Przejdź do komentarzyPrzeciw człowiekowi
Tekst 10 z 16 ze zbioru: kryl
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2020-09-05
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń899

PRZECIW CZŁOWIEKOWI

Wiem, wielokrotnie wysładzałem się na temat ścislaków, a tu taka muka. Nagle, jednego dnia napotykam tyle rozwiązań wymyślonych przez nich ( bo to przecież nie jakiś chłopak po zawodówce jest ich autorem – ci nie mają aż takiej siły przebicia) i każde razi, bo zrobione przeciw mnie i tobie. No tak, żeby tak zrobić też potrzeba było mieć kreatywny power, ale czemu w tą stronę?

Najpierw, w pracy, śruby, które jakiś inżynier zaprojektował w takim miejscu – a ja muszę je wykręcić, że na ich łby nie wejdzie nasadka, więc ani wkrętarka, ani grzechotka, tylko klucz płaski mogę użyć. No.

A potem wracam do domu. Pieszo. I przez przejście dla niezmotoryzowanych. Krakowska w Kielcach – „zielona fala”, kamery widzące, gdzie tłok, a gdzie pusto i tak sterujące światłami. Naprawdę tak? Jest 4.00 – gdzie są ludzie? ponoć tylu jest ich na tej planecie? -  i ani samochodów, ani tłumów pieszych na przejściu. Wduszam przycisk, bo chcę zielone ( co za symbolika!). I nic się nie dzieje. Czekam. Czekam.  Zielone zapala się dla mnie dopiero po minucie, dwóch. Ale tylko do wysepki na środku ulicy. Że ja mam na tej bezludnej wyspie utknąć jak Robinson i tu zacząć nowe życie? A gdzie koza? Kiedy czekam na zielone na drugim pasie, a to z tyłu jeszcze się świeci – mogę wrócić – dojeżdża tam samochód i spotyka czerwone. Czemu? W imię czego on musi stać? Czemu obydwaj mamy stać i czekać na zielone? To ten inteligentny system sterowania ruchem…

A sama wysepka wymyślona tak – bezpieczeństwo moje, pieszego, ma wzmacniać, - że nieco lękam się z niej korzystać. Na obu jej krańcach stoją słupki ze znakiem wieńczącym ich szczyt, na tyle masywne, że gdy stanę na jej środku – a szczuplak jestem – tak, by samochod z tyłu ani z przodu, jeśli go lekko zarzuci, mnie nie zahaczył, to ten słupek dość skutecznie maskuje moją obecność na wysepce.  Ten znak nie może być 30 centymetrów wyżej?  Tak, bym ja widział i bym był widziany? Te proste, eliminowane dziś, rustykalne przejścia dla pieszych wydają mi się bezpieczniejsze. Na ten archipelag wysepek poszły spore unijne kwoty – jest ładniej, ciekawiej, ale czy funkcjonalniej na tych małych skrzyżowaniach?

I cały czas w głowie siedzi mi to wspomnienie, nie lokalne, ale spotykane tu i tam – przejście dla pieszych z zielonym na żądanie. Zielone na każdym pasie ma mi się zapalić, gdy naduszę przycisk. I robię to. Zapala się zielone. Od tej wysepki przede mną do dalej, ale nie dla mnie. Tam, przede mną nie ma nikogo, kto naciska przycisk, czyli to ode mnie przychodzi to żądanie zielonego, ale jak mam się do niego dostać, skoro przede mną cały czas czerwone?

Tak, to konkluzja, cały problem w tym jest, że te rozwiązania wymyślają ludzie, którzy z nich nie korzystają osobiście. Oni je wymyślają dla kogoś, dla jakiegoś ktokolwieka. Oni je mijają. Patrzą na nie w białym kasku na głowie albo obserwują je z okien samochodu. Bo czują ciśnienie, że muszą być kreatywni. Tu jednak wolałbym akademizm a nie twórcze podejście do tematu.

A Wacław Machajski stoi w półcieniu, uśmiecha się: a nie mówiłem?


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×