Przejdź do komentarzyJak Kurczak Mały chciał zostać aktorem
Tekst 2 z 5 ze zbioru: Moje opowiadania
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2015-11-04
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2215

To niezwykła, niewiarygodna historia, dobra na nudę, pustkę i niestrawność po hot dogu. Czy nie mogłaby się dzisiaj wydarzyć? Tego nikt nie wie. Opowiem ją każdemu, kto zechce uważnie nadstawić ucha.


****

Kurczak Mały odkąd wykluł się z jajka wiedział, że kurnik to nie jego miejsce. Nie był zwykłym kurczakiem, jak można było się tego spodziewać. Czytał zbyt wiele gazet i oglądał za dużo telewizji. Został obdarowany darem przekonywania, pielęgnował go i strzegł. Ledwo przyszedł na świat wiedział, że jego ambicją jest zostać aktorem. Dotąd nie trafiły mu się żadne role.

- Nie dla mnie szarzyzna życia, łaknę blasku, mam dosyć ścieżek prowadzących donikąd. - gdakał  gapiąc się w dziurę w dachu kurnika.

Gdy słońce chowało się za wzgórza, a cienie stawały się coraz dłuższe nie wytrzymał i wybiegł przed kurnik.

- Nie jestem taki jak wszystkie kurczaki, mam nieprzeciętny głos, fantazję, dobrą pamięć, spłacone długi, problemy emocjonalne rozwiązane i wyleczone wszystkie choroby, nie mam już czasu, pora ruszyć do przodu. – orzekł zerkając w lustro kałuży.

Wybiegł na ulicę gdacząc ile sił w płucach.

- Mój deadline się kończy, pędzę do teatru, będę aktorem. - obwieścił przechodniom.

Tu i ówdzie rozlegał się chichot, ktoś zrobił zdjęcie.

- Rany koguta! Zajmij się czymś Kurczaku Mały, walnij sobie piwko, to ci przejdą wszelkie mrzonki o sławie. Robisz z siebie pośmiewisko i to w publicznym miejscu.

– kwaknęła przygłucha Kaczka i poszła dalej.

- Z tego robi się poważna sprawa. – zagulgotał Stary Indor przecierając okulary.

Drogi do teatru nie sposób było odróżnić od wielu mozolnie wydeptanych chodników miasteczka. Prowadziła przez wielki pomalowany na szaro zwodzony most.

Teatr, do którego zmierzał Kurczak nie zawsze był teatrem, wcale nie był wybudowany w tym celu. Stał na wyspie, sterczącej w samym środku wielkiej wody, pełnej zdradliwych mielizn i ostrych jak brzytwa raf. Nie jeden zbłąkany statek ugrzązł u jej brzegów. Wyspa miała swoją historię, jak mówi legenda była dziełem jakiegoś boga. Nazwa wyspy nie miała nic z greki, co oznacza w naszym języku ma marginalne znaczenie. Jej mieszkańcy żyli sobie dobrze przemieszczając z fantazją znaki dla żeglarzy. Pan wyspy okrzyknięty ojcem szybko przekuł historię tego kawałka twardego lądu w bogactwo. Nie było go widać, bo było zamknięte na klucz w banku. Na ceglanym murze teatru wiatr szarpał wyblakłe afisze jakiejś nudnej sztuki, tej samej od lat. Była na nich kobieta o zdziwionym wyrazie twarzy, z dłonią podniesioną jakby w obronnym geście i pochlebne cytaty z gazet, których nie można było odczytać. Obok plakatów, na murze widniały wypisane sprayem nieznane nazwiska, były zamazane nikt ich nie znał. Drzwi do teatru były stalowe, powgniatane jakby ktoś kopał w nie buciorami. Kolejki po teatralne role tego dnia nie. Kurczak wszedł.

- Wreszcie się tu zjawiłeś.- usłyszał na powitanie.

Usiadał, wyciągnął nogi, parował zmęczeniem, widział po drodze zbyt dużo twarzy, poznał zbyt wiele faktów. Z Dyrektora teatru nie spuszczał oka.

Dyrektor był skąpego wzrostu, przypominał wyglądem kartofel, miał łysą głowę, odstające, zwiędłe uszy i kłujące spojrzenie czarnych ślepek. Na jego pulchnej twarzy malowało się niezwykłe skupienie.

Na dyrektorskim fotelu widniała gruba poduszka, Dyrektor użył jej, by z góry patrzyć na debiutanta, rozpoczął wstępną rozmowę. .

- Skoro zadałeś sobie tyle trudu, sprawdzę czy się nadajesz. Czy, aby nie jesteś poetą? Ostatnio mieliśmy jednego poetę, który o mało co zdobył nagrodę. W zeszłym roku kopnął w kalendarz w czym pomogło mu picie i prochy. Żyjący był obciążeniem dla teatru dopiero martwy ma potencjał. - rzekł Dyrektor teatru patrząc z ojcowską troską w oczy Kurczaka.

Personel nie słuchał, znudzony długimi litaniami nacisnął na oczy wełniany beret i spał na widowni. Siedząca na suficie mucha zmęczona rolą mistrzyni dobrego żartu spokojnie czekała na rozwój wypadków.

- My jesteśmy ze sceny, a ty z kurnika. Jak to pogodzisz Kurczaku Mały? – pytał dalej Dyrektor, mrużąc oczka.

- Przepraszam za moją otwartość, ale interesują mnie tylko główne role. - odrzekł spokojnie Kurczak Mały.

– Wybacz, spójrz w lustro, twój wygląd mówi inaczej. Główną rolę w tym teatrze gram ja. Dobór repertuaru i akompaniamentu należy też do mnie.

- Zgoda - odrzekł cicho kandydat.

Dyrektor nie dawał za wygraną.

- Muszę ci zadać jeszcze parę pytań. Oto one. Jaki jest twój ulubiony kolor? Czy kochałeś swego kota? Czy znalazłeś monetę na chodniku? Czy byłeś szczęśliwy?

- Skąd te pytania? To musi być jakaś pomyłka.- pomyślał Kurczak Mały.

Pytania zupełnie zbiły go z tropu. Donośny głos Dyrektora obudził personel.

- Nie pamiętam. Wiem jedno, nie lubię się kłócić. – wygdakał Kurczak.

Dyrektor milczał jakby czytał w myślach kandydata. Zapadła wyczekująca cisza.

- Zgoda, mała rola mi wystarczy. - dodał Kurczak Mały po chwili nieśmiało.

- Nie masz wyboru, a poza tym brzmisz obco, zmień akcent. – rzekł Dyrektor.

- Zrobi się, zostanę, jeżeli Dyrektor pozwoli.- mruknął pod dziobem Kurczak Mały i  przeżegnał się tak na wszelki wypadek.

Po minucie kontynuował:

- Na początek mogę grać zabawnego lokaja, taki zawsze się przydaje lub osobistego trenera. Nauczę Dyrektora tańczyć kankana lub ścinać głowę jedną ręką, tak by z niej nie spadł nawet beret. Mógłbym też grać pijanego idiotę lub postać pełną mądrości. – rzekł Kurczak Mały z przekonaniem.

Personel słuchał zdumiony, na widowni podniósł się rwetes, kandydat poszedł po rozum do głowy.

- Nie, lepiej mądrość zostawię w spokoju. W kurniku, żeby być mądrym trzeba być starym kogutem, a tu w teatrze mądrość nie jest chyba dobrze widziana. - pomyślał.

- Może potrafisz śpiewać? - zapytał znienacka Dyrektor

- Nieszczególnie. - odpowiedział Kurczak zawstydzony.

- Szkoda. - westchnął Dyrektor. Opera odpada, to może wsadzę cię do chóru? W chórze nie ważny jest wygląd, tam wszyscy noszą jednakowe, czarne kostiumy.

- Niech pan posłucha. - dorzucił Kurczak.

- Jeżeli żadna z głównych postaci do mnie nie pasuje, to mogę zagrać zubożałego poetę lub krytyka literackiego. Byłbym w jednej i drugiej roli dobry, szybko bym załapał o co chodzi, mógłbym wymyślać nowe wątki, dodawać do starych zaskakującą puentę albo przestawiać bohaterów. To tylko kwestia właściwego montażu.

Dyrektor zmarszczył brwi, wyglądało, że się zastanawia, w końcu przemówił.

- Jakoś niewiele rozumiesz, nie jesteś entuzjastą sztuki. Cenię u moich aktorów lojalność i inwencję. Ty nie masz tej żyłki, spróbuj w innym teatrze.

- Kręci mi się w głowie i to coraz bardziej, za dużo zjadłem na obiad, chyba wrócę do kurnika i się położę.- wydukał Kurczak.

- Jesteś mi coś winny prócz czasu. - rzekł Dyrektor ze nieskrywaną irytacją.

- Mniej więcej. Może jeszcze porozmawiamy? - pisnął Kurczak.

- Nie możemy dalej rozmawiać o niczym, nie rozumiemy się i już. Powdychaj trochę dymu, oprowadź kilka wycieczek krajoznawczych po piekle, dobrze ci to zrobi. - zasyczał Dyrektor i zakończył rozmowę.

Szmer uznania poszedł po sali, rąbnęły oklaski.

- Co takiego źle zrobiłem? Prawdą jest, że nie potrafię odróżnić dobrego od złego.- wy gdakał niepocieszony Kurczak.

Wychodząc z teatru pośliznął się i byłby rymnął.

- Ślisko, psiakrew.- rzucił za siebie.


****


Kurczak Mały rozpłynął się bez śladu. Podobno zjadł go w potrawce, człowiek z wyrafinowanym smakiem, zwykły kurczak nie smakował mu najlepiej.

  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
"Nazwa wyspy nie miała nic z greki, co oznacza w naszym języku ma marginalne znaczenie." - To zdanie jest niejasne. Albo czegoś w nim brakuje, albo czegoś jest za dużo.

Tekst ciekawy, ale trudny.
avatar
Przepracowałabym jednak: coś wykreśliła, dopisała brakujące [w tekście] zdanie, zastanowiła się, czy kurczak gdacze [wygląda mi na małego kogucika] czy piskliwie pieje?
Wygładziła także styl.

Fabuła ciekawa, purenonsensowna ze sporą dawką subtelnego humoru.

W ogóle, co zauważam u wielu, wielu piszących, to proza żeby była gładka i klarowna musi przejść / przeleżeć, wcześniej przefermentować niczym winny moszcz :) Jedynie felietony pisuje się od ręki, jakkolwiek nie zawsze wychodzi im taki proces tworzenia na zdrowie :) Niemniej sam felieton [od francuskiego "une feuille" czyli liść] - jak wskazuje jego nazwa, to w zasadzie tekst do jednorazowego przeczytania oraz bardzo krótkiego zapamiętania :)

Przyjaźnie :)))
avatar
Mam tremę,ale lubię wyzwania.
Dzięki. Obiecuję poprawę.
Cieplutko...
avatar
Świetny, buńczuczny i z pazurem tekst z wyrazistymi podtekstami.

Kurczak Mały - ale wdały! I te jego wysiłki, by jakoś jednak czymś błysnąć i w finale umknąć potrawce...
avatar
Matką sukcesu jest Determinacja, ojcem zaś - Talent.
© 2010-2016 by Creative Media
×