Przejdź do komentarzyWakacje
Tekst 4 z 8 ze zbioru: Bajka dla przedszkolaka
Autor
Gatunekbajka
Formafraszka / limeryk
Data dodania2012-10-23
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1930

Wakacje


Zaczęło się gorące lato.

Cieszy się Lena na to.

Rodzice jej przecież obiecali,

że wakacje nad morzem będą spędzali.

Na wakacje wybiera się rodzinka cała.

Nie zabraknie cioci Ani i wujka Michała.

Wzięli oni Frania – swego syna

czyli Leny kuzyna.

Gdy Lena morze zobaczyła

własnym oczom nie wierzyła.

Jakie wielkie są te morskie fale.

Pływać w morzu musi być wspaniale

ale tato ją oświecił,

że niebezpieczne jest morze dla dzieci.

Istnieją liczne powody

by dzieci nie wchodziły same do wody.

Małe dziecko fala łatwo zakryje

aż po samą szyję.

Lena nie może nacieszyć się plażą,

o takiej piaskownicy wszystkie dzieci marzą.

Z kuzynem postanowili zamek zbudować.

Trochę się trzeba przy tym napracować.

Najważniejsza przy tym jest współpraca,

ona zawsze się opłaca.

-„Franiu zbuduj fosę,

a ja do niej wody przyniosę”-

tak Lana powiedziała

i z wiaderkiem po wodę się udała.

Gdy z wodą wróciła

płaczącego kuzyna zobaczyła.

Z pewnego psotnego chłopca winy

z zamku zostały same ruiny.

-„ Franiu tak łatwo się nie poddamy,

do wieczora jeszcze dużo czasu mamy.

Zamek jeszcze raz zbudujemy,

dumni z siebie będziemy”-

I wzięli się do roboty

bo nie straszna są im takie kłopoty.

W pewnej chwili zobaczyli

że inni psotnemu chłopcu jego zamek zburzyli.

Teraz chłopiec płacze sam.

Taką dla niego radę mam:

„Nim coś spsocisz zastanów się chwilę,

nie rób drugiemu co tobie nie miłe”

Na wakacjach ważne jest zwiedzanie.

Tu zawsze można liczyć na ciocię Anię.

Ona historię każdego miejsca ciekawie opowie,

gdzie statki się buduje od niej Lena się dowie.

Pojechała cała Leny rodzina

do miasta, którego nazwa to Gdynia.

Zwiedzili też Gdańsk i Sopot,

dla kierowcy takiego jaka tata to żaden kłopot.

Zobaczyła Lena olbrzymie okręty,

szkoda, że wstęp na nie jest zamknięty.

Była też na Sopockim molo

i jadła w kawiarni lody popijając colą.

Potem na jarmark się udali,

kolorowe stoiska oglądali.

Franio mamy ręki nie puszcza,

na zakup balona namawia i nie odpuszcza.

Mina jego obrażona

bo mama nie chce kupić mu tego balona.

-„Franiu” - mówi jego  mama Ania-

„dosyć tego kupywania.

Coś ci wytłumaczę,

daremne są twoje płacze.

Niestety drogi kolego

nie można mieć wszystkiego.

Pistolet na wodę już przecież dostałeś

sam go sobie wybrałeś.

Jak będziesz taki niegrzeczny

powrót do domu będzie konieczny”

Lena płaczów Frania nie słucha wcale,

zapatrzyła się na korale.

Rękę mamy puściła

gdy stoisko z muszelkami zobaczyła.

Każdą przykłada do ucha

i szumów morza słucha.

Po chwili się obejrzała,

mamy i taty nigdzie nie widziała.

O rety o rety

co robić nie wie niestety.

„-Gdzie jest moja mamusia?

Ja chcę do mojego tatusia.”

Chodzi po jarmarku pełna trwogi

aż zaczęły boleć ją nogi.

Na płacz jej się zbiera

choć łzom dzielnie się opiera.

Nagle policjanta  zobaczyła

i tak go zaczepiła:

-„Mam na imię Lena i zgubiłam się w tłumie.

Czy pan pomóc mi umie?”

Policjant znalazł rodziców Leny,

którzy stali wystraszeni.

Lena wskoczyła mamie na ręce,

obiecała, że nie zgubi się więcej,

będzie się lepiej pilnowała

iza rękę mamę zawsze trzymała.

Teraz Lena rozumie

ja łatwo zgubić się w tłumie.



  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×