Przejdź do komentarzyRozdział 6 Dwie drużyny
Tekst 6 z 14 ze zbioru: Tom2 - Ścieżka Serca
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2024-03-01
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń94

Droga do granicy minęła szybko i już bez niespodzianek. Wojownicy podejrzewali, że olbrzymy z obawy przed czarodziejami, których nie zatrzymała nawet pułapka mocy samego czarnoksiężnika, pochowały się w swoich jaskiniach. Nad czym oni nie ubolewali, bo jednogłośnie chwilowo mieli dość przygód. Po opuszczeniu alternatywnego świata istot Shikome, pomału zlecieli na dół i zręcznie postawili stopy na ziemi.

Badawczo rozglądnęli się po okolicy. Wysoko, na niebieskim niebie świeciło czerwone, dające przyjemne ciepło słońce. Przednimi, w nieskończoność ciągnęła się jedynie soczyście zielona, czterolistna koniczyna, która cieszyła oczy gości. Wydzielała wdzięczny zapach, działający kojąco na ich nozdrza. Była to miła odmiana po wizycie w szarym i dusznym świecie olbrzymów.

– Niby tak tu zwyczajnie, a jednocześnie tak pięknie – rzekła Miriam.

– I spokojne – dodała Henrietta.

Towarzysze zgodnie im przytaknęli.

– Ale czy aby nie za spokojnie? Może to kolejny podstęp wroga? – zapytał po chwili Ren.

– Zaraz się przekonamy – odparł Daniel.

– Będzie dobrze, Hiany są po naszej stronie. Poza tym na całe szczęście większość z nich to żeńskie istoty, a z kobietami, to ja potrafię się dogadać – oświadczył Lenard i uwodzicielsko rozczochrał lewą dłonią włosy.

– Wiemy! – stwierdzili chórem Ren, Daniel i Miriam, i parsknęli śmiechem.

– Teraz się śmiejecie, ale będzie mi jeszcze kiedyś dziękować – zapewnił Lenard. – Mój wyjątkowy urok nieraz wybawił mnie z opresji.

Henrietta westchnęła cicho, a Rozalia przekręciła oczami.

– Damy ci się wykazać – oznajmił Sebastian, kończąc temat i poklepał przyjaciela po ramieniu.

Jako że nigdzie nie widzieli ścieżki, to obok siebie ruszyli na północ. Przez bardzo długi czas nie widzieli nic oprócz wszechobecnej koniczyny, aż zaczynali wątpić, czy coś tu poza nią w ogóle było. Ale jeśli wierzyć istotą Elapuh, które twierdziły, że po terenach olbrzymów znajduje się ich cel podróży, to gdzieś tu musiała być ukryta wyrocznia.

W końcu po wielu kilometrach wędrówki, ich oczom ukazała się całkiem zwykła, niewielka i oczywiście porośnięta koniczyną górka. Wojownicy podeszli bliżej, aby się jej lepiej przyjrzeć.

– To musi być to, bo tu nic więcej nie ma! – stwierdziła poirytowana Mira, pokazując dłonią na wzniesienie.

– To jest to! – zgodzili się równo Rozalia i Lenard.

– W Krainie Mgły, w bibliotece wisi obraz, który przedstawia dokładnie taki pagórek. A wejście do jego środka, zostało na nim namalowane prawie przy samej ziemi – wtrąciła Henrietta, a jej brat i czarodziejka przytaknęli żywo.

– Hiany, zamieszkują szafirową grotę – przypomniał sobie Sebastian i choć nie dodał, skąd miał tę wiedzę, to i tak wszyscy się domyślili, że od matki.

– Rozdzielmy się i poszukajmy wejścia – zaproponował Daniel.

Bez zwłoki przystąpili do działania. Po kawałku, w miarę możliwości delikatnie, aby jak najmniej uszkodzić koniczynę, od dołu przeczesywali górkę.

– Znalazłem! – krzyknął po chwili Ren.

Momentalnie, jego towarzysze znaleźli się przy nim. Ciekawi, jeden przez drugiego wychylali się, aby zobaczyć wejście.

Bogato porośnięta koniczyna, przesłaniała całkiem sporych rozmiarów otwór. Ukryty tam wąski korytarz, kierował się gdzieś w dół, a prowadziły tam szafirowe, kamienne schody. Przyjaciele żywili nadzieję, że z ich pomocą trafią prosto do wyroczni.

– Idę pierwsza! – oznajmiła księżniczka.

– Dlaczego akurat ty? – zapytał niezadowolony z jej pomysłu Daniel. – Nie mamy pewności, że tam są Hiany!

– Mam dobre przeczucie. Poza tym jestem najmniejsza, a wy, jako wielkoludy, to możecie utknąć w przejściu. A przecież ja, nie będę was pchać! – stwierdziła bezczelnie i pospiesznie, aby nikt nie zdołał jej zatrzymać, wygodnie, w pełni wyprostowana weszła do środka.

Pozostali, rozbawieni mocno naciąganym argumentem Miry, ruszyli za nią. Przepuszczone przez mężczyzn, przodem szły Rózia i Henrietta, następnie Ren, Daniel, Sebastian i na końcu Lenard. Mimo że oni już musieli się skulić, aby nie zahaczyć o czyniące to miejsce jasnym, również szafirowe, kamienne ściany, to o zaklinowaniu się tu nie było mowy.

W korytarzu panowała duża wilgoć, przez co schody okazały się dość śliskie. Dlatego bardzo ostrożnie i pomału przemieszczali się w dół. Jednak im niżej się znajdowali, tym podróż stawała się bardziej komfortowa, bo stopnie nie były już tak strome, jak na początku i coraz więcej robiło się miejsca, więc z czasem wszyscy mogli się wyprostować.

Kiedy w końcu dotarli do celu, znaleźli się w bardzo jasnej i dużej grocie. Wszystko w niej było szafirowe: kamienne ściany, wymyślnych kształtów głazy, a nawet intensywnie iskrzące się podziemne jezioro. Obok niego, na dużych skałach siedziały trzy Hiany, a jedna stała, patrząc wprost na zbliżających się gości.

Tak jak przewidywał Lenard, magiczne istoty okazały się kobietami i do tego bardzo pięknymi. Krótkie, szafirowe sukienki na cienkim ramiączku kontrastowały z ich gładką, śnieżnobiałą skórą. Były wysokie i zgrabne, miały duże bladoróżowe usta i czarne, małe oczy. A ich białe, lekko falowane włosy zostały zaczesane do góry i upięte z tyłu głowy, co podkreślało ich szczupłe, pociągłe twarze.

– Witamy wybrańców przepowiedni – przywitała ich uprzejmym głosem, stojąca istota.

– Spełniło się marzenie Lenarda, same kobiety – szepnął Ren.

Wojownicy z trudem, ale zdołali powstrzymać się od śmiechu. Bali się, że mogłoby to zostać źle odebrane przez mieszkanki groty. Natomiast Lenard wysunął się na prowadzenie, zaczepnie jeszcze odwrócił się do nich i wyzywająco poruszył brwiami.

– Witamy piękne istoty Hiany, których wiedza wykracza poza nasz świat – powiedział czarująco Lenard, gdy zatrzymał się przed kobietami. Następnie ukłonił się im nisko, przez cały czas, świdrując je spojrzeniem, które one chętnie odwzajemniły. Jego towarzysze stanęli przy nim i również się przywitali.

Mężczyźni uśmiechali się pod nosem, a dziewczyny dezaprobatą pokręciły głowami, gdy zaledwie po wymianie paru zdań z gospodyniami, Lenard już siedział między nimi. Kobiety śmiały się, z opowiadanej przez niego historii, w najlepsze kokietując go, jakby przybył do nich sam. Nie kryjąc satysfakcji, chłopak przelotnie zerknął na przyjaciół. Najdłużej zatrzymał się przy Rózi. Jej czerwone z zazdrości policzki, spowodowały u niego jeszcze większą euforię.

Zniecierpliwiony Daniel w końcu nie wytrzymał i uprzedzając już otwierającą usta Rozalię, wtrącił się w rozmowę:

– Przepraszamy, że przybywamy bez zaproszenia i zakłócamy wasz spokój. Ale czarnoksiężnik został obudzony i odzyskał moc. Pragniemy go powstrzymać, dlatego musimy poznać treść przepowiedni.

– Wiemy książę Danielu. Przewidziałyśmy to długo przed tym, zanim Bóstwa rzuciły zaklęcie, ale dokładnie od tego dnia śledzimy losy wybrańców Przepowiedni Żywego Słońca. To wówczas wysłano do waszych serc zaproszenie. Jedni z was od razu weszli na Ścieżkę Serca, a inni całkiem niedawno – powiedziała Hiana, siedząca najbliżej Lenarda.

– Czyli to wszystko było nieuchronne? A my nie mieliśmy szans ponownie uśpić Anastola? – zapytała Rozalia.

– Oczywiście, że istniała nadzieja, bo możliwości zawsze jest wiele. Każda przepowiednia może, ale nie musi się ziścić. One nie przesądzają o porażce czy zwycięstwie, bo to leży w rękach osób, które są z nią związane. A wszystkie istoty są nieobliczalne, bo mają wolną wolę – odpowiedziała inna kobieta.

Wojownicy, słysząc o wolnej woli, przytaknęli szybko. Nie mieli ochoty ciągnąć irytującego ich tematu.

– Teraz moja kolej na odczytanie wróżby – oznajmiła ta sama Hiana.

Gdy jej siostry przytaknęły, kobieta wstała z kamienia. Jej gołe stopy skierowały się, do zajmującego większość część groty, szafirowego jeziora, w którym zanurzyła się do pasa. Odwróciła się, do patrzących na nią gości. Widząc, że ci nie ruszali się z miejsca, uśmiechnęła się łagodnie i zachęcająco machnęła do nich dłonią.

Wojownicy spełnili jej polecenie i podeszli do brzegu. Wtedy istota zamknęła oczy i subtelnie dotykając długimi palcami wodę, zaczęła szeptać coś pod nosem. Domyślili się, że było to jakieś zaklęcie. Po chwili, pod wpływem jej czarów błyszczące jezioro zabulgotało cicho. Kobieta znienacka otwarła oczy, które zmieniły kolor z czarnych na białe i przemówiła do nich sztywnym głosem:


Osiem rozesłanych promieni wiecznego słońca

I osiem otwartych na ich prośbę serc

Razem rozświetlą ciemność

A osiem zamkniętych na ich prośbę serc

Rozłam upadek jasności wróży

Trudy Ścieżki Serca to próba

Czy godni oglądać twórców świat

Pradawna wiedza kierunek wskaże

Przewodnik jest kluczem do niego

Dar nadziei jedności się ukaże

A Żywe Słońce zgaśnie by mrok przegnać


Kiedy Hiana skończyła mówić, jej oczy powróciły do normalnego, czarnego koloru. Ociągając się, wyszła z jeziora, ale nie ociekała wodą, jak to się zwykle działo w takie sytuacji, tylko była zaskakująco sucha. Podeszła do swoich sióstr i usiadła między nimi.

Towarzysze broni osłupieli, słysząc końcówkę przepowiedni. Dopiero po chwili oprzytomnieli i poszli za jej przykładem.

– Zapamiętaliście? – zapytała ta sama Hiana, krzepiąco uśmiechając się do gości.

– Tak – odparli chórem Rozalia, Daniel, Sebastian, Ren i Henrietta.

– Wyłapałem co najistotniejsze – oznajmił Lenard, a Miriam mu przytaknęła, na co Daniel i Henrietta pokręcili głowami.

– Wróżbę już musicie rozwikłać sami, bo choćbyśmy chciały, to nie wolno nam się wtrącać. Ale możecie to zrobić tutaj na spokojnie, bo wszystko, co mówicie, zostaje w tej grocie – powiedziała inna istota.

Rozalia westchnęła smutnie. Jej towarzysze pytająco popatrzyli na nią.

– Przykro mi, że ktoś z was musi umrzeć, aby pokonać mojego szalonego ojca. Bo chyba to oznaczają słowa: Żywe Słońce zgaśnie? – wytłumaczyła czarodziejka. – A pewnie każde z was już sobie postanowiło, że jeśli przepowiednia wybierze właśnie jego, to się poświęci, prawda?

Jej przyjaciele przytaknęli. Gdy podjęli decyzję, aby udać się na Wulkan i spróbować uśpić Anastola, to już wtedy mieli świadomość, że mogą stamtąd nie wrócić. A więc kiedy do każdego z nich dotarło sedno wróżby, to bezzwłocznie pomyśleli w duchu, że się nie cofną i zapłacą każdą cenę, aby tylko zatrzymać niesioną przez czarnoksiężnika przemoc. Niektórzy pełni nadziei, że przepowiednia mogła wiedzieć, co czuli i myśleli, nawet odważyli się, zgłosili na ochotnika, aby oszczędzić życie swoich współtowarzyszy.

– Rozalio, a skąd ty wiesz, że nie chodzi o ciebie? – zapytał Ren.

– Bo ja, w porównaniu do was, nie wybrałam takiego losu. Uczyniono mnie fałszywą wybawicielką, w co naiwnie uwierzyłam i poszłam na Wulkan. Ale zawsze marzyłam o wolności. Nie zasmakuję jej, dopóki żyje mój ojciec, bo on uważa mnie za swoje największe zagrożenie, a nie zamierzam całe życie uciekać. Pragnę też zemsty za te wszystkie kłamstwa i śmierć mojej matki. To dlatego weszłam na Ścieżkę Serca i oczywiście, żeby wam pomóc, bo jesteście moimi przyjaciółmi. Jednak postaram się przeżyć i nadrobić skradziony mi czas – wyznała czarodziejka.

– Rozumiemy twoją motywację – zapewniła Henrietta, a reszta żarliwie poparła jej słowa.

– Ale przynajmniej już wiemy, dlaczego wszyscy się boją, że zejdziemy ze Ścieżki Serca – skwitował Sebastian.

– I dlaczego nasi rodzice, Miriam, zrobili wszystko, aby zobojętnić nasze serca na prośbę przepowiedni – dodał Daniel, patrząc z troską, na przytakującą mu siostrę.

Choć bardzo tego pragnął, to wiedział, że nie mógł odesłać jej do bezpiecznego domu. Rozłam w drużynie doprowadziłby do zwycięstwa zła, a jeśli Anastol rzeczywiście znalazł sposób, aby zgasić wieczne słońce, to już nawet w ich krainie nie będzie spokojnie. Poza tym jej wolna wola była tak silna, że jak zawsze nie posłuchałaby go. Książę liczył, że to jego wybierze przepowiednia. Nie chciał nawet myśleć o życiu bez Miriam, czy Sebastiana i nie potrafił też poświęcić żadnego z przyjaciół. Aidę wykluczył już na początku, bo, pomimo że jej nie znał, to wątpił, żeby zdrajczynie było stać na bezinteresowne oddanie życia.

– Pięć pierwszych wersów wróżby mówi, że działając razem, mamy szansę pokonać czarnoksiężnika, a osobno, przegramy jak nasi rodzice – powiedział Ren.

– Dokładnie. A jeśli uda nam się przejść Ścieżkę Serca, to udowodnimy, że jesteśmy godni wejść do świata twórców, czyli… – zaczęła Henrietta, ale piszczącym głosem przerwała jej podekscytowana Miriam:

– Do świata Bóstw!

– A pradawna wiedza mająca nam podpowiedzieć, gdzie znajdują się do niego jakieś sekretne drzwi, to oczywiście ogromny zbiór ksiąg umieszczony w Zimowym Pałacu. Oj, chwilę nam zejdzie, zanim znajdziemy wskazówkę – westchnął Lenard. – Ale co to jest ten Przewodnik?

– Ja wiem, co to jest! – oznajmił Daniel, ku zaskoczeniu wszystkich.

– Co? Skąd? – zapytał Sebastian. – Nawet ja tego nie wiem!

– Skoro pochodzisz z magicznej rodziny, to pewnie znasz doradczynie mojego ojca, czarodziejkę Klotyldę, prawda? – zapytał Daniel.

– Tak, to przyjaciółka Rubi – przyznał, uśmiechając się uzdrowiciel.

– Klotylda kiedyś użyła przy mnie słowa Przewodnik. Z ciekawości zapytałem jej, co to jest? Powiedziała, że to prawdziwa i zapomniana nazwa Zakazanej Księgi. A to nowe określenie zawdzięcza ona złemu czarodziejowi, więc pewnie chodziło jej o Anastola – odpowiedział Daniel.

– Logiczne! Bo to jest najstarsza księga zaklęć, więc któreś może otwierać przejście do świata twórców – przyznał Sebastian. – Ponoć, została ona spisana przez jedno z Bóstw dla magicznych ludzi.

– No to mamy problem, bo mają ją nasi wrogowie – przypomniała Rozalia.

– Rózio, to żaden problem. W porównaniu do sztyletu Aurelii Zakazana Księga nie służy tylko swojemu właścicielowi, więc można ją po prostu ukraść – powiedział, szczerząc się Lenard i dyskretnie puścił jej oczko.

Czarodziejka prychnęła. Dobrze wiedziała, że to aluzja do ich pierwszego spotkania w gospodzie, kiedy to Lenard bezczelnie ukradł jej sakiewkę z pieniędzmi i wprosił się na wyprawę na magiczną górę.

– A więc, jedno z nas jest takim jakby promieniem dobra, bo to w końcu Przepowiednia Żywego Słońca. Jak to może działać? I ten dar, przecież nie wszyscy mamy moc – wtrąciła Miriam.

– Jeśli dobrze rozumiem, to podarunek z wróżby w rękach wybrańca pomoże mu pokonać czarnoksiężnika. A więc to będzie tak, jak z darami od Bóstw dla naszego świata. Kraina Słońca dostała gwiazdę, chroniącą nas przed czystą, czarną mocą, którą posiada Anastol i dlatego nie może on przejść granicy naszych ziem. Ludzie nazwali ją wiecznym słońcem, bo ona nigdy gaśnie… i miejmy nadzieję, że tak pozostanie. W razie ewentualnego ataku wroga, czerpiąc z niej magię, wspólnymi siłami czarodzieje mogą go unieszkodliwić, oślepiając, co ułatwiłoby walkę pozostałym wojownikom. Ale para Bóstw, Celestę i Astra podarowała nam również cechy wyglądu: falowane, blond włosy, jasną skórę i zielone oczy oraz magiczny przedmiot, koronę złota. Ona również odbiera wzrok, chroniąc tego, kto ją nosi. Dziedziczą ją władcy naszej krainy. Za pomocą myśli ojciec może korzystać z jej mocy, mimo że sam nie włada magią. Ale on jej nie nosi. Mówi, że chce, by ludzie go szanowali, a nie się bali – powiedział książę.

– Romin wręcz przeciwnie, zawsze nosi koronę mgły, aby poddani lękali się go. Jest to dar pary Bóstw, Oriona i Izydy, tak jak nasz wygląd: czarna skóra, brązowe włosy i niebieskie oczy. Zaczarowana mgła z pomocą magicznego przedmiotu albo straży czarodziejów tworzy istny labirynt, uniemożliwiając przeciwnikowi odnalezienie drogi i tym samym więzi go – przypomniała Henrietta.

– A ten imbecyl Romin, też nie ma mocy. Magię krony, tak jak król Leon, może wezwać myślami – dodał Lenard.

– Kraina Pustyni dysponuje darami od Evanory i Yumy, to między innymi wygląd: śniada cera, czarne włosy i w takim samym kolorze skośne oczy, możliwość budowania z piasku, czy szkarłatna bransoleta. Jest ona oczywiście w posiadaniu Minoru, który również nie włada mocą. Dzięki magicznemu przedmiotowi albo szkolonym do tego czarodziejom można przywołać czerwoną ziemię pustyni i z tworzyć z niej burzę piaskową, która jest nie do przejścia, a podobno nawet potrafi pogrzebać ludzi żywcem. Na szczęście mój kuzyn nie jest aż tak głupi i nie używa bransolety, choć od czasu do czasu wygraża się nam. Ale wie, że jeśli straci kontrolę nad żywiołem, to wymorduje mieszkańców i nie będzie miał kim rządzić. A my, buntownicy i tak kryjemy się pod ziemią. Dlatego otoczył się dobrze opłacanymi, magicznymi ludźmi – powiedział Ren.

– Z kolei Artorius i Eris obdarowali Krainę Lodu. Jako pacyfiści, choć nie chcą, to tamtejsi czarodzieje poza budowaniem z lodu, czerpiąc z niego moc, mogliby przywołać śnieżną burzę, również nie do przejścia. A królowa Klarysa posiada sygnet, który zamienia wrogów w posągi lodowe – przypomniała z lekką wyższością Rozalia.

Pomimo że nie czuła się szczególnie związana z miejscem, w którym spędziła pierwsze dwa lata życia – bo zwyczajnie nie pamiętała go – to była bardzo dumna z pokrewieństwa z Artoriusem. O czym, oprócz przekazanej mocy krwi, przypominał jej też wygląd, jaki dostali od pary twórców wszyscy mieszkańcy lodowego królestwa – śnieżnobiała skóra, czarne, proste włosy i brązowe oczy.

– Dlatego dziwiłem się Aidzie, że w ogóle próbowała prosić o pomoc w obaleniu Minoru władców innych krain. Bo porozumienia zakazujące się mieszania wewnętrzne sprawy każdej z nich, to nic innego jak zwykły strach przed otaczającą je magią. Ale ona jak zawsze wiedziała najlepiej i teraz mamy co mamy – stwierdził Lenard, a Ren przytaknął mu smutnie.

– Wydawałoby się, że Bóstwa pomyślały o wszystkim – powiedział, śmiejąc się Sebastian. – Cztery Magiczne Krainy powstały z myślą, że zamieszkujący je ludzie i czarodzieje, będą żyć ze sobą w harmonii, co jak już wiemy, nie do końca wyszło. Bo jak zresztą wszystkie istoty bywamy zazdrośni, żądni władzy, mściwi, nietolerancyjni i tak dalej. A według naszych twórców, odmienny wygląd miał urozmaicić nasz świat, a nie piętnować. Natomiast niektóre ich dary miały ułatwić nam życie, a te wymienione przez was przed chwilą, służące do obrony, zagwarantować pokój. Pozyskując siłę z mgły, piasku, lodu i słońca, magiczni ludzie mieli chronić granic swoich krain, co zapobiegłoby wrogim najazdom na siebie nawzajem. To akurat działa. Z kolei czerpiące moc z powyższych darów magiczne przedmioty, więc tak jak i one działają tylko na terenie danej krainy, miały powstrzymywać krwawe przejęcia władzy. Chronić ludzi, bo to oni dla równowagi jako pierwsi zostali wybrani przez Bóstwa do rządzenia. Choć jeszcze nigdy nie doszło do tego, to oczywiście z czasem może się to zmienić i zobaczymy na tronie czarodzieja. W naszym świecie mają oni różną siłę, bo zależy, jakie stworzenie przekazało im magię, więc dodatkowa ochrona z pewnością im też nie zaszkodzi. Ale wierząc w swoją nieomylność, istoty nie pomyślały, że potomkowie pierwszych królów mogą się nie nadawać do dzierżenia korony. I co najistotniejsze, nie przewidziały szalonego Anastola, który z pomocą… sam nie wie, czy magii krwi Bóstw albo czarnej siły z ich nośnika mocy, Wulkanu, bez trudu potrafi już zatrzymać mgłę, lód i piasek. Podejrzewam, że to, co dostaniemy, aby pokonać czarnoksiężnika, w porównaniu do darów krain posiada w sobie ogromną moc, tak jak sztylet Aurelii i bakuckie ardemerdum Lenarda. I tak jak wszystkie te magiczne przedmioty, używać go będą mogli też zwykli ludzie. Z tą różnicą, że posiądzie go tylko ten, kto będzie go godny, czyli Żywe Słońce.

Pozostali wybrańcy przepowiedni zgodzili się z nim. Zdawali sobie sprawę, że wiedza przyjaciela pochodziła od wszechwiedzących Motyli, dlatego istniało duże prawdopodobieństwo, że jego teoria będzie najbliższa prawdy.

– Czyli ludzie prześladują osoby z odmiennym wyglądem, bo boją się magii, którą ci wcale nie muszą władać, ale nie przeszkadza im, że mieszańcy, czarodzieje chronią granic naszych krain. Dzięki czemu żyjemy w pokoju – zauważyła Mira.

– Obie strony są tu nie bez winy. Historia pokazuję wiele okrucieństw czarodziejów. Z kolei strach ludzi przed nieznaną im siłą, doprowadził do prześladowań mieszańców tych z magią i bez niej, a szczególnie słabszych i samotnych, co nierzadko sprowadziło ich na ścieżkę zła. To zamknięte koło – wyjaśnił rzeczowo Sebastian.

– Miejmy nadzieje, że w końcu uda się to zmienić – powiedział Daniel, patrząc ciepło na partnera i dodał, zmieniając temat – Proponuję podzielić się na dwie drużyny!

– Też o tym pomyślałem – przyznał Lenard. – Bo zdobycie księgi i informacji, gdzie są ukryte drzwi, chwilę potrwa. A jeśli podejmiemy wspólnie decyzje, to nie będzie to oznaczało rozłamu z wróżby, prawda?

Wojownicy pytająco i z ogromną nadzieją popatrzyli na Hiany. Te w odpowiedzi, zgodnie uśmiechnęły się lekko. Odetchnęli z ulgą, bo uznali to za znak, że idą w dobrą stronę.

– Istoty Shikome mówiły, że Anastol zmierzał do Krainy Mgły, więc to tam musimy zacząć poszukiwania Zakazanej Księgi – przypomniał buntownik. – Wydaje mi się, że to jest Ścieżka Serca Aidy. Ma nam ona pomóc w odzyskaniu Przewodnika. Dobrze ją znam i wiem, jak z nią postępować, dlatego pójdę tam. – Przy okazji rozmówię się z nią, pomyślał.

– Wspomnieliście, że na magicznej górze wśród zdrajców był mnich. Pewnie nie on jedyny popiera czarnoksiężnika, dlatego musimy uważać. A ty, Lenardzie, masz znajomych w Zimowym Pałacu, więc wiesz, komu można ufać. Udasz się tam, a ja będę towarzyszyć Renowi, bo poza tobą najlepiej znam Krainę Mgły – zaproponowała logicznie Henrietta.

– Tak, masz rację! A Rózia pójdzie ze mną, bo bardzo lubi przesiadywać w bibliotece. Książki wręcz pożera, więc szybko znajdziemy odpowiedź – zapowiedział, chichrając się Lenard i odruchowo rozczochrał włosy.

– Dobrze – zgodziła się Rozalia. Gdy po chwili dotarł do niej sens słów przyjaciela, to oburzona dodała szybko. – Szpiegowaliście mnie?

– Musieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej o wybawicielce i jej magii – wyjaśniła Henrietta.

– Dlaczego nic mi wtedy nie powiedzieliście? – zapytała czarodziejka.

– Byłaś pod wpływem króla i nauczycieli. Nie uwierzyłabyś nieznajomym i pewnie doniosła na nas – stwierdził Lenard.

Rozalia westchnęła głośno. Pewnie tak, pomyślała.

– Wspomogę was w przeszukiwaniu pradawnej wiedzy. Może nauki mojej matki, na coś się przydadzą – stwierdził Sebastian.

– To ja pójdę do Krainy Mgły – oznajmił po chwili książę. Nie chciał rozstawać się z partnerem, ale przezornie wolał mieć na oku zdrajczynię.

– A ja pomogę szukać wskazówki w lodowym królestwie – stwierdziła szybko Miriam, która tylko czekała na decyzję Daniela. Nie chciała z nim iść, bo pragnęła trochę swobody, a wiedziała, że nie zazna jej przy nadopiekuńczym bracie.

Jej towarzysze od razu domyślili się, jakie kierowały nią intencje, bo dobrze znali jej niechęć do czytania. Daniel tylko pokręcił głową. Zostawił to bez komentarza, bo zdawał sobie sprawę, że moment ich rozłąki kiedyś musiał nadejść. Jednak pocieszała go myśl, że partner będzie czuwał nad jego siostrą. Natomiast pozostali uśmiechali się pod nosem.

Wojownicy podziękowali magicznym istotom za pomoc i pożegnawszy się – tą samą drogą, jaką tu przybyli – ruszyli do wyjścia. Piękny, ale zarazem melancholijny śpiew Hian towarzyszył im, aż znaleźli się na powierzchni.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×