Przejdź do komentarzyZaczarowany Dino-Ruazonid
Tekst 1 z 5 ze zbioru: Opowiadanie fantasy
Autor
Gatunekprzygodowe
Formaproza
Data dodania2018-09-27
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1781

Zaczarowany Dino-Ruazonid

(fragment wydanej już książki)


— Cecylko obudź się! Dziś jest pierwszy dzień wakacji! rozległ się dziwny głos w pokoju, budzący śpiącą dziewczynkę.

— No przecież wiem, że nareszcie wakacje. I nawet się bardzo cieszę… — zawołała Cecylka spod kołdry zaspanym głosem, i nagle wyskoczyła spod niej jak z procy, bo coś jej tu nie pasowało. — O rety! Kto to mówi?! Czyj to głos? Przecież nikogo nie ma u mnie w pokoju.

— A ja, to nikt?! — rozległ się znów ten sam głos, zabarwiony tym razem nutką zdziwienia. — Jestem twój Dino. Co to, zapomniałaś już o mnie? Dostałaś mnie wczoraj w prezencie od swojej mamy.

Poprzedniego dnia było zakończenie roku szkolnego i Cecylka jak co roku, dostała od rodziców prezenty za bardzo dobre wyniki w nauce. Trzeci raz już Cecylka przyniosła do domu wzorowe świadectwo szkolne. No bo Cecylka to wzorowa uczennica. I właśnie wczoraj, kiedy Cecylka wróciła ze szkoły dostała od mamy i taty wszystkie tomy Harry`ego Potter`a i kilka książeczek o Pippi Langstrump. Cecylka bardzo się ucieszyła, bo chociaż większość z tych książek już przeczytała, wypożyczając je z biblioteki, to jednak zawsze pragnęła je mieć na własność, aby móc zawsze po nie sięgnąć, gdy tylko przyjdzie jej na to ochota. Cecylka biegała szczęśliwa po swoim pokoju, ściskając w ramionach wszystkie książeczki, i wtedy weszła jej mama i wyciągnęła zza pleców ogromnego pluszaka. Cecylka aż się przeraziła, bo pluszak był naprawdę ogromny. Ale kiedy dotarło do niej, że to jest tylko zabawka-przytulanka, od razu się ucieszyła. Był to zielony dinozaur. Dinozaur ten miał bardzo miły uśmiech i ogromne, wesołe oczka. A na głowie sterczało mu coś, co było podobne do berecika z pomponem, przekrzywionym śmiesznie na bakier. Cecylce tak bardzo się spodobał ten dinozaur, że natychmiast odłożyła książki na półkę i chwyciła go w ramiona. Mama Cecylki też się bardzo ucieszyła, że sprawiła córce jeszcze jedną miłą niespodziankę. Cecylka mocno przytuliła do siebie pluszowego dinozaura i powiedziała, że od tej pory on będzie jej największym pokojowym przyjacielem i nazwała go Dino.

— Nie mogę uwierzyć, to ty potrafisz mówić?! — zawołała Cecylka, siedząc na krawędzi łóżka, i wytrzeszczając oczy.

— Nie tylko mówić. Potrafię się też ruszać. Sama widzisz. Skoro stoję przed tobą. Wczoraj wieczorem zostawiłaś mnie na biurku, więc musiałem chyba z niego zejść, no nie? — z szerokim uśmiechem odezwał się Dino, pokazując swoje ogromne zębiska. — No nie dziw się już tak. I nie wytrzeszczaj tak oczu, bo ci jeszcze tak zostanie. No i jak będziesz wyglądała?

— Dino proszę cię, ugryź mnie… tylko delikatnie, bo ja już nie wiem, czy ja widzę cię na jawie, czy we śnie. Nie, ja chyba jednak ciągle śnię, bo to przecież niemożliwe, żeby pluszaki gadały… no i się ruszały. Och, ratunku! A może ja zwariowałam?!

— Celciu, co ty tam tak wykrzykujesz? spytała mama zza zamkniętych drzwi pokoju córki.

— Nic, nic mamusiu, ja tylko tak z radości, że są wakacje! Za chwileczkę wyjdę z pokoju! — odpowiedziała w pośpiechu Cecylka, a po chwili, patrząc na stojącego przed nią dinozaura, sama do siebie wyszeptała: — Co jest grane, czy ja rzeczywiście zwariowałam?

— Uspokój się Cecylko. Ani nie zwariowałaś, ani nie śnisz. To wszystko dzieje się naprawdę i ja też jestem prawdziwy. — Dino próbował uspokoić dziewczynkę. — No, czujesz? Głaszczę cię po nodze.

— Ojejej! Czuję! — stłumionym głosem krzyknęła Cecylka. — Dino, jak to jest możliwe? Przecież ty jesteś zwykłym pluszakiem…

— O przepraszam, tylko nie zwykłym!

— Och, to ja cię przepraszam. Nie chciałam cię urazić… tylko to wszystko nie mieści mi się w głowie. Jak to jest możliwe?

— Nie przejmuj się aż tak. Zaraz ci wszystko opowiem i wytłumaczę, i sama zobaczysz, że jest to możliwe.

Dino zaczął opowiadać. Na początku przyznał rację Cecylce, iż rzeczywiście do niedawna był zwykłym pluszakiem, wyprodukowanym w małej fabryczce pana Hipolita Bellatrix`a. I chybaby tak zostało, gdyby nie to, że pan Hipolit obdarzył go ogromnymi oczami w ładnej oprawie czarnych i długich rzęs. I właśnie ten fakt zaważył na tym, że ze zwykłego pluszaka, stał się niezwykłym.

A było to tak. Kiedy bezimienny jeszcze wtedy Dino, stał sobie wśród innych pluszaków na szerokim regale w magazynie pana Hipolita Bellatrix`a i czekał na kupca, w magazynie coś się wydarzyło. Otóż do ciemnego pomieszczenia weszła piękna postać w świetlistej sukni, ze złotym diademem na głowie i czarodziejską różdżką w ręku. Była to wróżka Szedar. Wróżka Szedar to jedna z tych dobrych wróżek, które czasami przybywają z gwiezdnych przestworzy i stąpają po ziemi. Wróżka przybyła do magazynu pana Hipolita ze specjalną misją. I to już nie po raz pierwszy. Miała z nim tajemniczą umowę, że niektóre zrobione przez niego zabawki, za dotknięciem czarodziejską różdżką ożywia i nadaje im czarodziejską moc. Ale które to są zabawki, nawet sam pan Hipolit Bellatrix nie może wiedzieć. I kiedy tak krążyła po magazynie zabawek, przypatrując się stojącym na regale zabawkom, zwróciła szczególną uwagę na pluszowego dinozaura. Jego ogromne oczy tak bardzo jej się spodobały, że postanowiła właśnie jego zaczarować. Dotknęła go różdżką i wypowiedziała zaklęcie: — „Abra-rua-kadabra-zonid-Ruazonid!”. Wtedy Dino poczuł najpierw dziwne dreszcze na całym ciele, a potem takie miłe ciepełko pod swoją pluszową skórą. Jeszcze szerzej otworzył oczy i wodził nimi po pięknej wróżce Szedar. Wróżka uśmiechnęła się do niego i przy dźwiękach cichutkich dzwoneczków opuściła magazyn zabawek. Po prostu zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu. Dino miał ogromną ochotę podejść do tego miejsca, gdzie wróżka Szedar zdematerializowała się, ale coś go trzymało i nie mógł zeskoczyć z regału. Na chwilę smutno mu się zrobiło, ale zaraz poczuł w sobie ogromną i bliżej nieokreśloną moc, która dawała mu siłę fizyczną i jednocześnie rozum. I to właśnie rozum, nakazywał mu dalej pozostać na tym samym miejscu i… czekać. Dino nie musiał jednak długo czekać, bo za kwadrans w magazynie zjawił się uśmiechnięty pan Hipolit Bellatrix i spośród wielu zabawek wybrał dwie małpki, jednego kota, trzy psy, no i właśnie jego. Powkładał wszystkie zabawki do wiklinowego kosza i zaniósł je do przyfabrycznego sklepiku. W sklepiku zaś poukładał je na pięknie ozdobionej półce. Potem pogładził je ręką po łepkach, i podśpiewując sobie, poczłapał otworzyć drzwi sklepiku. Prawie natychmiast rozległ się dzwoneczek u drzwi i do środka weszły cztery osoby. Byli to stali klienci pana Hipolita. Pan Hipolit wszystkich serdecznie pozdrowił i zaczął oprowadzać ich między regałami, służąc dobrą radą. I kiedy klienci z zadowolonymi minami opuszczali już sklepik, wtedy do środka weszła mama Cecylki. Zaczęła rozglądać się po pięknym, kolorowym wnętrzu i po wszystkich półkach, na których aż się roiło od przeróżnych zabawek. Pan Hipolit ucieszył się bardzo na widok nowej klientki i zaproponował jej swą pomoc w wybraniu odpowiedniej zabawki. Ale najpierw wypytał ją dla kogo to ma być zabawka i z jakiej okazji. I kiedy już się dowiedział, że to dla jej córeczki Cecylki, z okazji ukończenia trzeciej klasy, zaczął pokazywać jej przeróżne gry, maskotki, a nawet mówiące lalki. Lecz mama Cecylki wciąż była niezdecydowana. Chętnie słuchała rad pana Hipolita, ale stale miała jakieś dziwne wrażenie, że te wszystkie zabawki, które pan Hipolit jej proponował, to jeszcze nie to, o co by jej chodziło. A co było szczególnie dziwne, sama nie bardzo wiedziała, co by to za zabawka miała być. I kiedy już pomału zaczynała być sama na siebie zła, za to swoje niezdecydowanie, nagle jej wzrok padł na pluszowego dinozaura. Zaśmiała się na głos, i tak jakby ją coś olśniło, sama podeszła do regału i zdjęła pluszaka. Pan Hipolit pochwalił ją za dobry wybór i mama Cecylki, po zapłaceniu, z zadowoloną miną wyszła ze sklepu, niosąc pod pachą dinozaura.

Takim to sposobem pluszowy dinozaur trafił do domu Cecylki, a potem do jej pokoju. A dlaczego tak się stało? No cóż, to pozostanie tajemnicą wróżki Szedar.


Cecylka po wysłuchaniu opowieści Dino bardzo się ucieszyła, że to właśnie jej trafił się ten zaczarowany dinozaur. Ale miała też pewne obawy, które nieco mąciły jej radość. Otóż Cecylka obawiała się, czy wróżka Szedar nie będzie aby zła z tego powodu. Może ona chciałaby, aby to inne dziecko dostało tego wspaniałego dinozaura? Na szczęście obawy te szybko odrzuciła od siebie, bo doszła do wniosku, że wróżka nie po to jest wróżką, aby nie mieć na to wpływu. Uznała więc, że widocznie tak musiało być. No i wreszcie radość wzięła górę nad wszelakimi obawami. Cecylka z promienistym uśmiechem przyklękła przy wpatrzonym w nią Dino, mocno przytuliła go do piersi i szepnęła:

— No i co teraz z nami będzie?

— A co ma być? Będziemy żyć, a życie nam samo podpowie, co i jak. Ale przede wszystkim ty musisz tak żyć, jak gdyby mnie tu w ogóle nie było, to znaczy, musisz robić wszystko to, co miałaś zamiar robić zanim ja zostałem ci sprezentowany.

— No właśnie, o coś chciałam cię jeszcze spytać. Jak myślisz, moja mamusia wie o tobie, no wiesz… o tym, że jesteś zaczarowany?

— Nie. Oprócz tego jej niezrozumiałego odczucia, że „coś” jej kazało akurat mnie kupić, nic ją nie zastanawia i niczego się nie domyśla.

— A to dobrze, czy źle?

— No wiesz, w końcu jestem tylko zabawką. I to dla dzieci, a nie dla dorosłych. No nie? Dlatego też nie o wszystkim mogę wiedzieć — z szelmowskim uśmieszkiem odpowiedział Dino. — A tak na poważnie, to myślę, że wróżka Szedar już wie co robi, po co to robi, i jak to robi. Musimy jej zaufać. A swoją drogą, to muszę ci się przyznać, iż jestem ogromnie zadowolony, że to właśnie mnie wróżka Szedar zaczarowała. I jestem niezmiernie też ciekaw co mnie czeka. A tak w ogóle, to bardzo, ale to bardzo… mi się u ciebie podoba. Mówię serio!

— A myślisz Dino, że będą mogła kiedyś zobaczyć wróżkę Szedar?

— Wybacz, ale na to pytanie nie umiem ci odpowiedzieć.

— Celuniu, co z tobą? Dlaczego nie wychodzisz z pokoju? — zawołała nagle mama, uchylając lekko drzwi i zaglądając do pokoju córki. — No nie, ty ciągle jeszcze siedzisz w piżamie? Celka, co z tobą? Myślałam, że dzisiaj wyskoczysz z łóżeczka skoro świt, aby powitać pierwszy dzień wakacji... A ty co? Siedzisz jakaś taka dziwna i wpatrujesz się w swojego Dino jak w obraz... Ojej, a może ty jesteś chora?

— Ach nie mamusiu… Coś ty. Pierwszy dzień wakacji i ja miałabym być chora? To by było okropne i niesprawiedliwe. Jestem zdrowa jak ryba. Chciałam sobie tylko trochę poleżeć odłogiem w ciepłym łóżeczku i rozkoszować się myślą, że nie muszę iść do szkoły. Ale już wyskakuję z pokoju, tylko pościelę jeszcze to miejsce mego... hihihi! rozkosznego leżenia odłogiem.

— Oj, Celka, Celka, no przecież lubisz chodzić do szkoły — rzekła mama, wpatrując się badawczo w swoją jedynaczkę. — Ale masz rację. Czasami też trzeba sobie, jak to powiedziałaś: „poleżeć odłogiem” i odpocząć, nawet od tego co się lubi. Aha, zapomniałabym. My tu sobie gadu-gadu, a czas leci i niebawem przyjdzie Emilka. Dzwoniła już prawie godzinę temu, i prosiła, żebym ci przekazała, że o godzinie dziesiątej zjawi się u ciebie, aby zabrać cię na basen. Chodź więc na śniadanie, bo została ci tylko godzinka do jej przyjścia.

Kiedy mama wyszła z Cecylki pokoju, Dino zaczął podskakiwać jak ping-pong, odbijając się od podłogi swoimi potężnymi, tylnymi łapami. Podskakiwał i podskakiwał, aż mu berecik z pomponikiem zjechał na oczy.

— Jak ja się cieszę, że idę na basen! Nie wiem, skąd ja wiem co to jest basen. Ale to też mnie cieszy, że nie wiem, skąd wiem. Hura! Ale to fajne uczucie!

— No coś ty? Z pluszakiem mam iść na basen?

— A to jest pewne, że tak. Czuję to całym sobą. Wszędzie mnie musisz brać ze sobą. Widocznie to jest moje przeznaczenie: być tam, gdzie i ty… i na odwrót. Tak chce wróżka Szedar. Czuję to wyraźnie.

— Tak chce wróżka Szedar? O matko, to nie mamy wyjścia. Musimy razem iść na basen.

Po chwili Cecylka po porannej toalecie siedziała już przy stole w kuchni i kończyła jeść śniadanie. Robiła sobie jednocześnie kanapki na basen. Mama zaś przygotowała coś do picia i wymyła trochę owoców. Potem razem spakowały plecak i Cecylka była już gotowa do drogi. Wnet rozległ się dzwonek u drzwi. Przyszła Emilka.

— Fajnie, jesteś już gotowa i nie muszę na ciebie czekać — zawołała od progu Emilka. — To chodźmy. Im wcześniej, tym lepiej. Zajmiemy lepsze miejsce.

— Poczekaj momencik, muszę tylko zabrać jeszcze coś z pokoju powiedziała Cecylka i pobiegła przez przedpokój.

— Czyś ty oszalała? Z pluszakiem chcesz iść na basen? — krzyknęła mama na widok córki, niosącej pod pachą dinozaura.

— Jaki fajowy! Skąd go masz? — Emilka również zareagowała natychmiast na widok przyjaciółki z pluszakiem pod pachą.

— Wczoraj dostałam go od mamusi — powiedziała Cecylka, robiąc smutną minę w kierunku mamy.

— Celuniu, już ci mówiłam, iż bardzo się cieszę, że aż tak polubiłaś tę zabawkę-przytulankę, ale żeby od razu iść z nią na basen? Przecież ona jest z pluszu, a nie z gumy. Więc co za pożytek będziesz miała z niej na basenie? Tylko nosić ją będziesz musiała. A do noszenia to ona nie jest zbyt wygodna.

— Och, mamusiu, to nic. Ja tak bardzo pokochałam mojego Dino, że chcę go zawsze mieć przy sobie słodziutkim głosikiem powiedziała Cecylka i rzuciła błagalne spojrzenie w kierunku Emilki.

— Proszę, niech jej pani pozwoli wziąć tego cudaka — poprosiła Emilka. — Ja jej pomogę go nosić.

— Już dobrze. Co mam z wami zrobić — zgodziła się w końcu mama. — Idźcie, ale uważajcie na siebie i najpóźniej o szesnastej macie być z powrotem w domu. Obydwie. Emilko, ty zostaniesz u nas na obiedzie. Tak uzgodniłam z twoją mamą. No, to przyjemnej kąpieli wodnej i słonecznej. Odmaszerowały…! Raz, raz… raz, dwa, trzy, cztery, lewa, lewa…!

I dziewczynki odmaszerowały z plecakami na plecach, niosąc dinozaura za przednie łapy. A kiedy znalazły się już na klatce schodowej, Emilka natychmiast chciała wiedzieć o co Cecylce chodziło z tym pluszakiem. Dlaczego tak się uparła, by go wziąć ze sobą na basen. Cecylka świadoma tego, że nie może wszystkiego opowiedzieć, opowiedziała jej tylko tyle ile mogła. Podkreślała przede wszystkim fakt, że tak bardzo pokochała tę przytulankę, iż będzie ją ze sobą wszędzie taszczyć… i już… i kropka. Cecylka żałowała oczywiście, iż nie może swą najlepszą przyjaciółką wtajemniczyć w prawdziwą historię Dino. Ale co było robić? Tajemnica jest po to, aby ją zachować. Wróżka Szedar jest tajemnicza, więc i historia Dino musi tajemnicza pozostać.

Emilce wystarczyło wyjaśnienie Cecylki. Znała swoją przyjaciółkę od lat i wiedziała, że jak ona się na coś uprze, to nie ma zmiłuj. Uznała więc, że pluszak na basenie, to jeszcze jeden z objawów jej upartości i fanaberii, nad którymi nie ma co się zastanawiać. Po prostu szkoda czasu.

Dziewczynki w drodze na basen postanowiły iść na skróty, czyli przez miejski park. Właśnie wchodziły do parku, gdy nagle usłyszały głośny pisk jakiegoś dziecka. Przechodzący tamtędy ludzie rozglądali się dookoła, ale nie reagowali. Każdy podążał w swoją stronę, puszczając rozpaczliwy pisk dziecka mimo uszu. Natomiast dziewczynki natychmiast nastawiły uszu i wzrokiem zaczęły szukać miejsca skąd dochodził ten pisk. Z przerażeniem stwierdziły, że w centrum parku, w stawie, topi się jakieś dziecko. Cecylka nie wiele się zastanawiając zrzuciła z pleców plecak i z Dino pod pachą pobiegła w tamtą stronę. Emilka zaś podniosła Cecylki plecak z ziemi i pobiegła za nią. Gdy Cecylka dobiegła do stawu i najbliżej tego miejsca, w którym kilkadziesiąt metrów od brzegu topiło się jakieś dziecko, postawiła na ziemi Dino i sama wskoczyła do wody. Na szczęście Cecylka umiała znakomicie pływać. Płynęła w kierunku topiącego się dziecka, kiedy nagle, przed jej nosem „wyrosła” jakaś deska, podobna do deski surfingowej. Cecylka przeraziła się, ale wtem zobaczyła dwa czerwone promienie, padające od brzegu wprost na tę deskę. Domyśliła się że to sprawka zaczarowanego Dino, więc natychmiast się uspokoiła. Jedną ręką chwyciła deskę i jeszcze szybciej zaczęła pruć wodę. Za parę sekund była już przy topiącym się dziecku. Złapała go mocno za rękę i wciągnęła na deskę. Sama zaś jak szalona zaczęła kopać nogami wodę, a rękami popychać deskę wraz z dzieckiem do brzegu. Przy brzegu, gdzie było już całkiem płytko, chciała wziąć go na ręce i zanieść na brzeg, ale malec (okazało się, że był to mały chłopczyk) kurczowo trzymał się deski i nie chciał jej puścić. Cecylka zaczęła łagodnym głosem do niego przemawiać:

— No nie bój się już. Już jesteś uratowany. Zaniosę cię na brzeg i pójdziemy poszukać twojej mamusi.

— Nie, nie, nie… — w kółko powtarza chłopczyk, dzwoniąc przy tym niemiłosiernie zębami.

Nie było wyjścia. Cecylka, choć sama była niewielkiego wzrostu, postanowiła jakoś zanieść malca na brzeg, i to razem z deską. Zaparła się nogami o muliste dno i nabrała ogromny łyk powietrza. Po czym chwyciła malca od tyłu pod pachy (z przodu nie mogła, gdyż ten wciąż zawzięcie trzymał przed sobą deskę) i z gromkim okrzykiem: — „hooop!” — podniosła go do góry… jak piórko. Cecylka była zaskoczona swoją nagłą siłą, ale gdy znów zobaczyła takie same dwa czerwone promienie jak poprzednio, zrozumiała wszystko.

Brzeg stawu był nieco spadzisty, a ociekająca z Cecylki woda i z niedoszłego topielca oraz deski, uczyniła go do tego śliskim. Dlatego Cecylka nie mogła wyjść na brzeg. Ciągle ślizgała się po nim i zjeżdżała z powrotem do wody. Ale chłopczyka nie upuściła, wciąż trzymała go wraz z deską przed sobą.

Emilka w tym czasie biegała po brzegu tam i z powrotem, i nie wiedziała co robi, a co dopiero, co ma zrobić. Niestety, zaistniała sytuacja przerosła ją, a lęk o przyjaciółkę i o tonącego ogarnął ją tak mocny, że aż jej mowę odjęło. Wreszcie się zatrzymała i zaczęła chaotycznie machać rękami i wydawać z siebie jakieś nieartykułowane dźwięki:

— Ce… cho… da… re… ja… po… — charczało w gardle wystraszonej dziewczynki.

— Dino, no zrób coś. Z Emi coś nie gra — zawołała półgłosem Cecylka przy kolejnym zjeździe z brzegu do wody. — Pomóż wyjść.

— Sie robi — również półgłosem zawołał Dino.

Po krótkiej chwili Cecylka wraz z chłopczykiem stała już pewnie na brzegu. I kiedy tam się już znalazła, przez moment zastanawiała się kto bardziej potrzebuje pomocy, chłopczyk czy Emilka. Chłopczyk trząsł się niesamowicie na całym ciele i ciągle powtarzał to swoje, „nie i nie”, i dalej trzymał się kurczowo deski. A Emilka z wybałuszonymi oczami wpatrywała się to w Cecylkę, to w chłopczyka, i nic, ani słowa nie potrafiła z siebie wydusić. Wreszcie Cecylka jak nie huknie:

— Haloooo! Oprzytomnijcie już w końcu, bo ja nie jestem siostrą miłosierdzia, i nie wiem co mam z wami zrobić… Haloooo! No już!

Chłopczyk się rozpłakał i wypuścił z rąk deskę, która z głośnym „pac” upadła na Dino. Emilka też się rozpłakała i usiadła na ziemi obok przykrytego deską Dino. A Cecylka natychmiast podskoczyła do deski i zdjęła ją z Dino. Natomiast Dino, cichaczem odsapnął i puścił do Cecylki oczko.

Ufff!!! Nareszcie! — z bezgraniczną ulgą odsapnęła Cecylka. — Nareszcie jakiś ludzki odgłos. I choć mi ulżyło, to i tak proszę cię Emi, skończ już buczeć, bo trzeba się zająć malcem. Musimy odnaleźć jego mamę.

— Już… już… już dochodzę do siebie — płaczliwym głosem wydukała Emilka.

Cecylka w oczekiwaniu na dojście przyjaciółki do siebie, podskoczyła do chłopczyka i zaczęła go wycierać wyciągniętym z plecaka ręcznikiem. Chłopczyk płakał już coraz ciszej. W końcu przestał płakać i wyszeptał: — „Ja chcę do mamy”. Cecylka ucieszona, że chłopczyk w końcu przemówił normalnie, przytuliła go do siebie i bardzo łagodnym głosem powiedziała:

— No pewnie, że czas już do mamy. Zaraz ciebie do niej zaprowadzę, ale musisz mi najpierw powiedzieć, jak ty się nazywasz. Bo ja się nazywam Cecylka, ale możesz mi mówić Cela. A to jest moja przyjaciółka Emilka, ale możesz jej mówić Emi. A tu, widzisz? To jest moja najukochańsza przytulanka. To jest dinozaur Dino. Ładny, nie? No a teraz powiedz, jak ty się nazywasz.

— Ja się nazywam Stasiu, a moja mama nazywa się Hela, i ona ma na głowie taki słomkowy kapelusik od babci Zosi. Malec wyrzucił z siebie jednym tchem.

— Aha, to dobra informacja — pochwaliła Stasia Cecylka. — A powiedz mi, co ty tu robiłeś sam bez mamy?

— Nie sam. Mama była ze mną, ale ona tam została z jakąś panią, a ja chciałem iść na basen. Chciałem mamie pokazać jak ja już umiem pływać, bo nasza pani z przedszkola nas uczyła na takim zakrytym basenie, wtedy kiedy było dużo śniegu na dworze. Ale mama powiedziała, że jutro, a ja chciałem dzisiaj. I jak mama stała z tą panią, to ja szybciutko pobiegłem do wody… bo ja wiedziałem, gdzie jest woda, no i, no i… nie wiem czemu ja nie płynąłem. Ja bardzo się bałem, bo woda wleciała mi do noska… Ja chcę do mamy! — Stasiu na powrót się rozpłakał.

— No nie płacz już Stasiu. Zaraz znajdziemy twoją mamę. — Cecylka pocieszała chłopczyka, zdejmując z niego mokrą koszulkę. — Tylko muszę zdjąć z ciebie twoje mokre i zimne ubranko, bo cały się trzęsiesz z zimna. I wiesz co? Założę ci mój dres, no, przynajmniej bluzę z dresu, bo spodnie to będą za duże na ciebie. Poczekaj, wyciągnę go tylko z plecaka. No popatrz, ładna bluza, nie? Pasuje do koloru twoich niebieskich oczek… O, widzisz, wyglądasz jakbyś był w pięknym płaszczyku. Poczekaj, tylko podwinę ci rękawki, bo są za długie… No, teraz wyglądasz znakomicie. A gdzie są twoje buciki? Chyba nie przyszedłeś tutaj na bosaka?

— Co ty mówisz? W bucikach przecież się nie pływa. Moja mama tak mi mówiła. Buciki najpierw trzeba zdjąć, a potem można iść do wody. Dlatego ja moje buciki zdjąłem.

— Aaa, no to bardzo dobrze. A gdzie zdjąłeś te twoje buciki? — spytała Cecylka, rozglądając się po brzegu. — O, chyba widzę! Tam leżą takie niebieskie sandałki. Są to twoje?... Stasiu, Stasiu, popatrz tam biegnie jakaś pani. Może to twoja mama?

Okazało się, że to rzeczywiście była mama Stasia. Stasiu na jej widok zerwał się z ziemi i pobiegł naprzeciw z płaczem i krzykiem: — „Mama, mama, mama!” A mama Stasia w biegu chwyciła swojego syneczka na ręce, i płacząc również, podeszła z nim do dziewczynek.

Cecylka opowiedziała jej co się stało. A mama Stasia, słuchając Cecylki, ściskała malca i płakała bezgłośnie. Potem wyściskała Cecylkę i nawet Emilkę, która w międzyczasie już całkowicie doszła do siebie.

Emilka powiedziała jej wtedy, że jest szczęśliwa, iż ma tak odważną przyjaciółkę, bo to dzięki niej Stasiu żyje. Gdyż ona sama, była tak przerażona, że nawet krzyczeć i wzywać pomocy nie umiała.

Mama Stasia była bezgranicznie wdzięczna Cecylce. Powiedziała jej, że od tej pory będzie kimś bardzo ważnym w jej życiu. Że zawsze będzie o niej pamiętać, i że zawsze będzie służyć jej swoją pomocą. Nawet wtedy, kiedy Cecylka będzie już dorosła. Dlatego też poprosiła Cecylkę o jej adres i numer telefonu. Potem przebrała Stasia w suche ubranko, jakie miała na szczęście w koszyku, pożegnała się z dziewczynkami, i niezmiernie szczęśliwa, tuląc synka w ramionach, odeszła.

Dziewczynki pozostały same. Usiadły z powrotem na ziemi i wzrokiem odprowadzały mamę Stasia i jego samego, wtulonego w maminych ramionach. A kiedy odchodzący byli już przy alejce prowadzącej do wyjścia z parku, obydwie usłyszały głos Stasia: — „Kocham cię Cela! I Emi też kocham! Nawet Dino kocham!”.

— Celuśka, ty naprawdę jesteś niesamowicie odważna — stwierdziła Emilka, kiedy Stasio ze swoją mamą zniknęli już zupełnie. Po czym objęła przyjaciółkę i dodała: — Jesteś jak Batman, albo i lepsza!

— Emi, Emi, nie przesadzaj! — zaśmiała się Cecylka. — Ale muszę ci się przyznać, że sama jestem zaskoczona swoją odwagą. Teraz tak myślę, bo przedtem nie zastanawiałam się nad tym. Wiedziałam tylko jedno, że muszę uratować tonącego, i to za wszelką cenę… No, już po wszystkim. I na szczęście wszystko się dobrze skończyło. A więc idźmy na ten basen. Przebiorę się tylko, bo moja mokra sukienka mnie ziębi. Dobrze, że moja mama zapakowała mi do plecaka mój dres. Widzisz, jak się przydał?

Było już południe, kiedy dziewczynki dotarły na basen...

cdn.

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
jak bede miec dzieci Michalszka to kupie Twe książeczki i bede im czytać. jeju. przeniosłas Angelike w kraine dzieciństwa... Dzię! tak umi opowiadać osoba szczęśliwa spełniona, co nie? Michalszka, bym chciała przytulić Cie!
eeech... Angela sie rozkleja i bedzie nudna...
avatar
Miło mi, Angeliko, że podobają Ci się. Będę czekać na Twoje dzieci. ;)
© 2010-2016 by Creative Media
×