Przejdź do komentarzyCześć, słodziutka!
Tekst 107 z 88 ze zbioru: ŻYCIE W NIEBYCIE
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2024-05-24
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń106

Kiedy się zmyłaś, nie było mi do śmiechu, choć wyznam, że w ogólnym bilansie okazało się bez ciebie o wiele spokojniej, a i w domu zapanowała powszechna zgoda i wzajemne niewłażenie sobie w paradę.  Początkowo mama płakała po kątach; w milczeniu i tajemnicy przed Ojcem. Ale wkrótce jej przeszło. Tylko tata po kryjomu pociągał nosem. Lecz przy ludziach rżnął twardziela.


Ale do czasu, bo każdy wodewil ma swój kres; już po miesiącu przejmowali się czym innym: zajęli się obwąchiwaniem rodzinki z dobermanem, tych, co to pod nami. Ich  życie jednak wystarczyło im na parę szyderczych gadek po obiadku, w tym jedno nieudane party w ogrodzie, ponieważ gdy nikt z zaproszonych gości nie przyszedł, kłócąc się i obwiniając, że znowu im nawaliła frekwencja, jednogłośnie dochodzili do przekonania, iż żaden doberman już nie zmieni faktów, bo faktem jest starość i takie tam.


Tak nam się darzyło, tak zabijaliśmy czas aż do chwili, gdy pokochałem Justynkę, moją ślubną, pamiętasz, razem chodziłyście do podstawówki, ona siedziała przed tobą, taka ruda trzpiotka w okularach i z końskim ogonem.


Teraz przejdę do meritum. Trudno mi zacząć, ale jakoś nigdy nie miałem nabożeństwa do listownych wynurzeń, więc w krótkich żołnierskich słowach powiem, że nadeszła długo oczekiwana chwila, by postanowić, co dalej z tym koksem, bo gdy tatę wymiotło z życia, już nie daję sobie rady z mamą. Ma taki nieustannie oklapły wzrok, a ostatnio podprowadza dzieciakom czekoladki. Justynka suszy mi treskę jakimiś sankcjami, mówi, że jest tu z nią za ciasno, a w ogóle to ma jej serdecznie dosyć, co mnie w sumie nie dziwi, bo ja też.


Gdybyś była facetem, zrozumiałabyś w mig, co to żyć z dwoma babami, z których każda ma rację, toteż od razu pomyślałem o twoim zbawieniu i powiedziałem Justynce, że teraz przyszła kolej na ciebie, dzisiaj ty powinnaś trzymać pion i nie mówić, co o niej myślisz.


Tymczasem ty, bo mnie kroją się prezesury i nieludzkie intraty, lukratywne przedsięwzięcia, przewodniczenia, piastowania i zasiadania z szykanami, gabinety, petenci, bananowe wojaże, bo mnie zanosi się na upragniony koniec chudych lat, a tobie przyda się opinia dobrej córeczki. Mama, jak ją przekonać, potrafi być na swój sposób sympatyczna, no i lekarz twierdzi, że to góra parę miesięcy.


Twój ukochany braciszek

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Lekko i dowcipnie opisana rodzinna makabreska.
© 2010-2016 by Creative Media
×