Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | proza |
Data dodania | 2011-03-12 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 5272 |
ŻYCIORYS
Urodziłem się ot tak, po prostu. I cóż w tym dziwacznego? Rodzili się przecież wszyscy, bo nikt nie wymyślił dotychczas innego sposobu rozpoczęcia życia. A gdyby nawet wymyślił, to co? Akurat ja miałbym być tym odmieńcem? Nie, zdecydowanie nie. Młode, socjalistyczne państwo, utrwalające władzę ludową, nie potrzebowało odszczepieńców. No bo pomyślcie: żyjący, a nieurodzony, co za dziw natury! Taki z pewnością byłby osobnikiem niepoddającym się unifikacji, a potrzebni byli jednakowo rodzący się, jednakowo dojrzewający, jednakowo pracujący, jednakowo myślący. Tak, tak, jednakowo myślący. Nie wierzycie? Nie wy jedni.
Miałem wyjątkowe szczęście. Pierwsze wypowiedziane przeze mnie słowa i pierwsze samodzielnie postawione kroki trafiły na ważny moment naszych dziejów. Przez trudne lata planu powojennej odbudowy dreptałem ostrożnie, wypowiadałem i odbierałem nie zawsze zrozumiałe dla mnie słowa. I wszystko po to, by w okres socjalistycznej industrializacji wejść pewnie i zdecydowanie.
Szybko dojrzewałem fizycznie i ideowo. Niewątpliwie sprzyjało temu moje najbliższe otoczenie. Z ekspresją śpiewane „Tysiące rąk, miliony rąk, a serce bije jedno” trafiało w sedno sprawy. Kraj i jego mieszkańcy rozwijali się ich serca biły wspólnym rytmem. Nieśmiało wtórowało im moje chłopięce serduszko. Z nieukrywaną satysfakcją obserwowałem akcje organizowane przez zetempowców. Byli tacy silni, prężni, pewni słusznej sprawy i wiarygodni, żarliwi i zdeterminowani. Ustępować musiał przed nimi każdy kułak i zapluty karzeł reakcji, dziejową misję wykonywali z pieśnią symbolem na ustach. Gromko brzmiące słowa „My ZMP, my ZMP, reakcji nie boimy się” robiły swoje. Zazdrościłem im, chciałem być z nimi lub chociaż blisko ich. Czasami to mi się nawet udawało. Zawsze w takich sytuacjach miałem na szyi czerwoną chustę, jakby cząstkę mnie, mojego istnienia.
Byłem bardzo zawiedziony, kiedy nie zdążyłem wstąpić w szeregi tej awangardowej organizacji. Swojej edukacji ideologicznej jednak nie przerwałem, wprost przeciwnie, kontynuowałem ją przez wiele, wiele lat. Moje poglądy i przekonania polityczne dojrzewały, krystalizowały się. Uodporniłem się całkowicie na całkowicie na propagandowe oddziaływania imperialistycznych agentur. Wszystkie zakręty w naszej powojennej historii oraz zdarzające się wyboje na jedynie słusznej drodze trafnie oceniałem jako efekt wrogich oddziaływań ośrodków antysocjalistycznych, wspieranych przez warchołów i elementy chuligańskie. Stawałem się twardy jak uralska stal, a jednocześnie uczulony na destrukcyjne akcje przeciwnika. Proletariacka czujność była moją dewizą.
Równocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, że wiedza i doświadczenie, jakie posiadłem, nie były wyłącznie moją własnością, podobnie jak i ja nie byłem sobą. Byłem przecież całokształtem stosunków społecznych, dlatego też czułem nieodpartą potrzebę upowszechniania zdobytych mądrości tak potrzebnych rozwijającemu się społeczeństwu socjalistycznemu. Przekazywałem ją więc gdzie mogłem i komu mogłem. Robiłem to z wielkim zaangażowaniem, oddawałem całego siebie. Byłem wiernym i zdolnym uczniem Wasilewskiej, Bermana i Minca, Bieruta i Zawadzkiego. Z niesamowitą przyjemnością skandowałem „Wie-sław! Wie-sław!”, a nieco później, ale za to bardziej zdecydowanie „Gie-rek! Par-tia! Par-tia! Mło-dzież!” Brawurowo klaskałem w wyznaczonych miejscach referatów wygłaszanych podczas ważnych akademii i uroczystości
Decyzję o stanie wojennym przyjąłem jako rzecz oczywistą. Kilka lat maszerowałem posłusznie w rytm wybijany przez grzmiące werble.
Kim jestem dzisiaj?
Wolnym obywatelem Europy, posiadającym w kieszeni paszport na wszystkie kraje świata.
Tragarzem dźwigającym w sobie dziedzictwo nieco starszego i mojego pokolenia.
Jeszcze pracownikiem sumiennie wykonującym swoje obowiązki, dręczonym obawą, że któregoś dnia usłyszę „dobry pracownik, ale...”
Konglomeratem powikłanych losów i problemów Polaków stojących na nieoznakowanych rozstajach dróg.
Jednością i walką przeciwieństw.
Splotem wielu znaków zapytania, a właściwie jednym wielkim, zdeformowanym znakiem.
Stworzeniem, które broni się przed wciśnięciem w zrewaloryzowany pancerz potakiwacza.
Jestem ...
oceny: bezbłędne / bardzo dobre
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
zbieracza złomu,
prostytutki i
złodzieja.
Jeżeli utożsamiasz się ze światem, który ciebie ukształtował, jesteś człowiekiem spełnionym, i nic tylko ci zazdrościć
jaką zawsze było - i nadal jest -wychowanie wg ściśle przestrzeganej sztywnej obowiązującej sztampy.
Kto czyta szkolne programy kształcenia i wychowania, wie, że każda placówka oświatowo-wychowawcza ma odgórne wytyczne ministerialne, dokładnie precyzujące pożądany wzorzec przyszłego Polaka i obywatela.
Nauczyciel i wychowawca NIE MOŻE uczyć i wychowywać dzieci wedle własnego widzimisię. Każde odstępstwo od wytycznych programu, jest pilnie śledzone i podlega resortowym karom z wydaleniem z pracy włącznie.
Dzieci są formatowane jak marchewki czy ogórki na plantacji. Dzisiaj ta sztampa - to ideał Polaka-patrioty, mówiącego po angielsku, posługującego się internetem, człowieka oddanego rodzinie oraz przywiązanego do tradycji katolika
Dużo podróżować, jeszcze więcej czytać i ze spotkanymi ludźmi r o z m a w i a ć.
Nie wygrażać im, nie uciszać, nie tupać na nich i nie złorzeczyć, że mają inny punkt widzenia i inaczej myślą - po ludzku zwyczajnie roz-ma-wiać
i tylko c z w ó r k a komentujących - to wyraźny i czytelny sygnał bardzo niepokojącego zjawiska