. Zresztą to nie mój król. Jeśli przeżyjemy, to pomogę wam – zadeklarowała się Rozalia.

– My też pomożemy, nie odwrócimy się od przyjaciół – oznajmiła Mira, chłopaki zgodnie przytaknęli.

– Dzięki – mruknął Lenard. – Dlaczego zapytałeś Rozalię, czy kocha kogoś z nas?

– Rodzina, nietolerancja, agresja, miłość, nienawiść czy przyjaźń, wszystko to ma wpływ na nasze życiowe wybory. Rozalie wychowywano w odosobnieniu, bez rodziny i przyjaciół, więc dopiero doświadcza tego wszystkiego. A jak wiemy, miłość potrafi wnieść do serca dużo światła i dobra, co w Rozalii wypadku mogłoby jej pomóc wybrać jasność – odpowiedział, śmiejąc się Sebastian.

– A więc musimy zwiększyć twoją i naszą szansę. Należy cię trochę rozruszać – zapowiedział Daniel i zaraz dodał: – Uczuciowo oczywiście.

– Co? – zapytała zszokowana kierunkiem rozmowy Rozalia.

– Idziesz z Lenardem i macie się lepiej poznać. Przy odrobinie szczęścia może się zakochasz, co by nam wiele ułatwiło – odpowiedział naturalnie książę.

– To nie jest potrzebne! – Rozalia się zarumieniła. – Wolę iść z Miriam, przecież istnieje też miłość siostrzana, a my się bardzo lubimy. – Na potwierdzenie swoich słów mocno chwyciła rękę księżniczki, która cały czas szła obok niej.

– Masz rację! – krzyknęła Mira, ale ku rozpaczy Rozalii, to nie z nią się zgodziła, tylko wyjątkowo z bratem. – Wydaje mi się, że ty boisz się zakochać. Podświadomie czujesz strach przed odrzuceniem. Niepotrzebnie, musisz otworzyć się na miłość, bo na nią zasługujesz! – Lenard i Sebastian zachichotali. – Pójdziemy razem w trójkę. Ja znam się na miłości, chętnie pomogę!

– Nie ma takiej potrzeby – powiedziała czarodziejka, ale nikt jej nie słuchał.

Lenard, korzystając z okazji, szybko wepchał się między Rozalie a Miriam. Przyciągnął dziewczyny do siebie i mocno przytulił. Czarodziejka próbowała uwolnić się z uścisku, ale był on dla niej za silny. Daniel, przyglądając się tej scenie, obiema rękami złapał się za głowę.

– To nie na moją głowę – wyszeptał Daniel, któremu nie do końca o to chodziło.

– Chłopaki, ja wolę iść z wami i posłuchać o waszej miłości, to mi bardziej pomoże – prosiła Rozalia.

– Daj spokój, Mira wie, co robi. Chce pomóc, a my musimy spróbować wszystkiego. To nie zaszkodzi – odparł, chichrając się Sebastian.

– Czarno to widzę – szepnął Daniel do partnera.

– Nie wątp w swoją siostrę, jak nie ona, to kto? Poza tym chwilę się czymś zajmą, a my będziemy mieć czas dla siebie – szepnął Sebastian i pocałował go.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×