Przejdź do komentarzyRozdział 12. Homer, Milton - i Panikowskij /7
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-11-11
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń513

Świeża jak poranek, pachnąca jodem Zosia zastała Alieksandra Iwanowicza przy dziwacznym zajęciu: klęczał na ścieżce i, próbując trzęsącymi się rękoma rozpalić zapałki, zbierał w trawie jakieś karteluszki. Zanim jednak zdążyła spytać, o co chodzi, już odnalazł pokwitowanie z przechowalni bagażu na swoją walizeczkę, która sobie niewinnie stała na dworcu kolejowym między plecionym z trzciny koszem z czereśniami a bawełnianym ciężkim pledem.


- Niechcący upuściłem, - sztucznie uśmiechając się, powiedział i troskliwie schował kwitek do górnej kieszeni.

O swojej blaszanej papierośnicy *Kaukaz* i upakowanych w niej 10 tysiącach, których nie zdążył schować do walizeczki, przypomniał sobie dopiero, kiedy wchodzili do miasta.


W czasie, kiedy na morskim brzegu rozgrywała się tytaniczna walka dobra ze złem, Ostap Bender uznał, że dalsze przebywanie w 5-gwiazdkowym hotelu na oczach wszystkich mieszczan nie licuje z obrazem już przedsięwziętej przezeń akcji i przydaje jej zbędnej oficjalności. Przeczytawszy w wieczornych wiadomościach miejscowej gazety ogłoszenie o treści: *Wyn. pi. pok. z wszelk. wyg. i wid. na mo. sam. int. kaw.* i natychmiast zrozumiawszy sens tego kodu, który brzmiał następująco: *Wynajmę piękny pokój z wszelkimi wygodami i widokiem na morze samotnemu inteligentnemu kawalerowi*, Wielki Kombinator pomyślał sobie: *Jestem teraz chyba kawalerem. Niedawno staromiejski USC przysłał mi zawiadomienie, że moje małżeństwo z obywatelką Gricacujewą zostało z jej strony unieważnione, wobec czego przywrócono mi moje poprzednie nazwisko Ostap Bender. Zatem przyjdzie mi znowu żyć jako kawaler. Jestem wolny, samotny i inteligentny. Czyli ten pokój z widokiem jest już mój*.


Po czym, wciągnąwszy chłodne białe spodnie, nasz dzielny zuch udał się pod wskazany w ogłoszeniu adres.



ROZDZIAŁ  13.  WASYSUALIUSZ  RYNSZTOKOWSKI  I  JEGO  ROLA  W  ROSYJSKIEJ  REWOLUCJI



Dokładnie o 16:45 Wasysualiusz Rynsztokowski ogłosił głodówkę.


Właśnie leżał w szelkach i zielonych skarpetach, które w Czarnomorsku nazywają karpetkami, na ceratowym tapczanie, odwróciwszy się plecami do całego świata i twarzą do wypukłej tapczanowej ścianki.


Przegłodowawszy w ten sposób dobre 20 minut, Rynsztokowski jęknął, przewrócił się na drugi bok i spojrzał na żonę, przy czym zielone jego karpetki opisały w powietrzu niewielki łuk. A żona wrzucała do farbowanego podróżnego worka całe swoje dobro: flakony z perfumami, gumowy wałek do masażu, dwie suknie z trenem i jedną starą bez trenu, wojłokowy wysoki twardy kapelusz ze szklanym półksiężycem, miedziane naboje z czerwoną szminką i trykotowe rajtuzy.


- Warwara! - powiedział przez nos Rynsztokowski.


Żona milczała, głośno dysząc.


- Warwara! - powtórzył mąż. - Ty naprawdę odchodzisz ode mnie do tego Ptiburdukowa?

- Tak, - odparła kobieta. - Odchodzę. Muszę.

- Ale dlaczego? Dlaczego? - zapytał mąż z byczą namiętnością w głosie.


Jego i bez tego wielkie nozdrza rozdęły się żałośnie i zadrżała faraońska bródka.


- Bo ja go kocham.

- A co ze mną?

- Wasysualiuszu, już ci to mówiłam wczoraj. Nic już do ciebie nie czuję.

- Ale co ze mną? Ja ciebie przecież kocham, Warwaro!



1931




  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×