Przejdź do komentarzyWyprawa na Marsa
Tekst 1 z 8 ze zbioru: Różne
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2017-10-25
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1570

Mars jaki jest, każdy widzi. Zwykły baton z nadzieniem w polewie czekoladowej. John Reece wziął go, odwinął z opakowania i położył na ziemi, a następnie zdeptał.


- Jestem pierwszym człowiekiem, który postawił stopę na Marsie i udokumentował to publicznie – powiedział.


Mały Feliks oglądał wyczyny Johna Reece w telewizji i poczuł inspirację. Skoro taki dziwny gość mógł postawić stopę na Marsie, to czemu on sam nie może tego zrobić? Wybiegł z domu i udał się do szopy swojego dziadka. Feliks postanowił zbudować statek kosmiczny, który zabierze go aż na Czerwoną Planetę, a może i dalej.


- Dokonam tego wcześniej niż NASA – powiedział do siebie.


Potrzebował kilku elementów, z których, jak sądził, powinna składać się rakieta. Przede wszystkim miejsce do siedzenia. Przecież nie będzie stał oglądając międzygwiezdne widoki. W szopie znalazł stary fotel, a wiec pierwszą część ekwipunku. Ustawił go na środku. Okno, przez które będzie patrzył, to drugi ważny element. Koło szklarni natknął się na szybę i zabrał ją ze sobą. Trzeci punkt to obudowa. W przestrzeni kosmicznej pewno jest zimno. No i wiadomo, musi chronić też przed innymi niebezpieczeństwami. Z tym mógł być problem. Czwarty punkt to silnik, napędzający całość. Udało mu się odszukać w szopie jeden, ale stary i samochodowy. Powinien się nadać. Obudowa musi na razie poczekać. Feliks wstrzymał budowę statku, do czasu, gdy wpadnie na nowy pomysł. Wkrótce otrzymał kolejną inspirację. W telewizji mówili o katastrofie promu kosmicznego, którego szczątki spadły na ziemię. Teraz wystarczyło tylko ich poszukać. Feliks wybiegł z domu, mając nadzieję znaleźć jakieś resztki z promu, które pomogą mu przy budowie jego autorskiego dzieła. Długo szukał, aż w końcu natrafił na kawałek pogniecionej blachy. Spojrzał w niebo i był pewien, że ten fragment na pewno spadł stamtąd. Zabrał blachę ze sobą i umieścił obok reszty rzeczy. Przydałyby się jeszcze drzwi, ale nimi zajmie się później. Teraz należało połączyć wszystko razem i sprawić, by latało. Potrzebował czyjejś pomocy. Udał się do dziadka.


- Co jest, wnusiu? – zapytał staruszek, gdy Feliks wszedł do jego pokoju.


- Bardzo chciałbym zbudować statek kosmiczny, ale nie umiem.


- Ja też tego nie potrafię. Człowiek nie zawsze może osiągnąć to, co sobie zamarzy, ale warto próbować.


- Próbuję, dziadku.


- Dobrze, a teraz zostaw mnie w spokoju, bo chcę się zdrzemnąć.


- Ale…


Dziadek zaczął chrapać. Feliks wrócił do szopy. Spojrzał na to, co zgromadził. Fotel, szyba, kawałek blachy i silnik. Tylko co teraz? Wyjrzał za okno. Zobaczył ptaka, siedzącego na gałęzi. Po chwili stworzenie poderwało się i wzniosło ku niebu. Ptak latał, bo miał skrzydła. Feliks przypomniał sobie, jak widział kiedyś w telewizji start statku kosmicznego. Tamten nie posiadał skrzydeł, a jednak oderwał się od ziemi. Chłopak podumał jeszcze chwilę i w końcu doszedł do wniosku, że potrzebuje siły, która wzniesie jego statek w powietrze. Tylko skąd takie coś wziąć? Udał się z powrotem do dziadka i go obudził.


- Potrzebuję siły, która sprawi, że mój statek kosmiczny będzie latał – powiedział.


- Nadal chcesz się udać w kosmos? – zaśmiał się dziadek.


- Tak.


- Powiem ci, że kiedyś spacerowałem po Księżycu i wcale nie jest tam przyjemnie.


- Jak to? Nic wcześniej nie mówiłeś.


- Bo byłem tam, ale tylko we śnie.


- Oj, dziadku. Nie o to mi chodziło.


Feliks wrócił do szopy. Długo myślał, aż w końcu stwierdził, że na siłę też musi poczekać. Może jak dorośnie, będzie wiedział, co robić. Tylko to bardzo długo. Na razie musiał zostawić swoje wielkie plany.


W nocy miał sen. Siedział wewnątrz statku kosmicznego i obserwował gwiazdy. Wkrótce zobaczył swój obiekt fascynacji, Mars. Rakieta gładko wylądowała, posłuszna myślowym rozkazom chłopca. Wysiadł i obejrzał okolicę. Czerwone skały porastała bujna trawa, wśród której biegały niewielkie stworzonka. Byli tam nawet inni ludzie, przechodzili obok Feliksa, nie zauważając go, zajęci własnymi sprawami. Mimo to chłopak czuł się tam jak w domu. Ten świat, zupełnie inny od obrazów prezentowanych przez NASA, a jednak ciekawszy.


Feliks obudził się, wciąż przed oczami mając obraz Marsa. Postanowił odpuścić sobie na razie budowę maszyn. Siłą, która sprawiła, że jego statek kosmiczny leciał, była wyobraźnia. Dzięki niej mógł siedzieć w środku, obserwować kosmos i zmierzać ku nowym światom. Nie musiał niczego budować, podobało mu się to. Wystarczyło zamknąć oczy i znów był na Marsie.

  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Ładne opowiadanie dla dzieci. Pozwala marzyć...

Moje sugestie:
* jeden, ale stary i samochodowy. Powinien się nadać. - jeden, od samochodu. Stary, ale powinien się nadać.
*Ten świat, zupełnie inny - Ten świat był zupełnie inny
- chłopiec znalazł silnik, a nie wiedział, że to jest ta "siła" ? To po co mu był potrzebny silnik? Tu trzeba by tekst lekko przerobić.
avatar
Bardzo ciekawy i zgrabny obrazek dziecięcych marzeń. Troszeczkę szwankuje interpunkcja. Zbędne przecinki przed: napędzający, siedzącego, do czasu; brakuje przecinka przed: oglądając. Jedna literówka. Miało być więc, a jest wiec.
avatar
Ładne opowiadanko i z fajnym morałem.
Poprzednicy wytknęli już błędy, ale nie umniejszają one uroku tego dziełka.
Pozdrawiam.
avatar
Pierwszy człowiek poleciał na Księżyc całe wieki temu. Nazywał się Twardowski
avatar
To można streścić przecież do jednej kropki.
© 2010-2016 by Creative Media
×