Przejdź do komentarzyTrochę jaśniej
Tekst 7 z 7 ze zbioru: Bibliogrody
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2014-11-17
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń2370

- Iza jest tutaj?! – krzyknął Nurek, zaciskając dłonie w pięści. Natychmiast podniósł się z łóżka i zaczął nerwowo spacerować po komnacie. – Nurku, uspokój się… - prosiła łagodnie królowa. – Tak, wasza koleżanka jakimś sposobem również tu trafiła… Teraz jest w niebezpieczeństwie, nie ukrywam tego przed Tobą. Ale staramy się zrobić wszystko, by uratować jej życie. - uśmiechnęła się smutno. – Staracie się?! – wrzasnął nerwowo Nurek. – Nurku, dobrze wiesz jak silny jest Malzahar. Byliśmy świadkami tego, jak sprawował kontrolę nad twoim ciałem i umysłem! – Nieprawda! – wrzasnął ponownie Nurek. – Ja doskonale kontroluję się sam! – dodał i miał już wyjść z komnaty, gdy powstrzymał go cichy głos królowej. - A pamiętasz, jak nagle poczułeś się tak beztrosko, a potem zwalił cię z nóg ból, który wziął się nie wiadomo skąd? - spytała. Chłopak zamarł. – Pamiętasz, jaka była przyczyna twego wczorajszego samopoczucia? Nie? Powiem ci… Malzahar powrócił i obrał sobie za cel właśnie ciebie. To nie przypadek, że znalazłeś się w tej krainie, Nurku. To przepowiednia, która właśnie się spełnia… - Ale… co głosi ta przepowiednia? – spytała łamiącym się głosem Kamila. Nie przypuszczała, że przybycie Nurka do tej pięknej krainy może mieć tak fatalne konsekwencje. Tyle razy zagłębiała się w piękne lasy i przesiadywała nad jeziorem pełnym kolorowych ryb. Uwielbiała ten spokój, śpiew ptaków i oswojone zwierzęta, które przychodziły jej towarzyszyć. „Ach, po co zgodziłam się, by Nurek przyszedł ze mną do biblioteki? Gdybym pobiegła sama, nic by się nie wydarzyło. To wszystko moja wina!” – myślała Kamila czekając bezsilnie na rozwój sytuacji. Iza była gdzieś w pradawnym lesie. Szukał jej zastęp centaurów, ale wciąż nie dawali znaku życia. Potwornie bała się, że Izie coś się stanie. Sama nie wiedziała, co byłoby gorsze, jej śmierć czy porwanie przez Malzahara… - Królowo! Królowo! – do sali jadalnej wpadł zdyszany Leonidas. – Odnaleźliśmy ją! – Królowa podniosła się zza stołu i pełna niepokoju zapytała – Żyje? – Tak, ale jest wyczerpana i poturbowana. – odparł centaur. – pozwoliłem sobie wydać dyspozycje służbie, aby zajęli się nią troskliwie. – Dziękuję Leonidasie. – odprawiła centaura i usiadła z gośćmi przy stole. - Jak tylko będzie to możliwe, pójdziemy do niej. Kamila i Nurek odetchnęli z ulgą. Trudno było lubić Izę, ale mimo wszystko nie chcieli, aby coś jej się stało. – Ciekawe, jak się tutaj znalazła? – zastanawiała się dziewczyna. Nurek prychnął poirytowany. – Jak ją znam, to nas szpiegowała. Chciała zobaczyć, co robimy w bibliotece… SAMI… weszła i zrobiła dokładnie to samo, co ja. Znalazła książkę, zajrzała do niej i w jednej chwili była już tutaj. – Pewnie masz rację. Mam nadzieję że Malzahar nie wyrządził jej krzywdy… - westchnęła Kamila. – Zaraz się o tym przekonamy. – do rozmowy włączyła się królowa. – Jeśli już zjedliście, to myślę, że możemy już pójść zobaczyć, jak czuje się Wasza koleżanka. Cała trójka szybko podniosła się zza stołu i ruszyła do komnat dla gości, gdzie położono Izę. Kiedy otworzyli drzwi, najpierw ich oczom ukazało się ogromne łoże. W pierwszej chwili pomyśleli, że jest puste, ale kiedy podeszli bliżej, zobaczyli leżącą w pościeli Izę. Blada, z podkrążonymi oczami i wybroczynami na szyi nie wyglądała dobrze. Lękliwie rozglądała się wokoło, zbyt słaba, by wstać i próbować uciekać. Kiedy zobaczyła znajome twarze, podniosła się z wysiłkiem na poduszkach. – Jak dobrze, że tu jesteście! To było straszne! On mnie złapał… i trzymał tak długo… myślałam, że mnie zabije! – Iza zaczęła płakać, przerażona na samo wspomnienie strasznych chwil, które przeżyła tak niedawno. – O co tu chodzi?! Nie rozumiem, co się stało? Skąd ja się tu wzięłam? – rozglądała się wokoło trzęsąc się jak osika. Królowa Sivir westchnęła i podeszła bliżej. Stanęła w nogach łóżka tak, by Iza ją dostrzegła, i zaczęła opowiadać. – Moja kraina to wyjątkowe miejsce. Piękne, jak sami na pewno zauważyliście, ale i niebezpieczne. Jeszcze niedawno było tu jednak zupełnie inaczej. Nikt nie bał się o swoje życie, nie uciekał i nie myślał wciąż o tym, jak ochronić rodzinę i przyjaciół przed czającym się Złem. Wszystko zaczęło się wiele lat temu, kiedy do Vaynevilux zjechali moi przodkowie i zawładnęli tym krajem. Moi pradziadowie zbudowali pierwszą osadę, która z biegiem lat stałą się pięknym miastem. Był tylko jeden szkopuł… Mój pradziad, czcigodny Stevus, budując swój pałac u podnóża łańcucha górskiego, znalazł tajemniczy przedmiot przypominający berło. Oczyścił go i zaniósł do swego szamana Warataka, aby starzec ocenił, czy to coś cennego. Kiedy szaman wziął w dłonie przedmiot, aż się zatrząsł od wielkiej mocy, która była w nim ukryta. W widzeniu zobaczył prawdę, która tak go przeraziła, że błagał króla, by ten zakopał jak najprędzej swoje znalezisko i nikomu nie zdradził, gdzie je ukrył. Król Stevus jednak nie słuchał starca. Uznał, że skoro jego szaman tak bardzo wystraszył się tajemniczego berła, to znaczy, że musi ono być niezwykle cenne. Zamiast oddać je złym duchom, do których należało od wieków, mój pradziad zachował je i nie rozstawał się z nim nigdy. Duchy uznały to za kradzież godną najwyższej kary i męczyły Stevusa strasznymi koszmarami, od których stary król postradał w końcu zmysły. Duchy nigdy nie wybaczyły mu tego, że przywłaszczył sobie ich berło. Kiedy zmarł, władzę przejął kolejny spadkobierca z naszego rodu. Niestety klątwa przechodziła na każdego kolejnego władcę… - królowa Sivir odetchnęła głęboko. - Kiedy tron objął mój ojciec, Servanis, koszmar trwał dalej. Ludzie wprawdzie kochali go i szanowali, bo wiedzieli, że chce dla nich jak najlepiej, ale każde działanie, które podejmował, kończyło się fiaskiem. Klątwa duchów wisiała nad naszym królestwem. Mój ojciec od dziecka słyszał opowieści o berle mającym czarodziejską moc, ale od dawna nie było go już w zamku. Nikt nie wie, gdzie się podziało. Ustaliliśmy tylko tyle, że jeden z moich przodków zabrał je ze sobą na wojnę, sądząc, że jego moc pomoże mu w walce. Niestety poległ, a berło zaginęło, gdy słudzy wieźli ciało swego władcy do zamku. Kolejni szamani przekazywali sobie z ust do ust straszną przepowiednię, która właśnie zaczyna się wypełniać… - Jak ona brzmi królowo? – zapytał Nurek. Trójka przyjaciół była zszokowana usłyszaną opowieścią. Nie mogli uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, ale przecież nie mogli w trójkę śnić tego samego! Królowa siedziała bez ruchu, jakby nagle zamieniła się w posąg, by po chwili wyrecytować mrożące krew w żyłach słowa:


Dnia współczesnego młodej władczyni

nadejdzie przybysz, a z nim łowczyni.

Razem wyruszą do walki ze złymi,

ich poświęcenie klątwę odczyni.

Ktoś będzie musiał zapłacić życiem,

by mogli inni żyć w dobrobycie.


Cisza, która zapadła w komnacie po wybrzmieniu ostatniego wersu przepowiedni, była wręcza namacalna. Królowa czekała, aż jej goście zrozumieją sens wypowiedzianej strofy. – Ale chwileczkę… - Nurkowi zaczynało się powoli układać w głowie to, co usłyszał. – „ktoś będzie musiał zapłacić życiem”, czyli KTO? – zapytał wpatrując się przenikliwie w królową. – Nie wiem Nurku. Przepowiednia tego nie wyjaśnia. Iza leżała bez ruchu wpatrując się w baldachim rozpostarty nad łożem. – A kim jest ta łowczyni? Czy to któraś z nas? – Sivir odetchnęła głębiej. – Tego też nie wiem. Może ta „młoda władczyni” to również nie jestem ja, bo nie jestem pierwszą królową na naszym tronie. – mówiła to jednak bez przekonania. W Vaynevilux nigdy jeszcze nie działo się tak źle… Nadchodził czas wypełnienia się przepowiedni. A teraz, kiedy pojawił się ten chłopak, królowa była już pewna, że nie ma odwrotu…


CDN.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×