Przejdź do komentarzyRazem z szeptem - ROZDZIAŁ V część druga
Tekst 6 z 6 ze zbioru: Razem z szeptem
Autor
Gatunekromans
Formaproza
Data dodania2011-08-14
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń2642

Dobry humor Adriana utrzymywał się jeszcze przez całe przedpołudnie, kiedy wpadł na genialny plan. Marcin nie za bardzo wiedział, co się za tym kryło. Szczególnie, że jego własna irytacja z każdą uciekającą minutą rosła w nim coraz bardziej.  Mimo wszystko Moskal miał nadzieje, że po śniadaniu uda im się wymknąć na górę. Nie żeby koniecznie zaraz robić jakieś nieprzyzwoite rzeczy, ale chciał mieć Zachariasza trochę bardziej dla siebie. Za to sportowiec zdawał się mieć zupełnie inne zdanie na ten temat. Najpierw pomógł jego mamie posprzątać po śniadaniu. Umył nawet naczynia! Co już było dla Marcina szczytem, bo on nienawidził tego robić, za co matka zawsze go ścigała. Jakby jednak tego było mało, jego chłopak zdecydował się obejrzeć poranne kreskówki z dzieciakami i odciążyć od tego obowiązku Panią Moskal czy Karolinę. Przez ten czas Marcin był zmuszony obserwować jego rodzeństwo, które zyskało miano „bachorów”, jak pokładając się na sobie i na Adrianie, wspólnie ciesząc się z przewijających się obrazków w telewizorze. Kiedy Moskal myślał już, że to może koniec spełniania zachcianek jego niewdzięcznej rodziny, Adrian usiadł do komputera z Karoliną, pomagając jej wybrać sukienkę na półmetek w gimnazjum.

Dokładnie cała cierpliwość Moskala w tym jednym momencie wyparowała. Wstał zamaszyście od stołu, odsuwając od siebie gazetę, na której już od godziny daremnie starał się skupić uwagę.

- Idę jeździć – rzucił reszcie ferajny, kierując się do wyjścia.

- W ten śnieg? – zdziwiła się jego siostra.

- Śnieg jest najlepszy – odarł beztrosko Moskal.

- Jesteś chory na umyśle. Znów coś sobie zrobisz.

- Karolina! – jej mama podniosła głos, strofując dziewczynę. – Uważaj na słowa. A ty, masz nadal uważać na siebie. To, że już chodzisz normalnie nie znaczy, że możesz jeździć – upomniała syna.

- Mógłbym jechać z tobą. Jako balast, żebyś nie jechał za szybko – wszedł w tą dyskusje Zachariasz, jakby tylko czekał na taki moment. – Proszę nam pozwolić jechać. Przypilnuję go! – obiecał zaraz matce Marcina.

- Ostatnio jakoś wymknęło ci się to z pod kontroli – zauważyła trafnie Karolina.

- Tutaj musze się z tobą całkowicie zgodzić – dodała Alicja, znacząco patrząc na oby chłopaków. – Po za tym zaraz będzie ciemno.

- W takim razie moglibyśmy zostać u mnie na noc – dodał zaraz brunet, nie dając dojść do słowa swojemu chłopakowi.

Marcin podejrzliwe zmrużył oczy, przypatrując się temu nagłemu entuzjazmowi Zachariasza. Gdzieś na twarzy chłopaka przemknął ten cwany uśmiech, który tylko on zauważył.

- Przecież jesteś teraz bardzo zajęty – odezwał się w końcu blondyn.

- Wiesz, że na motor zawsze znajdę czas – odpowiedział mu sportowiec, uśmiechając się bezczelnie. – Karolina nie będzie mieć nic przeciwko, przełożymy to na jutro – dodał jeszcze, patrząc sugestywnie na dziewczynę. – Daj mi tylko chwilę, to się ubiorę.

Zachariasz wstał szybko i zaraz znalazł się przy Marcinie, przeciskając w przejściu do przedpokoju. Gdy otarł się ciałem o ciało drugiego chłopaka, jego wzrok od razu poszybował w górę, na spotkanie lekko drwiącego spojrzenia Moskala.

- Nieźle to sobie wymyśliłeś – mruknął chłopak, tak aby tylko oni mogli to słyszeć i zaraz dodał głośniej. – Mamuś, mogę spać u Adriana, prawda?

- A moje zdanie ma jeszcze jakieś znaczenie? – dodała kobieta ze śmiechem. – I idzie zanim się ściemni, a dzieciaki obudzą się z drzemki i odkryją, że was nie ma.

Po chwili już odjeżdżali spod domu. Marcinowi było bardziej dziwnie znów być na grzbiecie maszyny, niż mieć Zachariasza za sobą, mocno przytulonego do jego pleców. Tym razem chłopak nie miał żadnych oporów i przylgnął do niego tak mocno jak tylko warstwy ubrania im na to pozwalały. Moskal czuł jego bardzo gorący oddech wydobywający się spod kasku, który teraz założyli w komplecie, po tym jak Helios sprezentował im dodatkowy sprzęt, doskonale znając swojego bratanka, który tylko czekał na kolejna szansę jazdy motocyklem.

Droga nasycona tymi miłymi bodźcami i faktem, że Adrian znów jest od niego zależny, trwała zdecydowanie za krótko. Marcin nie krył westchnienia zawodu, które wyrwało mu się dosyć głośno, gdy wjechał na teren posesji Zachariasza.

- Nie złość się tak – zagadnął go Adrian, gdy tylko wyłączył silnik i sportowiec zdjął kask. – Chciałem zrobić tak, żebyśmy byli sami.

Sprawnym ruchem zsunął się ze swojego miejsca pasażera, schodząc w końcu z motoru. Stanął na palcach, kradnąc szybkiego całusa Marcinowi. Jego chłopak wyglądał jeszcze bardziej kusząco z do reszty zrujnowaną fryzurą przez kask i odciśniętymi poduszkami z wewnątrz na policzkach.

- Myślałem już, że nigdy nie będziesz chciał wyjść ode mnie z domu – rzucił Moskal, gdy ruszyli w kierunku schodów.

- Żartujesz? Twój pokój to najlepsze miejsce na świecie!

- Ta? A myślałem, że sofa z dzieciakami… - dodał niezadowolony blondyn.

- Przecież nie mogłem zostawić twojej mamy z tym wszystkim. W końcu pozwoliła mi spać u ciebie – sprzeciwił się Adrian, zastępując drogę do drzwi Moskalowi.

- Moja mam radziła sobie ze wszystkim sama doskonale – odparł Marcin, napierając na ciało sportowca, aż w końcu przyparł go do drewnianego skrzydła. – Ja za to byłem brutalnie wyrwany z ciepłej pościeli gdzie wydaje mi się, że zaczęliśmy coś robić.

- Wydaje ci się? – szepnął Zachariasz, stając na palcach, by sięgnąć ucha blondyna.

Gorący oddech znów połaskotał wrażliwą skórę szyi Moskala sprawiając, że jego ciało od razu pokryło się gęsią skórką. Dłonie Adriana od razu wpełzły pod poły kurtki Marcina, torując sobie odważnie drogę, by w końcu mieć dojście do rozgrzanego ciała.

- Powiem ci teraz wszystko, żeby ci się już nie wydawało – mruknął sportowiec. – Wejdziemy teraz do tego domu i podkradniemy z lodówki bita śmietanę i czekoladę. Zabierzesz mnie na górę, do mojego pokoju, popchasz na łóżko, rozbierzesz i zjesz ze mnie każdy milimetr tych słodkości – dodał wibrująco, czując jak Marcin zadrżał wyraźnie.

Nagle jego ciało zostało jeszcze mocniej przyciśnięte do drewnianej powierzchni, a usta zamknięte w jednym, pełnym pasji pocałunku, gdy Moskal przytrzymał jego twarz, wpijając się w niego z tęsknotą.

- Ten plan ma jedną wadę – wydyszał w końcu w rozchylone jeszcze i mokre wargi Adriana. – Nie cierpię sztucznej, bitej śmietany – dodał ze śmiechem.

Zachariasz już miał coś na to odpowiedzieć, jednak raptownie poczuł jak oparcie z tyłu ustępuje. Gdyby nie silniejszy uchwyt Marcina na jego pasie, poleciałby do tyłu, wykładając się na kafelkach w przed pokoju. Oboje zwrócili swoje oczy w kierunku wnętrza domu, gdzie powitał ich rozpromieniony Aleksander.

- Co tak stoicie na mrozie? – spytał hamując się od jakichkolwiek innych uwag. – Właźcie! Mamy gości – dodał z jeszcze szerszym uśmiechem.

Teraz dopiero wyłapali pewne szczegóły, które mogły mocno pokrzyżować ich plany. W przedpokoju stały czyjeś jeszcze ośnieżone buty, na podjeździe niebieskie Audi, które ominęli niezauważone, gdy byli zajęci sobą, a z salony dobiegała ich ściszona, spokojna muzyka i objawy wesołości trzech innych, męskich głosów.

Adrian wszedł pierwszy, skopując buty w lekkim zdenerwowaniu. Marcin wszedł bardziej niepewnie, jak zwykle onieśmielony w takich sytuacjach. Nie zawsze też mogło być się przyłapałbym na gorącym uczynku. Nawet, jeśli Aleksander był gejem, to był również nadal dorosłym, a wyjawianie ich nagłej tajemnicy, nie bardzo leżało teraz w interesie chłopaka. Zresztą… Czekało ich pewnie wyjaśnienie wczorajszej sytuacji z ojcem Zachariasza.

Marcin poszedł w ślady Adriana i udał się do salonu. Był tak zamyślony i tak zestresowany, że nawet nie zauważył jak jego chłopak stanął nagle w progu. Moskal zatrzymał się na nich, podnosząc wzrok ponad ramie sportowca, gdzie napotkał trzy pary oczy taksujących ich sylwetki. Jedna należała do rozbawionego czymś Heliosa, opierającego się o oparcie fotela, na którym siedział postawny blondyn. Jego chłodno niebieskie źrenice powoli przesunęły się najpierw po Adrianie, by za chwilę również przenieść się na jego twarz. To spojrzenie było, i natarczywe, i prowokujące zarazem. Druga para oczu o głębokim, ciemnym odcieniu, należała do czarnowłosego mężczyzny, rozpartego na kanapie. W nim także grało rozbawienie i ciekawość.

- Konrad… - powiedział w końcu zaskoczony Adrian, przestępując próg, gdy Aleksander w końcu ich pogonił. – Nie wiedziałem, że Helios was zaprosił – wytłumaczył się zaraz.

- Też się zdziwiłem - zgodził się mężczyzna, przenosząc zaciekawiony wzrok na gospodarza. - Nikt nie może burzyć spokoju pustelni tej dwójki a tu proszę. Takie wyróżnienie. Adam, nie zapomnij zapisać tej daty w kalendarzu.

- Już to zrobiłem. Na czerwono – odpowiedział ciemnowłosy, uśmiechając się tak, że ten gest odbił się na całej jego twarzy i nagle sprawił, że wydała się nie tylko bardzo przystojna, ale i delikatniejsza.

- Marcin nie zwracaj uwagi na tą ociekającą ironie, oni sami nie wychodzą z domu zbyt często – dodał Helios dobitnie patrząc na mężczyzn. – Poznajcie chłopaka mojego bratanka, Marcina Moskala. Marcin, to jest Konrad Gronczewski i jego bardzo prywatny detektyw, Adam Aleksandrowicz. To on naprawił to on naprawił twój motor.

Chłopak stał jeszcze przez chwilę, która wydawała mu się ciągnąć niczym wieki, gdy tylko nagrał głęboko powietrza, gorączkowo zastanawiając się, czy to co usłyszał było rzeczywistością.

- Do-dobry wieczór – zająknął się, słysząc jak jego własny głos drży, jakby stał gdzieś obok. – Miło mi – dodał mechanicznie.

- Siadajcie, chcecie coś do picia? – spytał Aleksander. – Pewnie zmarzliście na tym motorze…

- Jak diabli – wtrącił nie mniej zaszokowany Adrian, który nadal stał w miejscu, blokując Marcina.

Konrad skinął głową na kochanka.

- Posuń swój zgrabny tyłek, skarbie. Chłopaki nie mają gdzie usiąść, a to mnie cały czas zarzucasz, że jestem niewychowany - dodał konspiracyjnie w stronę Adriana.

- Bo jesteś niewychowany - odparował tamten, jakby Konrad powiedział coś oczywistego.

Gangster uniósł swoją szklankę w górę, pozwalając kochankowi usiąść wygodniej na swoich kolanach.

- Uwielbiasz psuć mi reputację, prawda?

Adam zmarszczył brwi w zastanowieniu i znów uśmiechnął się bezczelnie.

- Troszeczkę. Szczególnie, kiedy jest dobra publika – wytłumaczył i zniżył się do pocałunku, który nie miał w sobie niż z grzeczności.

- Siadajcie chłopaki. To może trochę potrwać – zakomunikował im Helios, przechodząc do kuchni.

- Właściwe to… Ja chyba pomyliłem domy – zdecydował Adrian. – Pójdziemy już sobie.

Cofnął się nagle, ale tym razem to Marcin zablokował mu drogę i Aleksander, który przyszedł z herbatą.

- Przepraszam… - zdążył jeszcze szepnąć do Moskala, zanim obaj potulnie skierowali się do sofy.

- Nie przepraszaj – odpowiedział równie cicho blondyn, siadając ostrożnie, na samym skraju. – To nie jest twoja wina.

- To ja cie tutaj przy…

- Chłopaki nie musicie już szeptać, jesteście w swoim towarzystwie – przerwał im Aleksander stawiając przed nimi parujące kubki.

Wszyscy w pokoju mogli zaobserwować, jak twarze nastolatków przechodzą w barwy purpury i zielnie, w zależności od tego czy brało nad nimi górę zawstydzenie, czy zażenowanie.

- Helios ja chciałem ci powiedzieć… Ja, przepraszam – wydukał znów Adrian.

- Za co? – spytał nagle Konrad. – Nigdy nie przepraszaj za to, kim jesteś. To inni mają dziękować, że mogą przebywać w twojej obecności.

- Po za tym bosko razem wyglądacie – wtrącił Aleksandrowicz. – To będzie dla nas jedna z tych niezapomnianych scen – dodał zaraz, wskazując im szklanką z drinkiem na wąskie okno, które z salonu wychodziło na ganek.

Marcin nie powstrzymał jęknięcia, gdy chował twarz w dłonie, całkiem zaróżowioną ze wstydu.

- Hej… Skarbie! – zagadnął go Aleksander, siadając obok. – Szanujemy to, że przy nas się tak czujecie i cieszymy się waszym szczęściem.

- I nie tylko szczęściem – wtrącił starszy z Zachariaszy. – O tym jednak porozmawiamy bez świadków.

- Psujesz zabawę Helios – zaprotestował Konrad. - Chciałbym posłuchać jak otwierasz kolejne pokolenie na uroki życia.

- Nie psuj mi dzieci.

Zachariasz pogroził mu palcem, stawiając na stole kolejne porcje drinków.

- Wy jesteście pijani, prawda? – spytał z nadzieją Adrian. – Dlatego się tak zachowujecie i robicie mi wstyd.

Adam nie powstrzymał prychnięcia śmiechu słysząc słowa zmieszanego nastolatka.

- Nie jesteśmy tu taj po to, żeby robić ci wstyd. Po pierwsze, chciałem pogadać z Marcinem o motorze – odpowiedział mu. – Po drugie, to była świetna okazja, żebyśmy się wszyscy spotkali.

- A po trzecie, chcieliśmy zdecydować, co zrobić z twoim ojcem – wszedł w jego słowa Aleksander. – Pamiętasz, że Konrad jest prawnikiem, a Adam policjantem.

- Byłym policjantem – sprostował detektyw.

- Tak czy inaczej, znają się na rzeczy – dodał Helios, siadając naprzeciw nich, na ławie. – Przekazaliśmy im wszystkie informacje i chcą uzmysłowić ci parę szczegółów.

- Jak na przykład to, że powinieneś zgłosić go na policję - podsunął Konrad tonem prawniczym. - Znasz przecież termin `przemoc w rodzinie`. Znęcanie się psychiczne jest już karalne, a wiemy od Heliosa, że na tym się nie skończyło.

- Od tego, już niedaleko do sprawy w sądzie - dodał Adam łagodnie, nachylając się w stronę chłopaka.

- Można też całkowicie, w sensie prawnym, odciąć się od rodziców. Nie wdając się na razie w szczegóły, powiem tylko tyle, że to zupełnie inna możliwość niż odbieranie twojemu ojcu praw rodzicielskich - wyjaśnił Konrad zwięźle.

- Co pan przez to rozumie? Rozwód? – wtrącił Moskal. – Zakaz zbliżania się? To by na pewno się przydało.

- Bystry – uśmiechnął się z aprobatą Gronczewski.

- Ma pierwsze lokaty w szkole – dodał zaraz Adrian, prostując się z dumą.

- Rozumiem, że to transakcja wiązana. Marcin pilnuje, żebyś zdał maturę, a ty trzymasz go w formie? – zażartował Adam.

- Coś koło tego – mruknął młodszy Zachariasz, spuszczając znów zawstydzony wzrok.

Nagle jednak podniósł go szybko na Marcina, kiedy chłopak delikatnie splótł ich palce, sunąc dłonią po materiale sofy.

- Wracając do tematu – zaczął znów Moskal. – Może pan spowodować to, że ojciec Adriana finalnie przestanie być jego ojcem i nie będzie mógł do niego rościć jakichkolwiek praw, teraz i w przyszłości?

- Pięknie to ujęłoś – pochwalił go Konrad z uznaniem. – Jest tylko jedno „ale”. Proces czasami bywa bardzo bolesny.

- Poradzimy sobie – zdecydował szybko Marcin. – Razem – dodał zaraz, intensywnie wpatrując się w złote tęczówki.

Adrian tylko skinął głową, cały czas nie mogąc się nadziwić siły ducha Moskala. Nie potrafił określić skąd się to w nim brało, że z taką łatwością sprawiał, aby on sam zaczynał we wszystko wierzyć. Zachariasz czuł się przy nim tak samo mocnym, tak samo niezwyciężonym i bezpiecznym. To go  przyciągało i kazało mu poddać się pragnieniu.

- Potrzebny im pokój - mruknął w szklankę Gronczewski.

Kuksaniec od Adam udaremnił mu jakikolwiek inny komentarz. Mężczyzna popatrzył na niego wymownie, strofując wzrokiem. Uśmiech znów rozciągnął usta mężczyzny, gdy przyciągnął bliżej kochanka i zatonął w nastroju wieczornego spotkania.


Dopiero po paru godzinach Adrian w końcu zamknął za sobą drzwi do pokoju, opadając na ich powierzchnię z westchnieniem ulgi. Udało im się wreszcie wydostać z salonu, kiedy mężczyzną zebrało się na wspominki niekoniecznie przeznaczone dla ich uszu. Chłopcy sami zdecydowali wycofać się z tej dyskusji, tłumacząc się chęcią złapania odrobiny świeżego powietrza. Oczywiście żaden z nich nie chciał nawet wystawiać głowy na zewnątrz. Od razu skierowali się na poddasze, chcąc być tylko we dwójkę.

Nagle znaleźli się w pustym pomieszczeniu ogarniętym ciszą, wytrąceni całkowicie z nastroju, w jakim jechali do Adriana. To dziwne, ale lekkie skrępowanie, jakie czuli tam na dole nadal im zostało. Właściwie nie mili okazji spokojnie przemyśleć to, co się stało między nimi od poprzedniego wieczoru, a nagle zostali wrzuceni na głęboka wodę innego świata. Możliwe, że to był ich świat. Ten, do którego od początku dążyli, ale nagłe zachłystnięcie się nim, mogło grozić utonięciem.

Marcin ocucił się pierwszy, podchodząc powoli do Zachariasza, jednak nadal bojąc się go dotknąć.

- To był szalony dzień – powiedział cicho, z doskonale słyszalną ulgą w głosie.

Adrian mu tylko przytaknął, przygryzając mocno wargę. Moskal widział, że chłopak zaczerwienił się lekko, jakby ze wstydu.

- Nie przepraszaj mnie znowu – rzucił jeszcze, zanim tamten dążył cokolwiek powiedzieć. – Chyba wole to, że dowiedzieli się w ten sposób, niż mielibyśmy im się tłumaczyć. Może tak było mniej boleśnie?

- Wiesz, że Helios i tak nam tego nie przepuści? – szepnął drżąco sportowiec.

- Myślisz, że jest zły za to, co się stało miedzy nami? Że to się w ogóle stało, że my…? – zaplątał się z nagła obawą blondyn. – Przecież on sam z Aleksandrem…

- Głupi… - uśmiechnął się Adrian, odbijając od drzwi i pozwalając, aby zaskoczony wzrok jego chłopaka odprowadził go do łóżka. – Chodziło mi o to, że nie przepuści nam gadki o zabezpieczaniu się i paru technikach.

- Technikach? – powtórzył teraz już porządnie wystraszony Marcin. – Czego technikach?!

- No wiesz… - odparł sugestywnie Zachariasz, zawieszając znacząco głos.

Przez chwilę obserwował jak Marcin siada na dywanie, na podłodze dość daleko od niego. Teraz dzieliła ich wysokość łóżka, co nie bardzo pasowało Adrianowi. Dlatego zsunął się razem z poduszką, równając ich poziomy. Jego twarz rozświetlał tajemniczy, nadal lekko zawstydzony uśmiech.

- Nic już nie wiem – odezwał się niespokojnie Marcin.

Chłopak siedział po turecku, czochrając swoje blond włosy, jak zwykle, kiedy coś bardzo go frustrowało.

- Nie szkodzi – pocieszył go Adrian. – Ważne, że ja wiem, o co chodzi.

- Nie graj ze mną – jęknął prosząco Moskal. – Do końca życia nie zapomnę tego widoku Konrada i Adama obściskujących się na kanapie. Dobrze, że twój wujek się powstrzymywał.

- Mój wujek ma zasady. Konrad lubi ich brak – wyjaśnił sportowiec, wzruszając ramionami lekko lekceważąco. – Po za tym, aż tak Ci się spodobał?

- Kto?

- Konrad…

- Dlaczego miałby mi się spodobać?

- Bo lubisz mężczyzn – podsunął mu Zachariasz. – Mówisz, że nigdy tego nie zapomnisz.

- Nie lubię mężczyzny! – oburzył się Marcin.

- Nie? A ja to niby, kto? Laska z twojej klasy? – dopytał lekko wystraszony i poirytowany Adrian.

Wcisnął się głębiej w poduszkę, zakładając ręce na piersi z cichym fuknięciem, kiedy nagle naburmuszył się niczym małe dziecko. To z kolei już na dobre wystraszyło Marcina, który zupełnie nie miał pojęcia jak ta rozmowa zboczyła na tak niewłaściwe tory. Dzisiaj widocznie los znów zamierzał z nich drwić i całkiem krzyżował ich plany, od samego wtargnięcia dzieciaków do jego pokoju, poprzez tą niezaplanowaną kolacje, kończącą się jeszcze bardziej nieoczekiwanym come outem i prowadząca to tej dziwnej sprzeczki.

Moskal odetchnął głęboko, próbując pozbierać swoje wszystkie poszarpane myśli i zacząć procesować racjonalnie.

- Adrian…- zaczął cicho i spokojnie. – To, że lubię ciebie, nie znaczy, że lubię wszystkich facetów. Nigdy nie powiedziałem, że jestem…

- Gejem? – wtrącił Zachariasz, napastliwie.

- Bo nie jestem.

- A jak nazwiesz to, że dzisiaj rano prawie byś mnie przeleciał, gdyby nie wpadło nam do łóżka twoje rodzeństwo? – wrzucił mu sportowiec, jeszcze bardziej się dąsając.

- Prze co? – powtórzył niedowierzająco Moskal. – Nigdy nie chciałem cię przelecieć.

- Pięknie… To co niby chciałeś? Spróbować jak to jest całować się z facetem? Pobawić się w bohatera – warknął Zachariasz, próbując wstać.

Mocny uścisk na dłoni przytrzymał go w pół ruchu tak, że chłopak powrotem opadł na pupę. Następny zwinny ruch sprawił, że był już przy blondynie, bardzo blisko niego, zapierając się o jego twarde mięśnie klatki.

- Puść mnie, skoro nie chcesz mnie przelecieć – syknął niczym uwięziony kociak.

- Masz racje, nie chce – odparł teraz już bardzo spokojnie Marcin.

Moskal przyciągnął go jeszcze bardziej i mimo szarpania się. Sobie znaną metodą unieruchomił ręce sportowca, krzyżując je na jego piersi wraz ze swoimi. Przycisnął zgrabne plecy do siebie, sięgając ustami rozgrzanego tym nagłym gniewem ucha.

- Kto tutaj jest teraz głupcem? Hm? – szepnął, dotykając mokrymi wargami szyi Zachariasza.

Czuł, jak Adrian drgnął bynajmniej nie z niechęci. Jego ciało od razu szukało najbliższego kontaktu z ciałem blondyna. Głowa Zachariasza opadła na ramię Marcina przy następnym niby sprzeciwie, odsłaniając kolejne miejsca do pieszczot.

- Jasne, że nie chciałem cię przelecieć. Ja nie przelatuje facetów – mruknął Moskal. – Ja się z nimi kocham. Chciałem się z tobą kochać. Powoli i tak, żeby było ci jak najlepiej. Rozumiesz?

- Marcin… - jęknął Adrian prosząc i samemu nie wiedząc czy o to, aby chłopak przestał, czy może po to by wreszcie spełnił swoją obietnicę.

- To, że spędziliśmy ostatnią noc razem i spędzimy tą, to nie dlatego, że jestem gejem, czy dlatego że lubię facetów. To dlatego, że się w tobie zakochałem – wytłumaczył cierpliwie. - Dojdzie to wreszcie do ciebie? Bo jeśli tego nie chcesz…

Wreszcie puścił ręce Adriana, dając mu możliwość reakcji. Odsunął się nawet od niego, z uniesionymi do góry rękoma w geście poddania.

- Proszę bardzo. Nie będę już nalegał.

Sportowiec odwrócił się nagle w jego stronę, zapatrując w spokojną teraz twarz Marcina. Blondyn uśmiechał się do niego delikatnie, z odrobiną niepewności, gdy w kilka sekund Zachariasz w końcu pojął jego słowa. Raptownie rzucił się na Moskala, przygniatając go do puszystego dywany swoim ciężarem i zamykając mu usta w pocałunku.

- Chcę – szepnął jeszcze, na chwilę przerywając pieszczotę. – Jak niczego innego.

Poczuł ramiona jego chłopaka zamykając się w około niego i już po chwili został przeturlany na plecy.  Marcin zawisnął nad sportowcem, opierając dłonie po obu stronach jego głosy i przez chwilę po prostu mu się przyglądał. Studiował te harmonijne, przystojne rysy. Tonął w złotym odcieniu oczu, wpatrujących się w niego z drżącym wyczekiwaniem. Ciało pod nim także pulsowało, dając mu wszystkie znaki, jakich potrzebował, aby być pewnym tego, co zaraz chciał zrobić. Bał się swoich myśli, bał się tej miażdżącej chęci… Jednak teraz wiedział, że nie robi nic wbrew drugiej osobie. Adrian pragnął tego tak samo mocno, tak samo silnie buzowały w nich emocje i wygrywały ten sam pędzący rytm serca. Chociaż sam nie wiedział jak i co ma robić, to chciał kierować się tylko jednym: tym, żeby tej drugiej osobie było jak najlepiej.

- Najpierw popracujemy nad nastrojem – szepnął, nagle się decydując.

- Nad nas…? – pytanie Zachariasza zatrzymało się w nagłe ciszy, gdy Marcin ponownie opadł na jego usta.

Całowanie Adriana było łatwe. Chłopak miał wymarzone do tego usta. Kusząco miękkie, wilgotne i zawsze gotowe. Moskal najpierw dotknął ich lekko, zatrzymał na chwile w swoich, ssąc je w bardzo powolny sposób. Nauczył się już wczoraj, że taka pieszczota czyniła Zachariasza całkiem uległym i poddanym wszystkiemu. A on nie chciał w tej chwili niczego innego, jak tego, aby sportowiec odpłynął w jego ramionach.

Może, dlatego zupełnie bezwiednie, jego pocałunki stały się bardziej zachłanne, wdzierając we wnętrze Adriana coraz bardziej, a już po chwili przestały być całkiem niewinne i zaczęły zagarniać coraz więcej ciała. Marcin najpierw przemierzał wargami linie szczęki, na której wyczuł pod językiem delikatny zarost. To nowe doznanie spodobało mu się jeszcze bardziej, gdy swoim policzkiem potarł o policzek Zachariasza, wcierając się w cudownie ciepłe zagłębienie jego szyki, zostawiając tam kolejne ślady mokrych i ssących pocałunków.

Gdy Adrian westchnął ponownie, wpijając palce we włosy Moskala i z półprzymkniętymi ustami tylko przypatrywał się tym poczynania, Marcin już wsuwał swoje dłonie pod koszulkę sportowca. Jego ciało wyczuło to od razu, dobijając się przez warstwy ubrania i ścierając przez jeansy z ciałem blondyna. Zachariasz momentalnie wygiął się w łuk z długim jęknięciem, bo tym razem opuszki jego chłopaka zakreśliły koła w około na jego torsie, którego sam dotykał wiele razy, doprowadzając się do szaleństwa.

- Och… Tak, tutaj… - mruknął, nie kontrolując swoich reakcji.

Marcin zamarł na chwilę, zapatrując się w odpływającego Zachariasza i z uwagą patrząc na jego skupioną twarz.

- Tutaj? – spytał jeszcze, z upodobaniem. – Tak lubisz?

- Ommm… Tak! – wychrypiał znów gardłowo Adrian.

Nagle gorące usta zastąpiły palce, drażniąc twarde sutki tak, że sportowiec musiał mocno przygryźć wargi, aby nie krzyknąć głośno.

- Ja już… - tchnął, łapiąc ciężko powietrze. – Nie mogę.

- Mogę przestać – mruknął w ciepłą skórę chłopaka Marcin, schodząc pocałunkami na szybko unoszące się mięśnie brzucha chłopaka. – Mam przestać?

- Nie… Nigdy. Już nigdy…

Palce sportowca wpełzły jeszcze głębiej we włosy blondyna, przytrzymując go w ramach protestu, kiedy znów jęknął jeszcze głośniej. Jego druga dłoń, która nieskładnie błądziła po plecach Marcina zacisnęła się kurczowo na skórze, bo opuszki drugiego chłopaka znalazły się bardzo blisko paska jeansów.

Moskal jeszcze chwile wahał się przed tym krokiem. Jednocześnie bardzo chciał móc poznać kolejną część ciała Zachariasza. Wiedział, że po przekroczeniu tej linii nie będzie już dla niego odwrotu. Wiedział, że przepadnie w tym chłopaku do reszty i na zawsze.

Wsunął dłoń pod spodnie, a niesamowite gorąco, którego dotknął sprawiło, że cały zadrżał. Ciało Adriana było napięte, twarde i gotowe do każdego jego uchu. Sam nie wiedział, kiedy i jak rozpiął rozporek jego spodni, łapiąc Zachariasza całego. Nawet nie zorientował się, jak jego dłoń zaczęła wykonywać te tak dobrze znane mu ruchy, kiedy Adrian zaczął wić się w jego ramionach z rozkoszy i oddychać szybko w jego usta, wpijając się w nie w tym samym rytmie, w którym Marcin go pieścił.

- Marcin, proszę cię… - jęknął Zachariasz w jego wargi.

- O co mnie prosisz, skarbie? – mruknął do jego ucha seksownie blondyn, uśmiechając się do siebie.

- Chcę…

- Widzę – przytaknął mu Marcin ze śmiechem grającym już w jego głosie i przyśpieszył ruchy dłoni. – Też ciebie chcę.

- Chcę tobie… – wymówił nieskładnie Adrian. – Dłużej nie dam rady.

- O to właśnie chodzi – odparł drażniąc się z nim Moskal.

W tym samym momencie przycisnął go jeszcze mocniej do podłogi, podkładając pod plecy sportowca wolną dłoń. Zawładnął jego ciałem do reszty, przyciągając je jak najbliżej siebie. Jego druga dłoń nie zwolniła ani na chwilę w stymulującym masażu, gdy palce odnajdywały drogę do jeszcze jednego, czułego punktu Zachariasza. Sam nie miał pojęcia, co go do tego pchało. Czy to były te aprobujące pomrukiwania, kiedy ścisnął pośladek Adriana, czy to kuszące ciało, które nagle zaczęło ocierać się o niego w tym wysublimowanym tańcu? Moskal sam będąc już na granicy przyjemności, odnalazł ciasne wejście, masując je teraz razem z ich własnym rytmem. Zachariasz na to nowe doznanie zachłysnął się powietrzem, gryząc wargi, aby żaden nieproszony dźwięk nie wyrwał się po za ściany jego pokoju. Zacisnął usta gdzieś na delikatnej skórze szyi Marcina, ssąc ją silnie i zachłannie. W momencie, kiedy jego ciało zaczęło drżeć nieokrzesanie, Moskal wsunął w niego palec, wypełniając go cudownym uczuciem. Adrian nie potrafił już się powstrzymać. Mruknął przeciągle, gardłowo, odpływając w spełnieniu.

Zachariasz jeszcze długą chwile ciężko oddychał, gdy Marcin podjął desperacką próbę uspokojenia ich obu, zwalniając stopniowo ruchy ręki.

- Wszystko dobrze? – spytał rozgorączkowanym głosem, tchnąc gorącym powietrzem w ciepłe ucho Adriana.

Sportowiec tylko zaśmiał się lekko, rozpraszając napiętą ciszę, która oblepiła ich swoim ciężarem. Pocałował Moskala delikatnie w policzek, wzdychając z zadowoleniem.

- Jak najbardziej – odpowiedział z leniwym uśmiechem. – Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze.

- Nie? – dopytał z prawdziwym zaskoczeniem blondyn, całując jeszcze raz Adriana.

Tym razem pieszczota była znów powolna i leniwa. Zupełnie jak uspakajający się masaż.

- O tak… - mruknął sportowiec, przeciągając się sugestywnie.

- Możesz tak całą noc, prawda?

- Prawda. Mogę z tobą.

Błogi uśmiech wpełznął na jego usta, gdy zapatrzył się w pociemniałe oczy Marcina. Chłopak nadal szybko oddychał, próbując opanować również swoje emocje.

- Dasz mi jakieś chusteczki? – spytał, chwytając się jakichkolwiek myśli, byle tylko nie rozkoszować się więcej ciałem Zachariasza, które kusiło go, aby poszukał w nim swojego spełnienia.

- Chusteczki? – powtórzył nieskładnie sportowiec.

- Tak, skarbie. Takie do wycierania – zaśmiał się cicho Moskal. – Jestem cały w tobie.

- Chciałbym tego. Teraz.

- Adrian… Błagam – warknął chłopak. – Nie mów do mnie takich rzeczy, bo się nie powstrzymam.

- O to właśnie chodzi – odpowiedział szeptem Zachariasz, przygryzając gorący płatek ucha blondyna. – Chciałbym cię poczuć całego.

Sportowiec obrócił się w jego ramionach i nie zwracając uwagi na to czy ich pobrudzi, przylgnął do Marcina. Jego usta odnalazły szybko drugie wargi, zatapiając się w nich z tęsknotą. Ręce wpełzły pod ubranie Moskala, próbując je gorączkowo ściągnąć.

- Adrian, co ty wyp…

- Chicho. Teraz moja kolej.

- Nie musisz…

- Racja. Nie muszę – przytaknął chłopak, znów zachłannie całując. – Ale bardzo chcę.

Jedna z dłoni wśliznęła się w takt tych słów za pasek spodni Marcina, dotykając z przyjemnością mocnych mięśni podbrzusza i dalej pośladków. Adrian mruknął z satysfakcją, gdy blondyn cały napiął się pod dotykiem, a jego penis desperacko odznaczył na materiale jeansów, błagając o spełnienie. Jego chłopak odchylił głowę, szybko wciągając powietrze, gdy tylko zwinne palce, tak jak o poranku, przesunęły się po jego skórze. Nie miał pojęcia jak bardzo był twardy i gotowy, dopóki Zachariasz wreszcie nie dosięgną go przez materiał bielizny. Była seksownie wilgotna i gorąca, co jeszcze bardziej podnieciło sportowca i sprawiło, że coraz bardziej chciał wprowadzić swój plan.

Nagle zwolnił. Chciał się przygotować, chciał kosztować te chwile najdłużej jak się da, bo nie miał pewności, jaka będzie reakcja Moskala po tym, co zamierzał zrobić. Zaczął całować Marcina bardziej rozmyślnie, będąc świadomym każdego swojego ruchu. Chciał czuć mocno, i smak, i zapach drugiego chłopaka w momencie, kiedy będzie sprawiał mu przyjemność. Przynajmniej taką miał nadzieje…

Przeciążył w końcu Marcina, przygniatając go do podłogi. Ręce uwięził nad jego głową, drocząc się trochę. Dobrze wiedział, że gdyby blondyn chciał, mógłby go z siebie zrzucić i wygrać tą ich małą potyczkę. Tylko, że też już tego nie pragnął. Ten dominujący, zdecydowany, a jednocześnie lekko niepewny i delikatny Adrian był dla niego nową fascynacją. Patrzył na sylwetkę unoszącą się nad nim. Na to jak chłopak powoli ściąga z siebie koszulkę, odrzuca je z wystudiowaną opieszałością i uśmiecha się do bezczelnie, a później znów przywiera do jego ust. Nie miał pojęcia, jak nagle cała niepewność przerodziła się w seksapil, nabrała kocich ruchów i buchnęła w niego, podniecając jeszcze silniej. Wyobrażał sobie takiego Adriana wiele razy, ale nigdy nie przypuszczał, że rzeczywistość będzie rozdzierała jego serce pięknem i mamiła do granic szaleńczego podniecenia.

Chyba tylko bezwiednie chwacił w dłonie biodra Zachariasza, kiedy kołysał się na nim i coraz silniej ocierał. Dłonie sportowca masowały klatkę Marcina w takt pocałunków i zaraz dołączyły do nich usta. Te bardzo zachłannie zlizywały z blondyna jego smak. Adrian miał mocny zapach podniecenia Moskala na swoich ustach. Wzmagał się, gdy chłopak schodził w pieszczocie coraz niże. Niżej, znaczyło bardziej rozedrganie, bardziej śpiesznie i instynktownie. Mimo to palce bruneta drżały, gdy mocował się z guzikami jeansów Marcina. To odwróciło całkiem uwagę Moskala, aby nagle cały jego wszechświat skupił się w małym punkcie ust Adriana.

Chłopak wziął go niespodziewanie w swoje wargi, wydobywając z gardła Marcina niemal zwierzęcy, głośny pomruk przyjemności.

- Occh… Chry…! Adrian! – jęknął gardłowo blondyn, zaciskając na skórze sportowca palce. – Nie możesz tak…

Adrian mimo zajętych ust zdołał się tylko lekko uśmiechnąć, przesuwając po pulsującej skórze swojego chłopaka w górę i w dół, bardzo powoli. Wysuniętym językiem przesunął leniwie po całej długości trzonu, by skupić się nagle na jego główce, którą possał przez chwilę z niekrytą przyjemnością.

- Oczywiście, że mogę – odpowiedział, uśmiechając się całkiem bezczelnie i spoglądając w teraz czarne od pożądania oczy Marcina. – Mam przerwać?

W przeciwieństwie do swoich słów wrócił do przerwanej czynności. Jego usta zawędrowały niebezpieczni daleko, jeszcze głębiej biorąc penisa Marcina w siebie. To było obezwładniające uczucie. Jak bardzo by się Moskal nie starał, nie potrafił już panować nad sobą. Nie, gdy był we wnętrzu tej cudownej istoty, która sprawiła, że odpływał.

Usta Adriana zaczynały przyśpieszać swój taniec, jakby wiedzione własnym rytmem i przeczuciami. To była czysta natura. Ich natura. Zachariasz nie tylko pieścił go miękkimi wargami, ale i twardym językiem, którego faktura drażniła jego czuły punkt. Myślał, że tylko doprowadzi go do obłędu. Gdy jednak podniósł lekko głowę, a jego place trafiły w miękkie kosmyki włosów i zobaczył ten seksowny obraz, nie mógł dłużej wytrzymać. Wszystkie uczucia, które się w nim wzbierały… Nawet te, kiedy nie miał jeszcze przy sobie Adriana, nagle w nim eksplodowały. Zadrżał cały, już nie panując nad głosem. Krzyknął głośno imię Zachariasza, zapominając się całkowicie i wtedy poczuł jak jego spełnienie jest gdzieś w tym chłopaku, który nadal go pieścił. W ciasnym, wilgotnym wnętrzu jego ust.

- Och, Adi… Skarbie… - mruczał coraz ciszej, głaszcząc jego głowę i policzek, kiedy wargi uspokajały jego drżącą męskość. – Nie musiałeś – mruknął, podciągając chłopaka do siebie.

Kiedy tylko Adrian znalazł się znów nad nim, blondyn przywarł do jego ust, smakując z nich samego siebie. To mu uświadomiło jeszcze jedną rzecz. On sam nie posunął się tak daleko.

- Nie chciałem żebyś… - zaczął znowu, przerywając na chwilę ich pieszczotę, ale Zachariasz szybko mu przerwał, zakrywając jego usta palcami, one również pachniały spełnieniem.

- Zamknij się w końcu – rzucił z uśmiechem. – Nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie ci to zrobię. Podobało ci się? – powiedział jeszcze, znów wypowiadając słowa prosto w gorące wargi chłopaka.

- Podobało? Żartujesz?

- A co? Coś nie tak… - stwierdził już mniej pewnie Adrian, a jego pełny uśmiech nagle zjechał z jego przystojnej twarzy. – Coś cię zabolało? Robiłem za mocno, za szybk…

Tym razem to jego paplanina została brutalnie i nagle przerwana. Marcin zakrył ręką jego usta, mocno przytulając, żeby szybko przeturlać na plecy.

- Było cudownie, ty czubie – mruknął mu do ucha Moskal, przygryzając je nieznacznie.

- Mmm cz-bmnie? – wymamrotał jego chłopak.

- Nie marudź – zignorował go blondyn, zastępując swoją dłoń ustami.

Słowa Adriana rozpłynęły się gdzieś w nastającej raptownie ciszy, kiedy obaj znów odpłynęli w swoich ciałach. Ich kolejne pomrukiwania były następnymi echami przyjemności. Miały przebrzmiewać w przestrzeni jeszcze długie godziny, gdy odkrywali przed sobą nowe doznania wraz z ta fascynującą ich pieszczotą.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×