Tekst 255 z 255 ze zbioru: A kiedy mi życie dopiecze
| Autor | |
| Gatunek | poezja |
| Forma | wiersz / poemat |
| Data dodania | 2016-10-09 |
| Poprawność językowa | |
| Poziom literacki | |
| Wyświetleń | 2480 |


ALPEJSKIE ZNIEWOLENIE
tyle jesieni wokół rozpinam źrenice
czas na brodzenie w barwach lądują kasztany
wilgoć się w kłębkach toczy figlarny zwierzyniec
warto się bliżej przyjrzeć czy nie z morskiej piany
chlupie zmielony wrzątek zgrabnej filiżanki
uśmiech wybiega z duszy dopijam wygodę
jeszcze aromat kuchni opukuje szyby
a już trzewiki baczność - odmówić nie mogę
niedzielnym cwałem wieszcza stękają skarpety
rechot oskrzeli pudrem na bladych policzkach
grzyb nie przerasta dłoni mistrzowska konstrukcja
w górę! z prędkością żółwia a może winniczka








oceny: bezbłędne / znakomite
Miałem dużo szczęścia trafiając w Alpy. Tutaj nawet zapłakana jesień jest niezwykła.
Wrocław ostatni raz widziałem jako saper-pontonier podchorąży z Obornickiej. Dobrze dała nam wówczas w d... siarczysta zima. Stawianie mostów pontonowych na Odrze śniło mi się jeszcze długo potem :)
oceny: bezbłędne / znakomite
W tej perspektywie zniewolenie (patrz nagłówek wiersza) nieuchronne