Przejdź do komentarzyEpizod Partyjny
Tekst 1 z 9 ze zbioru: Manekiny
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2017-01-05
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1785

EPIZOD PARTYJNY


CZ.1


Wbrew pozorom wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Otóż w wieku dwudziestu czterech lat zachciało mi się zapisać do partii politycznej. Ciekawe jest to, że nigdy wcześniej zarówno polityka, jak i wszystko, co z nią związane, zupełnie mnie nie interesowało. Wiodłem żywot człowieka przeciętnego, który trudnił się w swoim życiu pracami wyłącznie fizycznymi. Zdecydowanie złą decyzją było pójście po skończeniu szkoły podstawowej do liceum ogólnokształcącego. Co prawda ukończyłem tę formę szkoły średniej, lecz egzaminu maturalnego już nie zdałem. Poprawkę też oblałem. Nie było więc innego wyjścia, jak pójść gdzieś dorywczo do pracy, a w międzyczasie przygotować się solidniej do egzaminu maturalnego mającego odbyć się w maju przyszłego roku.


I tak na początku byłem pomocnikiem szewca, następnie marnie wywiązującym się ze swych obowiązków tokarzem, by na dłużej zagrzać miejsce jako pracownik magazynu w miejscowym hipermarkecie. Każda z prac miała gwarantować jakieś tam fundusze, pozwalające przetrwać mi do maja przyszłego roku. Planowałem wtedy po zdaniu matury iść na studia.

Niestety, praca pochłonęła mnie na tyle, że o nauce nawet nie pomyślałem. Nim się obejrzałem, był już maj, a zasób moich wiadomości był jeszcze mniejszy, (bo częściowo zapomniany) od tego sprzed roku.   Nie podchodziłem więc do egzaminu dojrzałości, koncentrując swą uwagę na wykonywanym zawodzie magazyniera. W pewnym momencie stanął mi przed oczami Al Bundy. Jego praca sprzedawcy butów też miała być dorywcza. Ja zupełnie tak samo utkwiłem w pracy, gdzie nie wchodził w rachubę żaden awans. Póki miałem dwadzieścia lat, nie przeszkadzało mi to. Mieszkałem sobie z rodzicami, oddając im niewielką część swej wypłaty, i tak mijał dzień za dniem. W wieku lat dwudziestu trzech, dotarło do mnie, że raczej nigdy nie dorobię się własnego mieszkania. Natomiast gdybym chciał coś wynająć, ponad połowa mojej pensji poszłaby na czynsz, reszta na rachunki i na jedzenie. Choć jeśli mowa o tym ostatnim, musiałbym pilnie śledzić wszelkiego typu promocje w poszczególnych działach sklepów spożywczych.


Moja frustracja zaczęła narastać tuż po ukończeniu dwudziestego czwartego roku życia. Mniej więcej wtedy zaczęło do mnie docierać, że jestem w ciemnej życiowej dupie.

Ania powiedziała, że tak dłużej nie wytrzyma, i po ponad trzy letnim związku, zostawiła mnie dla jakiegoś dobrze zapowiadającego się biznesmena. Nie będę zaprawiał, że to po mnie spłynęło. Dziewczyna zostawiła mnie, bo nie byłem w stanie zagwarantować jej życia na odpowiednim poziomie, a ja mam powiedzieć, że spłynęło to po mnie? Niestety nie! To był gwóźdź do trumny mojej nieudaczności. Postanowiłem za wszelką ceną coś w swoim życiu zmienić.


Pierwszym pomysłem było założenie własnej działalności gospodarczej. Tylko w jakiej branży miałbym zaistnieć? No właśnie, ja też nie miałem żadnego pomysłu ani znajomości mogących mi w tej materii cokolwiek podpowiedzieć. Drugim pomysłem było wstąpienie do którejś z partii politycznych. Był to jednak pomysł wynikający raczej z desperacji, niż z jakichkolwiek politycznych pobudek.


Wybór nie był za duży: konserwatyści, socjaldemokraci bądź liberałowie. Co wybrać? Wtedy, tak samo zresztą jak i teraz, było mi to obojętne. Padło na konserwatystów. Wtedy kojarzyli mi się z ludźmi, którzy nie wiem czemu, ale są odpowiedzialni, nie dążą do żadnych zmian i pragną, żeby wszystko było tak jak kilkanaście lat temu, czyli na pierwszym miejscu Bóg, na drugim honor, a na trzecim ojczyzna. Wtedy tak myślałem.


A więc wstąpiłem do partii, uiściłem składkę i czekałem na najbliższy mający się odbyć konwent partyjny. Oczywiście udałem się na niego, wcześniej zadając sobie minimum trudu i zapoznając się z programem partyjnym. Bądź co bądź, były to teraz moje poglądy, których będę musiał w logiczny i sensowny sposób bronić.


I tak moim celem jest teraz bronienie porządku społecznego, opartego na prywatnej własności, opowiadam się także za silną pozycją państwa, jak i wartości religijnych. Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Ostatecznie uznałem, że moja obecna wiedza w zupełności wystarczy, przecież nie idę na debatę telewizyjną.

CDN.

  Spis treści zbioru
Komentarze (8)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
"Trzyletnim" pisze się chyba razem? Sama opowieść rozpoczyna (nawet) ciekawie ;) Natomiast wybrana przez Autora partia trąci mi osobliwie panem Korwinem ;-) Dalszy ciąg historii jestem już w stanie sobie dopowiedzieć :-)

Serdecznie :)))
avatar
Dzień dobry. Dziękuję za komentarz, oraz wychwycenie błędu :)
Partia polityczna, jest mało istotna. Wybór poglądów był losowy. Chodzi mi o ukazanie... nie będę zdradzał kontynuacji :) Tymczasem zamieszczam drugą część.
Pozdrawiam.
avatar
Wiem jakiego to może dotyczyć "ukazania" :-D W swoim czasie usiłowano mnie wrabiać w tego rodzaju sprawy, żeby następnie po plecach oraz głowach laufrów typu ja czy mnie podobni drapać się do zasobnej spiżarni zbudowanego domu z polityczno-społecznych marzeń...

Serdecznie :)))
avatar
Na początku zastanawiałem się, czy
"Epizodu Partyjnego" nie zakwalifikować jako humoreskę. Bohater, mimo iż jest prymitywny, coś tam osiągnie, oczywiście dzięki szczęściu i pewnym cechom charakteru.
Zdałem sobie jednak sprawę, że mimo przedstawienia kolejnych wydarzeń w sposób prześmiewczy, przeciętnemu podatnikowi raczej nie będzie do śmiechu.
Pozdrawiam.
avatar
Bardzo ciekawy i barwny opis próby dostosowania się młodego człowieka do rzeczywistości oraz wejścia, w dorosłe, samodzielne życie.
Jeden błąd ortograficzny został już wskazany, wymienię więc drugi. W tytule utworu tylko pierwszy człon piszemy wielką literą. Jest to więc "Epizod partyjny", a nie "Epizod partyjny". Błąd ten został też powtórzony w odautorskim komentarzu.
Ponadto występuje nadmiar przecinków. Zbędne są one przed: pozwalające, dotarło, i po, zostawiło, byłby to, opartego.
avatar
Pogranicze wspomnień z przymrużeniem oka - tak lubię. Kwalifikuję do humoreski :) Dobre.

Zapis jest dobry, ale mam do niego drobne uwagi (interpunkcję wskazał już Janko):
*I tak na początku byłem - Na początku zostałem (w prozie unikaj rozpoczynania zdania od "I" albo "A")
* (bo częściowo zapomniany) - (usunąłbym, gdyż wynika z kontekstu)
* w pracy, gdzie nie wchodził w rachubę żaden awans.- w pracy, w której żaden awans nie wchodził w rachubę.
*Póki miałem - Dopóki miałem (bardziej oddaje sens)
* nie przeszkadzało mi to. Mieszkałem sobie z rodzicami, oddając im niewielką część swej wypłaty, i tak mijał dzień za dniem. - nie przeszkadzało mi to, gdyż mieszkałem z rodzicami, oddając im niewielką część swojej wypłaty. I tak mijał dzień za dniem. (tutaj jest ten dość rzadki przypadek, kiedy nie razi rozpoczęcie zdania od "I")
*Nie będę zaprawiał - Nie będę udawał
*że spłynęło to po mnie? - że to mnie nie ruszyło? (powtórzenie;wcześniej dość blisko już był ten zwrot)
*moim celem jest teraz - moim celem miało być teraz (dla utrzymania narracji w czasie przeszłym)
avatar
Hardy Dzięki za wypunktowanie błędów.
Szkoda, że tekstu nie mogę edytować. Na początku zastanawiałem się, czy opowiadania nie zakwalifikować do humoreski :)
Pozdrawiam.
avatar
GGGt - jestem zwolennikiem niepoprawiania opublikowanego tekstu, jeżeli pojawiły się już merytoryczne komentarze z uwagami do tekstu (tak jest na PubliXo).
Dlaczego? Wtedy inni czytelnicy mogą porównać zmiany, czasem poduczyć :)
Oczywiście, popraw w swoim oryginalnym tekście. Ja tak czynię ze swoimi tekstami.
Również pzdr. i życzę powodzenia.
© 2010-2016 by Creative Media
×