Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-10-18 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2881 |
Debata trwała od rana, czyli już około 8 godzin. Kolejni posłowie i posłanki wchodzili na sejmową `ambonę`, czyli mównicę i grzmieli - aborcji mówimy nie! Na wraku samolotu znaleziono ślady trotylu! Minister krzyczał iż konieczna jest pomoc unii europejskiej w sprawie wraku samolotu, którego Rosjanie nie chcą zwrócić prawowitym właścicielom. Na to opozycja odpowiadała głośniejszymi tylko krzykami, iż niewątpliwie próbują zacierać ślady zamachu i tysiąca środków których w tym celu użyli! Premier odpierał wszystkie zarzuty pod adresem rządu, do znudzenia powtarzając iż : `W Polsce nie ma żadnych więźniów politycznych!`. Z prawej strony lewego sektora dobiegały ciche dźwięki jakiejś piosenki reagge, dało się usłyszeć powtarzalne słowa refrenu:
`Marihuana napędza mój mózg, wokół tyle zła
Nie wiem, jak bez niej bym to zniósł
Zawijam blanta z grama i wrzucam na luz
Mam dość tej nienawiści, nienawiści już...`
Większość posłów przysypiała, niektórzy żywo gestykulowali, przekrzykując się na mównicy, marszałek zaś nie próbował już nawet ich uspokajać, jedynie z uporem wywoływał kolejnych mówców. Jedynie pan Waldek, sprzątacz w sejmie oparł brodę o długi kij swojej szczotki i patrzył z zainteresowaniem. Myślał, że może i byłoby go stać na abonament telewizyjny z jego skromnej pensji, ale po co, skoro najlepsze telenowele odbywały się tu, w miejscu jego pracy. Po godzinie patrzenia na zwykły sejmowy rozgardiasz powieki zaczęły mu opadać...
Od kilku minut wrzawa nieco przycichła, nikt nie przemawiał, posłowie przetasowywali argumenty w sprawie związków partnerskich. Stosunkowo ciche minuty mijały. Marszałek oparł głowę na dłoni i wydawał się drzemać, posłownie naradzali się lub grali w `angry birds` na służbowych iPadach. Nikt nie patrzył na mównicę.
Od kilku chwil gęstniało tam białożółte światło, i pojawiały się jakby małe chmurki... Potem nagle wszystko to rozwiało się, z sufitu padał na mównicę snop bladożółtego światła. Stał w nim średniego wzrostu, szczupły mężczyzna w jasnoniebieskiej jednoczęściowej szacie. Długie jak na mężczyznę, brązowe włosy opadały kaskadą na ramiona, ładnie komponując się z intensywnym zarostem tej samej barwy.
Rozejrzał się po sali. Jednocześnie głosy na sali powoli milkły, a niektóre oczy zwracały się ku nowo przybyłemu. Odezwał się, a jego głos brzmiał głębokim, ciepłym basem...
- Witajcie Bracia! Większość z was zapewne mnie zna, ale może się przedstawię - nazywam się Jezus, tak jak wy jestem Dzieckiem Boga. Wasza ojczyzna jest poświęcona mojej matce, a ja oddałem za was życie na krzyżu ponad dwa tysiące lat temu. Dziś, tuż przed kolejną rocznicą moich narodzin, muszę wam pomóc - Posłuchajcie...
Gdzieś z sali dobiegł cichy sprzeciw, jakoby Jezus nie był umówiony i marszałek nie udzielił mu głosu, ale szybko umilkł. Przybysz kontynuował spokojnie, donośnym, silnym, choć nie władczym tonem.
- Kłócicie się o Smoleńsk, o to kto jest polski wśród Polaków i czy marihuana jest dobra czy zła, i czy powinno się ją zalegalizować. Spójrzcie na to... - Jezus machnął ręką, a na białej ścianie sejmu natychmiast skłębiły się złociste chmurki. Gdy machnął dłonią ponownie, rozstąpiły się one na boki, ukazując ruchomy obraz, jakby wyświetlony projektorem, ale niewyraźny, jakby rozmyty.
- Czy naprawdę to są najważniejsze sprawy? Dziś rano rozmawiałem z Twoim bratem - tu wskazał na lidera opozycji. - Nawet on mówi już, że wasze walki o Smoleńsk są bezsensowne i tylko psują i niszczą to co dobre w Polakach. Spójrzcie na obraz - projekcja wyostrzyła się, ukazując zimowe ulice miasta. W ciemnych zakątkach kulili się bezdomni, drżąc z zimna. Jezus strzelił palcami, i obraz się rozwiał, po sekundzie znów formując w nowy. Jakiś mężczyzna upadał na ziemię trzymając się za serce, a jego przerażona żona dzwoniła na pogotowie. Wyraźnie dało się usłyszeć odpowiedź ze słuchawki: `Proszę troszkę poczekać, nie mamy dostępnych karetek...` Strzał palcami, kolejny obraz. Market, dookoła towary, a ceny aż odstraszały ludzi, tęsknie patrzących za kostką masła głodnymi oczyma.
-Mówicie że musimy opóźnić wiek emerytalny, bo zbyt mało ludzi pracuje? Zadbajcie o służbę zdrowia... Już teraz jedna trzecia mężczyzn nie dożywa emerytury... Tacy ludzie jak ten, którego wam ukazałem umierają codziennie, na dziesiątki różnych chorób i wypadków, które mogliby przeżyć - gdyby otrzymali szybką pomoc... Nie wyobrażacie sobie, jak potem jest im przykro, jaka gorycz ich przepełnia, gdy rozmawiam z nimi w niebie. Panie Premierze, bardzo proszę, niechże będzie pan rozsądny, i przy okazji podnoszenia podatków i kolejnych cięć budżetowych proszę nie zapomnieć także o obcięciu choć troche finansowania partii, a pieniądze te przeznaczyć na opiekę dla bezdomnych i bezrobotnych - tam tkwi kompletnie niewykorzystana siła produkcyjna narodu, której zupełnie nie zauważacie... Na ostatnim obrazie widzieliście skutki kryzysu, który zbliża się do Polski. Nie musi tak być. Potrzebujemy zwartej, rozsądnej polityki gospodarczej, która zdolna byłaby oprzeć się kolejnej fali kryzysu. Pierwszą przetrwaliście - zadbajcie by i druga przekształciła się dla Polski w sukces, a już na pewno nie w porażkę. I, bracia, mam do was prośbę, która pochodzi bezpośrednio od mego Ojca. Demokracja to dobry ustrój, bardzo dobrze że opozycja nie zgadza się z rządem - to gwarantuje wytężone działanie aparatu demokratycznego państwa. Ale kłócić się, a nie zgadzać to zupełnie co innego. Umiecie się kłócić, potwierdzam to, ale pamiętajcie o argumentach... Tylko rozsądnymi argumentami osiągniecie coś dobrego. A teraz... Moja matka patrzy na was, na swój kraj i uśmiecha się do was. Czerpcie siłę z tego uśmiechu, oraz z mojego błogosławieństwa, które pochodzi od Boga. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia! Wiecie co macie robić... Idźcie, wyrzućcie z siebie złe emocje i nienawiść podczas kolędowania i obdarowywania bliskich prezentami. Potem wróćcie tu, i zróbcie dobrą robotę. Wesołych Świąt!
Strzelił palcami i wraz z obrazem rozwiał się i zniknął. Światłość zniknęła dopiero po chwili.
Na sali panowała cisza. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów po przemowie nie było żadnych gwizdów i okrzyków protestu. Niektórzy ocierali łzy, inni modlili sie na kolanach, jeszcze inni wstali i klaskali. Premier z liderem opozycji padli sobie w objęcia.
A Pan Waldek śmiał się i śmiał i śmiał, serdecznym, radosnym śmiechem, tak dziękując Bogu za jego mądrość...
oceny: bardzo dobre / znakomite
oceny: bardzo dobre / znakomite
Janko, jako specjalista od poprawności językowej, wpisał już drobne potknięcia. Zauważyłem jeszcze trzy (brak spacji przed: Mówicie, brak przecinka po: którego wam ukazałem, przypadkowe "e" zamiast "ę" w: choć troche.
Jeżeli się pomyliłem, Janko mnie poprawi.