Tekst 71 z 236 ze zbioru: Sami swoi
Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2013-06-25 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3107 |
LEWOBRZEŻNY KOCUR
są w ojczyźnie nawiedzeni kaznodzieje
co im brody posiwiały od polszczyzny
no bo jakże zdrową farbę pielęgnować
trwoniąc perły elokwencji wśród dziczyzny
która znęca się nad ściółką i podszyciem
wydeptując własne ścieżki tropiąc trufle
nie dla obcych porcelana polskich wieszczy
nie dla zbiegów co bawarskie wznoszą kufle
są w ojczyźnie nieomylni kaznodzieje
jeśli nie wiesz że ein Hoplit to hoplita
pij za Odrą i nie czepiaj się waszmościów
nie dla obcych mazowiecka okowita
gdybym nie miał w sobie serca warszawiaka
pewnie rapier przypominałby baranka
lecz jam kocur lewobrzeżny ze stolicy
toteż mędrkuj kaznodziejo po zaściankach
oceny: bezbłędne / słabe
Stałeś się monotematyczny i dla ludzi nie znających twojego problemu z konkretną osobą, dbającą o czystość języka, bezsensowny. Wiersz jest naszpikowany bardzo górnolotnym słownictwem, jest mowa o kaznodziejach, poskich wieszczach, zbiegach do Bawarii, ojczyźnie, waszmościach, zaściankach. Czytelnik pyta się, dokąd podąża autor. Będzie walczył za ojczyznę? W jakiej wielkiej sprawie?
A tu ni stąd ni zowąd jakiś kocur z bajki, z rapierem, który niemiło grozi na końcu - "mędrkuj kaznodziejo po zaściankach". Ani to ładne, ani sensowne. A przeziera kompleks człowieka, który zrobił błąd, nazywając hoplitę hoplitem.
Lekkość składania wierszy to nie wszystko.
Pozdrawiam trochę smutno i życzę lepszych tematów.
masz wiele racji i nie przeszkadza mi Twoja ocena.
Kompleksy pewnie mam, ale nie dotyczą mojej znajomości ojczystego języka. Byki i byczki zdarzają się każdemu, a z interpunkcją mają kłopoty poloniści z Uniwersyteckimi dyplomami.
Zdaję sobie sprawę, że owa satyra nie jest zrozumiała dla przypadkowego czytelnika. Nie to było moją przesłanką, przy jej pisaniu.
Jestem rymowaczem, który reaguje spontanicznie, stąd też nie potrafię, narzucić sobie konkretnego tematu. Niektórzy upajają się tematami o miłosnych rozterkach, miauczeniu nad życiem, motylkach i kwiatkach...itp.
Monotematyczność się u mnie zdarza, ale tylko ze względu na otoczenie, nie z wyrachowania.
Staram się być dla siebie najsurowszym krytykiem. Setki tekstów wędrują bezpowrotnie do kosza.
Czytając Twoje promienne komentarze pod limerykami janko (bardzo monotematycznymi zresztą), zastanawiam się - skąd ta odporność na tę monotonność?
A co do twojego języka, to jest bardzo dobry, metafory też często oryginalne. Pod tym względem chyba nigdy niczego nie krytykowałam.
Rozumiem, że tematu nie możesz sobie narzucić, ale jednak myślę, że to nie wojna o przecinki powinna cię najbardziej poruszać.
oceny: bezbłędne / znakomite
Z uśmiechem :)))
oceny: bezbłędne / znakomite
są w ojczyźnie nieomylni kaznodzieje
(patrz powtórzona dwakroć fraza)
nie odnosi się jedynie do nadwiślańskich duszpasterzy; to również ta dużo szersza reprezentacja tzw. ojców narodu, przywódców tak politycznych, jak administracyjnych czy gospodarczych w gminie, w powiecie, w województwach i na warszawskim stolcu.
To oni z namaszczeniem zabierają "ważny" głos i decydują o wszystkim, często - jako tzw. ludzie wójta, prezesa, ministra czy prezydenta - nie mając zielonego pojęcia o tym, co wchodzi w zakres ich wysokopłatnych przecież kompetencji.
Okazjonalność tematyki, poruszanej w wierszach, nie wyklucza uniwersalności ich przekazu
Skoro nie wiesz, co na flankach,
Co jest sedno, a co w trawie piszczy.
Był już taki, co to wiedział - obywatel Piszczyk.