Przejdź do komentarzyDolni Vestonice cz.2
Tekst 29 z 70 ze zbioru: Opowieści o ludziach i miejscach
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaproza
Data dodania2019-01-12
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1147

* – kursywą zostały zapisane cytaty z książki Eduarda Štorcha pt. „Łowcy mamutów”.


Muzeum było skromne i figurkę znalazłem bez problemu. Nie przeszkadzało mi, że tylko jej kopię, bo oryginał schowano w brneńskim muzeum; dla mnie była to rzecz, której dotykał Kopacz i długo się na nią patrzyłem.

Napasłszy oczy boską urodą rzeźby wyszliśmy pozwiedzać Dolni Vestonice. To właśnie tu w okresie międzywojennym znaleziono mnóstwo odłamków krzemienia oraz kości dawnych zwierząt, głównie mamutów. Świadczyły one, że nad brzegiem Dyi znajdowało się niegdyś wielkie obozowisko pradawnych ludzi. Właśnie to odkrycie było natchnieniem dla autora mojej ukochanej książki. Dzisiaj jest to senna miejscowość, znana chyba tylko archeologom i wędkarzom. Ci pierwsi mają tam nawet swój instytut, a drudzy obsiadają ciasno brzegi zalewu Nové Mlýny w nadziei na taaaką rybę.

Historyczną sławę okolicy bardziej wykorzystał sąsiedni Pavlov, gdzie powstało nowoczesne muzeum archeologiczne. Zgromadzono w nim liczne wyroby z kości, kamienia i gliny, odkopane w okolicy. Moi książkowi bohaterowie też rzeźbili z kości i lepili z gliny figurki zwierząt, a teraz podobne rzeczy leżały przede mną w gablotach. Patrzyłem na nie długo, jak na znajome przedmioty zrobione przez współplemieńców Kopacza, a może i przez niego samego.

Od muzeum prowadziła ścieżka na czoło Wzgórz Pawłowskich, zwieńczone ruinami średniowiecznego zamku. Wybraliśmy się tam, żeby obejrzeć ruiny, ale przede wszystkim po to, żeby spojrzeć z góry na okolicę. Przecież to na tych wzgórzach przed wielu wielu laty Kopacz zatrzymał się i zaczął się rozglądać. Przed nim ciągnęła się rozległa dolina, obramowana na krańcach horyzontu siniejącymi wzgórzami. Po stronie północno-zachodniej wznosiły się one w górę fala za falą, a dopiero wysokie Chrziby jakby podtrzymywały firmament. Na wzgórzach za Dyją widać było gdzieniegdzie rzadkie, zielone gaje i krzakami porosłe łąki; wzdłuż Dyi migotały lśniące jeziorka i wiły się spokojne rozlewiska wodne. A tam w dole nad rzeką, u podnóża góry, widać skórzane namioty – to obozowisko gromady łowieckiej*.

Stanęliśmy pod zamkiem i zobaczyliśmy panoramę jak sprzed tysięcy lat, popsutą jednak współczesnymi wtrąceniami. Przed nami ciągnęła się ta sama dolina, obramowana wzgórzami, a jej północno-zachodni horyzont zamykało pasmo Chrzibów. Na wzgórzach za Dyją widać było rozległe winnice i pola słonecznika, a poniżej zabudowania wsi Strachotin; Dyja tworzyła tu zalew Nové Mlýny, ciągnący się od horyzontu po lewej, po horyzont po prawej stronie. A tam w dole nad wodą czerwieniły się dachy domów – to Dolni Vestonice. Nie przeszkadzały mi ani winnice, ani zabudowania w dole – oczyma wyobraźni widziałem to, co widział Kopacz.

Tak oto spełniłem moje marzenie z dzieciństwa i pobyłem kilka dni na ziemi moich książkowych bohaterów. Żadne szczęście jednak nie trwa wiecznie. Kopaczowa gromada została wygnana przez inną, silniejszą i musiała uciekać w stronę dzisiejszego Brna. Później dotarła w poszukiwaniu terenów łowieckich aż do Bramy Morawskiej, przez którą od zawsze wędrowali ludzie i zwierzęta.

Nasz pobyt nad Dyją też dobiegł końca i – choć nas nikt nie wyganiał – tym samym szlakiem co łowcy mamutów wróciliśmy na nasze dzisiejsze „tereny łowieckie”, czyli do TESCO i jarzyniaka w sąsiedztwie.

  Spis treści zbioru
Komentarze (16)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Miło było wybrać się na tę czytelniczą wycieczkę, którą zwieńczył pobyt w TESCO. :)
Wciągająca lektura.
avatar
Pięknie i bardzo profesjonalnie to opisujesz.
avatar
Dziękuję Gruszko za odwiedziny. Miło mi, że podobały Ci się mije wspomnienia.
POzdrawiam.
avatar
Dziękuję Janko za odwiedziny. Dziękuję też za miły komentarz i korektę błedów.
Jestem dumny, że znalazłeś tylko jeden przecinek. Jak na mnie, to prawie idealny tekst.
Pozdrawiam.
avatar
Wszystko co piękne szybko się kończy.
I pomyśleć, że ja u wylotu Bramy Morawskiej mieszkałam a tej historii nie znałam. Wstyd.
Jak tylko pojadę do Polski muszę koniecznie tam zaglądnąć.
avatar
Marianie, czytanie Twojej prozy to wielka przyjemność :)

Tylko szkoda, że tak mało, 2 części :)
avatar
Michalszko, Brama Morawska czeka, a jeszcze bardziej Dolni Vestonice.
avatar
Piórko, dziekuję za odwiedziny.
Są dwie części, bo jedna była za duża jak na ten portal.
Jeśli chcesz jeszcze poczytać moje wspomnienia z dzieciństwa, to zapraszam do opowiadanka "Muc".
avatar
Jak to u Autora, opowieść ta o ludziach i miejscach (patrz tytuł zbioru) jest jednocześnie

1. rodzajem biografii/pamiętnika (patrz obrany gatunek literacki), gdzie 1.osobowy narrator i Pisarz - to jedna i ta sama postać

oraz

2. bardzo wiarygodnym przewodnikiem turystycznym,

i teraz jak po sznurku, wygodniutko siedząc sobie w fotelu, możemy sobie zwiedzać rozmaite fascynujące kąty i zakątki Matki Ziemi.

Walorem dodatkowym tej Prozy jest duch empatii dla świata i ludzi, gdzie by oni nie żyli, oraz nuta życzliwego humoru i optymizmu, jakie emanują z każdej nieledwie frazy.

"Świat nie jest taki zły,
świat wcale nie jest zły,
niech no tylko zakwitną jabłonie!"
avatar
Wpadłam jeszcze raz, bo coś zapomniałam. ;)

Wiem, Marian, że czeka. Zawsze w tym samym miejscu. Latem pewnie tam zawitam.
avatar
I wróciło się z tej Krainy Marzeń, kiedy jeszcze się było nie całkiem dużym człowiekiem :-)
avatar
Dziękuję Emilio za przeczytanie mojego opowiadanka i taki obszerny i miły komentarz.
Aż chce się pisać.
A co będzie, gdy zakwitną jabłonie?
Bedzie po prostu bardzo ładnie na świecie.
avatar
Dziękuję Befano za odwiedziny i komentarz.
Wróciło się, ale trochę się tam pobyło.
Pozdrawiam.
avatar
Pisz.Koniecznie pisz.Ja Cię proszę. Czytam z przyjemnością.
avatar
Pobyłam sobie w tych miejscach.Ciekawie napisane.
Czyta się jednym tchem.Pisz...pisz.
Serdecznie:)))
avatar
Dzięki Kawko. Będę pisał. Sprawia mi to przyjemność, a jak ktoś to jeszcze przeczyta, to już jest super.
© 2010-2016 by Creative Media
×