Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2019-04-27 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1653 |
W naturalnym środowisku są przeciągi, jest zapach krwi, potu, boli głowa, ćmi ząb i można oberwać w ucho. W środowisku wszechwładnej nierealności, zieje pozorną bezkarnością i usypiającym bezpieczeństwem. Czasem tylko, gdy wyłączą prąd i siądzie bateryjka, ogarnia cywilizowanego człeka jakowaś bezdenna tęsknica za realem.
Wtedy ckni mu się nie wiedzieć za czym: łapią go egzystencjalne kolki, nagle dostrzega niebo, czuje we włosach wiatr, widzi kołysanie drzew, odnajduje wśród różnobarwnych strzech bocianie gniazdo.
Lecz ów błogi stan przemija, bo nic nie trwa wiecznie. Prąd zaczyna znowu stepować po drutach, Internet nareszcie zmartwychwstaje i przedłużenie komputera nazywane człowiekiem zabiera się za ponowne łomotanie, bębnienie, puszczanie paluszków po klawiaturze w cwał: przedstawiciele pokolenia, zgarbieni nad klawiaturą, schowani za ekranową przegrodą laptopa czy smartfona, ponure kadłuby o wytrzeszczonych oczach, mozolnie klekoczą od nowa.
I znowu jest im swojsko i bezpiecznie; wirtualny delikwent/ka zaczynają traktować się na serio; niepiśmienny literat, naukowiec po podstawówce, katecheta ze świeckiej parafii, zakładają bloga, bazgrzą na Facebooku lub łączą się w Stowarzyszenie Trzaśniętych Poetów i dawaj hasać, buszować, korzystać z cybernetycznych udogodnień, dawaj ujeżdżać po internetowych kosmosach i gdzie się da wklejać swoje miarkowania.
Udolnie czy nie, zwierzają się, dzielą najskrytszymi myślami, intymnymi sensacjami z prywatnego żywota, szczegółami, które nawet najbliższym nie są znane, natomiast znane są wirtualnym przyjaciołom.
*
Obserwuję inwazję literackich apostołów, którym wydaje się, iż można pisać bez znajomości podstaw, widzę narastającą falę samozwańczych artystów, pisarczyków tworzących z doskoku, ludzi wygórowanego mniemania o sobie.
Nie bez powodu pragną wyskoczyć z anonimowości, bo od czasu upowszechnienia się Internetu mogli przekonać się, że pisze każdy, kto chce. Tym bardziej, że nie ma cenzury i prawnych ograniczeń. Jest za to wolność wypowiedzi, czyli dematerializacja kryteriów i samokrytyki.
Nastąpił okres wzmożonej walki z nieprzeciętnością. Dopadło nas powszechne przekonanie, że trzeba być na widoku, w centrum zainteresowania; daliśmy się złapać w sidła rozpędzonych czasów, wmanewrować w obowiązek błyszczenia, wyróżniania się spośród reszty. Robienia za masowego indywidualistę, epigońskiego oryginała, inteligenta z taśmy.
Moim zdaniem owa maniera jest krzynę zabawna: skoro każdy chce wyróżniać się tym samym, co milion pozostałych, to wszyscy, jak wynika ze słupków i tabel, są wybitnie identyczni, jak stado jednakowych - niepowtarzalnych. Tak więc ujednolicony indywidualizm jest określeniem bardzo tu pasującym.
O ile od literatury normalnej oczekujemy duchowego wzbogacenia, to od obecnej, opartej na „ekonomicznej moralności”, można spodziewać się zrogowacenia doznań; twórczość wymaga od autora i odbiorcy – wysiłku i w odróżnieniu od potocznych wyobrażeń, nie jest bezmyślną balangą.
oceny: bezbłędne / znakomite
"I znowu jest im swojsko i bezpiecznie; wirtualny delikwent/ka zaczynają traktować się na serio; niepiśmienny literat, naukowiec po podstawówce, katecheta ze świeckiej parafii, zakładają bloga, bazgrzą na Facebooku lub łączą się w Stowarzyszenie Trzaśniętych Poetów i dawaj hasać, buszować, korzystać z cybernetycznych udogodnień, dawaj ujeżdżać po internetowych kosmosach i gdzie się da wklejać swoje miarkowania".
I to też - "inwazja literackich apostołów" :D
"Obserwuję inwazję literackich apostołów, którym wydaje się, iż można pisać bez znajomości podstaw, widzę narastającą falę samozwańczych artystów, pisarczyków tworzących z doskoku, ludzi wygórowanego mniemania o sobie".
:) :)
oceny: bardzo dobre / znakomite
Szkoda, że niektórzy komentatorzy nie są w stanie wychwycić istoty tego bardzo ważnego, ale wyjątkowo szkodliwego zjawiska. Cały problem sprowadzają do nieakceptowania użytych przez Ciebie pięknych metafor: "literaccy apostołowie", "katecheci ze świeckich parafii".
Jedynie, co można zarzucić temu tekstowi, to kilka potknięć interpunkcyjnych. Moim zdaniem zbędne są przecinki przed: zieje, zakładają, co milion, jak stado, nie jest. Niepotrzebny też jest myślnik w przedostatnim wersie.
Te potknięcia rzeczywiście uzasadniają minimalne obniżenie oceny za poprawność językową, ale mój przedmówca tych potknięć nie dostrzegł, więc za co obniżył ocenę? Kuriozalne też jest obniżenie oceny za walory literackie. Za co? Za te dwie piękne, wcześniej wskazane przeze mnie metafory?
Absurd! Być może nie do końca zrozumiałem treść napisaną przez wspomnianego komentatora, ale konia z rzędem temu, kto to precyzyjnie zrozumiał. Uniemożliwia to bowiem wyjątkowo niechlujny sposób zapisu. Aż 16 zbędnych lub brakujących spacji! Aż 9 brakujących przecinków przed: ALE, AUTORZE, A MOŻE, ZA TO, ABY, NIGDY, JAK PISAŁ, A CZASEM, KTO STAWIA! Z takiego sposobu zapisu wynikają następujące perełki: "Nie można pisać bez podstaw ale czego autorze" oraz "przecinkówi".
Zastanawiam się więc, kogo miał na uwadze autor, pisząc ten świetny felieton?
Pisałem między innymi o takich jak Arsene, a takich „ekspertów” od cudzego pisania jest w Internecie od diabła i trochę. W życiu prywatnym natomiast są pomiatanymi przez kogo się da osobnikami bez większego znaczenia. Dopiero cybernetyczny kosmos uchylił przed nimi podwoje z miernymi możliwościami. Dał szansę anonimowego zabierania głosu.
O "pozornie bezkarnej i usypiającej" anonimowości pisałem w pierwszym zdaniu.
Myślę, że nie masz logicznego rozeznania w tym, co piszesz, a rozumienie cudzego tekstu stanowi dla Ciebie dotkliwy problem.
Giovaannni Guareschi mając na uwadze ludzi Twojego pokroju, rzekł: ” Gdyby ludzie mówili tylko o sprawach, na których się znają – na świecie byłoby bardzo cicho.”
oceny: bezbłędne / znakomite
O świetnych metaforach pisali już Piórko i Janko.
Na duży plus.
oceny: bezbłędne / znakomite
Trochę to dziwne, prawda?
/mała sugestia: słowa "PIsać" i "piSAĆ" w zależności od miejsca akcentu mają w Rosji zaskakująco różne znaczenia/
Ps. A tak prywatnie: sądzę, że na to pytanie /jak pisać/ NIKT nie zna uniwersalnej recepty
Kto nigdzie nie bywa - nie istnieje!
więc kiedyś na słynnych salonach składano nudne jak te flaki wizyty,
które dzisiaj zastępujemy codziennym odfajkowywaniem w internetowych kafejkach za fejkiem fejka
Za kilka lat, kiedy już WSZYSCY nauczymy się ortografii, interpunkcji, słowotwórstwa, morfologii, leksyki, fleksji, fonetyki itd., itd.,
literatura szerokim frontem wejdzie pod nasze strzechy
"Obserwuję inwazję literackich apostołów, którym wydaje się, iż można pisać bez znajomości podstaw, widzę narastającą falę samozwańczych artystów, pisarczyków tworzących z doskoku, ludzi wygórowanego mniemania o sobie.
Nie bez powodu pragną wyskoczyć z anonimowości, bo od czasu upowszechnienia się Internetu mogli przekonać się, że pisze każdy, kto chce. Tym bardziej, że nie ma cenzury i prawnych ograniczeń. Jest za to wolność wypowiedzi, czyli dematerializacja kryteriów i samokrytyki."
Lecz w obecnej chwili i to za niemałe zresztą pieniądze, każdy jest w stanie wydać sobie książkę; pozostaje wszak pytanie: kto owe dzieła jest w stanie czytać, gdyż nawet - o ile już się przełamie - nie wiem, czy bez uspokajających kropli będzie w stanie podczytać te głupie inaczej mądrości? Nawet we fragmentach!