Przejdź do komentarzyzauroczenie
Tekst 2 z 4 ze zbioru: Coś w tym jest
Autor
Gatunekromans
Formaproza
Data dodania2010-09-16
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń3204

Skręciła i zaparkowała swoją yariske tuż przy ogrodzeniu. Przekręciła kluczyk. Silnik zgasł. Westchnęła i opuściła klimatyzowane wnętrze swojego samochodu. Pomimo wieczoru powietrze lepiło się z gorąca. Zamknęła auto i rozglądnęła się wokół. Tylko jedno słowo nasuwało się jej na myśl „zadupie”, ale ładne „zadupie”. Tuż za asfaltową drogą w dół opadała upojna łąka obsypana polnymi kwiatami, za nią rósł gęsty iglasty las z wysoki drzewami, wydawało jej się, że czuje jego zapach, zapach żywicy. Słońce ostatnimi promieniami lizało brązowe, pozbawione na dole gałęzi pnie drzew. W przydrożnym rowie świerszcze grały pomimo upału. Spojrzała na jednopiętrowy dom za sobą. W popołudniowym świetle, z czerwonym dachem, drewnianymi okiennicami wyglądał uroczo i przytulnie. Za ogrodzeniem biegał wielki bernardyn. Jednym szczeknięciem poinformował gospodarzy, że mają gościa.

– No wreszcie – od grupki osób krzątających się przy grillu oderwała się Ewa, podeszła do furtki i otworzyła ją. – Gustlika możesz się nie obawiać – podrapała wielkoluda za uchem. – To wielka, ciepła klucha. Nawet szczekać mu się nie chce.

– Nie musi. Wystarczy na niego popatrzeć. Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam wyrwać się wcześniej z pracy, a chciałam dzisiaj wszystko pokończyć, żeby jutro mieć wolną sobotę.

– Spokojnie, najważniejsze, że jesteś. Myślałam, że masz kłopoty z trafieniem tu.

– Nietrudno trafić. Pięknie tu u ciebie.

– O tej porze roku tak, a przy takiej pogodzie jak dziś, to… bajka – roześmiała się szczęśliwa.

Podeszły do pozostałych gości.

– Magda – przedstawiła koleżankę pozostałym. – Mojego męża znasz, to Marek i Kaśka – przedstawiła jej wysokiego blondyna i drobną blondynkę. – Kolega mojego Michała, Jarek i moje dwie przyjaciółki Aśka i Anka – pokazała jej przystojnego bruneta i dwie rudowłose chichoczące z czegoś dziewczyny, wyglądały jak siostry. – Gdzieś kręci się jeszcze Bartek, ale ten jak zwykle pojawia się i znika. Teraz zwiedza ogród.

– Mam nadzieję, że tym razem zostajesz u nas na noc, że nie przyjechałaś na pięć minut – rzekł Michał.

– Muszę wrócić. Fafik został sam w domu.

– Nie mogłaś go mamie podrzucić? – odezwała się zawiedziona Ewa.

– Rodzice wyjechali wczoraj na wczasy.

– Fakt, mówiłaś mi, zapomniałam. Czemu nie zabrałaś go ze sobą?

– W te upały ledwo zipie, jakby nie patrzeć to już staruszek.

– Mówię ci, że czas go uśpić.

– Już przestań z tym usypianiem – upomniała męża Ewa.

– Masz przepiękny ogród – rzekła rozglądając się dookoła. – Jakbym oglądała czasopismo o ogrodach.

– To już nie moja zasługa, tylko Michała.

– Wybudujesz się, też ci taki zaprojektuję – obiecał.

– W najbliższej dziesięciolatce mi to nie grozi – zaśmiała się. – Obawiam się, że nawet w dwudziestopięciolatce.

– Zawsze można wygrać w totka – pocieszał ją Jarek.

– Nie z moim szczęściem.

– Oo, Bartek się pojawił – Ewa spojrzała w najodleglejszy koniec ogrodu.

– Widziałaś jaki botanik? – naigrywał się Michał.

– Magda, przynieść ci coś z kuchni do picia? Mam zimne piwo w lodówce.

– Wracam samochodem.

– Acha, zapomniałam, to na co masz ochotę?

– Masz zimny sok?

– Mam, nawet własnej roboty, wiśniowy, co prawda nie z własnych wiśni, ale sama osobiście go zrobiłam. Zaraz ci przyniosę.

Ewa weszła do domu. Magda spojrzała w stronę Bartka spacerującego z puszką piwa po ogrodzie. Trudno było go nie zauważyć nawet przy zapadającym zmroku. Koszula w krzykliwe kolorowe kwiaty, bermudy w mazaje równie krzykliwe, ale już w innej gamie kolorystycznej, do tego klapki japonki. Nic do siebie nie pasowało. Rozjaśnione przez słońce, trochę przydługie włosy opadały mu na oczy. Zmierzał wolno w stronę pozostałych. Spojrzał w ich kierunku i na chwilę powrócił do roślin. Była to krótka chwila. Spojrzał ponownie w stronę pozostałych, a konkretnie w stronę Magdy. Poczuła, że robi się jej jeszcze bardziej gorąco niż dotychczas. Odetchnęła głębiej, zaczęło brakować jej tchu.

– Trzymaj – Ewa podała jej szklankę zimnego soku.

– Dzięki – wyjąkała biorąc szklankę, zrobiła dużego łyka i zasyczała z bólu. – Cholera z zębami.

– Nie pomogła ci pasta? – spytała zawiedziona Ewa.

– Mówiłam ci, że na moje zęby nic nie działa. Nawet moja dentystka bezradnie rozłożyła ręce.

– Mnie jak bolał ząb to wyrwałem – zaśmiał się Marek.

– Stary dowcip, słyszę go na okrągło.

– Zjadła bym coś – rzekła Ewa zaglądając na grilla.

– Ty to byś tylko jadła.

– Te szaszłyki nie dość, że apetycznie wyglądają to jeszcze zabójczo pachną.

– Gdybym ci pozwolił zjadłabyś je surowe, chodzący układzie pokarmowy – podsumował Michał.

Bartek usiadł na pieńku tuż za grillem i uporczywie wpatrywał się w Magdę. Nie spuściła wzroku pod jego spojrzeniem. Przyciągał ją jak magnez. Jak zahipnotyzowana patrzyła jak przechyla puszkę z piwem, a potem oblizuje wargi z piany. Pustą puszkę zgniótł i na chwilę odrywając od niej wzrok wrzucił do kartonowego pudła. Spojrzał na nią ponownie. Widząc jej wzrok uśmiechnął się. Pierwszy raz w życiu czuła, że kogoś tak bardzo pragnie, kogoś kogo zupełnie nie znała. Tak od pierwszego spojrzenia jej ciało krzyczało „chcę cię”.

– Bardziej czy mniej wypieczony? – szturchnęła ją Ewa pokazując szaszłyk.

– Nie jestem głodna. Po wyjściu z pracy zjadłam późny obiad.

– Przynajmniej udawaj, że jesz, żeby nie było, że tylko ja jem. Głupio tak.

– Ja ci potowarzyszę – zaoferował się Jarek Ewie. – Wyglądają apetycznie.

– Ta to zawsze znajdzie kompana do jedzenia – pokiwał głową Michał.

Spojrzała na Bartka. Dalej wpatrywał się w nią. Co teraz czuł? To samo co ona? Czy może świetnie bawił się zaistniałą sytuacją? Nie wyglądał na ubawionego, raczej na skupionego. W jego spojrzeniu widziała miękkość, zainteresowanie… ciekawość? Odzywał się rzadko, nie wdawał się w dyskusję.

Zbliżała się północ. Wysoko nad nimi rozpościerało się przepiękne gwiaździste niebo, a wokół cykały cudnie świerszcze. Księżyc w pełni posrebrzał wszystko wyławiając z mroku. Ochłodziło się, na trawie pojawiła się rosa. Magda czuła, że jej cienka bluzka to za mało i zaczyna być jej zimno. Był to znak, że czas wracać do domu, oddalić się od Bartka, zanim … zanim co? Zrobi coś głupiego, czy powie coś głupiego? Nie wiedziała, ale chciała by ta dziwna sytuacja skończyła się.

– Bosko tu u was – szepnęła Magda, wszyscy siedzieli w ciszy wsłuchując się w letnią noc.

– Yhhhhh – mruknęła leniwie Kaśka. – Aż się nie chce myśleć o mieszkaniu w mieście.

– Ewa, czas na mnie. Na drugi raz zapakuje mojego staruszka i przyjadę razem z nim.

– Trzymam cię za słowo.

– Albo go w końcu uśpij.

– Michał!

– Ała.

– Cześć wam – rzekła wszystkim wstając z drewnianej ławki. – Nie przerywajcie sobie.

– Cześć, do zobaczenia – rozległo się od każdego po kolei.

Michał wstał z zamiarem odprowadzenia jej. Bartek szepnął mu coś do ucha.

– Uważaj na Gustlika, żeby nie wzięła go ochota na nocny wypad – rzekł Michał do Bartka i usiadł z powrotem obok Ewy.

– Sama trafiłabym do furtki – rzekła widząc, że Bartek idzie w jej stronę.

Wyszła za krąg światła rzucanego przez lampę na domu. Gustlik tylko podniósł łeb, gdy przechodzili obok niego. Nim doszła do furtki miała mokre stopy i takie ciśnienie krwi, że gdyby była w tym momencie u lekarza pewnie nieźle by się zdziwił. Ciągle nie mogła zrozumieć jak ktoś, kogo widzi po raz pierwszy w życiu robi na niej takie wrażenie. Wyszli za ogrodzenie. Odwróciła się w stronę Bartka by mu podziękować za odprowadzenie… napotkała jego usta, gorące, namiętne. Przylgnęła ciałem do jego gorącego ciała. Zatopiła dłonie w jego włosach… pożądanie zaskoczyło ich oboje. Już nie było jej chłodno. Każdy skrawek jej ciała którego dotknął płonął. Nagły wybuch pożądania połączył ich na chwilę, gdy opadło, zawstydzili się oboje poprawiając rzeczy. Bartek dotknął delikatnie jej policzka, odgarnął włosy z jej twarzy. Stał tak blisko, tuż przed nią, bez słowa wpatrywał się w jej twarz. Księżyc w pełni podglądał wszystko. Pocałował ją, tym razem lekko, bez pośpiechu, ale równie namiętniej.

– Muszę wracać – szepnęła.

Wsiadła do samochodu i odjechała nie wierząc w to co przed chwilą się wydarzyło.

Kolejny dzień z rzędu padał deszcz. Budzik ledwo przebijał się przez szum kropel na parapecie i oknach. Magda jęknęła i wyłączyła budzik. Obok łóżka stał Fafik i cieszył się na spacer. Wstała, nastawiła wodę na kawę i wyszła z psem w ulewę. Pomimo parasolki wróciła od pasa w dół mokra, buty miała kompletnie w błocie. Dzień nie zapowiadał się najlepiej. Mocna kawa nie postawiła jej na nogi. Zrobiła makijaż i wyszła do pracy. Szybko schowała się w suchym wnętrzu yariski. Wycofywała samochód. Spojrzała w lusterko. Ktoś z drugiej strony wykonywał ten sam manewr. Ona stanęła ten ktoś nie i po chwili poczuła uderzenie.

– Jasna dupa – rzekła wściekła. – Z samego rana.

Wysiadła z samochodu, spojrzała na zderzak.

– No tak, baba – z drugiego samochodu wysiadł mężczyzna. – Mogłem się tego spodziewać.

– To pan mi wjechał w dupę.

– No jasne – rzekł drwiąco.

– Ja spojrzałam w lusterko.

– Rozumiem, że wzywamy policję.

– Proszę, niech pan dzwoni.

Wsiadła do suchej yariski, nie miała ochoty wysłuchiwać złotych myśli jakiegoś „samca” moknąc przy tym. Wyciągnęła telefon i wybrała numer koleżanki z pracy.

– Cześć. Słuchaj, spóźnię się dzisiaj. Jakiś kretyn wjechał mi w dupę, czekam na policję.

– Cała jesteś?

– Jasne. Mała stłuczka na parkingu.

– Jezu, już się wystraszyłam dzisiaj taka pogoda, że daj spokój.

– Nie musisz mi mówić, ze spaceru z psem wróciłam mokra i ubłocona, teraz ta stłuczka, jeszcze gość ze mnie kretynkę robi, a to dopiero środa.

Na policję czekali zaledwie chwilę. Wysiadła z samochodu na deszcz. Parasolki oczywiście nie miała, za bardzo się spieszyła wychodząc z domu by ją zabrać. Dwóch policjantów wysiadło z radiowozu. Jeden z nich spojrzał w jej stronę… ledwo go poznała w mundurze, ale ten uśmiech, to spojrzenie… i owszem.

– Bartek?

  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Sorry, ale odrzuciła mnie od dalszego czytania forma - yariske. Brakuje aby dalej było kluczyczek,silniczek, itd. i byłby z tego fajny pastisz. Dalej nie czytałem... miałem dość po yariske. Z drugiej strony nie jestem fanem horrorów i romansów - więc nie jestem właściwym człowiek do oceniania. dlatego bez zgłębiania się wstawiłem przeciętne, choć mogę się mylić i tekst jest genialny.
avatar
Bardzo fajnie się czyta, bardzo intrygujące również jest zakończenie:)
avatar
Naturszczyk - gdybyś dotarł poza "jariskę" - napotkałbyś: "rozglądnęła", "magnez" zamiast magnes, "wysoki drzewami" i "równie namiętniej"...
Nie czepiam się, ale warto przeczytać swój tekst, zanim się kliknie "zapisz".
Jest gdzieś ciąg dalszy tego opowiadanka, bo nie ma puenty?
Pozdrawiam
avatar
Jak napisała specjalkaa - warto uważnie(!) przeczytać tekst, bo błędy zrażają czytelnika do dalszej lektury.
Poza tym czyta się całkiem przyjemnie.
avatar
Przeczytałam z 10 pierwszych linijek i dużo błędów i mi się jakoś z tymi błędami źle czyta więc nie przeczytałam całego. Nie chcę być wredna! Naprawdę, zapewne piszesz dobre opowiadania, ale źle dobierasz słownictwo i ortografia...
© 2010-2016 by Creative Media
×