Autor | |
Gatunek | przygodowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-08-28 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 24428 |
o eunuchach
Mąż zrobił się leniwy i nieznośny. Wiedziałam, że bez przerwy wali konia i myśli o seksie. Jednak nie potrafiłam znaleźć wyjścia z sytuacji, a rozmowy nic nie pomagały. Rozwiązanie przyszło samo, wraz z poznaniem Żanety i jej męża. Obserwowałam go i łapałam się na tym, że myślałam: ` szkoda, że mój nie jest taki ` - spokojny, posłuszny. Była w nim jakaś taka miękkość, gładkość i spokój. Zachowywał się trochę jak lokaj czy służący, ale to fajne było. Kiedy ten mój krnąbrny mąż nadąsany jak zwykle, dupy nie ruszył, mąż Żanety – Zdzisio, polewał nam napoje, wynosił brudne szklaneczki i talerze, przynosił świeże, itd... Często sam z siebie to robił, bez proszenia. Zresztą widziałam, że Żaneta, go nie prosi. Ona mu po prostu spokojnie wydawała polecenia, które on bez szemrania, czy stękania, wykonywał. Od razu, bez pośpiechu, ale i bez zwłoki. Wspaniale.
Gdy zwróciłam uwagę, że ma dobrze wychowanego męża, tylko uśmiechnęła się znacząco. Wreszcie cała tajemnica wyszła na jaw i wszystko stało się jasne. Tego wieczoru, Żaneta przyszła do mnie w odwiedziny z butelką wódki, zresztą bywałyśmy u siebie regularnie. Jakoś przypadłyśmy sobie do gustu. Dolewałam do drinków, kiedy niespodziewanie wpadł do pokoju mój mąż i zaczął się natrząsać, jakie to my jesteśmy alkoholiczki, a ja matka itd. Pokłóciłam się z nim ostro i kazałam mu wypieprzać. Zaczęłam się żalić koleżance i napomknęłam, że jej zazdroszczę, że ona ma takiego spokojnego i pracowitego męża. Wiesz co trzeba zrobić ? - spytała mnie wtedy niespodziewanie ostro . Patrzyłam na nią zaskoczona, a ona powiedziała, że Zdzisio jest wykastrowany ponad dwa lata. Szczerze powiem: w pierwszym momencie trochę mnie przytkało, ale teraz wszystko nabierało sensu... Żaneta opowiedziała mi jakie miała kłopoty z mężem i jak bardzo się zmienił na lepsze po kastracji, jak jest szczęśliwa teraz, a jej małżeństwo może być przykładem.
Następnego dnia nie mogłam się na niczym skupić i wieczorem wybrałam się do Żanety, jakby chcąc upewnić się czy wszystko co mówiła, to prawda. Widziała moje zainteresowanie i postanowiła od razu udowodnić mi, że wszystko jest prawdą. Zawołała Zdzisia i kazała mu stanąć przede mną siedzącą na fotelu, ściągnąć spodnie i pokazać wentylek. Powiedziała: Zdzisio, ściągnij spodnie i pokaż Magdzie, wentylek. Zrobił jak mu kazała żona. Moim oczom ukazał się smętny, wiszący i pomarszczony, litość budzący - jak go nazywała Żaneta - wentylek i... ewidentny brak torby. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym, serdecznym śmiechem, a Żaneta dołączyła swój. Brakowało mi tchu i nie mogłam się opanować, a Zdzisio stał z tym swoim wentylkiem przede mną i stroił miny jak Jaś Fasola. Mój boże, co ja, się naśmiałam wtedy... W końcu kazała mu wyjść bo nigdy nie przestaniemy się śmiać. Zdzisio posłusznie opuścił pokój i wrócił po kilku minutach z drinkami dla nas. Sam oczywiście nie pił, tylko nas obsługiwał. Byłam zachwycona.
Potem, dowiedziałam się, że Zdzisia wykastrowała Pani Dorota - doświadczona pielęgniarka, która kastruje mężczyzn od ponad piętnastu lat. Robi to przy pomocy kleszczy burdizzo, którymi miażdzy mosznę nad jajami, przez co ulegają zniszczeniu naczynia krwionośne i wszelka tkanka poniżej ściśniętego miejsca obumiera. Torba z jajami odpada po kilku dniach, czasem do dwóch tygodni i rozkładające się jaja bardzo cuchną w tym czasie. Podobno Zdzisio spał w piwnicy, aż mu jaja całkiem odpadły, a sąsiedzi gadali pod klatką, że coś się psuje w piwnicy, ha! Trzeba tylko dobrze zacisnąć kleszcze, prawidłowo i mocno, bo jak sie całkiem nie zmiażdzy tkanki, to mogą nastąpić komplikacje i wdać się zakażenie, a nawet gangrena. Prawidłowo wykonana kastracja jest skuteczna i bezpieczna, należy tylko zachować higienę i wstrzemięźliwy tryb życia przez okres gojenia ranki po upadłej torbie. Jest jeszcze wiele innych metod kastracji i dotyczą usunięcia nie tylko jaj, ale i penisa, ale o tym później.
Na koniec Żaneta dała karteczkę na której napisała telefon do pani Doroty i kilka razy powtórzyła, wymownie kręcąc głową: nie zastanawiaj się! nie zastanawiaj się! nie zastanawiaj się!
Jednak zastanawiałam się - przez dwa tygodnie, nad tym jak przekonać męża. Był tylko jeden sposób: haki. Miałam je i pewnego ślicznego dnia przedstawiłam mężowi sprawy jasno. Nie powiem dokładnie co i jak, bo nie wszyscy muszą wiedzieć, ale moje haki były skuteczne. Zatkało go. Stał nieruchomo jakiś czas, a potem ukląkł i zaczął prosić ze łzami w oczach. Czekałam aż się uspokoi, po czym wzięłam komórkę i zadzwoniłam do pani Doroty.
Okazało się, że to przemiła czterdziestoletnia kobieta, bardzo doświadczona i rzeczowa. Szybko więc, umówiłyśmy się na zabieg w sobotę o dziewiętnastej w jej prywatnym gabinecie. Mąż chyba do końca nie wierzył, że to się dzieje naprawdę, a ja byłam przez te dwa dni bardzo podekscytowana. W sobotę już od samego rana czułam wielkie napięcie i nie mogłam się doczekać tej wyjątkowej chwili. Umówiłam się z panią Dorotą, że będę obecna przy zabiegu i wszystkiemu będę się przyglądać. To prosty zabieg, mówiła spokojnie, przyznając, że ma na swoim koncie setki wykastrowanych mężczyzn, odkąd się tym zajmuje, a to już ponad piętnaście lat. Jak się umówiłyśmy - założyłam mężowi przepaskę na oczy już w gabinecie, by się nie stresował widokiem i ściągnęłam mu spodnie oraz bokserki, opuszczając je do kostek. Pani Dorota kazała mu złapać dłońmi specjalny, poprzeczny drążek, zawieszony na wysokości głowy i mocno się go trzymać. Musiałam mu pomóc oczywiście, naprowadzić dłonie na ten drążek, klepnęłam go w pośladek i powiedziałam głośno : no, to trzymaj się! mężu! ha!
Kastratorka w tym czasie naciągnęła gumowe rękawiczki i przygotowała kleszcze burdizzo. Mocno nasączoną płynem odkażającym gazą posmarowała mosznę, a następnie włożyła część moszny nad jajami pomiędzy zacisk kleszczy. Lewą dłonią obciągała jaja w dół, a prawą pasowała mosznę w kleszczach do zaciśnięcia. W końcu była gotowa. Spojrzała na mnie. Byłam bardzo podniecona, czułam strużkę śluzu płynącą po udzie. Czułam, że w tym momencie wypięłabym się... każdemu. Krzyknęłam: teraz! Niemal w tej samej chwili krzyknął z bólu mąż, bo pani Dorota z całej siły zacisnęła kleszcze i trzymała. Mój zuch wytrzymał i nie puścił się drążka, jednak było widać, że trzęsie się cały. W końcu kleszcze puściły, zdjęłam mężowi opaskę z oczu i pomogłam usiąść na krześle, żeby odpoczął. Od tej pory mąż stał się eunuchem, a nasze małżeństwo rozpoczęła się na nowo. Powiem więcej - uroczyście obchodzimy tę rocznicę, nie rocznicę naszego ślubu, lecz właśnie rocznicę kastracji mojego męża. Bosko!
Zostaliśmy u pani Doroty jeszcze dwie godzinki. Mąż leżał w tym czasie w gabinecie na kozetce, odpoczywając, a my piłyśmy na górze winko. Dowiedziałam się wiele na temat kastracji, a pani Dorota widząc moje wielkie zainteresowanie i fascynację tym tematem, chętnie zdradzała mi wszelkie tajniki i bardzo ciekawe historie. Na koniec dała mi namiary na nieformalny klub kobiet, które oddały swoich mężów do kastracji.
Mąż był trochę blady, ale dostał jeszcze jakiś zastrzyk na wzmocnienie oraz witaminki i mogliśmy szczęśliwi wracać do domu. Podziękowałam bardzo pani Dorocie i uiściłam opłatę - pięćset złotych. Mąż też oczywiście dziękował bardzo, ze łzami w oczach i to kilkakrotnie, ha! Dopiero w aucie mu nagadałam: od dziś należysz do sekty eunuchów, ha! Nic nie mówił tylko stękał, no to znowu się uśmiałam.
Nie wiem, co się ze mną stało, ale tego dnia wróciła mi ochota na seks i to nie na żarty. Wyciągnęłam z szuflady dawno nieużywany wibrator i czule go przeprosiłam, całując w żołądź. Tej nocy ciężko się napracował, biedaczek, ha!
Okazało się, że Żaneta nie żartowała, mówiąc o smrodzie rozkładających się jaj. Po kilku dniach od zabiegu zaczęło od mojego eunucha cuchnąć. Kiedy fetor stał się nie do wytrzymania wygnałam go tak jak Żaneta swojego, do piwnicy, aż mu te zbuki całkiem oblecą. Zanosiłam mu tylko posiłki i patrzyłam czy jeszcze żyje, ha! Potrwało następne kilka dni, nim mój eunuch mógł powrócić do normalnego życia - jaja odpadły i przestał cuchnąć. Byłam naprawdę szczęśliwa.
Mąż zmienił się nie do poznania. Zacznę od tego, że już po tygodniu zostali ze Zdzisiem kumplami, ha! Mój eunuch bez gadania teraz, zmywa naczynia, sprząta, gotuje, pierze, prasuje i wykonuje wszystkie prace domowe, o które kiedyś użerałam się z nim każdego dnia. Musiałam go prawie błagać, żeby śmieci wyrzucił, a ze zlewu wystawały stosy brudnych naczyń. Nie ruszył tak sam z siebie nic. Teraz ja, praktycznie nic w domu nie robię! Zajmuję się sobą, jak prawdziwa kobieta. Mam dużo czasu dla siebie, no i odkryłam w sobie wielkie pokłady...pożądania. Mężowi od razu jasno wyłuszczyłam, że ja nie jestem wykastrowana jak on i mam swoje potrzeby, których on już nigdy nie zaspokoi, a ja nie będę sobie odmawiać. No i poszłam w cug, ha!
Cug jak cug - raz mniejszy, raz większy, ale prawdziwą moją pasją stała się kastracja. Tak mi się jakoś słodko robiło, jak myślałam o tym miażdżeniu, usuwaniu, wycinaniu - tak, tak - bo kastracja to nie tylko kleszcze burdizzo, ale jest wiele świetnych metod na likwidację jaj, a nawet penisa. Jednym zdaniem: da się zrobić porządek ze wszystkim tym, co się majta w gaciach i wielu, że tak powiem facecikom jest naprawdę niepotrzebne. Spotykam takich na ulicy i wystarczy rzut okiem, albo, że gębe otworzy taki i od razu widać, że to się tylko na eunucha nadaje. Chętnie bym od ręki kastrowała takich. Kiedyś pomyślałabym podobnie, jak niektórzy z was, że to jakieś szaleństwo..., dziś wiem, że kastracja to doskonałe rozwiązanie wielu nabrzmiałych problemów. Mężczyźni są kastrowani od tysięcy lat i jest na ten temat wiele wzmianek w literaturze faktu. Powodów kastracji było i jest wiele. Są one rozmaite - prozaiczne i wyrafinowe, ale jedno jest pewne: eunuchy zawsze były, są i będą wśród nas, ha!
Mam za sobą także dyskusję z oburzonymi osobami, ale oni poprostu nie rozumieją, lub niechcą zrozumieć, jak doskonałym rozwiązaniem w wielu przypadkach, tych trudnych, beznadziejnych czasem jest kastracja właśnie. Wiem, że to trudne dla wielu z nas, ale nie powinnyśmy się wahać przed podjęciem tej decyzji jeśli są tylko jakieś przesłanki. Mieć enucha w domu, to jest coś o czym wiele z nas marzy, jednak niechce się do tego przyznać. Ja spełniłam, a w zasadzie dalej spełniam, bo dokonuję zabiegów, swoje marzenia, a Wy, moje drogie, też się nie wahajcie jeśli tego pragniecie. Eunuch to wzór na męża. Wszelkie cnoty posiada i jego życie przepełnia błogi spokój i opanowanie, a my możemy sobie zaszaleć wtedy, bo mamy strażnika dobytku, służącego, lokaja, kucharza, niańkę i wogóle wszystkie cnoty w jednym. Koniec z chamstwem, lenistwem, zdradą, oszustwem i kłamstwem. Mogłabym mieć kilku eunuchów na stanie, niestety to u nas nielegalne, ale pomarzyć można, prawda ? Szczerze to naszym zdaniem - to znaczy moim i innych klubowiczek powinno się masowo
kastrować mężczyzn.
Bardzo lubię seks i wcale nie chodzi o to, żeby kastracja była powszechna, bo mężczyźni muszą być, chodzi tylko o to, że wielu pośród nich tylko z nazwy nimi jest lub też są uzasadnione przyczyny, aby ich kastrować. Nie dochodziłoby do żałosnych pomyłek w łóżku.
Moje życie ostatnio jakoś tak toczy się wokół kastracji, bo też, jak już pisałam, nie tylko argumuntuję zasadność, ale i wykonuję oryginalne zabiegi. Doskonalę się i jestem gotowa na podejmowanie nowych wyzwań w tym dziele. Myślę, że odkryłam swoje powołanie i realizuję się w pełni jak prawdziwa wyzwolona kobieta.
Opowiem coś o naszych eunuchach dwóch - mam na myśli mojego i Zdzisia Żanetowego. To jakby moje pierwsze doświadczenia, kiedy, że tak się wyrażę: wkraczałam w klimat i doświadczałam zalet posiadania męża - eunucha.
Miałam to szczęście, że Żaneta wprowadzała mnie w temat, ale przecież teraz, tu, dzielę się z wami, abyście i wy, wiedziały jakie to wspaniałe, ha! Pisałam już o tym, jak ich początkowa niechęć, w zasadzie jednostronna, bo od mojego niekastrowanego jeszcze wówczas męża pochodząca, zmieniła się w przyjaźń serdeczną wkrótce po zabiegu, kiedy mój wylazł z piwnicy jako eunuch. Obecnie spotykają się często, naprzemiennie odwiedzając i nie marnują czasu! Nie piją browarów i nie klną, nie oglądają meczów! Popijają z rzadka owszem, ale kawkę a sporadycznie lamkę wina. Po fajrancie robią fuchy, czasem do późnej nocy. Siedzą spokojnie i cicho, nikomu nie przeszkadzając i jest pożytek. Ostatnio składali długopisy. Oczywiście, jak się obrobią w domu ze wszystkim, to dopiero łapią fuchy. Wymieniają się przepisami kulinarnymi i wymyślają nowe rzeczy. Wiedzą, co dobre w telewizji i oglądają tylko fajne programy. Nawet film fajny wypożyczy czasem któryś i wspólnie obejrzymy wzruszeni. Okazuje się, że po tylu latach można zmienić gust na lepszy. Wystarczy skasować jaja, ha!
Potrafię zrozumieć, że prawdziwy mężczyzna nie będzie stał w fartuszku notorycznie przy garach, czy szorował kibel, ale przecież nie każdy musi być mężczyzną po pierwsze, a po drugie wybaczcie, ale ja nie będę szorowała kibli. W ogóle uważam to za babską naiwność i to jest oczywiste i perfidne wykorzystywanie ubrdanej w męskiej głowie pozycji.Nasze wałaszki szorują kible bez dyskusji, tylko bęk idzie. Nie ma, żebym zobaczyła brudny kibelek u nas czy u Żanety.
Powiem więcej: nie widziałam jeszcze brudnego kibla u żadnych znajomych, u których jest eunuch w domu, a tyle syfiastych kibli dookoła. Nie lubicie szorowania kibli, to lepiej kastrujcie mężów, a nie zapuszczacie je do tego stopnia, że obrzydliwość bierze, jak się nań siada, drogie koleżanki!
Zimą, w święta robili na drutach. Aż miło było popatrzeć. Siedzieli obaj w fotelach i dziergali. Od czasu do czasu zagryzali po landrynku. Fajne rzeczy im wyszły nawet. Mam znajomą co handluje rękodziełem i wzięła wszystko, co nasze wałaszki wydziergały wtedy. Czy mąż którejś z Was zasuwa na drutach, albo na szydełku? Nie? A my z Żanetą robiłyśmy zakłady, który szybciej co wydziarga, tak zasuwały nasze wałaszki, ha!
Na działce też wszystko zrobią. Z boku to wygląda jakby założyli spółdzielnie, bo wszystkie prace wykonują razem i wszystkim się dzielą, ale nam to odpowiada - skoro im raźniej i łączy ich taka przyjaźń. Zastanawiam się właśnie nad tym - przyjaźń wśród eunuchów - jakże inna od ideologizowanej męskiej przyjaźni. Psychologicznie szalona różnica, ale czyż przyjaźń naszych trzebieńców nie jest wspaniała? Kiedy popęd, który zwykle sprowadza na manowce, przeszkadza lub utrudnia prawdziwe życie, nie wahajcie się!
Byłyśmy razem nawet kilka dni na wczasach. To były pierwsze cudowne wczasy. O niczym nie musiałyśmy myśleć, bo o wszystko zadbały nasze eunuchy. Wszystko zgodnie z planem, poprostu wsiadłyśmy do auta i w drogę. Aż się chciało śpiewać starą balladę Maryli Rodowicz. Na plaży następnego dnia, tośmy miały ubaw. Powiem szczerze, że nie wiem sama czy to dobrze czy trochę niedobrze, ale to jest taki efekt uboczny kastracji. Eunuch robi się taki nieco ociężały i nabiera jakby słoniego powabu. To widać w ruchach i zachowaniu. Miała miejsce zabawna historia, do której nawiązuję.
Otóż jak nasi mężczyźni, ha! niby mężczyźni oczywiście - odbijali sobie piłkę na plaży pod naszym wzrokiem, jak żeśmy się opalały, przechodziła grupka młodych chłopaków. Zatrzymali się na chwilę i obserwowali poczynania naszych. Faktycznie to oni się nietypowo trochę poruszali, co nas bawiło serdecznie, ale jeden z tych chłopaków nagle zawołał : ` ale cioty ` czy coś takiego i wszyscy oni zaczęli rżeć. Myślałam, że umrę wtedy ze śmiechu. Chłopaki widząc, że my się śmiejemy, zaczęli szydzić jeszcze bardziej. Nie wiem czy oni wiedzieli, że to nasze cioty, czy się po prostu popisywali przed rozbawionymi kobietami , ale w kierunku naszych wałaszków poleciały serie znakomitych epitetów. Aż kolki dostałam i zaczęłam rzęzić, żeby chłopcy przestali. Żaneta też ich błagała, bo już nie miała siły się śmiać. Zdzisio stał bokiem z piłką i tempo patrzył w ziemię, a mój coś tam mamrotał do niego, stojąc obok. Któryś zawołał : ` no grajcie cioty ` i zaczęli gwizdać. Byłyśmy umęczone śmiechem, ale bardzo szczęśliwe. Lubię się śmiać i śmieję się często. Śmiech to zdrowie. Nasze wałaszki szczęśliwie dają nam wiele powodów do śmiechu i zadowolenia.
Eunuch powinien prowadzić higieniczny tryb życia i gimnastykować się, choćby z tego powodu, że ma skłonności do tycia, szczególnie w okolicach bioder czyli odwrotnie niż chłopak śląski - w dupie szeroki w barach wąski. Eunuch oczywiście.
Mój biega trzy razy w tygodniu dokooła bloku. Dwadzieścia okrążeń, a zimą jak są duże mrozy, dziesięć. Czasem biega za nim jakaś dzieciarnia. Zaszczepił sport młodemu pokoleniu i bardzo dobrze. Jak zwalnia pod koniec, rzucają w niego ogryzkami i strzelają pestkami z czereśni. Może to i trochę upokarzające - skarżył się, kiedy prosił mnie, że chce biegać gdzie indziej, ale stwierdziłam, że to dobrze, że go mobilizują w tej fazie, kiedy słabnie i dzięki pomocy utrzymuje się w formie. Zdzisio zaś trochę się zapuścił, jak miał biegać z moim, to po trzech okrążeniach dostał zadyszki i zawstydzony, uświniony resztkami ogryzek na plechach i we włosach, doczłapał się do klatki, chowając za drzwiami wejściowymi, które osłaniały go przed ogryzkami i pestkami. Szydzimy z niego obie, żeby go zmotywować, a mój eunuch poklepuje go serdecznie po plecach.
Raz Żaneta kupiła kilka sukienek na szmaciarni i kazała mu przymierzać, bo rozbył się i męskie spodnie nie pasują na niego, prędzej sukienka, albo spódnica jakaś i chociaż nie jest szkotem, to jak się nie ogarnie, to będzie wkrótce brykał w spódnicach, a latem w sukienkach poprostu. No cóż, normalne historie z życia. Każda z nas - żon eunucha, mogłaby godzinami opowiadać zabawne historie z życia.
Bonus
2013/05/12 01:37:33Jakim cudem dał se obciać jaja. To jakaś bzdura i bzdety. Chyba twój maż obił ci ryj jak starej kurwie albo brutalnie zgwałcił cię w mordę i się teraz prubujesz odgryźć pisząc takie bzdety. Pewnie jakby dowiedział sie o tym blogu to byłby wpierdol aż miło. Albo poprostu jesteś mocno zakompleksiona i pojebana.2017/05/06 17:04:16miałem 58 lat kiedy to zona namówiła mnie na zabawę kleszczami burdizzo. Jak to do zabawy mocno mnie związała, wsunęła czopek przeciw bólowy i po 20 min. zaczęła zabawę. Jak mi ścisnęła z pierwszej strony to myślałem ze się posikam, aż się spuściłem i za moment druga strona. Zaraz po tym kochaliśmy się co trochę ale po 2 miesiącach popęd miął. Teraz jestem spokojny.2011/09/07 16:17:36Cudowneeee !!! Czytam tego bloga od samego początku, a nawet sama napisałam opowiadanie o ballbustningu. Od ponad roku marzę o wykastrowaniu swojego chłopaka, ale mimo, że szukałam jakiegoś kontaktu do osób, które wykonują ten zabieg dotychczas nie spotkałam niestety nikogo poważnego. Jedyny kontakt jaki mam to prywatny gabinet w Czechach, ale tam jest bardzo drogo - 1200 euro plus 60 euro za każdy dzień spędzony w klinice po zabiegu. Od pewnego czasu regularnie kopię mojego chłopaka po jajach, ale to niestety nie przynosi rezaltatu - jaja jak były tak są. Błagam panią pani Magdo o kontakt i pomoc, bo chciałabym jak najszybciej zrobić porządek z jajami mojego chłopaka. Proszę panią o kontakt na mój mail, bo nie podała pani do siebie. Oto mój adres :
kowalczukd@onet.pl.
Pozdrawiam wszystkich gorąco, a szczególnie panią Magdę. Dorota.2011/09/13 10:12:48Wspaniały blog. Wreszcie cos jest na ten temat. Od jakiegos czasu jestem fascynatka kastracji i uważam to za dobre dla mężczyzn. Nie tylko dla cuckoldów ale i jako antykoncepcja dla mężczyn. Niektórzy nie lubia tych słów eunuch czy kastrat ,porostu okreslenie i tyle stanu faktycznego. Od roku planuje mu kastracje i namówiłam go ale niestety nie mogę nikogo znaleźć. fajnie że sa kobiety które tez podobnie uważają. prosze o porady i rady Pań na mój mail brukselka8@wp.pl Prosze o opinije osób które są z eunuchami jak zachowuja się po kastracji. i nteresuje mnie chirurgiczna kastracja z tego wzgledu że nie mam mozliwości odizolowania go na casz odpadnięcia jaj. Chciałabym jak najszybciej zrobic porzadek mu w gaciach.Gratuluje odwagi podjęcia sie tego Paniom wykonujacym zabieg jak i właścicielkom eunuchów. Pozdrawiam wszystkie Panie i dołaczam do grona fascynataek kastracji.
oceny: bezbłędne / znakomite
mąż/partner "eunuchowski"
:D
oceny: bezbłędne / znakomite
Fajne.
oceny: bardzo dobre / znakomite
oceny: bardzo dobre / znakomite
Tylko orty, weź popraw, bo troche jest.
Ale nie dawam ich tutaj. Trzymię na blogu ;)))
oceny: bezbłędne / znakomite
Mamy to na codzień - i tuż za naszą ścianą